Rozdział 19
Kacper cicho zamknął za sobą drzwi. Zdjął buty i położył je na półkę pod ścianą. Przeciągnął się i ziewnął.
- Cześć, synku. - Dobiegł go głos z innego pomieszczenia.
- Cześć. - Odparł i ruszył do kuchni. Wyjął z lodówki potrzebne składniki. Schylił się, żeby poszukać patelni. Miał ochotę na coś ciepłego. I sycącego.
Ostatni raz przemieszał cebulę z boczkiem i wbił na patelnię trzy jajka. Zaczekał aż jajecznica się zetnie, po czym zmniejszył ogień i poszedł zrobić sobie kanapki. Tradycyjnie dodał do nich szynkę i mnóstwo warzyw. Zrobił sobie jeszcze owocową herbatę. Zerknął na swoją kolację.
- Dobra, zrobię ze dwie rundki. - Mruknął w końcu. Westchnął i wziął deskę z kanapkami. W drugą dłoń zgarnął herbatę, po czym ostrożnie zaniósł je do swojego pokoju. Odłożył wszystko na biurko, a potem wrócił do kuchni po jajecznicę. Wziął jeszcze widelec, a potem pognał do siebie.
Odpalił komputer i założył słuchawki. Puścił serial i zaczął jeść. A jadł naprawdę dużo. Lubił być aktywny. Lubił się ruszać. A to znaczyło, że jego zapotrzebowanie energetyczne było całkiem porządne.
Nie ma nic lepszego na świecie niż ciepłe jedzenie przy swoim ulubionym serialu. Wstał i podszedł do łóżka słuchając wypowiedzi jednego z bohaterów. Zalety słuchawek bezprzewodowych. Zgarnął koc z mebla i wrócił na fotel. Zawinął się w miękki materiał i odetchnął. Oparł głowę o zagłówek i zagłębił się w oglądanie.
---
Obejrzał dwa odcinki, gdy jego wzrok mimowolnie powędrował za okno. Po głowie chodziło mu imię wcześniej poznanego chłopaka. ,,Axel...", powtórzył i nieco się zasępił. To nie jest polskie imię. Powiedziałby, że bardziej pasuje do osoby z zachodu... Nie był pewien, ale miał wrażenie, że chłopak ma lekko ciemniejszą karnację. Prawda, musiał się przyjrzeć, żeby to dostrzec, lecz i tak miał wrażenie, że jego nowy znajomy coś przed nim ukrywa. ,,Czy ja naprawdę muszę myśleć o jakimś kolesiu z lasu?!", zirytował się. Podgłośnił serial. Żałował, że nie poprosił go o numer telefonu. Może dowiedziałby się czegoś.
- Przestań wreszcie o nim myśleć! - Upomniał samego siebie i zirytowany złapał za kubek z herbatą. Wziął porządny łyk. A potem wydał z siebie cichy, zdławiony dźwięk. Poczuł jak łzy stają mu w oczach. Zapomniał, że napój był jeszcze gorący. Zaklął wściekły. Odsunął od siebie naczynie i wlepił swoje spojrzenie w ekran.
<><><>
- Zjadłeś kolację? - Spytała kobieta. Kręciła się przy piecu i kończyła ciasto na następny dzień.
- Skończyłem! - Oznajmił uradowany Cas. - Mogę już pooglądać telewizor? - Zapytał przybierając minę małego szczeniaczka.
- Dobrze, Danny, ale tylko pół godziny. Potem idziesz spać. - Powiedziała troskliwie.
- Ale czemu? Przecież jutro jest sobota. - Rzucił malec. - Nie mogę posiedzieć godzinkę? Proszę! Bardzo ładnie proszę! - Karolina westchnęła cierpiętniczo. Dobrze wiedziała, że z jej synem nie było żartów. Jeśli chciał oglądać bajki przez godzinę, to i tak to zrobi. Westchnęła ciężko, ale w końcu musiała mu ulec.
