🎄🌲Rozdział 5🌲🎄
Chłopiec uśmiechnął się szeroko.
- Naprawdę?! - Spytał podekscytowany, a jego oczy zalśniły.
- Naprawdę, Mały. - Zaśmiał się Dawid i zmierzwił dłonią jego włoski. - W dzisiejszych czasach mało kto ignoruje technologię. Nawet będąc w głuszy człowiek myśli o tym co zrobi gdy przyjdzie do domu... Co obejrzy, o czym poczyta... Ignoruje otaczające go piękno i to co ono w sobie skrywa. - Uśmiechnął się i wskazał na niską gałąź pobliskiego drzewa. Cas odwrócił głowę i po chwili dostrzegł jakąś dziwną kulkę.
- Co to jest? - Zapytał dowódcę, przekrzywiając nieco głowę.
- Przyjrzyj się. - Szepnął ten i uśmiechnął się. Chłopiec po chwili zobaczył, jak z dziwnej kulki wychyla się para małych dzióbków.
- Gniazdo! - Sapnął zachwycony. Dawno nie widział małych zwierzątek. A to właśnie te maluchy były najbardziej urocze.
Chłopiec chwilę przyglądał się ptaszkom. Dawid w końcu wstał i głową wskazał jakiś kierunek.
- Chodź, chcę ci coś pokazać. - Powiedział tajemniczo i poprowadził małego w tylko sobie znaną stronę.
---
Casus miał wrażenie, że okoliczna przyroda usiłuje mu coś powiedzieć. Krzaki drżały, gałęzie cicho trzeszczały, a zwierzęta zamilkły. Chłopiec czuł się... niepewnie.
- D-dawid? - Spytał i przysunął się do żołnierza.
- Co się stało? - Mężczyzna zerknął na niego i nieco zwolnił, by ten był w stanie dotrzymać mu kroku.
- Jesteś pewien, że nikt nas nie podgląda? - Zapytał i uniósł na niego wzrok swoich dużych, niebieskich oczu.
- Jestem. Coś się dzieje? - Żołnierz wyglądał na nieco zmartwionego.
- Mam wrażenie, że ktoś na nas patrzy. - Przyznał malec. Dawid stanął.
A potem zaczął się śmiać.
- Z czego się cieszysz? - Spytał oburzony chłopiec. Naprawdę się bał!
- Posłuchaj, Mały. - Polecił nadal rozbawiony. Malec uniósł na niego wzrok, a wtedy ten pokręcił głową z lekkim uśmiechem rozciągającym jego usta. - Nie mnie, Cas. Zamknij oczy i skup się na tym co tu, i teraz. Przestań myśleć o tym, że coś ci grozi. Skup się na tym, co nas otacza. Na naturze.
Casus posłusznie zamknął oczy i po naprawdę długich kilku chwilach zaczął coś słyszeć. Cichy szept wiatru obgadujący jakąś parę, która wcześniej tędy przechodziła... Szelest trawy łaskotanej przez mrówki... Śmiech drzewa podziwiającego małe pisklęta w gnieździe na jednej z jego gałęzi...
- Wow... - Szepnął cicho nadal nie otwierając oczu. To było... Magiczne... Tak niesamowite, że przez chwilę miał wrażenie, jakby występował w jakimś filmie.
- Prawda? - Dawid uśmiechnął się. - Porozmawiasz z nimi jak będziemy wracać. Teraz chcę ci coś pokazać, chodź. - Rzucił i wskazał głową kierunek ich dalszej wędrówki. - Cas posłusznie poszedł za nim.
---
Po dość długiej drodze dotarli do... czegoś.
Chłopiec nie wiedział co to do końca było. Jakiś... bunkier? Dom? Zamek?
- Co to jest? - Spytał malec, lekko przekręcając głowę.
- To jest... fragment Legendy z Lasu. - Żołnierz uśmiechnął się tajemniczo.
- Legendy z Lasu? - Powtórzył cicho chłopiec. Niech te zbóje żałują, że ich tu teraz nie ma! On przeżywa PRZYGODĘ! A oni pewnie teraz siedzą i jedzą chipsy przed jakimś idiotycznym programem.
...Chociaż może to i lepiej, że są tutaj tylko we dwójkę.
- Tak, Mały. - Zaśmiał się mężczyzna. - Usiadł na powalonym pniaku i poklepał swoje kolana w ojcowskim geście. Chłopiec pisnął szczęśliwy i wdrapał się na nie żołnierzowi - Widzisz... - Zaczął, wlepiając wzrok w przestrzeń przed sobą...
