Proteza i odpowiednia decyzja


Tak wiem, że pierwszy one-shot powinien być...Normalny i zachęcający do następnych...Ale może się spodoba

*****




Trwała walka na Mustafar! Podczas, gdy Anakin Skywalker i Obi Wan Kenobi mierzyli się na miecze świetlne C3P-O zabrał nieprzytomną Padmé do statku i niezwłocznie zawiózł do najbliższego centrum medycznego.

Walka była ostra i celem obydwóch Jedi, a raczej Jedi i Sitha było zabić przeciwnika. Anakin zadawał ciosy i nie okazywał litości, natomiast Obi Wan walcząc ze Skywalkerem widział przed oczami Anakina jako małego chłopca. Zrobiło mu się przykro, że musi zabić chłopaka, dlatego uniknął zamach Anakina i zeskoczył na wysepkę obok lawy. Skywalker zrobił to samo i stojąc na przeciwko byłego mistrza zaczął się do niego powoli, ale ze wściekłością zbliżać...

-Anakin! Nie musimy walczyć! Masz jeszcze szansę...Otrząśnji się i wróć do mnie i Padmé! - krzyknął rudy Jedi.

-Anakin nie żyje! Jestem Lord Vader, a ciemna strona mocy jest lepsza i daje mi potęgę!

-Wiesz co...No dobra, daję ci jeszcze jedną szansę! Jeśli nie zakończysz tego w tej chwili to odetnę ci rękę! Wybieraj!

-Masz mnie za głupca?! Nigdy nie opuszczę ciemnej strony mocy! - krzyknął Skywalker i zamachnął się mieczem na Kenobiego. Ten odciął mu rękę.

Anakin lekko krzyknął, a Obi Wan zrobił krok do tyłu.

-Ostrzegałem! - krzyknął i nagle poczuł wibracje z kieszeni. Wyjął komunikator i otrzymał wiadomość, że Padmé rodzi. - Twoja żona właśnie rodzi Anakinie! Daję ci drugą i naprawdę ostatnią szansę! Wróć, a razem polecimy na poród, a jak nie to stracisz nogę!

-Polecę na poród, ale najpierw cię wykończę! - skoczył na Kenobiego, ale jego były mistrz się nie dał i odciął mu nogę. Anakin upadł.

-Dawałem ci szansę! Kochałem cię i...I dam ci już naprawdę taką ostatnią szansę! Albo teraz zejdziesz ze ścieżki Sitha, albo zginiesz! Pomyśl o Padmé, o dzieciach i o randze mistrza Jedi. A no i o mnie!

Anakin próbował stanąć na jednej nodze i ruszyć na mistrza, ale słysząc żal w głosie Obi Wana i widząc przed oczami biedną, rodzącą żonę zawahał się...Przecież ją kochał, a przeszedł na ciemną stronę dla niej...Po długich zamyśleniach poleciała mu łza.

-Obi Wanie...Przepraszam! Zabierz mnie stąd!

Kenobi się uśmiechnął i wziął na ręce już niepełnosprawnego Anakina.

Wsiedli do statku Skywalkera i polecieli na Poliss Nasa, gdzie Amidala rodziła.

Tym czasem w klinice Padmé rodziła w bólach i smutku, że nie ma przy niej jej kochanego Anakina. Tuż przy Amidali stał C3P-O i Yoda.
Po wielu bólach kobieta urodziła bliźnięta! Trzymała noworodki i chciała im nadać imiona, gdy nagle poczuła się słabo...Bliźnięta zabrano od niej,a ona nagle zaczęła do Yody szeptać

-Ja wiem...Ja wiem, że w Anakinie jest dobro...

Jej szepty przerwał głos dochodzący z korytarza...

-Padmé! Padmé! - darł się Skywalker.

Kobieta od razu uniosła głowę i pełna nadziei czekała na Anakina.

Do sali porodowej wszedł Obi Wan Kenobi, który pchał wózek na którym siedział Anakin.

-Ani! Kochanie! Jesteś...- od razu zaczęła się lepiej czuć.

