Spotkanie po latach (Część 2) - Przebieranki
- Wiecie, co? – Padme odwróciła się przez ramę, by zerknąć na Obi-Wana, który właśnie nurkował w wyciętej przez siebie dziurze w drzwiach. – Chyba mimo wszystko nie powinniśmy ich tak zostawiać...
Kenobi wszedł – czy raczej: wczołgał się – do łazienki tylko w połowie. Jego zgrabne pośladki i długie nogi wciąż tkwiły na korytarzu. Amidala i jej asystentka zachichotały.
- Moim zdaniem Mistrz Jedi jakoś to wszystko ogarnie – z rozbawieniem stwierdził Panaka.
- Ale przecież nie wyczaruje Anakinowi ubrań z powietrza – Padme rozmasowała podbródek. – Jedi wiele potrafią, ale nie AŻ tyle.
- W takim razie, co chcesz zrobić? – Sabe kpiąco się uśmiechnęła. – Wydziergasz chłopakowi spodnie na drutach?
Dawna Królowa przeciągle westchnęła. Miała wiele talentów, ale szycie zdecydowanie do nich NIE należało. Gdyby miała wybierać między igłą i blasterem, bez wahania wybrałaby broń.
Wciąż pamiętała, jak żałośnie wyglądała suknia, którą sama uszyła, by uczcić rocznicę przymierza z Gunganami – ech, cóż to był za potworny strój! A najgorsze w tym wszystkim było to, że zanim Padme zdążyła potajemnie go spalić, Jar Jar znalazł go, pokazał swojemu Bossowi, a że obaj mieli totalnie dziwaczne gusta, zachwycili się koszmarnym przyodziewkiem. A potem zmusili Królową, by włożyła potworne wdzianko podczas parady. Cóż, Gunganie byli zachwyceni, ale cała reszta Naboo usiłowała nie umrzeć ze śmiechu. Dobrze, że na sam koniec ceremonii Amidala odzyskała godność, bez problemu trafiając wiązką z blastera w wystrzelonego w powietrze bul bula. Tak, po namyśle, całkiem miło wspominała tamten dzień.
- Sama niczego Anakinowi nie uszyję – oznajmiła. – Ale miałam nadzieję, że pewien Przezorny i Gotowy Na Wszystko ktoś znajdzie w swojej walizce parę zapasowych ubrań – posłała Panace wymowny uśmiech.
Śniadoskóry mężczyzna skinął głową.
- Tak, wydaje mi się, że mogę oddać chłopakowi zestaw, który dostałem w prezencie od moich dzieciaków – wzdychając, zaczął oddalać się od dwójki kobiet. – Myślę, że młodemu Skywalkerowi się nie spodoba... Sam w życiu nie założyłbym tego diablestwa, a spakowałem je tylko dlatego że żona mnie zmusiła, ale... Cóż. To chyba mimo wszystko lepsze niż paradowanie z gołym pośladkiem. Pójdę sprawdzić, czy mam te rzeczy.
- Będę wielce zobowiązana, Kapitanie – Padme krótko przytaknęła.
Po odejściu Panaki, Sabe pokręciła głową.
- Zamiast ruszać z pomocą Rycerzom Jedi Specjalnej Troski, powinnaś szykować się do lunchu z Clovisem – zwróciła swojej Pani uwagę.
- Clovis nie zając, nie ucieknie – Amidala niedbale machnęła ręką. – Zresztą, on wie, że nie mogę się z nim umówić wcześniej niż za kilka godzin. W końcu powinnam być teraz na spotkaniu z Kanclerzem.
Jak na zawołanie, po korytarzu rozniósł się znajomy głos. Po chwili zza zakrętu wyłonił się Palpatine w towarzystwie Mace'a Windu.
- Zleciłbym to zadanie komuś innemu, Ekscelencjo – zmartwionym tonem mówił czarnoskóry Jedi – jednak osoby z większym doświadczeniem są obecne na misjach.
