24. Zrozumieć
Dee
Siedziałam w kuchni przy stole, tego dnia wyjątkowo popijając sok pomarańczowy, zamiast kawy i to z samego rana. Takie sytuacje miały miejsce naprawdę rzadko, ale jednak. Z tego, co wiedziałam, Leah jeszcze spała albo może po prostu udawała, sama już nie wiedziałam, ale w pewien pokrętny sposób ją rozumiałam.
Przez ostatni tydzień, gdy tylko chciałam z nią porozmawiać, zawsze coś nam przeszkadzało. A to Jocelyne, a to Keith, za każdym razem znalazł się ktoś, a chciałam pogadać z nią w cztery oczy. I niezależnie od tego, jak bardzo pragnęłabym odłożyć w czasie tę rozmowę i tak ona po prostu musiała się odbyć. To nie było coś, co mogłybyśmy zamieść pod dywan, co ja mogłam zignorować.
Mogłam sobie wmawiać, że Lee po prostu dorastała, ale mimo to i tak nie mogłam jej z tym zostawić samej, w szczególności, że widziałam, że coś ją gnębiło i pożerało od środka. Czułam, że samej ciężko będzie jej do mnie przyjść, bo ona w gruncie rzeczy była do mnie podobna i to podobieństwo czasem było tak duże, że aż mnie przerażało. Jedną z niewielu różnic było to, że ona jeszcze nie zatraciła w sobie tej radości z życia. Chyba.
Nadal była dzieckiem, tylko ostatnio trochę się zagubiła, jakby zapomniała siebie.
Może czasem przesadzałam, no dobra, często przesadzałam z reakcjami i histerią, za dużo rozpamiętywałam i zwalałam wszystko na Bogu ducha winne osoby, ale nie potrafiłam inaczej. W momencie, gdy się żaliłam, czułam, jak niektóre fragmenty powoli się sklejały, a wszystko wracało na odpowiednie miejsce. I za każdym razem, dopiero gdy emocje opadły, czułam się źle, a może raczej moje sumienie mnie zżerało, bo w końcu miałam ruszyć dalej, a jakby na to nie spojrzeń nadal tkwiłam w tym samym martwym punkcie. Z drugiej strony jednak wiedziałam, że żeby pójść naprzód, musiałam pogodzić się z tym, co miało miejsce w przeszłości, a sama nie potrafiłam się z tym uporać.
Dlatego tak zależało mi na tym, aby chociaż Leah nadal pamiętała, kim była, bo ja już zapomniałam i musiałam napisać się od nowa.
Przeczesałam palcami potargane od snu włosy, których jeszcze nie miałam czasu wyczesać. Chociaż nie, czas wyjątkowo miałam, ale jakoś chęci mi brakło. Oparłam głowę na lewej dłoni, prawą kręcąc telefonem po drewnianym blacie stołu. Spojrzałam w stronę okna, gdzie na horyzoncie słońce zaczęło powoli wychylać zza kurtyny domów i wieżowców, okalając je i oświetlając moją twarz, zaopatrując ją w tak cenną witaminę D, a przy okazji nieco mnie oślepiając.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a jednocześnie miałam ochotę zabić Keitha za to, że obudził mnie w środku nocy. Przez telefon rozmawialiśmy naprawdę długo, chociaż nie wiem, czy można to w pełni nazwać rozmową. Potrafiliśmy przez dobre kilkanaście minut w ogóle się nie odzywać, żeby rzucić później jakimś półsłówkiem, albo zaczynaliśmy mówić jedno przez drugie.
Po tej bodajże trzygodzinnej rozmowie jakoś nie potrafiłam usnąć, ale za to posprzątałam nareszcie w pokoju. Ogólnie ostatni tydzień był naprawdę udany i co najważniejsze z K zaczęliśmy rozmawiać ze sobą naprawdę szczerze. No dobra, on z tym nigdy nie miał problemów, tylko ja.
