Irracjonalnie
Wiesz, jakie to śmieszne uczucie kochać kogoś, nie znając go? Nie? To dobrze, nie życzę ci tego. Nie chcę, żebyś dowiedział się, jak to jest czuć coś do kogoś, nie wiedząc, jaki jest, jakim jest człowiekiem. Nie mając pewności, jaki jest jego ulubiony kolor, kim chciałby zostać w przyszłości, jakie są jego zainteresowania. Kiedy nie wiesz, o czym można z nim porozmawiać, żeby nie pojawiła się między wami cisza śledząca każdy twój ruch.
Dobrze, że nie wiesz, jakim uczuciem cię darzę. Nie chcę, żebyś wiedział, że wzdycham do ciebie - osoby, którą ledwo co znam, prawie w ogóle. Z którą rozmawiam tylko mijając się na korytarzu, pięć minut dziennie. Cóż, pewnie wtedy pomyślałbyś, że jestem szalona, prawda?
Cieszę się, że o tym nie wiesz.
Czemu nie spróbuję poznać cię bliżej, czemu ci nie powiem? Bo nie wierzę w happy endy, nie wierzę w naszą wspólną przyszłość, chociaż jestem marzycielką. Wiem, że to uczucie jest całkowicie irracjonalne, ale nie umiem tego powstrzymać, chociaż to boli, chociaż to prosta droga do piekła. To chyba tak, jakbym spróbowała nie oddychać, chociaż nie jesteś mi na razie tak potrzebny, jak tlen. Chociaż i tak uzależniam się od ciebie, zbyt mało, żeby nazwać to chorobą i za bardzo, żeby powiedzieć, że to normalne.
Czasem zastanawiam się, co by było, gdyby - gdybym była odważniejsza, ładniejsza, ciekawsza, gdybyś ty odwzajemnił moje uczucia. W chwilach samotności wymyślam kolejne sceny z naszego życia - pierwszy raz, kiedy łapiesz mnie za rękę z tym swoim łagodnym, ciepłym uśmiechem i sercem w oczach, tym sercem, które należy do mnie, pierwszy pocałunek, niepewny, delikatny, jak stokrotki, które wplątałbyś mi we włosy każdego lata, kłótnie, które kończyłyby się, zanim zaczęłyby się na dobre, bo ty nie chciałbyś, żebym płakała, a ja nie byłabym w stanie cię skrzywdzić.
Żałosne, prawda? Przepraszam.
Chociaż... Jednak nie. Nie wybaczaj mi tego, że oszalałam z miłości. W końcu każdy chciałby umrzeć z miłości*, czyż nie?
A teraz przepraszam, ale niosą mi suknię z welonem, muszę już iść, byle jak najdalej, może wtedy przestanę cieszyć się twoim szczęściem, podczas gdy moje serce jest rozrywane na kawałeczki. Pójdę już, dobrze? I tak nie będziesz tęsknić, nie będziesz mnie nawet pamiętać, podczas gdy ja będę usychać z tęsknoty i krzyczeć, bo szept jest zbyt osobisty.
Chociaż, może właśnie powinnam szeptać. Szeptać, że cię kocham.
*kocham wszystkich, którzy rozumieją to nawiązanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top