2. Miejsce porwania

Całą drogę taksówką do dzielnicy Izumi, Dazai przesiedział w ciszy. I chociaż początkowo zamierzał wypytać młodego Watanabe o najróżniejsze szczegóły dotyczące walki oraz samego porwania Chuuyi przez gang, zrezygnował z tego pomysłu. Zwyczajnie uznał, że zrobi to, gdy już dojadą, aby nie zostać podsłuchiwanym przez taksówkarza. Cały czas trwania podróży, wpatrzony w okno myślał nad opcjami, jakimi mógł posłużyć się gang, aby w ogóle porwać Nakaharę, gdyż wbrew pozorom było to trudne. Rudzielec nigdy nie należał do łatwych celów o czym wiedział każdy, kto go znał. Dzięki swojemu sprytowi, zwinności oraz sile, był w stanie pokonać każdego przeciwnika. Do tego dochodził fakt posiadania przez niego zdolności, która umożliwiała mu kontrolę nad grawitonami. Nawet ranny, Nakahara był trudnym przeciwnikiem. Jak więc, ktoś był w stanie go pojmać? Ktoś kto to zrobił musiał wykazać się ogromnym sprytem, aby chociażby pozbawić rudzielca przytomności. Zaskoczenie tutaj nie wchodziło w grę, chyba że...

- Panie Dazai, już jesteśmy. - Poczuł szturchnięcie w ramię, po którym nastąpił odczuwalny podmuch zimnego wiatru na policzku. Akio wysiadł z auta, nie zamykając za sobą drzwi. Szatyn szczerze nie był pewny czy zrobił to specjalnie, czy przez roztargnienie zapomniał ich zamknąć. Możliwe, że chciał je zostawić otwarte dla starszego, lecz on nie skorzystał z tego miłego gest. Wyszedł drzwiami od swojej strony, gdyż tak łatwiej.

- Prowadź na miejsce. - Osamu rozejrzał się w miejscu, gdzie wysiedli z taksówki. Znajdowali się w rejonie, gdzie znajdowały się hale produkcyjne do wynajęcia, choć w ciemności i tak niewiele widział. Zarejestrował jedynie, że w kilku budynkach świeciło się światło, co oznaczało, iż nadal byli w nich pracownicy.

- To niedaleko. - Chłopak zapłacił taksówkarzowi oraz poprosił, aby na nich poczekał, gdyż zapewne nie zostaną na miejscu zbyt długo. Zaraz po otrzymaniu zapewnienia od kierowcy, że ten spokojnie poczeka na mężczyzn, podszedł do Dazaia i gestem pokazał mu kierunek w którym mieli pójść.

- Dlaczego tak bardzo zależy ci na odbiciu Chuuyi? - Zapytał nagle szatyn po chwili ciszy. Obserwował Akio, w dość nieufny sposób. Nie żeby chłopak mu się dziwił. W końcu starszy był detektywem i wnikliwość była ważną cechą, z jakiej powinien korzystać w swoim zawodzie.