Natomiast najbardziej mnie cieszyło to, że gdy którejś ze stron dany temat naprawdę zaczynał ciążyć, potrafiliśmy płynnie przejść do innego, mniej zobowiązującego. Jeszcze nie byliśmy gotowi, żeby rozmawiać o wszystkim. Okej, ja nie byłam. Niektóre tematy w dalszym ciągu pozostawały w cieniu, czekając na odpowiedni moment.
Ten niby krótki tydzień, w którym nie widywaliśmy się codziennie – chłopak też miał swoją rodzinę i znajomych, z którymi potrzebował spędzić trochę czasu – uświadomił mnie, że ten związek wbrew temu, co na początku myślałam, miał szanse przetrwać. Jednocześnie przerażało mnie to, że widziałam, że im bliżej Keitha byłam, tym bardziej oddalałam się od Leah i nie byłam pewna, czy to aby na pewno jest dobre.
Dotknęłam kolczyka w lewym uchu, dokładnie taki sam znajdował się w prawym. Piękne czarne misie, które dostałam kilka dni temu, a z którymi nie potrafiłam się rozstać. Chyba czasem za bardzo przywiązywałam się do niektórych rzeczy. Pamiętałam, jaka byłam wściekła na K za ten prezent, bo ja nic dla niego nie miałam i było mi najzwyczajniej w świecie głupio. Piosenkarz jednak stosunkowo szybko mnie udobruchał i skutecznie uciszył. Wyrachowany gnojek znał mój najsłabszy i najczulszy punkt.
Podskoczyłam na krześle, gdy telefon na stole zawibrował. Boże, zawału kiedyś przez tych ludzi dostanę, jak nic... Odetchnęłam głęboko, chcąc się jakoś uspokoić. Drżącymi dłońmi odblokowałam urządzenie i po raz kolejny uśmiechnęłam się na widok tapety przedstawiającej śpiącego Keitha.
Może jakoś nigdy nie byłam zbyt sentymentalna, jeżeli w grę wchodziły takie bzdety, ale jakoś jak zrobiłam to zdjęcie, nie mogłam się powstrzymać, żeby go nie ustawić. To prawie jakby mieć czekoladę i jej nie zjeść. Kompletnie bezsensu.
Nie zdążyłam przeczytać wiadomości od Joce, gdy do kuchni wkroczyła zaspana Leah. Spojrzałam na dziewczynę, która nie zwracając na mnie uwagi, skierowała swoje pierwsze kroki w stronę lodówki. Chyba przyszedł czas, żeby nakarmiła swojego tasiemca, rozwijającego się w zastraszającym tempie. Jak inaczej wytłumaczyć tak duży apetyt takiej drobnej dziewczynki? Chociaż po dłuższym zastanowieniu byłam w stanie stwierdzić, że to cecha rodzinna i tak wprawiało mnie to w szok.
— Co tak wcześnie wstałaś? — zapytała, przez co znowu podskoczyłam, gdy wdarła się bez pukania do mojego małego świata.
— Spać nie mogłam. A ty?
Zmarszczyła nos, wpatrując się w zawartość lodówki, na co miałam ochotę się zaśmiać. Chyba nie znalazła tego, czego akurat szukała. Swoją drogą, musiałam dzisiaj skoczyć do sklepu, żeby mi siostra głodem nie przymarła.
— Głodna byłam. Zawieziesz mnie później do szkoły? — Spojrzała na mnie, na co tylko przytaknęłam.
Widziałam, że coś ją gnębiło, tylko nie wiedziałam co, ale czułam, że to był odpowiedni moment na tę rozmowę. W szczególności, że zamiast błysku w jej zielonych oczach, widziałam zagubienie, co tylko bardziej mnie dołowało. Poświęcałam jej zdecydowanie za mało czasu. Musiałam jak najszybciej znaleźć złoty środek taki, żeby wszyscy byli szczęśliwi i żeby nikt nie został poszkodowany.
— Lee — zaczęłam miękko, gdy ta wyjmowała składki na tosty — co się dzieje?
— Nic, a co ma się dziać? — Uniosła brew, patrząc na mnie z udawanym zdziwieniem.