-Już urodziłaś? - spytał Kenobi.

-Tak, Ani mamy bliźniaki! - uśmiechnęła się i nagle zorientowała się, że jej mąż jest na wózku inwalidzkim. - Boże, skarbie co ci się stało...Twoja...

-Trochę go nastraszyłem i dałem karę za taki cyrk. - uniósł dumnie głowę Obi Wan, a Anakin spojrzał na niego demonicznym wzrokiem.

Do małżonków i Jedi podeszła pielęgniarka - robot, która przekazała, że dzieci są zdrowe i oznajmiła, że roboty muszą zabrać Padmé na salę obserwacyjną. Po zabraniu Amidali Kenobi zawiózł Skywalkera do sali, gdzie leżały nowonarodzone bliźnięta. Jedi stali (no jeden stał) przy łóżeczku maluchów i przyglądali im się.

-Urocze! Może byś jako ojciec wziął na ręce maluchy?! - syknął Kenobi.

-No, a niby jak? - Anakin spojrzał na jedną mechaniczną rękę i na drugą, która ucierpiała na Mustafar.

-Dobra, poczekaj...-Obi Wan wziął jedno dziecko i podał Anakinowi na mechaniczną rękę, natomiast drugie niemowle sam wziął na ręce. - Jak nazwiecie bobasy?

-Luke i Leia

-Eeee...Takie średnie te imiona...- wzruszył ramionami Kenobi

-Padmé chciała tak nazwać dzieci...

-A, no to skoro Padmé tak chciała to ładne imiona. Śliczne!- uśmiechnął się głupio.

Po kilku dniach Padmé wraz z dziećmi i Anakinem powrócili do domu. Jednak to nie był koniec problemów. Amidala stwierdziła, że nie da rady opiekować się dziećmi i jednocześnie niepełnosprawnym mężem. Wraz z Obi Wanem ogłosili zbiórkę pieniędzy na Coruscant na protezy dla Anakina.

I tak mijały tygodnie, a wystarczająco pieniędzy na nowoczesne i dobre protezy wciąż było mało. Oprócz tego problemu Skywalkera powoli wykańczały ciągle płaczące maluchy. Nie miał spokoju i coraz bardziej się wszystkim denerwował! Sam zaczął tracić powoli nadzieję, że pieniądze na protezy uda się zebrać...

Nad rodziną Skywalkerów pojawiło sie kolejne nieszczęście - Darth Sidious dowiedział się, że Anakin powrócił na jasną stronę mocy. Tak bardzo chciał go mieć na swojego ucznia, że zaczął kombinować i, gdy dowiedział się, że młody Skywalker potrzebuje nowych kończyn zaczął działać.

Pewnej nocy, gdy rodzina Skywalkerów spała Palpatine zakradł się do ich domu...

-Anakin...Mój uczniu? - sith szturchnął śpiącego Anakina.

-Mistr...Darth Sidious?! Co ty tu robisz?! Chcesz kłopotów?! - Skywalker syknął.

-O mój drogi Anakinie co ci się stało...Popatrz na siebie...Jak ten Jedi śmiał cię tak potraktować?! I ty jeszcze po tym wszystkim wróciłeś na jasną stronę mocy...

-Wróciłem do rodziny, a nie będę do końca życia jeździł na wózku. Zorganizowaliśmy zbiórkę na protezy...

-I sam widzisz jak wam idzie! Anakinie, przyjacielu mógłbym ci pomóc. Załatwiłbym ci nowoczesne protezy, które nie przeszkadzałyby ci w walce i byłbyś tak mocnym sithem, że zapisany zostałbyś w legendach. Ale widzisz mój drogi...Nie ma nic za darmo! Przejdź na ciemną stronę mocy ponownie, a zyskasz protezy - Palpatine uśmiechnął się wrednie.

-Nie ma mowy...Wynoś się!

Zły sith próbował jeszcze przekonać Anakina, ale uznając, że to nie ma sensu rozpłynął się w powietrzu i zniknął.