- Nic nie szkodzi, Mistrzu Jedi – łącząc czubki palców dłoni, odparł Kanclerz. – Przecież wiesz, jak bardzo lubię młodego Skywalkera i jego mentora. Nie przeszkadza mi, że tak rzadko bywają w wykwintnym towarzystwie. Nie oczekuję od nich wspaniałych manier. Potrzebuję jedynie, by przedstawiciele waszego Zakonu usiedli obok mnie podczas obiadu z ambasadorem z Zewnętrznych Rubieży. Nawet nie muszą się odzywać.
- Zupełnie nie umiem sobie wyobrazić Skywalkera, który się nie odzywa – Windu mruknął do siebie, po czym żarliwie oznajmił – Zapewniam ci, że ci dwaj nie przyniosą wstydu, Ekscelencjo! Wiem, że ostatnio krążą wokół nich różne dziwne plotki, ale to wszystko nieprawda. Zresztą, obaj bardzo się ostatnio poprawili, naprawdę. Skywalker jest co prawda trochę nieokrzesany, ale z każdym rokiem prowadzi się coraz lepiej. A poza tym, nawet gdyby miał zrobić niestosownego, jego Mistrz jakoś ocali sytuację. Obi-Wan Kenobi jest wzorowym Jedi w każdym tego słowa znaczeniu! To spokojny, dobrze wychowany, świetnie nad sobą panujący...
- TAK CIĘ, KURWA, SPIORĘ, ŻE BĘDZIESZ MIAŁ DUPĘ W KOLORZE GEONOSIS!
Dokładnie w tym momencie Przywódca Republiki i jedna z najważniejszych osób w Zakonie Jedi dostrzegli rozgrywającą się za plecami Padme scenę. To znaczy dziurę w drzwiach do łazienki i wystający z niej tyłek Obi-Wana.
- Jak mogłeś doprowadzić moje rzeczy do TAKIEGO stanu?! – Kenobi awanturował się, wściekle wierzgając nogami. – Przecież z tego, co z nich zostało, nie dałoby się uszyć nawet chusteczki do wycierania nosa!
- Nie przesadzaj, tunika wciąż jest cała! – zza drzwi dobiegł głośny protest Anakina.
- Ta tunika, która teraz jest zielona?! Czym ty ją próbowałeś wyprać?!
- Proszkiem, który znalazłem w twojej kieszeni.
- I naprawdę uznałeś, że noszę przy sobie proszek do prania?! Ty w ogóle czasem myślisz?!
- A co miałem sobie pomyśleć?! Ty jesteś takim ugrzecznionym sztywniakiem, że prędzej podejrzewałbym cię o noszenie przy sobie proszku do prania niż narkotyków. Skąd miałem wiedzieć, że w wolnym czasie ładujesz w siebie jakieś podejrzane zielone gówno?!
- To NIE żadne narkotyki, tylko pył na przebarwienia skórne dla Mistrza Yody! Ostatnio robią mu się jakieś dziwne ciemne plamy, więc wysłał mnie do apteki.
- Co?! Plamy?! Gdzie on niby ma plamy?!
- Och, uwierz mi, że NIE chcesz wiedzieć! Ale może przekonam go, byś wtarł mu lekarstwo w to jędrne i okrągłe miejsce w ramach kary za to, co dzisiaj odwaliłeś...
– Nawet tak NIE żartuj! - w głosie Skywalkera pierwszy raz dało się wyczuć nutę przerażenia. – Jak mam wybierać, to już wolę, byś zdjął pas i zajął się moim własnym jędrnym i krągłym miejscem. Mogę mieć dupsko jak słońce Tatooine, ale tyłka Mistrza Yody oglądać nie zamierzam! A w ogóle, to możesz ze mnie zleźć?
- Nie zlezę z ciebie, bo UCIEKNIESZ! – gniewnie ryknął Kenobi.
