02. Krew czarodzieja

Draco Malfoy patrzył na przerażonego wdowca, który siedział naprzeciwko niego w pokoju przesłuchań. Miał na sobie czarne szaty, a jego wypłowiałe blond włosy były zaczesane do tyłu, by ukryć miejsca łysienia. Draco widział jak się pocił i mało brakowało, by wyjął chusteczkę, by otrzeć pot z czoła. Malfoy tylko na niego patrzył i nie odezwał się od tego czasu. Jego partner w przesłuchaniu – John Savage, który właśnie wytłumaczył wszystko czym oddział zajmował się przez ostatnie trzy dni, również nie odrywał ciemnych oczu od przesłuchiwanego mężczyzny. To było jak pojedynek, tylko, że wszyscy wiedzieli jaki będzie wynik. Również Aisha i Randor, którzy patrzyli na to wszystko przez lustro weneckie zawieszone na jednej ze ścian.

– On nie chciał tylko pieniędzy! – krzyknął w końcu przesłuchiwany mężczyzna i wypuścił ze świstem powietrze. Draco powstrzymał się od uśmiechu zadowolenia z powodu faktu, że wdowiec się wysypał. – Umawialiśmy się, że to mu zapłacę połowę przed i połowę po, ale on zmienił warunki.

Magiczne pióro i pergamin, które wisiało w rogu pomieszczenia zapisało dokładne słowa mężczyzny.

– A co on chciał, sir? – zapytał się ciekawie Sagave. Położył ręce na stole i pochylił się w stronę mężczyzny. – Więcej galeonów? Kosztowności? Przysługi? Jakieś mrocznej księgi?

– Krwi! – odpowiedział zbyt głośno przestraszony przesłuchiwany. Jego głos drżał, tak samo jak całe ciało. – On chciał mojej krwi!

Podciągnął rękaw szaty i pokazał cienką bliznę zasklepioną odpowiednim zaklęciem, które było na jego nadgarstku. Draco wziął wdech, gdy żyły mężczyzny znalazły się w zasięgu jego wzroku. Cholera jasna. Przełknął ślinę i zanotował sobie w myśli, żeby wysłać później notatkę do Blaise'a.

Savage zmarszczył brwi na to oświadczenie.

– Mówił po co?

– N-nie. Podsunął mi tylko złoty kielich, do którego miało to spłynąć i kazał wyjść, gdy to już było pełne.

– Czy to był wampir? – spytał Draco, bo to pierwsze co przyszło mu na myśl. Oczywiście krew czarodzieja mogła posłużyć do różnych mikstur czy rytuałów, ale najczęściej w ramach zapłaty prosiły o nią wampiry.

– Nie, chyba nie... On rozmawiał ze mną normalnie za dnia...

Draco prychnął na te słowa. Głupi czarodziej i stereotypy, które trwały przy wampirach jakoby nie mogły chodzić po słońcu, bo te je pali. Totalnie mugolskie brednie.

– Idiota – powiedział do mężczyzny. – Pieprzony idiota z ciebie. Wampir może normalnie chodzić w ciągu dnia, jeśli ma biżuterię czy amulet na sobie, który jest otoczony jakaś setką odpowiednich zaklęć. Jego oczy są zbyt nadwrażliwe na światło, ale to nie znaczy, że się spalą jak wyjdą na słońce. I powinieneś wiedzieć żeby nie oddawać swojej krwi, ty głupcze – zakończył Draco. Nie bał się obrażać mężczyzny, bo wiedział, że ten był zbyt przestraszony, by napisać jakąś skargę na niego. Jedyne co to zapis przesłuchania mógł go pogrążyć. Albo Randor, który stał za ścianą, bo nienawidził, gdy obrażali przesłuchiwanych.

Szef oddziału Draco, faktycznie go zrugał, gdy przesłuchanie się skończyło, ale jednocześnie pogratulował, że zdobyli nowe informacje, więc Malfoy nie przejął się tym w ogóle. Aisha jako zastępca dowódcy oddziału siedziała już przy biurku i pisała do Archiwum podanie o wydanie im wszystkich akt, gdzie ktoś chciał krwi czarodzieja jako zapłaty.

Savage ulotnił się do kuchni, by zrobić sobie kawę, a Malfoy wziął magiczny pergamin i zaczął pisać raport z przesłuchania.

