37.
Znów słońce zaszło. "Ciemno"...
Szepcze me serce strachliwie,
Strach sam się przelęknął,
Już wie, co znaczy nie widzieć.
Cienie czają się po kątach,
Stwór pod łóżkiem dyszy,
Czeka, aż znormujesz oddech,
Słychać go w tej ciszy...
Kulisz się na łóżku, boisz,
Drżysz na całym ciele,
A co może cię ukoić?
Strachy - przyjaciele?
Czuwasz, lecz czas jakby stanął,
Czyż to nie niepokojące?
Z nadzieją czekasz na rano,
Lecz czy wzejdzie słońce?
W sumie ten mi się podoba xd
I no. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy poeta ma jakąś określoną tematykę wierszy, w której czuje się najlepiej?
Mi na myśl od razu przychodzi Leśmian, który pisał prawie wyłącznie poezję miłosną, albo Borowski, który miał ciągłe nawiązania do obozów (chociaż jemu się akurat nie dziwię, coś takiego musiało siąść na psychice)?
Ja dzisiaj doszłam do wniosku, że nie jestem w stanie napisać czegoś, co zawierałoby elementy współczesne. O ile najlepiej czuję się w szeroko pojętych terminach, jestem w stanie też napisać o osobach, miejscach, zdarzeniach (ktoś chce sprawdzić? :P ), to dzisiaj chciałam napisać wiersz o współczesnych problemach świata i... Nic. Po raz pierwszy w życiu czułam taką niemoc xd
Znaczy, pewnie przeczytały to góra dwie osoby, ale to miło tak napisać coś do ludzi xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top