- To może chociaż przeleziesz przez tę dziurę do końca, co? Nie żebym ja cię pouczał, czy coś, ale jak ludzie zobaczą, że wystajesz z drzwi od kibla, to pomyślą, że robisz ze mną coś dziwnego...
O to już się nie musisz martwić, Ani – wzdychając, pomyślała Padme. – Ludzie JUŻ zdążyli zobaczyć dolną część ciała twojego Mistrza i dojść do różnych przerażających wniosków.
Przyszła pani Senator nie miała wątpliwości, jak interpretować wytrzeszczone oczy Mace'a Windu.
„Licząca dziesiątki tysięcy lat reputacja Zakonu Jedi" – mówiła mina czarnoskórego Mistrza. – „Nasza nieskalana reputacja zniszczona w przeciągu minuty przez dwóch kretynów!"
Jakaś inna kobieta uznałaby, że nie warto się wtrącać i po prostu pozwoliłaby sytuacji się rozwinąć, jednak Padme Amidala nie potrafiła być obojętna na udrękę innych. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że bardzo lubiła Obi-Wana i Anakina. Ktoś mógłby uznać to za dziwne, ale po tym, co zobaczyła, ci dwaj wcale jej nie odstraszyli. Wręcz przeciwnie – pomyślała, że stanowią doprawdy uroczy duet!
Splotła dłonie na podołku, przywołała na twarz profesjonalny uśmiech i zupełnie spokojnym tonem zaanonsowała:
- To nie są Anakin Skywalker i Obi-Wan Kenobi.
Kanclerz uniósł brew.
- Nie?
- Nie – potwierdziła bez zająknięcia. – To są... - urwała na moment, udając, że stopniuje napięcie, a w rzeczywistości myśląc nad rozwiązaniem. – Przebierańcy! – oznajmiła wreszcie. – Właśnie tak. To są przebierańcy.
Dyskretnie trąciła Sabe łokciem. Bystra asystentka w mig zrozumiała aluzję i wyciągnęła datapada. Jej długie palce zręcznie kreśliły w programie graficznym projekt plakatu.
- Przebierańcy? – powoli powtórzył Palpatine.
- Dokładnie. Aktorzy przebrani za Jedi.
Obi-Wan i Anakin, którzy od jakiegoś czasu kłócili się w miarę cicho, znowu zaczęli się przekrzykiwać.
- AŁA! – jęknął Kenobi. – Co ty wyrabiasz?! Nie gryź mnie!
- To przestań szarpać mnie za uszy! – w odpowiedzi wrzasnął Skywalker. – Zaraz mi je urwiesz!
- Na co ci uszy, skoro i tak NIE słuchasz, co się do ciebie mówi?!
- To boli!
- Jak mnie dziabnąłeś w palec, bolało bardziej!
- I co, będziesz się teraz licytował na obrażenia? – prychnął piętnastolatek. – Przez ciebie będę miał uszy jak Yoda!
- To lepsze niż mieć ślady zębów na rękach i na szyi – ryknął jego wzburzony mentor. – Nie byłem tak pogryziony, od czasu gdy Qui-Gon przemycił do świątyni młode Nexu! Wytłumacz mi, jak to się stało, że żaden z powalonych stworów, którego przywlókł do domu, nie zdołał zniszczyć mi ubrań, a takie narwane stworzenie jak ty w przeciągu roku pozbawiło mnie każdej przyzwoitej części garderoby, jaką posiadam?!
- Już nie zgrywaj świętoszka! Co to ja jeden podebrałem Mistrzowi ubrania?! Przechwalasz się, jak to w ogóle się nie przywiązujesz, i że pozbyłeś się wszystkich rzeczy Qui-Gona po jego śmierci, a ja i tak wiem, że zostawiłeś sobie jego skarpetki...
- T-to NIE ma żadnego związku z przywiązaniem! – Obi-Wan próbował się kłócić, ale jego głos nie brzmiał zbyt przekonująco. – S-skarpetki są praktyczne! Zresztą, jeśli mówisz o tych w kropki, to i tak prawie ich nie noszę!