– To dość duża ilość krwi, nie? – rzucił w eter, bo wiedział, że ktoś z oddziału mu odpowie. Często tak robili i Draco naprawdę to cenił. Miał poczucie, że ktoś go słucha, chociaż gdy zaczęli żartować, momentami miał ich dosyć.

– Do zwykłego rytuału najczęściej potrzeba kilka kropli – potwierdził ich najnowszy nabytek do zespołu. Był świeżo po Akademii Aurorów i Draco wykorzystywał to, bo jego zapał i chęć do pracy była zbyt duża. – Wampir, by nie kazał mu przelewać tego do kielicha, tylko po prostu się napoił. A Eliksiry wymagają by była dodana od razu i najlepiej od warzyciela.

– Niektóre artefakty reagują na krew – dodał Malfoy i przypomniał sobie swoje podróże z ojcem na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. – Ale to nadal dużo.

– Może to przekazać do dalszego obiegu – wtrącił się Savage z kubkiem pachnącej kawy w ręku. – To nie tak, że to nie jest dobra karta przetargowa. Krew oddana dobrowolnie. Dla niektórych to dobra zapłata.

– Musiałby ją szybko sprzedać – dodał zamyślony Draco. – Krew, nawet pod wpływem zaklęć szybko się psuje.

– Jakich zaklęć? – zapytał ich nowicjusz. Draco spojrzał na jego chudą sylwetkę i zgarbioną postawę przed biurkiem. Co on czytał w trakcie szkolenia? Baśnie o magicznym imbryczku?

Statis – wręcz wysyczał Draco. – Stabilizujących, zachowujących świeżość, które twoja matka na pewno rzucała w kuchni, Fenderson.

Chłopak pokiwał szybko głową i skulił się jeszcze bardziej pod bacznym spojrzeniem Draco.

– Nie strasz, nowicjusza, Malfoy – powiedział ze śmiechem Savage. – Wystarczy, że boi się Randora.

Draco wywrócił oczami i wrócił do pisania raportu z przesłuchania. Pierścień, który nosił na środkowym placu lewej dłoni zaświecił się pod wpływem sztucznego światła w biurze Aurorów.

***

W czasie przerwy na lunch, której tak naprawdę Draco nie potrzebował, udał się na siłownię. Wyremontowane piętro, które Aurorzy mieli teraz tylko dla siebie i było to zrobione naprawdę sensownie. Po reformacji nie wymagali od nich tylko łapania czarnoksiężników, więc zainwestowali nieco galeonów w Biuro Aurorów.

Siłownia, a zaraz obok niej sala do pojedynków była jednym z ulubionych miejsc Draco. Malfoy przebrał się z tej okropnej szaty Aurora w zwykły biały podkoszulek i dresy. Jego matka gdyby go zobaczyła w tym stroju, to by wydziedziczyła na miejscu, ale Narcyza przebywała we Francji i nie miała zamiaru wracać do Anglii.

Malfoy rozciągnął się i z radością przyjął fakt, że oprócz niego były tylko dwie Aurorki, które biegały na bieżni i plotkowały w najlepsze. Z ich rozmowy wynikało, że obie pracowały w oddziale Żółtym, który był odpowiedzialny za przestępstwa popełnione przez wilkołaki lub mogły być one w nie zamieszane. Czuł ich wzrok na sobie, ale dodawało mu tylko dodatkowych punktów do pewności siebie. Jako wampir nie pocił się i nie miał przyspieszonego oddechu, bo w ogóle nie oddychał. Nauczył się unosić swoją klatkę piersiową w imitacji tego i na siłowni pamiętał, przy których ćwiczeniach musiał wziąć głębszy wdech czy wydech.

Podciągnął się na drążku, a mięśnie w jego ramionach i na plecach napięły się na ten ruch. Powtórzył to kilkanaście razy dla samej radości, że mógł. Ćwiczenia pozawalały mu nieco się uspokoić, wpaść w odpowiedni rytm, który wymagał od niego tylko powtórzeń, odpoczynku i kolejnego cyklu zadań. Przechodził od maszyny do maszyny, skupiony na liczeniu i na dźwiękach, które wydawały elementy, gdy je podnosił czy przesuwał. Żałował, ze nie było żadnej muzyki, ale żadna mugolska technologia nie zadziałałaby przy takim nagromadzeniu magii.

