Dziwny sms i smutny głos

Julka

Chciałam wstać, ale czułam, że ktoś mnie mocno tuli. Okazało się iż to Tomek. Delikatne spróbowałam wstać by nie obudzić niedźwiadka. Wręcz przeciwnie zamiast się wydostać mocniej mnie przytulił.

-Tomek możesz mnie puścić?- zapytałam szepcząc to do ucha
- Nieee- powiedział zaspanym głosem-  Nie oddam ci mojego misia- powiedział na co się cicho zaśmiałam
-Tomek to ja Julka- powiedziałam próbując nie wybuchnąć śmiechem
-Witam księżniczkę dobrze się spało?- zapytał przecierając oczy jeju, ale on ma uroczo rozczochrane wołoski
-Można tak powiedzieć a księciunio się wyspał?- zapytalam wstając z łóżka
-Wyśmienicie jestem twoim księciuniem?- powiedział podchodząc do mnie
- Ale ty za słowa łapiesz- odpowiedziałam- Która godzina?- zapytałam ziewając
-Czekaj... 6:50?!- powiedział zdziwiony
-Dobra za chwilę pewnie dzieciaki wstaną a rodzice po maluchów o 8- powiedziałam wyciągając z szafy czarne jeansy i białą koszulkę z myszą Miki
- Pomoc mogę w czymś- zapytał ziewając
-Jak chcesz to idź spać- powiedziałam wychodząc na co Tomek wylądował pod moim ciepusim kocykiem.

Poszłam do łazienki przebrać się w ciuchy wcześniej przygotowane oraz szybko i delikatnie się pomalowałam a włosy związałam w niedbałego koka. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc wzięłam i zobaczyłam, że otrzymałam wiadomość. Ta wiadomość nie była zbyt dobra. Otóż pisało tam ,,Uważaj na siebie, bo szybciej umrzesz niż ci się wydaje". Olałam to, gdyż mógł być to głupi żart. Wychodząc do pokoju zobaczyłam, że dzieci siedzą i czekają, aż do nich przyjdę i dam im ciuchy. Wszyscy ubrali się bez problemu. Niestety ubrali się i rodzice po dzieci przyszły, więc nie zrobiłam im śniadania. Nudziło mi się bardzo a jest 7:20, chłopcy śpią. Nie chce ich budzić, więc obejrzę jakąś bajkę. Akurat leciał ,,Niesamowity świat Gumballa" to nie było mowy na coś innego. Pod koniec bajki słyszałam, że ktoś idzie po schodach. Przytuptał kto inny jak nie Prezes.

- Nie ma dzieci?- zapytał rozglądając się po pokoju
- Już rodzice zabrali dzieciaki- odpowiedziałam wzruszając ramionami
- Może dzisiaj wybierzesz się ze mną na spacer?- zapytał niepewnie drapiąc się po karku
- Z miłą chęcią!- odpowiedziałam uśmiechając się szczerze
- To pasuje o 17?- zapytał na co kiwnęłam twierdząco głową

Resztę dnia spędziliśmy miło i szalejąc jak to my. Roksana do mnie dzwoniła i powiedziałam jej o tym sms-ie na co była zdziwiona. Smutny i chyba zły  miała głos jak powiedziałam jej że idę na spacer z Tomkiem, ale powiedziałam jej, że to tylko spacer a Tomek to tylko przyjaciel. Dziwnie się czułam jak mówiłam jej, że to TYLKO przyjaciel. Po 11 Tomek poszedł gdzieś, lecz nie mam pojęcia gdzie. Kuba coś pichcił w kuchni i mówił żebym się nie martwiła, bo umie gotować. Został tylko Maks. A co z Matim? Poszedł o 12 pod pretekstem, że musi coś załatwić. Siedziałam z Maksem z może godzinę lub dwie, bo kazał mi się ogarniać na spacer. Coś czułam, że wiedzą wszyscy co kombinuje Prezes, ale nie pytałam. Weszłam do łazienki i się umyłam. Włosy wysuszyłam delikatnie suszarką oraz postarałam się je jakkolwiek upiać, chociaż było trudno. Pytając się Maksa co mam ubrać wypadło na sukienkę z kołnierzykiem do kolan w czarno-białe paski. Zrobiłam troszkę inny makijaż niż zwykle, gdyż użyłam: pudru, korektora, bronzera, rozświetlacza, tuszu do rzęs oraz beżowej pomadki do ust. Brwi mam naturalnie ciemne, więc nic z nimi nie robiłam.


***************************"********Kilka najbliższych rozdziałów będzie krótszych i za niedługo koniec książki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top