13. Zlituj się
Keith
Przez dobre pół godziny siedzieliśmy przytuleni, nie odzywając się do siebie nawet słowem. Oboje musieliśmy się nad tym zastanowić. To był czas, żebyśmy sobie wszystko ułożyli, a przynajmniej ja miałem takową potrzebę.
Wiedziałem już co czuła i mogłem, chociaż to po części zrozumieć, w pełni i tak bym tego nigdy nie ogarnął. W końcu to była przyczyna tego, jak się zachowywała – całe jej dzieciństwo i życie nastoletnie – ale jednak ja też byłem człowiekiem. Musiałem wiedzieć, na czym stoję.
Nie mogłem ot tak dać jej spokoju, bo powiedziała mi to, co powiedziała. Wręcz przeciwnie – przez to, co usłyszałem, poczułem, że muszę jej pomóc. Że w pewnym stopniu byłem za nią odpowiedzialny, chociaż ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. To było kompletnie irracjonalne, ale nie miałem na to wpływu.
— Jesteśmy!
Oboje usłyszeliśmy krzyk Leah z przedpokoju. Ella delikatnie mnie od siebie odsunęła, co nie powiem, zaskoczyło mnie nieco. Miałem głupią nadzieję, że etap, kiedy mnie odtrąca mamy już za sobą, ale najwyraźniej się myliłem. Jak zawsze w jej kwestii.
— Chodź.
Pociągnęła mnie za sobą w głąb mieszkania. Weszliśmy do pokoju z szarymi ścianami, przyozdobionymi różnymi wzrokami i cytatami w krwistoczerwonym odcieniu. Jakoś inaczej wyobrażałem sobie jej sypialnię, sam jeszcze nie wiedziałem jak, ale po prostu inaczej. Zmarszczyłem brwi, siadając na łóżku, gdy dziewczyna przymknęła drzwi, a następnie delikatnie je zamknęła. Okej, to nie było normalne zachowanie.
Z fotela ściągnęła jakąś bluzkę, którą polała wodą mineralną, stojącą obok łóżka i przetarła nią twarz. Mokry materiał rzuciła w kąt, poprawiła kitkę, po czym usiadła na posłaniu.
— Mów do mnie — zażądała, patrząc na mnie rozszerzonymi oczami, które w normalnych warunkach były duże.
Widząc ją z taką miną, nie mogłem się powstrzymać, dlatego pierwszym co byłem w stanie zrobić, był wybuch śmiechu. Może po takich rewelacjach to nie było zbyt odpowiednie, ale nie potrafiłem się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Na szczęście, na jej twarzy chwilę później też się pojawiło rozbawienie, a w tym samym czasie drzwi uchyliły się. Pacnęła mnie w ramię, co jakoś nie pomogło mi zwalczyć śmiechu, a wręcz go nasiliło.
— Widzę, że macie tu całkiem wesoło. Nie będziemy wam przeszkadzały — odezwała się Aubrey, po czym razem z Leah zamknęły za sobą drzwi i poszły najprawdopodobniej do pokoju nastolatki.
Ja z kolei dopiero po chwili byłem w stanie się opanować. A jeszcze kilka minut temu wcale nie było mi do śmiechu. Z pewnością przy Elli nie mogłem być pewny niczego, w to wliczał się również zmienny nastrój.
— El, mogę cię o coś zapytać? — zacząłem, wycierając kąciki oczu z łez.
— Zdziwiłabym się, jakbyś nie pytał. I tak długo wytrzymałeś — mruknęła cicho, skubiąc frędzle koca znajdującego się na posłaniu.
— W co ty grasz? — zapytałem prosto z mostu, nie mając ochoty bawić się w jakieś chore podchody. Nie to, co ona.
— W nic nie gram. Zrozum, Keith, Lee nie przeżyła aż tak intensywnie śmierci Gabe, bo była mała. No może nie aż taka mała, bo miała osiem lat, ale jednak oni nie byli ze sobą nie wiadomo jak blisko. Mimo wszystko, to nie znaczy, że musi wiedzieć, jak bardzo mnie to wszystko rusza, może nie zawsze, ale jednak. Po co ma się martwić, że czasem jak coś głupiego palnie, to mi się zrobi przykro? To by było bez sensu — powiedziała, dotykając tatuażu na palcach lewej dłoni, a dokładniej tej części z napisem „albo nie".
