Część 1-Zapoznanie
Rozalia POV.
Nazywam się Rozalia, mam 19 lat i mieszkam w bloku niedaleko uczelni. Studiuje prawo wraz z dwoma moimi sąsiadami.
Jeden mieszka naprzeciwko mojego mieszkania jest to Filip. Dosyć wysoki blondyn o brązowych oczach, jest w tym samym wieku co ja. Tak jak mój drugi sąsiad mieszkający kilka mieszkań dalej niż nasza dwójka. Zwie się Piotrek i jest tak samo wysoki jak Filip ale jest brunetem i ma głębokie niebieskie oczy. Jest o rok starszy od nas.
Prawdę mówiąc nigdy z nimi nie rozmawiałam. Mijaliśmy się kilka razy, mówiliśmy sobie cześć albo wymienialiśmy swoje spojrzenia ale nigdy nie prowadziliśmy dłuższej i logicznej rozmowy na jakiś temat. Do tego dnia.
Siedziałam przy biurku słuchając swojej ulubionej muzyki, głaszcząc moje psa który siedział mi na kolanach, pisząc prace na studia czyli wszystkie zasady bycia dobrym prawnikiem i ich wyjaśnienie jednocześnie zagryzając zmęczenie po około 4 godzinnym pisaniu i stres żeby nie pominąć żadnej zasady albo ten rok szkolny już się dla mnie skończy ( a dopiero się zaczął ) moimi ulubionymi migdałowymi ciasteczkami.
Była środa. Nienawidzę tego dnia tygodnia, około godziny 23. Nagle w kuchni zaczęło mrugać światło. Nie przejąłem się tym za bardzo ponieważ miałam zapasowe żarówki. Najważniejsze było to żeby lampka na moim biurku i większa lampa stojąca w rogu pokoju nie zgasły, musiałam napisać tę prace na jutro albo jak wcześniej mówiłam ten rok szkolny się dla mnie skończy. Delikatnie wzięłam mojego psa z moich kolan i położyłam na łóżku a następnie poszłam po zapasową żarówkę żeby ją wymienić gdyby tamta się zepsuła. Przy okazji wzięłam też zapalniczkę abym w ostateczności- czyli po zgaśnięciu świateł w moim pokoju- mogła zapalić świeczkę stojąca na moim biurku. Wiadomo ze nie da mi takiego światła jak lampy ale to zawsze coś. Nagle światło w kuchni zgasło a za nim reszta. Zapaliłam świeczkę i zaczęłam pisać dalej ale nagle poczułam podmuch chłodnego wiatru a świeczka zgasła.
- Dlaczego światło musiało zgasnąć w tym momencie- powiedziałam pod nosem- i jeszcze ta świeczka... dlaczego zgasła ?
Po chwili zrozumiałam
- Przecież zawiał wiatr, a jeżeli wieje wiatr świeczki gasną- wymamrotałam- ale zamykałam wszystkie okna, więc skąd ten wiatr ?
Był początek października, nadchodziła jesień więc robiło się coraz zimniej. Tego dnia dodatkowo padał deszcz więc zamknęłam wszystkie okna.
Sięgnęłam po telefon i włączyłam w nim latarkę. Niestety okazało się, że miałam za mało baterii więc szybko zgasł. Na moje szczęście doszłam właśnie do szuflady w której miałam druga zwykłą latarkę.
- Ostatnio wymieniłam bateria więc powinna dosyć długo świecić- pomyślałam i włączyłam ją.
Postanowiłam wyjść z mieszkania na korytarz i zejść do piwnicy zobaczyć co się stało. Na korytarzu zastałam Filipa.
- U Ciebie też zgasło światło ?- zapytał Filip.
- Tak- odpowiedziałam- widzę że to nie mój pech, myślałam, że tylko u mnie zgasło światło- na korytarzu było równie ciemno jak w mieszkaniu.
- Muszę na jutro napisać prace na studia- powiedział wściekły Filip- a nie jestem nawet w połowie- dodał.
- Ja tak samo więc, nie jesteś sam- odparłam.
Witaj
To moje pierwsze opowiadanie więc mogą się tu pojawić błędy. Jeżeli ktoś ma jakieś rady może mi napisać w komentarzu. Będę wdzięczna za wszystkie rady.
Miłego czytania
Zuske
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top