Dawno, dawno temu... W dokładnie tym samym miejscu stała piękna, duża wioska. A w zasadzie jedna z jej części. Dzieci z okolicznych wsi lubiły tutaj przychodzić, by się pobawić. Niedaleko stąd jest mała rzeczka, która od wieków dzieliła teren na Wschodnią i Zachodnią część... Nad rzeczką jest stara tama, która do teraz oddziela te dwie ziemie. Dzieci z dwóch części nie lubiły wchodzić sobie w drogę, lecz w końcu zjawił się jeden... Wielki i groźny. Każde dziecko trzęsło się ze strachu, gdy tylko go widziało... W końcu zapragnął zająć teren po drugiej stronie tamy. Zebrał armię. Maluchy były tak wystraszone, że szły za nim jak owce za pasterzem...
Wschód nie chciał się poddać. Dzieci zebrały się ze wszystkich stron, by stoczyć legendarną batalię... Gdy się przyjrzysz, zauważysz na niektórych drzewach dziwne nacięcia. To ślady po drewnianych mieczach i nożach, którymi Wschodni bronili się przed naporem Zachodnich. Jestem pewien, że szukając dokładniej znajdziesz niejedną strzałę zgubioną przez Wilka.
W końcu pokonano złego władcę, a tereny połączyły się w jeden. Nazwano je ,,Królestwem". Było od dzieci, dla dzieci, gdyż te bawiły się tu od pokoleń, na długo przed wojną Wschodu z Zachodem...
Dzieci, jak to dzieci, miały swoje grupki. I to się nie zmieniło. Każda grupka miała swój teren i swoje zasady. Mimo drobnych sprzeczek, maluchy się lubiły... Do czasu...
Wraz z pojawieniem się telefonów i komputerów coraz więcej dzieci porzucało zabawę, i zajmowało się kolorowymi pudełkami. Aż w końcu Królestwo popadło w ruinę, a z czasem całkowicie opustoszało...
Dawid skończył opowieść i spojrzał na chłopca siedzącego na jego kolanach. Maluch wgapiał się w niego z szeroko otwartymi ustami i oczami. Żołnierz zaśmiał się z miny małego, była urocza i przezabawna.
W końcu Cas jako tako otrząsnął się z szoku.
- TO BYŁO NIESAMOWITE!!!! - Wrzasnął i zerwał się na równe nogi, a potem pognał w stronę pierwszego lepszego budynku i zaczął szukać jakichś drzwi. - DLACZEGO KTOKOLWIEK MIAŁBY WYBRAĆ TELEFONY ZAMIAST CZEGOŚ TAKIEGO?! - Krzyczał dalej, aż w końcu znalazł drzwi. Wtedy zawahał się na chwilę. Jego zapał nieco ostygł. A potem przypomniał sobie niedawno usłyszaną legendę i z lśniącymi z ekscytacji oczami wparował do chatki.
Domek był malutki. Jedno, małe pomieszczenie. I tyle. Ale mimo wszystko, chłopiec był zachwycony.
- PATRZ! - Pisnął szczęśliwy, wyciągając jakąś starą kolorowankę spod zakurzonego stołu. - Dawid! Patrz co mam! - Krzyknął i odwrócił się. Zobaczył małego chłopca stojącego tuż za nim i krzyknął, wystraszony.
- Cas, to ja! - Zaśmiał się żołnierz. - Musiałem się skurczyć, żeby tu wejść. - Wyjaśnił i znów zaczął się śmiać. Niebieskooki szybko poszedł w jego ślady.
- Patrz, co mam! - Mały uniósł dłonie z kolorowanką. Dawid dziwnie posmutniał.
- Pamiętam, jak siedziałem w tym domku... No dobrze, w poprzedniku tego domku. - Poprawił się szybko widząc niedowierzanie w oczach kompana. - Siedziałem z bratem i przyjaciółmi, i planowaliśmy różne akcje. - Zaśmiał się z nutką melancholii w głosie.
- Brałeś udział w tej wojnie? - Spytał mały.
- Nie... - Przyznał Dawid. - Gdy rozgrywała się wojna... Ja byłem już na studiach... - Westchnął.
***
Mam nadzieję, że się Wam podoba <3
Tak, jest tutaj dość duże nawiązanie do ,,Craig'a znad Potoku". Kocham tą bajkę. Jest taka... niewinna. Po prostu niewinna ale jednocześnie z morałem, z cudowną fabułą i świetnymi postaciami... Idealna.
Wesołych Świąt, ,,moje rozszerzenie" (Pozdrawiam moją panią polonistkę :D)!
Życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, dużo dobrych ocen i prawdziwych przyjaciół. Pisarzom dużo weny, a czytelnikom dużo czasu na czytanie książek.
I przede wszystkim: dużo przygód, bo życie bez nich byłoby nudne! :D
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top