- Aha. Czyli mogę sobie je wziąć?
- NIE, NIE MOŻESZ!
Mace Windu wciąż gapił się na wystające z dziury nogi Obi-Wana z miną, jakby miał ochotę pójść za róg i popełnić rytualne samobójstwo. Padme zastanawiała się, czy nie polecić biedakowi jakiegoś dobrego terapeuty. No cóż, tym mogła zająć się później – na razie musiała się postarać, by chociaż odrobinę uratować reputację Zakonu w oczach Kanclerza.
Dobre chociaż to, że Palpatine był takim tolerancyjnym człowiekiem. W przeciwieństwie do czarnoskórego Mistrza, przypatrywał się dolnej części ciała Kenobiego z dość neutralną miną. Gdyby brew mu lekko nie drżała, można by pomyśleć, że szokująca scena, której był świadkiem, w ogóle nie zrobiła na nim wrażenia.
- Ci... przebierańcy brzmią bardzo podobnie do Mistrza Kenobiego i Padawana Skywalkera – stwierdził po chwili. – Mają niemal identyczne głosy.
- To dlatego, że tak sumiennie ćwiczyli! – gorliwie zapewniła Padme. – Właśnie mają próbę skeczu.
- Skeczu?
- „Nieznane oblicze Jedi: wyjście z szafy". Wydaje mi się, że taki jest tytuł.
Przepychanka Mistrza i ucznia wskoczyła na zupełnie nowy poziom. Obi-Wan zaczął energiczniej przebierać nogami, jakby biegł w miejscu. Coś rytmicznie uderzało od środka w drzwi do łazienki – Padme wydawało się, że tym czymś były stopy Anakina, ale nie miała pewności.
- Zgłupiałeś?! – z dziury dobiegło wzburzone stęknięcie Kenobiego. – Zabierz swoje cholerne uda z mojej szyi! Zaraz mnie udusisz!
- Zrobię to, jak przestaniesz miażdżyć mi jaja łokciem! – padła wkurzona odpowiedź Skywalkera.
Gdy padały tego typu wypowiedzi, zwrot „wyjście z szafy": nabierał zupełnie nowego znaczenia.
Padme głośno westchnęła. Uwielbiała tych dwóch, ale z bólem stwierdzała, że ani trochę nie ułatwiali jej zadania. No naprawdę... Czy oni naprawdę nie pomyśleli, że na korytarzu mogą stać jacyś ludzie i tego wszystkiego słuchać? Dawna Królowa musiała użyć całej swojej siły woli, by nie wybuchnąć śmiechem, wyobrażając sobie uda Anakina wokół szyi Obi-Wana. Matko, co to musiał być za widok! Amidala jakoś zdołała zachować kamienny wyraz twarzy, ale kąciki ust zaczęły jej lekko drżeć.
- A powiedz mi, moja droga – po namyśle odezwał się Palpatine. – Dlaczego ci... aktorzy ćwiczą swój skecz właśnie tutaj? Na publicznym senatorskim korytarzu?
- Jar-Jar zdemolował im Salę Prób.
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że „jak nie ma na kogo zwalić, zawsze można zwalić na Jar-Jara". Tym kimś mógł być Qui-Gon Jinn, ale że słowa padły bardzo dawno temu, nie było stuprocentowej pewności.
Padme czuła lekkie wyrzuty sumienia obarczając winą gungańskiego przyjaciela, ale z drugiej strony wiedziała, że Binks bardziej niż chętnie pomógłby ocalić dobre imiona dwóch Jedi. Nawet jeśli oznaczałoby to dopisanie kolejnego grzechu do jego długiej listy. Zresztą, odkąd zgubił się w budynku Senatu, pewnie i tak zdążył zdemolować kilka pomieszczeń, więc oskarżenie o rozwalanie nieistniejącej Sali Prób, było w zasadzie kłamstwem inspirowanym prawdą.