Wziąłem głęboki oddech, bo naprawdę nie wiedziałem, czy chciałem jej to mówić i, czy to była dobra decyzja. To wszystko już było wystarczająco dziwne i skomplikowane, a ja nie miałem zielonego pojęcia czy będę w stanie się w tym wszystkim odnaleźć. Czy to nie za dużo jak na jeden raz.
— Bo jest jeszcze coś. — Spojrzała na mnie pytająco, gdy niepewnie się odezwałem. — Ja wiem, że nie chcesz się wiązać, ani nic z tych rzeczy, ale jednak to, że najpierw się ze mną przespałaś, później dałaś mi kosza, teraz zaprosiłaś i wyjaśniłaś i później znowu odtrąciłaś. Nie to, żeby coś, ale ja też mam uczucia i mogłabyś się z nimi obchodzić troszeczkę lżej, wiesz?
— Keith, ja naprawdę przepraszam, nie chciałam cię zranić. Widzisz, kolejny powód, dlaczego powinieneś znaleźć sobie kogoś mniej zamazanego przez innych.
Zawzięcie patrzyła w okno, które znajdowało się za moimi plecami, co zaczynało mnie już irytować. Rozumiałem sporo, ale mówiąc mi takie rzeczy, mogłaby chociaż patrzeć mi w oczy albo chociaż udawać, że to robi.
— Ella, do cholery jasnej! — krzyknąłem na nią, przez co nareszcie na mnie spojrzała.
Może nie powinienem się unosić, ale w tamtej chwili miałem to głęboko. Ona potrafiła mnie zdenerwować jak nikt inny, a znaliśmy się tak krótko... To był chyba wrodzony talent.
— Nie drzyj się na mnie! Mówię ci prawdę, to masz to w dupie, a później jak przyjdzie, co do czego...
Nie dałem jej skończyć, bo miałem dość tego jej chorego gadania, z którego nie wynikłoby nic dobrego, bo prawdopodobnie zaczęlibyśmy się zaraz kłócić. A tego nie chciałem.
Nie myśląc wiele, szybko pochyliłem się nad nią, całując ją i skutecznie zamykając jej usta. Ella na początku walczyła bardziej sama ze sobą, niż ze mną, ale po chwili na szczęście odpuściła i zarzucając mi ręce na kark, przyciągnęła mnie jeszcze bliżej do siebie. To właśnie było tym, co mógłbym robić przez cały czas. Całować ją, przytulać, po prostu przy niej być. Tyle by mi wystarczyło.
Jedną z dłoni położyłem na jej talii, drugą natomiast podpierałem się na łóżku. Jakoś nie marzyło mi się spadać na podłogę, gdybym jakimś cudem stracił równowagę. Chociaż ja bym miał dużo bardziej miękkie lądowanie, w porównaniu do Elli. Jej ręce były raz w moich włosach, raz na ramionach, a mi aż przypomniała się ta noc, przez którą zaczął się cały ten cyrk.
Podwinąłem lekko jej bluzkę, wsuwając dłonie pod materiał, ale położyła swoją dłoń na mojej, co skutecznie mnie zastopowało. Oderwała ode mnie, a ja nadal nie mogłem wyjść z podziwu koloru jej oczu, szczególnie że mogłem podziwiać je z tak bliska. Oboje dyszeliśmy, a ja opadłem na łóżko tuż obok niej. Chwilę jeszcze zajęło mi zajęcie wygodnej pozycji.
Miałem ochotę jej towarzyszyć tak długo, jak tylko mogłem, a nawet i dłużej i nawet myśl o tym, że Shay siedziała w moim mieszkaniu sama, nie była w stanie tego zmienić. Z przerażeniem pomyślałem o tym, jak wielki wpływ na mnie miała Ella, z czego nawet nie zdawała sobie sprawy. Była dla mnie niczym żarówka dla ćmy, tylko to nie było aż tak drastyczne w skutkach.