- No dobrze. - Rzuciła. - Ale masz umyć zęby i przebrać się do piżamy. - Dodała od razu, nieco gasząc euforię swojego syna.
- No dobra. - Mruknął malec i pobiegł do łazienki. Wziął swoją szczoteczkę i umył zęby, a potem pobiegł jeszcze do swojego pokoju, żeby zdjąć ubranie i założyć swoją niebieską piżamę. Noszone przez siebie rzeczy wrzucił do kosza na pranie. Wrócił do kuchni.
Jego rodzicielka wyciągała ciasto z piekarnika. Obejrzała się przez ramię. Lekko się uśmiechnęła.
- Umyłeś ząbki? - Zapytała. W odpowiedzi Daniel posłał jej szeroki uśmiech. - Pięknie, kochanie. - Rzuciła kobieta. - Chcesz koc? - Spytała jeszcze.
- Wezmę sobie. - Odparł malec i pobiegł do salonu. Sięgnął do fotela i wziął z niego gruby koc, który zatargał ze sobą na kanapę. Owinął się w niego i podwinął pod siebie nogi. Trochę musiał się namęczyć, żeby dosięgnąć pilota, lecz gdy w końcu mu się to udało uśmiechnął się do siebie i uruchomił urządzenie.
<><><>
- Nie martw się, malutki. Zaraz cię nakarmię. - Zacmokał brunet i przycisnął do siebie marudzącego niedźwiadka. Byli już niedaleko, ale maluch naprawdę się niecierpliwił. Axel paręnaście ostatnich metrów pokonał wręcz biegiem.
Wszedł do odpowiedniego pomieszczenia i włożył misia do kartonu z kocem. Przykrył nim małego, a sam podszedł do wiadra stojącego nieco z boku. Nabrał trochę wody i umył dłonie, a potem sięgnął po zużyte już, lateksowe rękawiczki. Naprawdę marzył o pracy weterynarza dzikich zwierząt. To było jego marzenie. Ale na razie mógł tylko zająć się tymi, którzy byli najbliżej. I którym umiał pomóc. Osłuchał małego, po czym z ulgą stwierdził, że jego serce i płuca brzmią w porządku.
Sięgnął po odpowiednie składniki i szybko zrobił z nich pożywną, tłustą mieszankę dla młodego niedźwiedzia. Przelał ją do butelki i podsunął misiowi pod nos. Niedźwiedź chyba jednak nie przepadał za piciem z butelki, bo tylko ją powąchał, a potem jeszcze bardziej zaczął dopominać się posiłku.
- Ach tak? - Spytał przebiegle brunet. - Dobrze. Skoro nie chcesz po dobroci... - Zaczął i sięgnął po niewielki słoiczek. Odkręcił go i nabrał trochę lepkiej substancji na dłoń, a potem posmarował nią końcówkę smoczka butelki. Po raz kolejny podsunął niedźwiadkowi pod nos. Ten niepewnie polizał żółtawą ciecz, a potem zajął się zlizywaniem jej z żółtej gumy. Wykorzystując okazję Opiekun niepostrzeżenie włożył mu smoczek do pyska. Młode było nieco zdziwione, ale po chwili głód wygrał, bo mały zajął się jedzeniem. Axel jedną ręką złapał butelkę, a drugą pogładził misia po głowie.
- Nie martw się. Zjesz, pójdziesz spać, a ja spróbuję znaleźć twoją mamę. - Dodał jakby wierząc, że niedźwiedź go zrozumie.
---
Malec szybko dokończył kolację, a potem zwinął się w kłębek i zasnął. Axel napełnił termofor wrzątkiem i ostrożnie położył go obok małego. Sam zgarnął kurtkę, nasunął kaptur na głowę i wyszedł na zewnątrz. Wiatr szarpnął jego ubraniem.
- Znajdę jego matkę i oddam małego, choćbym sam miał wyczarować ją spod ziemi. - Obiecał sobie przez zęby, zapinając swoją kurtkę i siłując się z wiatrem, który podstępem chciał mu ją zawinąć. Rozejrzał się. Było już ciemno. Las wyglądał zupełnie inaczej niż za dnia. Dłuższą chwilę zajęło mu zlokalizowanie kierunku, w którym powinien się udać, żeby dojść do boleśnie znajomego strumienia.