- Bo widzi Ekscelencja, oni ćwiczą do wydarzenia, które planuję zorganizować na początku mojej senatorskiej kariery – uznawszy, że jej asystentka miała już wystarczająco dużo czasu, by zrobić, co trzeba, Padme sięgnęła po swój ostateczny argument. – „Dzień Tolerancji dla Galaktyki!" Sabe, pokaż Kanclerzowi plakat!
Datapad został podsunięty Palpatine'owi, ale jego zawartość skomentował Mace Windu.
- Czemu to JA jestem na plakacie? – zapytał słabym głosem. – I czemu jeżdżę na kucyku i rozrzucam kwiatki?
Bo żeby sporządzić dokładny portret, Sabe musi na kogoś zerkać, a ty stałeś najbliżej – posyłając mężczyźnie pełne współczucia spojrzenie, pomyślała Padme. – Wybacz, Mistrzu Jedi.
To nie tak, że ona i jej asystentka chciały zrobić nieszczęśnikowi jakąś złośliwość. A jeśli chodzi o kucyka galopującego po tęczy i ujeżdżającego go faceta z szerokim uśmiechem, to szkic został już przygotowany w drodze z Naboo na Coruscant. Padme i jej sobowtór wymyśliły go, siedząc obok siebie na kanapie i głośno się chichrając.
- To miał być Kapitan Panaka – przepraszająco bąknęła Sabe.
W sumie to była prawda. To MIAŁ być Panaka, a ten rysunek MIAŁ być prezentem urodzinowym dla jego dzieciaków. Instrukcje chłopca i dziewczynki były dość jasne:
„Rysunek tatusia, ale taki, z którego można by się nieźle ponabijać!"
No i chyba się udało, bo Kanclerz nie wytrzymał i wydał ciche parsknięcie. Próbował ukryć swoją rozbawioną reakcję, zakrywając usta rękawem szaty, ale niezbyt mu to wyszło.
Natomiast Windu przeżywał coś na pograniczu oburzenia i zdruzgotania. Wpatrywał się w obrazek z takim wyrazem, jakby chciał przebić go mieczem świetlnym, a potem przycisnąć złowieszczą broń do gardła Sabe i stanowczo zakazać pokazywania nieszczęsnego malowidła w jakimkolwiek zakątku Galaktyki. Padme nawet nie miała do niego o to pretensji. Tak się na tym plakacie szczerzył, jakby reklamował pastę do zębów.
- Nie przejmuj się, Mistrzu Jedi – próbowała go pocieszyć. – Plakat nie został jeszcze zatwierdzony. W każdej chwili możemy dać kogoś innego.
- Tak – przez zęby wycedził czarnoskóry mężczyzna. – Bardzo bym prosił.
- MÓWIŁEM, ŻE NIE JESTEM JEDYNY! – z okolic łazienki dobiegł wściekły okrzyk.
Wszyscy byli tak zaaferowani plakatem z Windu, że niemal zapomnieli o Anakinie i Obi-Wanie, którzy nadal kłócili się w najlepsze.
- Ach tak? – zakpił Kenobi. – To wymień chociaż jednego Padawana, który zabrał rzecz należącą do Mistrza bez pozwolenia! I, nie, Aayla Secura się NIE liczy! Zabrała Quinlanowi pornole tylko po to, by wrzucić je do ognia.
- Kiedy Windu ogolił się na łyso, Depa przywłaszczyła sobie jego włosy i zrobiła z nich perukę! – Skywalker zaanonsował ku uciesze Palpatine'a i zgrozie Windu. – Słyszałem, jak opowiadała o tym Adi Galli po pijaku!
Padme zaczęła się od niechcenia zastanawiać, co oni, kurczę, zrobią, jeśli czarnoskóry Mistrz zemdleje im na środku korytarza. Albo dostanie zawału. Pewnie albo ona albo Sabe będą musiały go reanimować, może nawet zrobić mu usta-usta. Biedak nigdy się po czymś takim nie pozbiera... Tak, lepiej jak najszybciej go stąd zabrać!
