48.


Zaszły już dwie gwiazdy twych oczu,

Usta się wygięły, tak jak sierp księżyca.

A w ustach drżała myśl - dziwny niepokój,

Co burzowo zachmurzył twoje piękne lica.


W koszmarach się tak błąkasz, otulona w strach,

W zamkniętych oczach błyskają łzy świetliste,

Po policzkach spływają, lecz zamknięta w snach,

Nie zważasz na słone diamenty, co ci na rzęsach zawisły.


A z krtani dobiega jakiś krzyk nieludzki,

Zwierzęce wręcz skomlenie pomieszane z szlochem,

Lecz nic z tym nie zrobię, boję się obudzić

Ciebie, chociaż umierasz po trochę.


I dopiero gdy słońce chce powstać już z kolan,

Niebo szarzeje - jutrzenki to znak,

Dopiero to cię trochę uspokaja,

Spokojny oddech..

A  może go brak?

Dedykowane wszystkim z koszmarami.



I ja żyję, okej? Tylko szkoła, i kara, i brak czasu.

Ale za niedługo wrócę xd

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top