Ciągnęło mnie do niej i mogło być z tego coś naprawdę pięknego albo mogliśmy oboje cierpieć. To zależało tylko i wyłącznie od naszej dwójki i decyzji, jakie zamierzaliśmy podjąć w przyszłości.
— Keith, powoli. Jak na razie musisz wstrzymać swoje popędy, bo seksu nie będzie — powiedziała, na co zrobiłem minę zbitego szczeniaka.
Ta dziewczyna chyba myślała, że miałem nerwy ze stali. Jak niby miałem się przy niej powstrzymać? To było nierealne. Ella natomiast, wyrywając mnie z zamyślenia, pacnęła mnie w ramię. Posłałem jej groźne spojrzenie i w odwecie zacząłem łaskotać ją po żebrach. Zaczęła się śmiać i wyrywać z mojego uścisku.
— Keith, K, uspokój się! — pisnęła, wijąc się ze śmiechu niczym piskorz.
— Co z tego będę miał? — zapytałem, zaprzestając na chwilę torturom.
— Powiem ci coś, o czym z pewnością nie masz bladego pojęcia. — Aż zabłyszczały jej jasne duże oczy, w które mógłbym wpatrywać się godzinami.
Czułem, że to pewnie i tak nic nie wniesie do mojego życia. Była aż nazbyt chętna, żeby to powiedzieć, ale jak widziałem te roziskrzone oczy, to nie byłem w stanie jej odmówić. Chyba mógłbym zrobić dla nich wszystko.
— No dobra — zgodziłem się łaskawie, kładąc obok niej, na materacu.
Ella położyła się na boku tak, że nasze twarze znajdowały się idealnie naprzeciwko siebie. Podparła głowę na jednej ręce, a drugą chwyciła moją, co było kolejnym zaskoczeniem tego dnia – tym razem przyjemnym. Takich niespodzianek chciałbym zdecydowanie więcej. Powoli przeniosła wzrok na nasze dłonie i zaczęła bawić się moimi palcami. Jej skóra była niesamowicie gładka, a ruchy delikatne, ostrożne, jakby bała się, że zabiorę jej obiekt zainteresowania.
— Jesteś jak taki duży, pluszowy miś — wypaliła poważnie, nie patrząc na nie, na co się tylko roześmiałem.
— Żartujesz sobie ze mnie?
— Nie, czemu? — Zmarszczyła brwi, przenosząc na mnie całą swoją uwagę, a jednocześnie nadal bawiąc się moimi palcami.
— Skąd w ogóle taki wniosek? — zapytałem, obierając inną taktykę.
— No bo masz takie oczy jak taki miś i przytulasz jak miś. Nie wyprzesz się tego, jesteś miś. — Uśmiechnęła się tryumfująco, a mi właśnie wtedy brakło argumentów.
Czemu zawsze jak nie były potrzebne, miałem ich miliony, a w takich wypadkach jak ten nawet jednego nie potrafiłem wymyślić? Pokręciłem głową z niedowierzaniem, nie potrafiąc walczyć z uśmiechem cisnącym mi się na usta. Ona była niesamowita, a ja chyba pierwszy raz widziałem ją aż tak szczęśliwą w mojej obecności i chciałbym ją oglądać taką jak najczęściej.
— Wiedziałam, że się ze mną zgodzisz — powiedziała zadowolona i szybko cmoknęła mnie w policzek, nachylając się nade mną.
Złapałem ją za talię, ale ta niestety po chwili znów leżała na swoim miejscu. Odblokowała urządzenie, po które sięgnęła, po czym niedługo później je zablokowała i odłożyła.
— Co zrobiłaś? — zapytałem podejrzliwie.
— Ja? — Znowu wytrzeszczyła oczy, robiąc minę niewiniątka. — Nic — powiedziała przeciągle.
— Bo ci uwierzę — mruknąłem pod nosem, po czym przyciągnąłem ją bliżej siebie i pocałowałem w skroń.
Leżeliśmy przez chwilę w ciszy, która została gwałtownie przerwana przez Ellę. Dziewczyna chyba miała za dużo do powiedzenia. Miałem wrażenie, że popada ze skrajności w skrajność. Najpierw mało mówiła, teraz nadawała z kolei jak katarynka, ale wolałem ją taką. Beztroską.
