65.
Kolejny dzień, kolejna noc,
Kolejna doba w końcu mija,
I tylko w duszy, w sercu coś,
Jakiś cień tam się przewija.
Oślizgły wąż me żyły splata,
Krew nabiera w żyłach milczenia,
Łuna umysłu zupełnie wytarta,
A dusza szuka wybawienia...
Mijam ludzi, przezroczyste twarze
Migają mi jak w szarym kalejdoskopie,
I z każdą chwilą jest coraz szarzej,
I więcej szarości wpada w krwiobieg.
I tylko czasem parę błysków czerni,
Lub bieli
- zbyt jasnych, by się je widzieć dało -
Oddają mi coś na kształt nadziei,
Że istnieje coś więcej, aniżeli ciało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top