Mimowolnie odchyliłam głowę lekko na prawo i przez długą chwilę wpatrywałam się w nią intensywnie. Intuicja podpowiadała mi, że ta rozmowa będzie wyglądała podobnie jak moja z Gabrielem sprzed lat. Miałam tylko nikłą nadzieję, że Leah nie będzie taka głupia jak ja i pozwoli sobie pomóc.
— Wiesz, pamiętam, jak miałam czternaście lat tak, jak ty teraz i wtedy Gabe też chciał ze mną porozmawiać. Jakimś cudem zobaczył, że coś jest nie tak, ale nie chciałam jego pomocy. Myślałam, że poradzę sobie sama, ale nie poradziłam, a później, gdy chciałam z nim porozmawiać, było za późno — powiedziałam, patrząc zawzięcie w panele na podłodze.
Gdy przywoływałam te wspomnienia i mówiłam to Lee, nawet nie mrugałam. Nie chciałam się popłakać, nie w takiej chwili, a czułam, że gdybym choć raz mrugnęła, nie byłabym w stanie się uspokoić. Nienawidziłam się czasem za tę pieprzoną słabość, która za często przejmowała nade mną kontrolę.
Uspokoiłam się, podnosząc wzrok na siostrę, która wpatrywała się we mnie zmęczonymi i zagubionymi oczami. Powstrzymałam głośne westchnięcie. Widziałam, jak zacisnęła usta tak, jak ja kilka lat wcześniej. Teraz już rozumiałam to, co czuł wtedy Gabe to, co widziałam w jego spojrzeniu.
Ale tym razem wiedziałam, że będzie inaczej. Leah nie była mną i czułam, że w końcu się złamie, a ja nie byłam Gabrielem i niezależnie od tego, jak bardzo będzie starała się mnie odtrącić, nie poddam się i porozmawia ze mną. Nie zostawię jej samej sobie, bo wiem jakie myśli krążą w głowie zagubionej nastolatki.
— Po prostu jak będziesz gotowa, to powiedz mi, o co chodzi, a ja w tym czasie powiem ci, co ukrywałam przed wszystkimi. Powiem ci to, czego nie powiedziałam nawet Gabrielowi i czego do dzisiaj żałuję. To jak czułam się, gdy miałam te czternaście lat, okej? — zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi, której brak wzięłam za zgodę.
Przymknęłam na chwilę powieki i wzięłam drążący oddech. Podniosłam wzrok na Leah, która zajęła się przygotowywaniem tostów. Smarowała jedną kromkę chleba za drugą, jakby wpadła w jakiś trans albo robiła śniadanie dla pułku.
— Pamiętam, że wtedy zawsze znajdowałam się w centrum tłumu ludzi. Pierwsza książka i te sprawy. Było wokół mnie tyle osób, a mimo to czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej czy później. Zawsze pytałam Gabe'a „Po co to wszystko? Nie mogę napisać tego sama, a oni nie mogą zająć się tym później?", ale on też nie znał odpowiedzi. W gruncie rzeczy tylko on mnie rozumiał. Oboje nie przepadaliśmy za takimi zbiorowiskami. Zdecydowanie woleliśmy samotność, niźli niepotrzebny i nieprzydatny tłum.
Ci ludzie cały czas się zmieniali. Tylko Joce pozostała na tym samym miejscu i ty, Leah. Gabe umarł, rodzice jeszcze bardziej oddalili się ode mnie, a może to ja postawiłam ten mur? Nieważne. Zawsze byłam ja i mnóstwo zamieszania. Starzy ludzie wychodzili, nowi wchodzili do tego pędzącego pociągu, który zwykli nazywać moją karierą. Ja modliłam się, tylko żebym nie zapomniała, kim jestem. Bałam się, że stracę własne Ja i w efekcie stanę się kimś kompletnie innym.
I wiesz? Właśnie wtedy się zgubiłam, tak jak większość nastolatków szukałam siebie, ale pamiętałam o jednym, o słowach Gabriela. Była zima, kiedy powiedział mi to po raz pierwszy.