— Wiesz, że cały twój fandom o tym trąbi? — zapytała, poderwawszy się z mojej piersi.
— Skąd wiesz, przecież nie należysz? — Nie byłem tego taki pewny.
— Nie, ale cały Twitter o tym trąbi, a poza tym, znam kogoś, kto jara się tobą i ten ktoś mieszka w pokoju obok. — Zaśmiała się i poklepała mnie po policzku, postanowiłem tego nie komentować.
— Mogę cię o coś zapytać? — Spojrzałem na nią uważnie, na co tylko zagryzła wargę i kiwnęła głową ze skupieniem wymalowanym na twarzy.
— Dlaczego Leah czasami mówi do ciebie Dee? Co to znaczy?
Na jej twarzy zobaczyłem ulgę, co nieco mnie zdziwiło. Okej, spodziewałem się wielu rzeczy, ale nie tego. Wydawało mi się, że wyczerpałem na dzisiaj wszystkie zaskoczenia, ale jednak nie. Oczywiście, że musiała mnie zaskoczyć.
— Sądziłam, że zapytasz o coś gorszego — wytłumaczyła szybko, zapewne widząc moją pytającą minę. — Dowiesz się teraz czegoś, czego nigdzie nie znajdziesz, nawet w Internetach. Tak naprawdę moim pierwszym imieniem jest Delilah, ale wolę po prostu Ellę, dlatego zawsze się właśnie tym imieniem posługuję — powiedziała to tak konspiracyjnym tonem, że w innym przypadku bym się roześmiał.
— Tylko dlatego? — zapytałem, nie dowierzając.
Coś w wyrazie jej twarzy podpowiadało mi, że to nie może być takie proste. Nie znaliśmy się może jakoś niesamowicie długo, ale z czystym sercem mogłem stwierdzić, że większość rzeczy, jakie mówiła, miały jakiś głębszy sens, który nie zawsze było na początku widać. Przynajmniej ja go nie widziałem. Przy pierwszym spotkaniu sądziłem, że jest niesamowicie prosta do rozszyfrowania i w tym z pewnością się myliłem, bo mimo iż znałem ją coraz lepiej, to z każdą kolejną nowiną czułem się, jakbym wracał do punktu wyjścia, a nawet się cofał i po raz kolejny poznawał kogoś nowego. Czasami nawet miałem wrażenie, że nigdy nie będę w stanie w pełni jej poznać. Sam nie wiedziałem czemu... Może dlatego, że z pozoru taka delikatna dziewczyna kompletnie nie pasowała mi do tego, czego się niedawno dowiedziałem?
— Po prostu nie lubię, jak obcy ludzie tak do mnie mówią, a zaczyna się tak dziać. To imię od zawsze było czymś, co łączyło mnie z rodziną. Po prababci je otrzymałam i lubiłam je, ale późnej miałam okres na Ellę i tak zostało. Wśród znajomych El, a wśród rodziny Dee. — Uśmiechnęła się pod nosem, wzruszając ramionami i dopiero po dłuższej chwili skierowała swoją uwagę po raz kolejny na mnie.
Lubiłem być w centrum jej zainteresowania. Szczególnie wtedy, gdy coś zaczynało ją fascynować i te jasne lazurowe oczka zaczynały świecić z podekscytowania. Albo, gdy się szczerze uśmiechała, a wokół jej oczu tworzyły się drobne zmarszczki, takie typowe kurze łapki. To niby takie typowe, ale i tak dodawało jej masy uroku i w takich sytuacjach błyszczała. Mogłem się założyć, że gdyby w pomieszczeniu było wielu ludzi i ona by zaczęła tak emanować szczęściem, to większość ludzi zwróciłaby uwagę właśnie na nią.
Uśmiechnąłem się i dotknąłem jej twarzy. Ella może jak na kobietę nie była niska, ale w porównaniu ze mną była strasznie drobna, co czasem mnie bawiło. Shannon też do gigantów nie należała, ale to, że brunetka była ode mnie mniejsza traktowałem jako coś normalnego, naturalnego. Natomiast, gdy zdałem sobie sprawę z tego, o ile mniejsza ode mnie jest El, włączyło to we mnie coś, co kazało mi zrobić wszystko, żeby ta kobieta była bezpieczna.
