136.
Słowa spływają z ust mych wraz z płaczem,
Uciekają, byle daleko.
Wybielić chcą wartość swych własnych znaczeń,
Chociaż, jak ja, czarnieją wraz z wiekiem.
Szlochają głośniej, drżą, opętane
Czymś, co od biedy przypomina piekło.
Już nie da się głośniej, zbytni ten zamęt,
Już można przestać, słowo się rzekło.
Literą kaszlę, wypluwam na ziemię,
Choć jest to okropne, trochę nieczyste.
Od tego mi przed oczami ciemnieje...
Muszę już przestać udawać artystkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top