126.
Lubiłam się plątać w słowach,
Lub pod nogami - to różnie.
Chciałam utworzyć z nich obraz,
Lecz to ciągle zostawiam na później.
Miała tam być wolność znaczeń,
I słońce, i błękit nieba,
Lecz zanim zdążyłam zacząć,
Stwierdziłam, że przecież nie trzeba.
Kiedyś stworzę tę sztukę
Z myśli wciąż nienazwanych,
Może się wtedy nauczę,
Że duszy potrzeba ramy.
Albo może zapomnę,
O tym, tak jak o wszystkim
I stworzę kolejny obraz...
Tym razem bez własnych myśli.
Och, nieludzka godzino!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top