„— Dee, rób wszystko ,co chcesz. To twoje życie i możesz w nim być każdym, ale proszę cię tylko o jedno. Zawsze słuchaj swojego serca, nie zostawiaj go nigdy za sobą."
Wtedy tego nie zrozumiałam. Przytaknęłam tylko, popatrzyłam jak na wariata i zmieniłam jak najszybciej temat. Dopiero teraz, jak spotkałam Keitha, zrozumiałam, o co mu chodziło. I ty też kiedyś zrozumiesz. Może nawet szybciej niż ja. Oby.
Pamiętam jak wtedy gdy się budziłam zawsze pierwszym pytaniem, jakie sobie zadawałam, było to, kim ja do cholery jestem. I nie znałam odpowiedzi. Byłam różnymi ludźmi dla różnych osób. Ale wiedziałam, że dam sobie radę. Że to nie jest nic złego, bo wszyscy to przeżywają. I dałam radę. Dorosłam, mimo że to był najgorszy okres w moim życiu, bo nikomu nie zaufałam tak bardzo, jak Gabe'owi i z nikim o tym nie rozmawiałam.
Przerwałam na chwilę, biorąc urywany oddech. Wzięłam łyk soku i po raz kolejny się odezwałam.
— Wiesz, na razie czujesz się z tym wszystkim zagubiona, ale w końcu zrozumiesz, kim jesteś. Bo dorastanie nie jest niczym złym i nigdy nie będzie niezależnie od błędów, jakie popełnisz. Ale to właśnie ten okres decyduje o tym, kim będziesz. Dlatego nie proszę cię o nic więcej, tylko o to, żebyś nie zapomniała, kim jesteś, kim byłaś. Wszyscy mówią, że każdy uczy się na swoich błędach, ale bądź tym cholernym wyjątkiem i ucz się na moich.
Skończyłam mówić i spojrzałam na Leah. Dziewczyna stała nad tosterem i robiła wszystko, żeby na mnie nie spojrzeć. Westchnęłam ciężko i biorąc telefon z blatu stołu, poszłam do swojego pokoju. Dla niej to też było za dużo jak na jeden raz. W sumie było tam mało nowych rzeczy, o których nigdy wcześniej nie wiedziała, ale inaczej jest coś przeczytać, niż usłyszeć od samego zainteresowanego.
Szybko się ogarnęłam i niedługo później w okularach na nosie podwoziłam Lee do szkoły. W samochodzie panowała niezręczna cisza przerywana jedynie piosenkami puszczanymi w radio.
Chciałam z nią tak naprawdę porozmawiać, a nie prowadzić cholerny monolog, z którego nie wiedziałam, ile zrozumiała tak, jak powinna. Widocznie na chęci musiało poprzestać.
Gdy tylko zatrzymałam się pod szkołą, bez żadnego pożegnania wybiegła z samochodu, jakby ją wściekłe psy goniły, na co tylko pokręciłam głową. Nie miałam wpływu na jej zachowanie i nie chciałam mieć. To było jej życie, jej decyzje i jej konsekwencje, dlatego nie chciałam się wtrącać, ale bolało mnie to, co się z nią działo.
Może dlatego ostatnio zaczęłam tak wszystko rozpamiętywać i doszukiwać się błędów, jakie zrobiłam, bo znajdowałam się w podobnych sytuacjach, tyle że głównym bohaterem nie byłam ja, a moja siostra.
***
Gdy Leah była w szkole spotkałam się na mieście z Jocelyne, która nareszcie znalazła czas, żeby się spotkać, ale tylko na chwilę, co od razu zastrzegła. Nie miałam pojęcia, o co ostatnio chodziło, ale zaczęłam się bać, że ona też chciała wyskoczyć z tego pociągu. A miała być moją ostoją...
Chciałam wyciągnąć z niej o całą prawdę, ale ta jakby nabrała wody w usta i uciekła najszybciej, jak tylko mogła. Okej, nie wiedziałam, czy ze mną było coś nie tak, że każdy aż tak bardzo nie chciał ze mną rozmawiać, czy to im się w dupach poprzewracało i chyba wolałam żyć w niewiedzy, bo prawda czasem zabijała.