Faktycznie, mogłem znaleźć sobie kogoś, kto nie raniłby mnie, a życie z tą osobą byłoby nadzwyczaj proste, tyle że ja tego po prostu nie chciałem. Miałem obrany cel i mogła rozrywać mnie na części, ale niezależnie od tego i tak chciałem być właśnie z nią. Byłem w stanie poczekać.
— A ja jak mam do ciebie mówić? — Przekrzywiłem głowę, wpatrując się w nią uważnie.
— Jak ci będzie wygodniej, tylko mam jedną prośbę.
— Jaką? — zapytałem, a ona nieco podniosła się na łokciach.
— Nie wgapiaj się tak we mnie — powiedziała ze śmiechem i pacnęła mnie palcem wskazującym w nos, na co się roześmiałem.
Właśnie za te drobne gesty ją uwielbiałem.
— A czemu? Krępuje cię to? — Poruszyłem brwiami, na co pokręciła głową.
— Uważaj, bo się zarumienię — prychnęła. — Po prostu to jest dziwne. I weź... no nie rób tej miny pedofila. — Zakryła sobie oczy dłonią, ale widziałem, że ledwo powstrzymuje śmiech.
— Jakiej? — dopytywałem, a gdy tylko na mnie spojrzała, od razu przywołałem na twarz tę minę.
— Boże... Jesteś jak taki nieznośny dzieciuch — westchnęła zrezygnowana. Żartowała.
— Będę musiał się niedługo zbierać, wiesz?
— Wiesz, jest moje, więc sio od niego. — Wytknęła język w moją stronę, a ja wywróciłem oczami. Dorosłe zachowanie, nie ma co. — Czemu?
— Bo moja przyjaciółka specjalnie przyjechała, a ja zostawiłem ją samą — powiedziałem, żeby ją nieco zorientować w sytuacji, a może i poruszyć wyrzuty sumienia?
— Jaka? — zapytała wyraźnie zainteresowana.
— Shannon. Musiałem z nią pogadać — wytłumaczyłem, a El tylko przytaknęła głową.
Posiedzieliśmy jeszcze przez chwilę, a ja, mimo iż nie chciałem, wiedziałem, że naprawdę muszę się zbierać. Tyle że tam było tak wygodnie i nareszcie się dogadywaliśmy jak normalni ludzie. Nie dość, że wygodnie, to jeszcze przyjemnie, a ja musiałem iść.
— El? Nie chciałabyś jechać ze mną do Rio? — zapytałem spontanicznie.
— Co? Po co?
Patrzyła na mnie z niezrozumieniem. Wiedziałem, że usłyszała, ale tak jak do mnie wcześniej, tak teraz do niej nie docierał sens tych słów.
— Chciałabyś pojechać ze mną do Rio? Występuję tam i mogłabyś ze mną lecieć — powiedziałem, bawiąc się jej małymi dłońmi.
— Keith... — zaczęła słabo, ale jej przerwałem. Nie chciałem, żeby ten stosunkowo miły dzień został na takim etapie zniszczony.
— Zastanów się. Ale naprawdę to przemyśl i mi napisz. Nie to żebym cię poganiał, ale mogłabyś się pospieszyć z decyzją. — Pocałowałem ją w czoło, po czym zabrałem Bre i pojechałem odwieźć ją do domu.
Gdy jechałem z powrotem do mieszkania, zdałem sobie sprawę, że dla tej rudej jędzy zrobiłbym dużo, może nawet za dużo. Byłem swoistą kukiełką w jej dłoniach, ale nie chciałem się urywać z tych sznurków, a nawet chciałem je jeszcze bardziej ścieśnić.
Równocześnie dawała mi nadzieję, którą później odbierała, co zaczynało być uciążliwe, ale wiedziałem, że Ella potrzebowała czasu. Nie miałem pojęcia czemu, ale ja również jej potrzebowałem. Potrzebowałem tak bardzo, jak powietrza w płucach, które już nie raz udało jej się zabrać. W sumie mogła zerwać całą skórę z moich kości, ale jedynym, na czym mi tak naprawdę zależało, było to, żeby lżej obchodziła się z moim sercem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top