Gdy dwie czarodziejki opuściły bieżnie, Draco skorzystał z okazji i udał się na jedną z nich. Nadal nie mógł to być bieg na pełnych obrotach, które osiągał jako wampir, ale to zawsze coś. Podczas pościgu za podejrzanymi też nie mógł biegać najszybciej jak potrafił. Mógł truchtać, a sportowe buty uderzały rytmicznie o podłoże. Widok na zaczarowanej ścianie przedstawiał ścieżkę w lesie i Malfoy nie miał wyboru jak tylko się na nią patrzeć.

Przyspieszył nieco, gdy drzwi do siłowni trzasnęły głośno. Malfoy odwrócił się i zobaczył, że stała tam Aisha. Oprócz zwykłego munduru miała na sobie również pelerynę i odznakę zastępcy dowódcy oddziału.

– Koniec treningu, Malfoy – ogłosiła beznamiętnie. – Mamy mały problem.

Draco westchnął teatralnie i zeskoczył z bieżni. Naprawdę musiał napisać do Blaise'a.

***


Jako wampir Draco musiał się pożywiać krwią. I na przełomie lat naprawdę wydawało mu się, że opanował tą sztukę nawet dobrze. Przebrnął przez worki z krwią, którą Blaise kradł dla niego z mugolskich banków krwi (Draco dowiedział się wtedy, że takie coś w ogóle istniało), potem przez dietę wegetariańską jak to nazywał w myślach, ale zwierzęca krew była zbyt słaba, a potem przez tą należącą do mugoli. Jednak odkrył, że może być ona dodatkiem i alternatywą, ale naprawdę potrzebował krwi czarodziejskiej. Ze względu na magię, którą płynęła wraz z nią.

Tak o to, Draco spotykał się regularnie z Blaisem Zabinim. Czasami nawet z nim sypiał, gdy byli w odpowiednim nastroju, ale najczęściej kończyło się to tylko na napojeniu się krwią czarodzieja.

To był wygodny układ, który tak naprawdę Blaise sam zaproponował. Wiedział od początku o stanie Draco i wspierał go przez cały proces. Nie było to zbyt wygodne dla dumy Malfoy'a, by ktoś widział go w momencie, kiedy nie mógł nad sobą panować, ale z perspektywy czasu, zaczął to doceniać. Uniknął w ten sposób dużych problemów z jakimi zwykle borykały się nowoprzemienione wampiry.

Wiedział, że Zabini na niego czekał. Draco wysłał mu notatkę z pytaniem czy nie miał ochoty wpaść dzisiaj po pracy do mieszkania Malfoy'a, ale żeby się liczył, że będzie musiał uzbroić się w cierpliwość.

Normalnie Draco powinien być zmęczony po tym jak spędził dodatkowe cztery godziny w pracy, ale nie mógł narzekać. Teleportował się w przedpokoju i od razu usłyszał stały rytm, którym biło serce Blaise'a. Po latach umiał to wyczuć, nawet na ulicy Pokątnej. Zdjął pelerynę, odstawił teczkę i ściągnął mundur Aurora. Został w ciemnej koszuli oraz spodniach. Niewerbalnie i bezróżdżkowo zdjął również zaklęcie zmieniające kolor oczu, bo w końcu był w domu i nie musiał się ukrywać.

Blaise siedział rozłożony wygodnie na kanapie z książką w ręku, która pewnie była związana z jego pracą łamacza klątw. W nikłym świetle stojącej lampki koło niego, wyglądał przytulnie, ubrany w podobne ubrania co Draco, ale dawało to inny kontrast z jego ciemną skórą i krótkimi włosami.

– Cześć, kochanie, jestem w domu – przywitał go sztucznie radosnym i damskim głosem Draco. Potem przesunął się z wampirzą prędkością na kanapę, by opaść obok Blaise'a, który nawet na to nie mrugnął.

– Daj mi dwie minuty i będę cały twój – odpowiedział roztargniony Blaise i wrócił do czytania książki. – Czekałem dwie godziny, możesz poczekać dwie minuty.