- Pan Nakahara uratował moją siostrę. To było jakiś rok temu. Moja młodsza siostra, Chie... skrzywdziła naszych rodziców. Dokładniej zabiła naszego ojca. Miała swoje powody, o których szczerze nie chcę mówić, bo to nie jest teraz ważne. Nasza matka nie mogła przez to znieść jej widoku, dlatego postanowiła się jej pozbyć. Chciała wysłać moją siostrę do szpitala psychiatrycznego o naprawdę złej opinii. Liczyła, że tam pozbędą się jej problemu. Miałem już nigdy nie zobaczyć Chie. - Niebieskowłosy westchnął, starając się utrzymać pion, choć wspomnienia które przywołał, była dla niego bardzo bolesne. Chciał jednak, aby detektyw zrozumiał jego motywację, dlatego starał się kontynuować. - Szukałem wszędzie pomocy, aby tylko ją ocalić. I tak trafiłem na Pana Nakaharę. On jeden nie odmówił mi pomocy. Uratował moją siostrę, pozwolił mi przy sobie zostać. To dzięki niemu mam pieniądze, aby utrzymywać siebie i Chie. Teraz oboje należymy do jego oddziału. Jest dla nas bardzo ważny. - Akio skręcił w lewo, idąc dalej ośnieżoną drogą w stronę otwartego placu bliżej parkingu dla pracowników. - Zrobię wszystko, aby pomóc panu Nakaharze, tak jak on kiedyś pomógł mi i mojej siostrze. Mam nadzieję, że pan rozumie. - Dazai doskonale go rozumiał. Od zawsze wiedział, jak dobre serce miał Chuuya, mimo że rudzielec nigdy nie chciał tego przyznać. Nakahara już, gdy stawiał pierwsze kroki jako egzekutor dowodzący grupą uderzeniową, traktował swoich podwładnych bardzo dobrze, w przeciwieństwie do swojego partnera, który z kolei swoich traktował jak mięso armatnie. Rudzielec szybko przywiązywał się do ludzi, którzy go otaczali, obdarzał ich jakimś procentem zaufania, i to od nich zależało, jak te zaufanie wykorzystają.

- Odkąd pamiętam, Chuuya zawsze... taki był. Przyznam, że cieszy mnie, że w końcu ma u swojego boku ludzi, którzy nie zdradzają go na każdym kroku. Został zdradzony, już wystarczająco wiele razy. - I chociaż te słowa kuły czekoladwookiego w serce, musiał je wypowiedzieć. Sam zdradził Nakaharę odchodząc z mafii. Zostawiając go w niej kompletnie samego. Bez przyjaciół, bez partnera, bez... ukochanego. Bez kogokolwiek na kim rudzielcowi mogłoby zależeć. Cieszyła go wizja, że ten mały choleryk miał w swoim otoczeniu tak oddanych ludzi, ale z drugiej strony brzmiało to zbyt idealnie. Ludzie byli fałszywi z natury. Dlatego Osamu nie pasował w tej układance fakt, tak dobrych ludzi otaczających rudzielca. - Co z resztą oddziału? Jak oni zareagowali na wieść o uprowadzeniu Chuuyi? - Pomyślał, że przyjrzenie się samemu oddziałowi, może być w tej sytuacji niezwykle przydatne.

- Są w rozpaczy. - Akio odpowiedział szczerze, bez najmniejszego zastanowienia. A gdy w końcu razem z detektywem dotarł na miejsce docelowe, czyli plac gdzie odbyła się walka mafii z gangiem, przystanął, po czym się rozejrzał. - To tutaj. - Sam plac był pokryty śniegiem, poza tym był pusty, tylko w niektórych miejscach oświetlony przez lampy, umieszczone na otaczających go z trzech stron budynkach. Z ostatniej, czwartej strony miał dostęp na obszerny parking, na którym stało teraz tylko kilka samochodów, zapewne należących do pracowników, którzy aktualnie znajdowali się w halach. - Walka odbyła się w noc z soboty na niedzielę w zeszłym tygodniu. Mafia sprzątnęła trupy i krew. Nie wiem czy cokolwiek tu pan znajdzie. Wszystko jest pokryte śniegiem. - Chłopak lekko kopnął niewielką zaspę, przez co niewiele brakowało, a by się poślizgnął. W porę jednak złapał równowagę, zaraz udając że nic się nie stało.

- Nie zawsze wszystko widać na pierwszy rzut oka. - Dazai wyszukał swój telefon w kieszeni płaszcza, w którym aktualnie starał się nie zamarznąć. Gdy mu się udało, włączył na nim latarkę i poświęcił nią w stronę śniegu. Młodszemu nakazał zrobić to samo, mimo, że chłopak nie miał pojęcia, czego ma szukać. - Opowiedz mi o ranie Chuuyi. Jak go zranili, w którym miejscu, komu się to udało i o której godzinie udało wam się go wysłać na odpoczynek. A w szczególności, powiedz o tym jak się zachowywał. - Watanabe teraz już kompletnie nie miał pojęcia, o co dokładnie chodzi detektywowi, lecz nie chciał mu zadawać niepotrzebnych pytań. Jeśli jego odpowiedzi, miały się na coś starszemu przydać, miał zamiar odpowiedzieć mu z możliwie jak największą dawką szczegółów.