- Pozwólmy im w spokoju ćwiczyć skecz – Amidala chwyciła Palpatine'a i Windu za łokcie i poprowadziła ich za róg, jak najdalej od Anakina i Obi-Wana. – Bardzo chciałabym poznać waszą opinię na temat „Dnia Tolerancji". Widzicie, to będzie bal przebierańców. Ja pójdę w stroju Ewoka, a senator Clovis będzie przebrany za Porga.
Sabe sceptycznie uniosła brew, wysyłając swojej Pani przekaz pod tytułem:
„Clovis raczej się na to nie zgodzi."
Padme jedynie wzruszyła ramionami.
A niech spróbuje się nie zgodzić! – pomyślała. – Jeśli nie stać go, by przebrać się za Porga i pomóc moim przyjaciołom, to nie zamierzam chodzić z nim na lunche!
Anakin NA PEWNO przebrałby się za Porga, gdyby wiedział, że to dla kogoś ważne.
Dawna królowa zaczerwieniła się. Czemu właściwie zastanawiała się nad tym, co zrobiłby Anakin? Po co porównywała go z Clovisem?
Potrząsnęła głową. Teraz nie było czasu na rozmyślanie o podobnych głupotach. Należało jak najszybciej odwrócić uwagę od incydentu z udziałem Mistrza i Padawana.
- Ty też powinieneś przyjść, Ekscelencjo – z uśmiechem zwróciła się do Kanclerza. – Mógłbyś się przebrać za... eee... na przykład...
- Za Lorda Sithów! – błyskawicznie podsunęła Sabe.
- O, właśnie! Ekscelencja mógłby przebrać się za Lorda Sithów.
Pomysł nie wydawał się przypaść starszemu mężczyźnie do gustu. Palpatine zareagował na niego zmieszaną miną.
- Ja... - urwał na chwilę, by wytrzeć sobie czoło chusteczką z napisem „Kocham Demokrację". – Chyba bym się do tego nie nadawał, moja droga. Tak, sądzę, że zupełnie nie potrafiłbym udawać Lorda Sithów. Nawet nie wiem, jak oni wyglądają.
- No właśnie – Padme rozmasowała podbródek. – Mistrzu Jedi, jak wyglądają Sithowie?
- Tak dawno ich nie widziano – Windu był tak wstrząśnięty tym, co usłyszał o Depie, że zdawał się ledwo rejestrować, że cokolwiek do niego mówiono. – Ciężko stwierdzić.
- W Holonecie jest napisane, że mieli czerwone peleryny – wodząc palcem po ekranie datapada, Sabe zmarszczyła brwi. – Takie bordowe.
- Moja chce bordową pelerynkę! – zawołał czyjś beztroski głos.
Amidala powitała nadejście Jar-Jara z prawdziwą ulgą. Jeśli była jakaś istota w Galaktyce zdolna odwrócić uwagę od dwóch Jedi przepychających się w toalecie, to był nią właśnie ten Gungan. Zaraz... „W" toalecie? Technicznie rzecz biorąc, połowa Obi-Wana wciąż tkwiła poza toaletą, więc... A, zresztą, czy to takie ważne?
- Cieszę się, że przyszedłeś – Padme uśmiechnęła się do Jar-Jara. – Właśnie rozmawiamy o „Dniu Tolerancji". Każdy może przyjść przebrany, za kogo chce. Proponowaliśmy Jego Ekscelencji, by udawał Lorda Sithów, ale po namyśle, ty nadajesz się do tego lepiej. Chciałbyś zostać Darth Jar-Jarem?