– Ranisz mnie, Zabini – odpowiedział Draco już normalnym tonem, ale nie powiedział nic więcej. Wyciągnął za to rękę, by chwycić bark drugiego mężczyzny. Zaczął sunąć długimi palcami po materiale koszuli, aż dotarł do kołnierzyka, a potem na szyję, gdzie wyczuł miękkie ciało, tętnice oraz żyły. Rozkoszował się ich ciepłem i rytmem sunącej się krwi pod palcami. Blaise syknął na kontakt z zimnym ciałem Draco, ale nie odsunął się, ani nie przerwał czytania. Pozwolił na delikatny dotyk, który miał zamiar go podrażnić.

Malfoy przysunął się jeszcze bliżej, tak, że prawie leżał na boku Zabiniego. Wyciągnął szyję, by dotknąć zimnymi wargami ciała mężczyzny tuż na granicy kołnierzyka, samemu testując swoją kontrolę.

Tuż po złożeniu delikatnego pocałunku na ciemnym ciele, odsunął się minimalnie.

– Dwie minuty minęły – ogłosił zadowolony. Jego ciemne oczy, które były znakiem, że był wygłodniały spotkały się z tymi należącymi do Blaise. Książka została zamknięta i położona na oparciu kanapy.

– Taki niecierpliwy, Malfoy – powiedział ze śmiechem Zabini. Usiadł nieco prościej na kanapie, bo wiedział jaki będzie następny ruch Draco.

– Cierpliwość jest cnotą, której żadnej z nas nie ma, Blaise – odpowiedział Malfoy i przesunął się, by znaleźć się na nogach Zabiniego. Jego kolana były po bokach drugiego mężczyzny, by mieć punkt podparcia. Blaise położył obie dłonie na biodrach Draco.

– Mhm... a ja myślałem, że Aurorzy muszą być cierpliwi. Wiesz te godziny obserwacji...

– Przestań gadać, Blaise – rozkazał mu Draco.

Blaise położył głowę na oparciu kanapy, by jego szyja była bardziej wyeksponowana i uśmiechnął się, gdy poczuł jak Draco się kręcił. Zimne palce znów znalazły się na jego gardle, a on przełknął ślinę.

Potem poczuł jak usta Draco pocałowały go w tętnice, gdzie czuł jak puls mu przyspiesza. Skóra tam była zabliźniona od tych wszystkich małych wkuć, które Malfoy zrobił mu przez lata. Ale to było warte tego wszystkiego.

Sam Malfoy czuł jak pragnienie krwi wręcz go opętało. Mógł testować swoją cierpliwość, ale widok wyeksponowanego gardła Blaise'a robiło swoje. Ta ekscytacja z faktu, że zaraz będzie mógł się napoić świeżą krwią czarodzieja była czymś ogromnym. Poczuć jak spływa mu po gardle, a energia rozrywa jego ciało. Jak magia przepływa razem z czerwoną cieczą i opada do żołądka. Jak głód, który czuł w końcu został zaspokojony, chociaż w minimalnym stopniu.

Otworzył szerzej szczękę i pozwolił by jego kły się wydłużyły. Słyszał coraz szybsze bicie serce Blaise'a i położył rękę na klatce piersiowej, by móc kontrolować jego rytm. Mieli opanowane ile czasu Draco mógł pić krew, by nie zaszkodzić Zabiniemu, ale nadal potrzebował dodatkowej asekuracji. Nie powtórzy błędu sprzed trzech lat.

W końcu pochylił się na gardłem Blaise'a i zobaczył jak on cały czas się uśmiechał. Mały gnojek lubił ten moment, wręcz tak samo jak sam Draco. Nie bez powodu zgodził się być jego stałym karmicielem.

Gdy kły Draco przebiły cienką skórę Blaise'a i poczuł smak krwi na języku, wręcz wtopił się w drugie ciało. Ręce Zabiniego trzymały go mocno za biodra, a on sam westchnął głęboko.

Draco zassał ciemną skórę, by pobrać więcej krwi, która powoli napełniania mu usta. Czuł jej metaliczny posmak i pragnienie, by nigdy nie kończyć. Przełknął, gdy zebrał już wystarczająco dużo i rozkoszował się poczuciem tego jak spływała po tylnej ścianie gardła.

Na Salazara, to było Niebo.

Podniósł się nieco, by mieć wygodniejszy kąt i napił się kolejnej dawki krwi. Czuł jak ciepłe dłonie Blaise zaczęły krążyć po jego bokach i pchać do przodu. Zamknął oczy, by nie rozpraszało go nic więcej.

