7.Dzikość...Agresja...To prawie nic w porównaniu do mnie!
Na co on czeka?Dlaczego tu po prostu nie przyjdzie i mnie nie zabije?...Zaraz...Czy on chce by Tomoe tu po mnie przyszedł?
-Jest tak jak myślisz- powiedział Yoshi, wchodząc do pokoju.Cholerstwo wlazło mi do głowy- Mam pewne sprawy do załatwienia z lisem-
-Jakie sprawy?- Zaśmiał się.
-Pomógł ci w ucieczce-
-Co?-
-No tak...Przecież wy nawet tego nie pamiętacie- podszedł bliżej- Nie pamiętasz nic...-
-O czym ty gadasz?-
-Mógłbym co o tym powiedzieć, ale w tedy będę zmuszony cię zabić- uśmiechną się.
-Ty i tak chcesz to zrobić-
-Racja- powiedział- Hm?...Słyszysz?- nasłuchiwał- Mamy gości- uśmiechną się złowieszczo- Pójdę ich przywitać- wyszedł z pokoju.Ten charakterystyczny zapach....To Tomoe!Nie powinno go tu być...Nie...Chce im pomóc, ale jestem bezsilna.Jest tak jak mówił Ypshi, zmiękłam.Nic nie mogę zrobić....Kompletnie nic...
***
[ Tomoe ]
Dotarliśmy do miejsca gdzie była Moriko.Była to stara świątynia.
-Słyszycie to?- powiedział Mizuki.Słychać było kroki dochodzące ze świątyni, zmierzające w naszym kierunku.Po chwili wyszedł on...
-Jakie to urocze...Pieski swojej pani przyszły ją uratować....Lecz skończycie jak każde zapchlone zwierze, które jej służyło- wyciągną katanę.Koło niego pojawiło się ok. dwudziestu dziwnych stworzeń, przypominające duże koty.Stwory rzuciły się w naszą stronę i się zaczęło.Musiałem znaleźć Moriko.
Yoshi szybko znalazł się obok mnie i zamachną się mieczem.Szybko zrobiłem unik przed ciosem i wyciągnąłem swoją katanę.
-Naprawdę ci tak bardzo na niej zależy?- zaśmiał się- Kiedyś byłeś inny Tomoe, a teraz?Spójrz na siebie- zamachną się mieczem.Zablokowałem ostrze swoją bronią.Nasze twarze były blisko siebie- Nie wygrasz ze mną, nie masz szans- powiedział.Nagle ostry ból przeszył moje ciało.Odepchną mnie, przez co upadłem na ziemię.Widziałem jak moi przyjaciele tracą siły, ja też traciłem.Nie tylko siłę, ale i krew.Sztylet w mojej klatce, to raczej nic, ale długo nie pożyje.Yoshi nadepną na sztylet, zatapiając go jeszcze bardziej w moim ciele, a ja wydałem z siebie krzyk- Nie mówiłem?Nie masz szans- zaśmiał się.
***
[ Moriko ]
Usłyszałam krzyk.To był Tomoe.Nie...Nie wiem co się stało, ale nie mogę tu tak siedzieć.Moi przyjaciele tam są i możliwe, że poświęcają swoje życie by mnie uratować.A ja?....I coś we mnie pękło.To uczucie, którego tak brakowało...Tyle lat...Aż prawie zapomniałam.Chęć rozszarpania pewnej osoby.Żądza krwi...
Wstałam z podłogi i zawyłam.Moje wycie rozniosło się po pokoju, wiedziałam, że słychać je było tez na zewnątrz.Tak....Moje oczy zalśniły niebieskim światłem.Uśmiechem ukazałam ostre kły i moje ulubione.Prawdziwa postać.Moje białe futro i siedmiometrowa wysokość.Pomieszczenie było za małe przez co rozwaliłam ściany.Byłam na zewnątrz.Czułam go...Czułam zapach tego śmiecia który mnie uwięził.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top