- Więc... może zacznę od początku? - Jego rozmówca zastanowił się przez chwilę, po czym chodząc po placu za starszym, zaczął mówić. - Wszystko zaczęło się w sobotę o ósmej rano. Jak zawsze przed akcją, wszyscy byli obecni. Wiem to, ponieważ sam sprawdzałem listę. Zwykle to jak się nią zajmuję. Wszyscy przygotowywaliśmy broń, amunicję, sprawdzaliśmy czy wszystko dobrze z samochodami, czy baki są pełne. Pan Nakahara pojawił się w swoim biurze o dziesiątej, jak zawsze. Wypił kawę i przyszedł do garażu, gdzie się z nami przywitał. Był nieco nerwowy, kilku chłopaków dostało od niego burę za kaca przed dniem roboczym, ale poza tym wszystko było w normie. - Akio poszedł za słuchającym go detektywem na parking, idąc w kierunku, gdzie kilka dni wcześniej stały mafijne samochody. - Pan Nakahara następnie wrócił do swojego biura, gdzie zajmował się papierologią związaną zapewne z przemytem broni z Niemiec, lecz tego nie jestem pewny. Spotkał się z nami dopiero o osiemnastej, gdy mieliśmy wyjeżdżać. W samochodzie z nim jechało dwóch ochroniarzy przysłanych z oddziału pani Kouyou. - Przystanął, łapiąc nieco gwałtownie oddech, czym zwrócił na siebie czujne spojrzenie starszego.

- Kontynuuj. - Dazai przekręcił głowę nieco w bok. Musiał przyznać, że wspomnienie ochroniarzy nieco go zdziwiło. Chuuya potrafił o siebie zadbać, nie potrzebował ochrony w postaci ludzi, tym bardziej takim, których nie znał zbyt dobrze i im nie ufał. Fakt, że miał kogoś takiego przy sobie był już na wstępie niepokojący. Coś już na samym początku wyjazdu było nie tak.

- Teraz, gdy o tym myślę... Nigdy wcześniej pani Ozaki nie przydzielała nam swoich ludzi. - Zastanowił się, ale postanowił kontynuować, gdyż może był to tylko nieznaczący szczegół. - Gdy dojechaliśmy na miejsce gang nie chciał z nami negocjować, dlatego pan Nakahara wydał rozkaz o przejęciu go siłą. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy nasz przełożony się nie zatoczył. Zasłabł, ale powiedział nam, że to przez długotrwałe używanie jego zdolności. Dezaktywował ją na moment, lecz nie była to najlepsza decyzja. Został postrzelony w ramię chwilę potem. Kazał nam się nie martwić, ale my wiedzieliśmy że coś jest nie tak. Prosiliśmy go, aby poczekał w samochodzie, ale nie chciał. Strzelanina trwała dalej, pan Nakahara rzucał nabojami w przeciwników. Wydawało nam się, że chwilowe osłabienie mu przeszło, a rana nie sprawia mu bólu. Dopiero potem zdaliśmy sobie sprawę, że wyglądał blado. Moja siostra zmusiła go do powrotu do auta na końcu parkingu o około dwudziestej trzeciej trzydzieści. Poszli z nim dwaj ochroniarze od pani Ozaki i dwaj od nas. Potem ostrzał trwał jeszcze przez mniej więcej godzinę. Nie dawaliśmy rady. Wielu z naszych poległo. Nagle gang się wycofał, my też to zrobiliśmy. - Westchnął, kiedy razem z Dazaiem dotarł do miejsca, gdzie wcześniej stał samochód Chuuyi. Teraz nie było po nim śladu, ale szatyn nadal sprawiał wrażenie, jakby czegoś szukał. Akio nie zamierzał mu przeszkadzać. Świecił latarką tylko w to miejsce, w które wyższy go pokierował. - Ja i dwóch chłopaków z naszego oddziału poszliśmy sprawdzić, czy pan Chuuya czuje się lepiej i czy ochroniarze go opatrzyli, lecz zastaliśmy tylko trupy i krew. W samochodzie został telefon, portfel i kapelusz naszego przełożonego. Ktoś skorzystał z chwili, gdy pan Nakahara był w złej kondycji i... - Nawet nie mógł tego powiedzieć. Fakt, że rudzielec został porwany wspominał już tyle razy, że tym razem nie chciało mu to przejść przez gardło. Ta świadomość wywoływała w jego ciele fizyczny ból.