Ciepła krew wypełniała mu usta i nie było nic lepszego na tym świecie. Niespodziewanie zassał mocniej wargi, bo wiedział, że Blaise to uwielbiał i poczuł jak dreszcz przebiega pod ciele, które było pod nim.

Przełknął kolejny raz i poczuł jak mała strużka krwi wypływa mu z lewego kącika ust. Poprawił uchwyt, by nic więcej się nie zmarnowało.

Wiedział, że niedługo skończy się jego czas, ale korzystał z niego póki mógł. Napicie się krwi, skosztowanie magii i tego wszystkiego czego brakowało jego ciału, by stać się potężniejszym, szybszym, silniejszym była tym czego pragnął. Również świadomość tego, że przy każdej innej osobie niż Blaise mógł wypić całą krew z jej organizmu i nie miałby wyrzutów sumienia.

W końcu zmusił się, by przerwać picie. Wyczuł pod palcami jak serce Blaise zwalnia i wiedział, że to był koniec. Oderwał się niechętnie od gardła i zlizał ostatnie krople krwi, które pozostały na skórze. Jego usta były nabrzmiałe, opuchnięte i czerwone. Tak samo jak język i zęby. Kły nadal były zbyt długie, ale nie był w stanie ich teraz kontrolować. Dlatego jego usta były lekko rozchylone.

Odchylił się, ale nie miał zamiaru zejść z kolan Blaise'a.

Poczuł się jakby był na haju i tak było za każdym razem. Lekko zamglony, ale spełniony. Jego oczy błyszczały i miały rubinowy kolor, który niestety będzie musiał zakryć, zanim pójdzie do pracy. Czuł ciepłą krew w żołądku, która powodowała, że jego ciało zaczęło normalnie funkcjonować. Nie był już nawet taki zimny. Za pomocą magii zasklepił ranę Blaise'a, bo czuł jak ta krążyła mu pod skórą i pragnęła ujścia.

– Kurwa, Draco – powiedział zziajany Blaise, gdy podniósł w końcu głowę i dojrzał twarz Draco. Wyciągnął rękę, by zetrzeć strużkę własnej krwi z brody Malfoy'a i przysunął zakrwawione palce do ust Aurora. Draco wyciągnął czerwony język, by zlizać je delikatnie. Jego kły były doskonale widoczne, a Blaise nie mógł oderwać od nich wzroku. – Nakarmiony? – zapytał z troską, która powinna być ze strony Draco, ale obydwaj wiedzieli, że Malfoy nie będzie w stanie zebrać myśli na tyle, by wypowiedzieć sensowne słowa przez następne pół godziny. Blondyn pokiwał głową.

Blaise poczuł się nieco osłabiony i senny, ale przede wszystkim w ekstazie. Wiedział, że tej nocy przybył tutaj tylko po to, aby nakarmić Draco, ale nie narzekałby, gdyby został zabrany do sypialni.

Siedzieli tak przez chwilę, dopóki Draco nie wstał. Blaise patrzył na jego smukłe, ale umięśnione ciało oraz blond włosy. Malfoy wyglądał prawie tak samo jak w wieku dziewiętnastu lat, gdy został ugryziony. Miał teraz dwadzieścia sześć i nie było po nim tego widać.

Malfoy skierował się do łazienki, by wziąć gorący prysznic, a Blaise nie pytając się o pozwolenie, przeniósł się do sypialni. Wiedział, że Draco nie będzie miał nic przeciwko, gdy wejdzie do ciemnego pomieszczenia, gdzie było tylko duże łóżka z narzutą oraz dwie szafki nocne i zobaczy, że Zabini tam spał. Sam Malfoy był teraz w takim stanie, że próba medytacji, która miała imitować mu sen, nic by nie dała. Energia zawsze go roznosiła po napojeniu się krwią.

Szum wody spod prysznica, ukołysał Blaise'a do snu. A gdy rano obudził go Draco szykujący się do pracy, Zabini jedyne co to się ubrał, pożegnał i teleportował do własnego domu, bo Malfoy nie miał nic do jedzenia w kuchni, oprócz kolekcji drogich alkoholi.

