Rozdział 12

Wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się w stronę przystanku autobusowego, gdy przeciął nam drogę Dylan.

-Mogę Cię na chwilę Maxis?-zapytał pewny siebie chłopak.

-Po pierwsze nie nazywaj mnie tak, bo tak nazywać mnie mogą tylko przyjaciele, a ty już nim nie jesteś, a po drugie nie mamy o czym rozmawiać!-odparłem z olewającym wzrokiem.

-Gdybyśmy nie mieli to bym Cię nie zatrzymywał.

-Więc tego nie rób! Daj mi spokój!

-Ale, Ma...-jednak tego Dylan nie dokończył, ponieważ przerwał mu Logan.

-Nie słyszysz kurwa, że nie chcę z Tobą rozmawiać?!

-Nie wtrącaj się!-odparł Dylan.

-Na twoim miejscu bym stąd odszedł.-zagroził mu Logan. 

-Że ja mam się Ciebie bać?! Ha! śmieszny jesteś!

-Taki pewny jesteś?-spytał Logan i w tym samym momencie jego pięść poleciała w stronę Dylana.

-Złamałeś mi nos ty cwelu!-krzyknął Dylan trzymając się za krwawiący nos.

-Trzeba było mnie posłuchać!-powiedział Logan i spojrzał się na mnie dając mi do zrozumienia, że możemy iść już na przystanek.

***

-Nie musiałeś tego robić.-powiedziałem.

-Ten dupek cały czas Cię męczy! Czego on chcę!-zapytał dociekliwie Logan.

-Długa historia. A teraz przeze mnie będziesz miał problemy.

-Przestań! Umiem się bronić. Nie bój się o mnie.

-Nie wiemy do czego jest zdolny ten pojeb...

-Spokojnie. Wszystko będzie okej. Zobaczysz.-odparł chłopak uśmiechając się do mnie.

-Niech Ci będzie. To mój autobus.-poinformowałem zbliżając się do podjeżdżającego pojazdu.

-Miłego dnia i dziękuje za dziś.-dodałem naciskając przycisk, który otwiera drzwi

-Nie ma za co, serio.-odpowiedział znów się uśmiechając.

Coś ty narobił Cooper*! Twój pierwszy raz był z twoim teraz już byłem przyjacielem po pijaku, który z resztą teraz cały czas ma o coś spine... A do tego wciągnąłeś w to nowego ucznia, którego ledwo znasz...  Ha, a jakby tego było mało to jeszcze ci się podoba, a nawet nie wiesz czy jest gejem...    Czasem sam siebie nie rozumiem. Jednak moje przemyślenia przerwał wielki huk, a sekundę później upadłem na podłogę uderzając głową o poręcz. Straciłem przytomność.

***

Obudziłem się w szpitalu z podłączoną kroplówką i mocno bolącym ciałem.

-Mamo! Obudził się!-krzyknął głos podobny do głosu mojej siostry.

-Boże, w końcu!-powiedziała mama łapiąc mnie za dłoń.

-Co się stało? Gdzie jestem?-zapytałem lekko wystraszony.

-Miałeś wypadek. W autobus, którym jechałeś wjechał dostawczy samochód.

-Ale wszystko jest już dobrze. I nic sobie nie złamałeś.-dodała Katy z wymuszonym uśmiechem. Było widać, że jest zmartwiona tym co się stało, jednak próbowała to ukryć.

-Chociaż tyle. Kiedy wyjdę?

-Za około tydzień.

-A gdzie tata?

-Zaraz tu będzie.

-Ile spałem?

-Cztery godziny

Uśmiechnąłem się i poczułem mocne zmęczenie po czym zasnąłem...

INFORMACJA

*Cooper-nazwisko głównego bohatera (Max'a)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top