92.


Wiatr zmusza drzewa do pokłonów,

Gnie ich karki, kiedyś tak twarde,

Jęczy i krzyczy w (nie)szczerym tym polu,

A w głosie ma tylko niechcianą pogardę.


Nie wiem, co krzyczy głośniej - wiatr, czy ta ziemia,

Zdeptana, zniszczona, nabiegła tak krwią,

Krzyczy głosem pełnym milczenia,

A jednak głośniejsza niż stado wron.


Chmury płyną w zbyt szybkim tempie,

Obserwują ziemi milknięcie,

Konary skręcone, kręcą się więcej,

A wiatr maszeruje na ścięcie.


Drzewa jęczą szelestem liści,

Świst wiatru z hukiem gradu się miesza.

Ziemia marnieje, ciemnieje i niszczy.

Pomoc nigdy nie nadeszła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top