A jednak coś tknęło Skywalkera. Myśli o nowych protezach nie dawały mu zasnąć i w końcu podjął ryzykowną i niezbyt dobrą decyzję...Wdrapał się na wózek inwalidzki i po chwili znalazł się na dworze. Zmierzał do apartamentu Palpatine'a. Jechał wózkiem przez mroczne ulice Coruscant. Ku jego nieszczęściu przejeżdżając obok Zakonu Jedi został zauważony przez Kenobiego (hmmm ciekawe co robił w nocy w zakonie ^^).

-Anakin? Co ty robisz? Dlaczego jeździsz sam po nocy...?

-A ty co robisz w nocy w zakonie, he? Zresztą nie ważne...Ja jadę...Do kolegi!

-Jedziesz do kolegi w nocy?- Obi Wan uniósł brwi.

-No tak, bo przecież wiesz, że w dzień nie mam czasu spotykać się ze znajomymi, bo opieka nad dziećmi i w ogóle...

-Ach tak...- Jedi złapał się za brodę. - No, a gdzie ten kolega mieszka?

-W tym wieżowcu...-Anakin wskazał na wielki budynek, w którym naprawdę mieszkał Darth Sidious.

Po chwili ciszy Obi rzekł...

-Nie no, sam nie będziesz jeździć po nocy i w ogóle potrzebujesz przecież pomocy. Ja cię zawiozę do tego...Kolegi.- Jedi uśmiechnął się sztucznie.

-Nie, dam radę!

-Ależ nie dasz! Podwiozę cię pod budynek!- Kenobi złapał uchwyty i zaczął prowadzić wózek.

Gdy mężczyźni znaleźli się pod apartamentowcem Skywalker chciał spławić mistrza Kenobiego. Niestety...Obi Wan zaproponował, że pomoże mu wjechać do windy.

-Dzięki za wszystko, a teraz możesz już iść. Pojadę windą na górę i sobie poradzę.

-Nie nie nie, wiesz możesz mieć problemy z wyjechaniem potem. Wjedziemy razem! - Jedi wszedł do windy.

Gdy Jedi wjechali na najwyższe piętro Kenobi nadal nie opuszczał Skywalkera.

-Ej no, wjechałeś ze mną, to teraz możesz już iść!

-A może mnie przedstawisz koledze i razem coś porobimy o 1 w nocy- Kenobi wciąż uśmiechał się do blondyna.

Anakin czuł, ze musi się przyznać przed Obi Wanem, który i tak zaczynał już coś podejrzewać.

-No dobra! Tu wcale nie mieszka kolega...Tylko...Tylko Darth...

-Jaki Darth?

-Darth Sidious! Obiecał mi nowe i wymarzone protezy, na które tak długo zbieramy...Ale w zamian muszę...Powrócić na ciemną stronę mocy...

-Skubaniec! A ty?! Jak śmiałeś?! Chciałeś znowu nas zostawić?!

-Nie chciałem. Kocham dzieci i was...No Padmé, ale jestem dla niej uciążeniem na wózku i to przypominam przez ciebie! Miałbym protezy, a panował bym nad ciemną stroną.

-Jak byś wiedział to załatwiłem ci już nowoczesne protezy, najlepsze w galaktyce! Mój kolega już długo nad nimi pracuje i w końcu będą gotowe...Chciałem ci sprawić niespodziankę, ale widzę, że się nie da!- Krzyknął Kenobi po czym podszedł do drzwi od apartamentu Palpatine'a.

-Co robisz?

-Wbijam do dziada! Zakończymy to raz na zawsze! Nie, ty zakończysz wybrańcu. Zabji!- Obi Wan wjechał z buta do domu Sidiousa, a Anakin zajął się wykańczaniem sitha, który akurat brał kąpiel.


Po zamordowaniu Imperatora Anakin  wypełnił swe przeznaczenie i przywrócił równowagę mocy. Narodziło się wielu nowych Jedi. Zrezygnowano z klonów, a Anakin otrzymał protezy i nie jeździł już na wózku (na którym oczywiście znalazł się przez Obi Wana) i żył wraz z rodziną długo i raczej szczęśliwie....



The End


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top