Cicho westchnął, a potem obejrzał się jeszcze przez ramię. W domku było cicho i ciemno. Nie dobiegały z niego żadne dźwięki. Miał nadzieję, że szybko znajdzie niedźwiedzicę. Nie chciał zostawiać go samego. Zwłaszcza, że to nie pierwszy raz kiedy zajmował się dzikim zwierzęciem. Doskonale wiedział jak destrukcyjne potrafią być.
***
Zacznę może od życzeń dla mojej kochanej nauczycielki;
Pani Paulino, wiem, że to, co powiedziałem dziś w klasie nie było szczytem życzeń, jednakże chciałbym jeszcze raz złożyć Pani najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Nauczyciela. Gdy wracałem dziś do domu uświadomiłem sobie jak dużo zrobiła Pani dla mojej twórczości. Zachęcała mnie Pani do dalszego pisania i podsuwała pomysły. Przecież gdyby nie Pani zadanie ta książka w ogóle by nie powstała. Może nie jest moją najlepszą powieścią, ale liczy się to, że jest. Przywołując cytat z dzisiejszego apelu ,,Dzieci rodzą się ze skrzydłami, a nauczyciele pomagają im je rozwinąć.". To zdanie pasuje mi szczególnie do Pani, która zawsze widziała nasze słabości i talenty, nieważne jakie by nie były. To niestety ostatni nasz wspólny rok, ale na pewno nie ostatnia moja powieść i nie ostatni rozdział, który Pani wyślę. Chciałbym po prostu podziękować za to, co Pani dla nas robi. Nie tylko dla mnie, jako ucznia, artysty i pisarza, ale ogólnie dla naszej małej, szkolnej społeczności. Wiem, że są osoby, które Pani nie lubią, ale przecież nie możemy zadowolić wszystkich, prawda? Zawsze będziemy cierniem w czyimś boku, nieważne czy umyślnie czy też nie. Dlatego chciałbym życzyć Pani dużo cierpliwości do nas jako uczniów, do Pani kolegów z pracy, bo też potrafią dać w kość. Dużo zdrowia dla Pani i Pani rodziny. I zdecydowanie więcej utalentowanych uczniów, bo myślę, że Pani najlepiej wie jaką przyjemność niesie ze sobą kształcenie młodego, zdolnego człowieka.
Te życzenia kieruję nie tylko do Pani, ale też i każdego nauczyciela, który będzie miał szansę przeczytać mój wywód.
PS. Wcale nie uważam, że tak Pani daleko do typu ,,Anioła" z dzisiejszego apelu ;)
---
A jeśli chodzi o Was, moi drodzy, doceniajcie swoich nauczycieli jacy by nie byli. Przecież to dzięki nim poznajemy swoje słabości i swoje mocne strony. Dowiadujemy się na przykład jak szybko można nas zdenerwować lub tego, że najlepszym pocieszeniem jest dobra ocena z danego przedmiotu czy pochwała od ulubionego nauczyciela. Myślę, że o ile osoby z podstawówki niespecjalnie będą chciały się ze mną zgodzić, tak osoby ze szkół średnich już prędzej przyznają mi rację. Trochę to dziwne, nie uważacie? Moje doświadczenia wyglądają tak, że w szkole podstawowej miałem dosłownie paru nauczycieli, którzy powinni być w tym zawodzie. Jednakże w szkole średniej miałem do czynienia z naprawdę świetnymi profesjonalistami i aż mi przykro gdy myślę, że to mój ostatni rok w tej szkole. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nasze ścieżki jeszcze kiedyś się skrzyżują.
Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego nie tylko z okazji Dnia Nauczyciela, lecz także z okazji święta Komisji Edukacji Narodowej, której wszyscy jesteśmy przecież częścią.
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top