158.


Jakoś przed trzecią, już spać nie mogę,
Obserwuję więc gwiazdy na niebie.
Próbuję się opić wciąż mlekiem z miodem,
Muszę czymś słodzić, bo nie mam ciebie.

Oczy opuchły już lekko ode snu,
A ja się budzę raz chyba piąty.
I niby mogę wreszcie odetchnąć,
Ale ta ciemność mój spokój mąci.

Możliwe, że noc ta jest jakoś piękna
O brzydkiej trzeciej nad zimnym ranem.
Nie mam pojęcia, nie patrzę w okna,
Na razie chyba jeszcze nie wstanę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top