14
Wciąż próbuję się wznieść,
Tak, by nie upaść, by mieć
Choć chwilę z dala od istnienia
Tylko ze swymi myślami
Mieć czas na marzenia,
By sen mnie omamił.
Lecz upadam, raniąc kolana
I łokcie do krwi
Chcę tylko, styrana,
Bez sił tu wciąż tkwić.
Lecz wtedy coś ciągnie mnie
Za ręce wciąż w górę,
Przed upadkiem powstrzymuje,
Gdy na krawędzi tkwię.
I do przodu, do przodu wciąż gna,
Pozwala dotrzeć tam, gdzie chcę,
Jak ja, jak świat, tak przy mnie trwa,
Zabiera smutek, niepokój i śmierć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top