Joce dała mi kartkę z listą wywiadów, spotkań i całej tej nieszczęsnej otoczki, które miałam odbyć do końca roku i jakoś tak aż mi się humor jeszcze bardziej popsuł. Nie chodziło nawet o to, że tego nie lubiłam, ale o to, jak bardzo przez ostatnie niecałe dwa miesiące się rozleniwiłam.
W końcu były one dla mnie niczym wakacje. Nawet pisałam dużo mniej niż zazwyczaj, chociaż wcześniej ciężko było mnie odciągnąć od laptopa. Zresztą im starsza byłam i im więcej działo się w moim prywatnym życiu, tym moje obowiązki jako pisarki nieco mnie przytłaczały. Szczególnie jeżeli chodziło o wywiady z nieprzewidywalnymi pytaniami, do których wcześniej nie miałam dostępu. Ale z drugiej strony i tak nigdy nie wiedziałam, w jaką stronę dana rozmowa może się potoczyć...
Stałam w kuchni, mieszając na patelni sos do spaghetti, kiedy Leah wróciła do domu. Nie przerwałam czynności, ponieważ sądziłam, że po porannej rozmowie dziewczyna raczej pójdzie do swojego pokoju i ewentualnie przemówi albo wieczorem, albo jutro rano, albo zamilknie do końca życia, a po osiągnięciu pełnoletności, wyprowadzi się bez słowa, zostawiając jedynie durną karteczkę. Z pewnością nie spodziewałam się tego, co stało się chwilę później.
Zapłakana Leah wpadła do kuchni, szybciej niż rano, gdy uciekała z samochodu i wpadła we mnie z takim impetem, że o mało mnie, a w zasadzie nas nie przewaliła. Zaskoczona odruchowo chwyciłam ją w talii. Dziewczyna zaszlochała głośno, a ja dopiero wtedy wybudziłam się z szoku. Jak to dobrze, że miałam za sobą szafki, które zawsze służyły pomocą.
Pogłaskałam po włosach siostrę, która na ten gest mocniej zacisnęła palce na materiale mojej koszulki. Zrobiła to tak mocno, aż poczułam, jak luźny T-shirt został idealnie dopasowany do mojej figury.
Nie uspokajałam jej na siłę, bo każdy kiedyś musiał się porządnie wypłakać. Jeżeli miało jej to zająć godzinę, to trudno. Będziemy tu stały, dopóki Leah nie będzie miała dosyć. Chociaż może i nie, bo sos czekał nie będzie. Sama po sobie wiedziałam, że może i czasami to całe uspokajanie było miłe, ale częściej jeszcze bardziej denerwowało, bo w końcu zajmowałam wtedy czas drugiemu człowiekowi, a jej pospieszać nie chciałam.
Delikatnie nas odwróciłam i wyłączyłam niecierpliwy sos, nie czekając na jego spalenie i włączenie alarmu. Na szczęście makaron wcześniej ugotowałam...
Leah nadal zawzięcie płakała, a każdy kolejny szloch był jakby głośniejszy, przez co miałam wrażenie, że serce łamało mi się na drobne kawałeczki, w które jakiś idiota dodatkowo wbijał szpilki.
Stałyśmy w kuchni w tej samej pozycji przez dobre pół godziny. Tyle czasu zajęło opanowanie emocji przez Leah. Jeszcze trochę i sąsiedzi pomyśleliby, że ją tu zarzynałam... Z całego serca współczułam Keithowi tego, że często oglądał mnie w takich sytuacjach. Jedyny plus był taki, że płakałam nieco ciszej niż Lee.
— Powiesz mi, co się stało? — szepnęłam do jej ucha, gdy nadal trwałyśmy żelaznym uścisku.