- Misa niepewien – Gungan podrapał się po długim uchu. – Moja zawsze chciał posiadywać pelerynkę. Jak trzeba być Lordem Szitów, to moja zostanie, nie ma problema. Ale najpierw muszę znaleźć Aniego. Moja go wpakował w kłopoty, bo wywalił lody na ekstra elegancką tunikę, więc teraz moja chodzi, by pomóc i przeprosić. Dobrze, że misa znalazł takie świetne ciuchy! Niech Ani się nie boi, bo moja zaraz przybędzie mu na ratunek i już nie będzie musiał chodzić z gołym pośladkiem.
Dopiero teraz Amidala i jej asystentka zauważyły, co ich nierozgarnięty przyjaciel niósł pod pachą. Spodnie i kozaki. Znajomo wyglądające spodnie i kozaki.
- Eee, Jar-Jar – Sabe niepewnie pokazała ubrania palcem. – Skąd ty to masz?
- Och, słuchajta, jaka historia! – zawołał zaaferowany Gungan. – Bo widzi twoja, misa się zgubił i spotkał Aniego. Z początku moja w ogóle nie poznał, że to Ani, bo słyszał, że Ani teraz jest Jedi, ale Ani wcale nie wyglądał jak Jedi tylko jak jaki bezdomny! Spodnie poszarpane, buty pogryzione, pupę mu było widać... I taki zdenerwowany był, że Obi będzie na niego krzyczał! Moja go chciał pocieszyć, ale żeśmy się zderzyły i lody na tunikę poleciały, to Ani obraził się i już w ogóle nie chciał z misą gadać. No to misa go szuka, by pomóc, by przeprosić, by coś poradzić... A tu nagle misa patrzy: z drzwi do łazienki wystają jakieś nogi!
Padme zakryła usta. Nawet nie miała odwagi sprawdzić, jakie miny mieli teraz Palpatine i Windu.
O raju...
- Nogi się strasznie awanturowały i wierzgały – westchnął Jar-Jar – i moja bał się do nich zbliżyć. Ale misa sobie myśli: tak ładnie te nogi ubrane, jak jakiegoś Jedi, czy coś, i jak misa zdobędzie to ciuchy, to zaniesie Aniemu, i może Ani będzie weselszy, i już się nie będzie bał, że Obi na niego nakrzyczy. To się moja zebrał na odwagę i cap! Najpierw jednego buta, potem drugiego, potem za nogawkę...
Dawna królowa nie mogła się zdecydować, czy wyć ze śmiechu czy płakać. Ech, biedny Obi-Wan... Co on musiał przeżywać, gdy kłócił się z Anakinem i nagle ktoś zaczął mu zdejmować buty i spodnie. Na jego miejscu Padme pomyślałaby, że to jakiś zboczeniec.
- Ale gacie zostawiłeś, prawda? – wytrzeszczając oczy, wydusiła Sabe. – Zostawiłeś je, prawda?!
- Noo, moja próbował złapać gacie, bo Ani miał popsute majtki, ale moja nie zdążył, bo nogi czmychnęły do dziury! – z żalem wyznał Gungan.
- Jar-Jar! – syknęła asystentka Amidali. – Nie możesz po prostu łazić po Senacie i zabierać ludziom ubrań!
- Kiedy moja nie zabrał ich ludziowi, tylko jakimś bezpańskim nogom...
No pięknie – nie mogąc się powstrzymać, Padme zaśmiała się pod nosem. – Obi-Wan Kenobi zdegradowany do bycia „bezpańskimi nogami". Biedaczek.
- To bardzo miłe, że chciałeś pomóc Aniemu – łagodnie zwróciła się do Jar-Jara – ale powinieneś odnieść te rzeczy na miejsce. Należą do pewnego bardzo znanego aktora. Włóż je z powrotem do dziury, by... eghm... nogi mogły zabrać je z powrotem.
- Co mogły zabrać z powrotem? – zza zakrętu wyłonił się Panaka. Niósł pod pachą garść ciuchów. – Jar-Jar zabrał komuś ubrania?!