***

Rano Draco stanął przed zwykłym, dużym lustrem i popatrzył na swoje odbicie. Wyglądał niekorzystnie w bordowych szatach Aurora, ale czarne dodatki nieco ratowały sytuację. Po napojeniu się krwią Blaise'a wczoraj wieczorem, jego zarost był nieco widoczny, ale Draco ogolił się na gładko. Widział swoje krwistoczerwone oczy, ale gdy wypowiedział niewerbalnie zaklęcie znowu były szare.

Poprawił pasek i schował różdżkę do kabury na przedramieniu oraz czarny rękaw, który zasłaniał Mroczny Znak, by nikt nie mógł go dostrzec.

A potem teleportował się do zaułku blisko Ministerstwa Magii. Gdy wszedł do Artium skrzywił się jak zwykle na widok tych wszystkich czarodziei i czarodziejek, którzy poruszali się w zupełnie nieskoordynowany sposób. Wymijał ich zręcznie, by dostać się do windy, która również była zapchana. Nacisnął przycisk trzeciego piętra, gdzie teraz znajdowało się Biuro Aurorów. Draco miał dosyć, a jeszcze nie zaczął pracy. Chwycił drążek, gdy winda cofnęła się gwałtownie, a potem ruszyła szybko w górę.

Przeszedł koło biurka Pottera, ale jego nie było przy nim. Jego koledzy z oddziału kręcili się i omawiali jakąś sprawę, ale Złotego Chłopca nigdzie nie było widać. Może Draco uda się go spotkać później. Przeczytał dzisiaj w Proroku Codziennym kolejny artykuł o nim i miał się z czego nabijać. Tajemnicza randka Pottera, była w kolumnie towarzyskiej i jak głosiły plotki to było ich trzecie spotkanie, a nadal nie wiadomo było kim była ta osoba. Po zeszłorocznym głośnym oświadczeniu Harry'ego, że jest biseksualny, Prorok miał używanie przez wiele tygodni.

Draco w końcu znalazł się w boksie należącym do jego oddziału i bez zdziwienia zauważył, że był tam tylko Randor.

– Dzień dobry, szefie – powiedział grzecznie Draco i położył skórzaną aktówkę przy swoim biurku.

– Witaj, Malfoy – odpowiedział Randor, ale nie podniósł wzroku z dokumentów, które czytał. – Dobry poranek?

– Jak zwykle, szefie.

Draco zauważył kopertę, zanim jeszcze usiadł na krześle. Czarny prostokąt, który miał oficjalną pieczęć Biura Aurorów była położna na jego prawie czystym blacie. Pismem Mandy, które rozpoznał było napisane jego imię i nazwisko.

Przełamał pieczęć i powoli wyciągnął złożony pergamin. Nie miał pojęcia co znajdowało się w środku, ale oficjalne pisma nigdy nie były czymś dobrym. Ostatnim razem dostał takie z informacją, że zabierają mu podwyżkę z powodów, których Draco nadal nie poznał.

Zaczął czytać, a kanciaste pismo Robardsa wcale tego nie ułatwiało.

Powołanie

Jako Szef Biura Aurorów, powołuję cię Aurorze Draconie Lucjuszu Malfoy'u do nowo utworzonej grupy aurorskiej. Zadaniem oddziału będzie lokalizowanie i eliminowanie lub doprowadzanie do wymiaru sprawiedliwości stworzeń ciemności zwanymi wampirami. Oddział ten został stworzony z powodów aktualnych potrzeb i trudności z jakimi musi się mierzyć teraz społeczność magicznej Anglii.

Oddziałem będzie dowodził zasłużony Auror Frederic Williamson .

Pierwsze spotkanie powołanych Aurorów odbędzie się dzisiaj w sali konferencyjnej o godzinie dziesiątej. Obecność obowiązkowa.

Zostałeś wybrany do tego oddziału z powodu swoich dotychczasowych osiągnięć i prawie nieskazitelnej służby. Wszelkie dokumenty związane z przeniesieniem zostaną Ci doręczone na spotkaniu.

Szef Biura Aurorów

Gawain Robards 





****

Mamy scenę gdzie Draco się pożywia, a Blaise będzie dość częstym gościem u niego.

Dziękuję za komentrze przy pierwszym rozdziale :D 

I tak zmieniłam okładkę, ale uprzedzałam, żeby się do nich nie przywiązywać, dopóki się nie zdecyduję w końcu na którąś.

Do następnego,

Demetria1050

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top