Rozdział 4
5 listopad.
Godzina szósta, a ja zadałem sobie pytanie- dlaczego ja muszę tak wcześnie wstawać?!
Wstałem i poszedłem jak co rano do łazienki umyć zęby i przemyć twarz, w tym samym czasie mama zawołała, abym zszedł na dół.
Jednak przy stole siedzieli rodzice i moja siostra co mnie zdziwiło, bo nie jemy śniadań razem...
-Słuchajcie zawołaliśmy was tutaj, bo chcemy wam coś przekazać.- powiedział tata z niepokojem w głosie.
-No mówcie, bo się spóźnię na lekcje.- powiedziała zezłoszczona Katy (moja siostra) .
-Słuchajcie doszliśmy do wniosku z tatą, że się rozwiedziemy.- powiedziała mama ze smutkiem w głosie.
-Ale jak to?- zapytałem ze łzami w oczach.
-Przecież jesteście tacy szczęśliwi razem- dokończyła Katy.
-Nie jesteśmy, robiliśmy tylko takie pozory- stwierdził tata.
Katy słysząc to pobiegła z płaczem do pokoju.
-Ja z nią porozmawiam, a ty odwieź Maxis do szkoły - powiedziała mama.
-Na dywanie polecimy?! Przecież mój samochód jest w naprawie - powiedział tata ze złością.
-To weź mój jaki masz kurwa problem?! I nie unoś się tak, bo to już nie jest twój dom buraku - odpowiedziała mama.
Przez całą drogę do szkoły w samochodzie była grobowa cisza.
Smutny wszedłem do klasy na pierwszą lekcje.
-Ej co jest? -zapytał Dylan (mój przyjaciel).
-A nic.-odpowiedziałem spokojnym głosem.
-Na pewno?- zapytała Lily (bliska koleżanka).
-Tak, wszystko okej!- krzyknąłem.
Przez cały dzień myślałem jak mogłem nie zauważyć, że między moimi rodzicami już nie układa się jak kiedyś.
Moja siostra w ogóle nie poszła do szkoły.
Lekcje dobiegły końca, jednak ku mojemu zdziwieniu żaden z rodziców nie przyjechał po mnie do szkoły.
Na całe szczęście miałem pieniądze na taksówkę.
Wszedłem do domu, ale zastała mnie grobowa cisza.
-Halo, jest ktoś w domu- zapytałem.
Ale nikt nie odpowiedział.
Zdziwiło mnie to, ponieważ o tej godzinie zawsze ktoś był w domu.
Postanowiłem zadzwonić do rodziców, ale ani mama, tata, a nawet siostra nie odbierali.
Czekałem sam w domu do dwudziestej trzeciej, aż w końcu klamka głównych drzwi się poruszyła, a w drzwiach stanęła zapłakana mama, ale nawet wtedy nie spodziewałem się aż tak złych wiadomości...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top