Never lose hope... (prolog + rozdziały 1-3)
Prolog
"Never lose hope"- ten napis widniał na moim nadgarstku już przez miesiąc. Od tego miesiąca coś się zmieniło. Jeszcze nie wiem, co to, i obawiam się, że nie chcę wiedzieć...
Czerwone góry, jeziora, doliny, a nawet i roślinność (której i tak było niewiele) - wszystko na tej planecie miało taki sam kolor...
Najczęściej siadałam w tym samym miejscu - nieopodal wulkanicznego jeziora. Sama się sobie dziwiłam, jak ja mogłam tam żyć?! To...to...praktycznie niemożliwe! Nie było tam ani lasów, ani dzikich zwierząt...
Zawsze uwielbiałam przyrodę i zawsze będę ją uwielbiać! Jednak nie o tym wtedy myślałam...
Myślałam o przeszłości i przyszłości...
Przeszłość była straszna, to nie ulega wątpliwości, ale przyszłość... może być piękna lub... również straszna. Uświadamiałam sobie z dnia na dzień coraz bardziej, że muszę zacząć działać...
Rozdział 1
Uwielbiam patrzeć na księżyce naszej planety! Są takie... tajemnicze. Tak jak ja...
- Erin! Erin! - ktoś mnie wołał.
-Tak?! Tu jestem! - odkrzyknęłam.
Okazało się, że to Walter, mój brat. Nigdy go nie lubiłam, nie lubię i NIGDY go nie polubię! On idealnie wypełnia swoje przeznaczenie, idealnie się tu nadaje, a ja nie...
-Czemu nie było cię na szkoleniu, Erin?
- Bo mi się nie chciało! - odfuknęłam. - Nienawidzę tych głupich szkoleń, tych głupich walk i innych GŁUPICH rzeczy!
-To nie jest głupie! Sama mądrością nie przewyższasz prymitywnego droida, a myślisz, że te wszystkie szkolenia są niczego nie warte, tak?! - widać było, że się na mnie zdenerwował...
Cóż, często to robi, więc jestem przyzwyczajona...
Rozdział 2
Siedziałam i patrzyłam na walczące wokół mnie osoby. Zastanawiałam się, czy one naprawdę tak bardzo chcą być złe... Nie, na pewno nie wszystkie tego pragną!
- Erin, teraz ty! - zawołał mój mistrz. Mam nadzieję, że nie zauważył strachu w moich oczach. Wszyscy mi mówią, że ludzie nie są i nie muszą być idealni, jednak ja zawsze chciałam być jak najlepsza, pomagać innym... być...
DOBRA...
Chwytam za miecz. Moim przeciwnikiem miała być Darth Evlynn. Jestem pewna, iż zawsze chciała we mnie wzbudzić strach. Przyznam, że nieraz jej się to udało, jednak teraz nie czuję nic... pustkę... tak jakby w ogóle nie stała na przeciwko mnie, jakby nie miała zamiaru ze mną walczyć.
Ale walka się rozpoczęła. Czułam się tak, jakby bitwa z o głowę wyższą przeciwniczką była moim codziennym zajęciem, ale tak naprawdę robiłam to raz do roku.
Co najmniej raz do roku mieliśmy egzaminy, tzw. "Walki młodych Sithów". Przygotowujemy się do nich przez 11 miesięcy, a 12. przeznaczamy na teorię i strategie.
Darth Evlynn zawsze atakuje swoich przeciwników pierwsza. Musiałam szybko zrobić unik do tyłu, inaczej rozcięłaby mnie na dwa kawałki! Teraz kolej na mnie... - pomyślałam. - Pora pokazać, na co mnie stać!
Zepchnęłam swoją rywalkę na kraniec ringu, na którym walczyłyśmy, już miałam zadać cios, gdy nagle użyła swojej najskuteczniejszej broni... a mianowicie piorunów. Nie każdy mógł posiadać taką broń, jednak Darth Evlynn, ze względu na swoje pochodzenie, otrzymała ją już na samym początku. Każdy uważał to za wielką niesprawiedliwość i zapewne dlatego też niewiele było tych, którzy chcieli się z nią zmierzyć.
Usłyszałam jeszcze tylko, jak upadam, ale, niestety, już tego nie widziałam...
Rozdział 3
- Erin, słyszysz mnie? Erin?! - wołał nieznajomy głos. Chociaż... może znajomy? Obejrzałam się wokoło i stwierdziłam, że nikogo przy mnie nie ma... Czy ja mam majaki słuchowe?! Wyraźnie kogoś słyszałam. Ten głos był mi jednocześnie bliski, a jednocześnie obcy. Pamiętam go, ale trochę się zmienił. Na pewno był młodszy, tryskał gniewem, ale był również łagodny, dumny, stanowczy...
To... on...
- Następnym razem uwolnij gniew. Pamiętaj o tym...
- Dobrze. - bałam się powiedzieć inaczej. - Zapamiętam...
Kłamałam. Nigdy nie potrafiłam "uwolnić swojego gniewu". I wiem, że nigdy nie będę potrafiła. Po co mam to robić? Po co?! Żeby Go zadowolić?! Nie miałam ochoty, a raczej siły, by o tym rozmyślać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top