Osamu zerknął w stronę chłopaka. Wiedział, że się obwinia. Był jeszcze nieletni, innymi słowy bardzo młody i choć pracował w mafii nie stracił swojej ludzkiej natury. Wmawiał sobie, że mógł zapobiec porwaniu, choć zapewne próba skończyłaby się jego śmiercią. Lecz szatyn nie chciał mu tego mówić. Nigdy nie potrafił pocieszać ludzi. Miał wrażenie, że jeśli spróbuje, tylko pogorszy sprawę. Chłopak i tak już był w rozsypce. Nie powinien mu dokładać. I tak był silny, jak na swój wiek. Jak tak spojrzeć był jedynie nastolatkiem, którego sytuacja zmusiła do przystąpienia do mafii. Przywiązał się do swojego przełożonego z wiadomych powodów i nagle stracił go z oczu. Akio musiał czuć się zagubiony, a mimo to starał się zrobić wszystko, aby pomóc Nakaharze. Kompletnie przy tym nie uważał na swoje zdrowie i życie. Młodzieniec był nieco zbyt ufny, zdecydowanie też zbyt szczery. I chociaż z jednej strony bardzo to ułatwiało detektywowi prowadzenie sprawy, mogło to kiedyś zgubić młodego mafiozę. Ktoś mógłby wykorzystać jego dobroć. Wyczytać z niego wszystko, jak z otwartej księgi, jak to robił Dazai od momentu poznania go. Przez myśl Osamu przebiegło, że gdy już odbije Chuuyę, będzie mu musiał wspomnieć, aby ten nauczył swojego podwładnego mniejszej ufności względem innych.

- Jedźmy do biurowca Mafii. - Powiedział po chwili czekoladowooki, gdy chłopak już się uspokoił. - Chcę obejrzeć samochód, w którym wtedy jechał Chuuya. Muszę też porozmawiać z Kouyou. To porwanie było bardzo dobrze zaplanowane, aż za bardzo jak na zwykły gang.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej, kochani!

Mamy kolejny rozdział! Tak za tym tęskniłam... Teraz czuję ekscytację za każdym razem, gdy zaczynam coś pisać. W końcu mi się przypomniało, jakie to cudowne uczucie!

Nie zwalniamy. Przygotujcie się, że w tej książce nie będzie zbyt wiele chwil oddechu! Haha! Mam zamiar przybliżyć wam bardziej postać Akio, ale nie tylko jego. Jak już pewnie zauważyliście jest on tu o kilka lat młodszy niż w ,,Byle przeżyć", to samo tyczy się jego siostry, Dazaia, oraz innych. A przypominam, że w obecnym wieku, nasza kochana Chie miała etap "emo". Tak więc będzie... interesująco. Może nawet niebezpiecznie, lecz nie będę zdradzać zbyt wiele.

Jak wam się podobał rozdział? Jak na razie jesteśmy na etapie wprowadzenia do historii, ale może już macie jakieś teorie albo sugestie?

Do następnego! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top