Poczułam, jak nastolatka delikatnie kiwnęła głową, na co mimowolnie westchnęłam z ulgą. Chyba nie wytrzymałabym, gdyby stwierdziła, że jednak mi nie powie. Te wszystkie niedopowiedzenia i życie pełne domysłów sprawiłoby, że bym oszalała. Jeżeli to właśnie czuł K wtedy, kiedy nie chciałam mu czegoś powiedzieć, to zaczynałam mu współczuć. Biedaczysko, ale z drugiej strony ostrzegałam go na samym początku, co jak patrzyłam z perspektywy czasu, kompletnie zignorował. Dzisiaj chyba za bardzo ponosiły mnie emocje.
— Delilah — zaczęła zachrypniętym głosem Leah — nie chcę dorastać. Nie chcę być dorosła — powiedziała stanowczo, odsuwając się na taką odległość, aby spojrzeć mi w oczy.
— Dlaczego?
Joce zawsze powtarzała, że najważniejsze, to poznać powód, co właśnie starałam się zrobić. Kobieta chciała zostać kiedyś prawnikiem, ale trafiła na mnie i jej nie wyszło... Można powiedzieć, że zniszczyłam jej plany.
— Zaufałam mu, a on tak po prostu po tygodniu całował się z inną! Nadal ze mną był! — krzyczała, co na szczęście było tonowane przez barierę w postaci mojego ciała.
— Lee... Wiesz, kiedyś Gabe zadał mi prostą zagadkę. Chcesz ją usłyszeć? — zapytałam, na co kiwnęła głową. — Co możesz złamać, nie dotykając tego?
Zmarszczyła brwi, myśląc intensywnie. Miałam wrażenie, że jeszcze trochę, a dym pójdzie jej uszami. Uśmiechnęłam się pod nosem, pamiętając tamten dzień. Miałam podobną minę, ale nie wymyśliłam rozwiązania, które w gruncie rzeczy było tak oczywiste.
— Nie wiem — bąknęła po chwili. — I nie rozumiem powiązania.
— Zrozumiesz. Na pewno nie wiesz?
Zaprzeczyła stanowczo, nadal oburzona.
— Obietnica.
— A związek z tym, co ci powiedziałam, jest taki, że... — Patrzyła na mnie z niezrozumieniem, a ja dokładnie wiedziałam co czuła, w końcu nie tak dawno byłam w podobnej sytuacji.
— Jak sądzisz, czemu nigdy nie chcę, żeby ktokolwiek mi cokolwiek obiecywał? Za dużo obietnic zostało już złamanych i dlatego też sama ich nie składam. Dlatego też w nie nie wierzę, ale wiesz, co ci powiem? Nie mam pojęcia, jak on miał na imię, ale będziesz miała kolejnych chłopaków, o których mam nadzieję, mi powiesz, kolejne rozczarowania i złamane obietnice, ale mimo krzywdy, jaką ludzie ci będą nimi robili, świat będzie toczył się dalej, a ty czy tego chcesz, czy nie będziesz z nim dorastała.
Tak łatwo było dawać rady innym... Problemy zaczynały się, gdy to właśnie twój świat się walił.
— Ale... ja go kochałam — powiedziała z żalem, czemu się nie dziwiłam.
— Pokochasz też kogoś innego.
— Skąd wiesz? — prychnęła, odsuwając się ode mnie.
— Historia lubi się powtarzać, a sama niedawno byłam w twoim wieku. — Pstryknęłam ją w nos, który zmarszczyła.
— Będę taka jak ty? — zapytała naiwnie.
— Oczywiście, że nie. Będziesz dużo lepsza niż ja. A dorastanie wcale nie jest takie złe — powiedziałam i dopiero wtedy zrozumiałam, ile w tych słowach było prawdy.
Leah chciała o coś jeszcze zapytać, ale tym razem to ja nie chciałam drążyć tematu, bo to nie miało sensu. To, co powinno, zostało powiedziane, a zbytnie zagłębianie mogło jedynie zaprowadzić nas do punktu wyjściowego.
***
Muszę Wam się przyznać, zagadka z obietnicą została zaczerpnięta z serialu „Teen Wolf", ale tak idealnie mi tutaj pasowała, że grzechem byłoby jej nie wykorzystać.
Miłego dnia, kochani ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top