Rozdział 10
Dochodziła siedemnasta, a więc zacząłem szykować się do wyjścia, bo dziś miałem spotkać się z Dylanem...
Wyszedłem z domu i poszedłem w umówione miejsce, jednak Dylana nie było...
Ja:
*Gdzie jesteś?!*
Po 5 minutach...
Dylan:
*Za Tobą*
-Cześć! Aż tak nie mogłeś się mnie doczekać?-powiedział uśmiechnięty.
-Haha, nie! Nie dodawaj sobie. Umówiliśmy się na siedemnastą, więc dobrze by było żebyś był punktualny.-powiedziałem z lekceważącą miną.
-Okej, spokojnie. Co cię ugryzło?-spytał zaniepokojony.
-Nic... Chciałeś pogadać. O czym?!-zapytałem z niecierpliwością.
-Tak! Chciałem pogadać o tym co ostatnio się stało między nami... Słuchaj wiesz, że ja nie jestem gejem... To była wina alkoholu i to wszystko.-odparł chłopak.
-Domyśliłem się. Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć?!-krzyknąłem
-No tak.
-Ja pierdole! I nie mogłeś załatwić tego przez telefon?!
-Najwidoczniej nie.-powiedział Dylan
-A nie jest jeszcze coś...-dodał
-No? tylko się pośpiesz!
-Bo ja mam dziewczynę od 2 miesięcy...-powiedział kierując wzrok w dół.
-Słucham?! Ty pierdolony dupku!-Krzyknąłem uderzając go z płaskiej dłoni w policzek.
I nie uderzyłem go za to, że mnie to zabolało, ale za to, że zrobił to ze mną, gdy miał już dziewczynę. ZDRADZIŁ JĄ!!!
-Ał! Za co?!-spytał Dylan.
-Za co?! Ty kurwa jeszcze pytasz! Ty to masz tupet!-powiedziałem odchodząc od mojego byłego już przyjaciela.
Po kilku minutach byłem już w domu i od razu poszedłem do pokoju.
*Dzwoni telefon*
-Czego Dylan?!
-Maxis przepraszam, ja nie chciałem żeby tak to się skończyło...
-Ale się skończyło. Nie dzwoń już. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!-powiedziałem rozłączając się.
Następnego dnia wstałem już z nie takim dobrym humorem jak dzień wcześniej. Zszedłem na dół do kuchni i zrobiłem sobie płatki.
-Max pójdziesz do sklepu kupić mąkę, truskawki, brzoskwinie i jajka?-spytała mama stojąc przy lodówkę i patrząc jakich składników jej brakuje.
-Jasne, a co jakieś ciasto się szykuje?-zapytałem ciekawy.
-A zobaczysz.-powiedziała z uśmiechem.
-Okej. Coś jeszcze kupić?
-Nie, to wszystko.
-Dobrze, to ja idę.-powiedziałem ubierając się do wyjścia.
Wszedłem do sklepu i zacząłem szukać produktów do kupienia...
Szedłem tak przed siebie wpatrując się w kartkę aż wpadłem na jakiegoś chłopaka...
-O! Przepraszam.-powiedziałem lekko speszony.
-Nic się nie stało.-powiedział bardzo oszałamiający chłopak.
-Haha, dziękuje za wyrozumiałość i jeszcze raz przepraszam.-powiedziałem uśmiechając się.
-Jeszcze raz nic się nie stało.-odpowiedział chłopak kierując się do wyjścia.
Nie ukrywam, że spotkanie z tym nieznajomym poprawiło mi humor i z uśmiechem na twarzy wróciłem do domu.
-Oto twoje produkty do nieznanego posiłku mamo.-powiedziałem podśmiechując się.
-Ach! Dziękuje Ci bardzo. Za jakiś czas ten nieznany posiłek stanie się bardzo znanym. Mało tego bardzo Ci będzie smakował.-odparła mama również się podśmiechując.
Może ten dzień nie będzie taki zły jak mi się wydawało... Mam rodzinę i to jest najważniejsze. Jakiś dupek mi nie zniszczy całego weekendu!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top