- Ano, moja zabrał wystającym nogom i chciał je dać Aniemu, ale Padme mówi, bym je oddał – ze smutkiem odparł Gungan. – O, co twoja niesie? Płaszcz?
- Eee, tak – śniadoskóry mężczyzna odparł niepewnie. – Wziąłem go na wszelki wypadek. Pomyślałem, że może się przydać.
- Superaśnie! – ucieszył się Jar-Jar. – Daj mnie, daj mnie! Moja przymierzy!
W bordowym płaszczu z kapturem rodowity mieszkaniec Naboo wyglądał tak dziwacznie, że aż przerażająco.
- I jak moja się prezentuje? – zapytał, dumnie wypinając pierś.
- Bardzo zacnie, panie Binks – pocierając podbródek, Palpatine pokiwał głową. – Jak prawdziwy Sith.
- Na wydarzeniu Padme zrobisz prawdziwą furorę – zgodziła się Sabe.
- Tylko najpierw odnieś te rzeczy, dobrze? – poprosiła Amidala. – Och, i weź ubrania, które przyniósł Kapitan Panaka. W łazience zamknął się... eee... aktor podobny do Aniego. Daj mu, by miał się w co ubrać.
- Oki-doki! – Jar-Jar był już prawie za zakrętem, gdy odwrócił się i od niechcenia dodał. – O, i jak moja znajdzie prawdziwego Aniego, to da mu miecz świetlny.
- Miecz świetlny? – ze zdumieniem wykrzyknęli wszyscy poza Kanclerzem. – Jaki miecz świetlny?
Gungan od niechcenia pomachał niebezpieczną bronią.
- Ani był smutny, bo zapomniał swojego ze Świątyni, to Misa zabrał jakiemuś Dżedajowi, by Ani miał się czym bronić. Do zobaczyska!
Zanim ktokolwiek zdążył otrząsnąć się z szoku, Jar-Jar zniknął z pola widzenia. A niesamowicie blady Mace Windu zaczął obmacywać się po pasie, przy którym nie było niczego.
- On nie zabrał mojej broni – wykrztusił, widząc zdumione spojrzenia reszty towarzystwa. – NIE moją broń widzieliście. Nie widać, żebym ją miał, bo wyjątkowo schowałem ją do kieszeni, zamiast przypiąć do pasa.
Ciężko stwierdzić, czy próbował użyć na rozmówcach jakiejś nieudolnej hipnozy Jedi, czy po prostu bełkotał do siebie, rozpaczliwie modląc się o jakiś znak od Mocy, że wydarzenia z ostatnich kilku minut tylko mu się przyśniły.
- Wiesz, co, Mistrzu Jedi? – strzepując pyłek z paznokci zagaił Kanclerz. – Tak sobie pomyślałem... Jakby w pobliżu kręcił się prawdziwy Lord Sithów, to chyba nie musiałby się specjalnie wysilać, by przejąć kontrolę nad Republiką.
Windu wymamrotał coś o „wzmocnieniu czujności", „inteligencji Gunganów" i chyba coś o tym, że „Kenobi i Skywalker za wszystko mu zapłacą" – ciężko stwierdzić, co właściwie mówił, bo ledwo było go słychać.
Padme wydała zrezygnowane westchnienie. Może to i dobrze, że największym zagrożeniem dla Galaktyki był zaledwie Darth Jar Jar?
Dżedajskie ogłoszenia parafialne:
Za korektę jak zawsze dziękuję Akaitori07
Poważnie rozważę twoją propozycję uczynienia z Jar Jara prawdziwego Sitha ;)
One Shot "Spotkanie po latach" doczeka się jeszcze jednej części (w końcu Obi i Ani muszą jakoś wrócić do Świątyni) i to już chyba będzie wszystko jeśli chodzi o ten... hm... że się tak wyrażę "Arc". Przy sprzyjających wiatrach Część Trzecia powinna pojawić się w przeciągu kilka dni, ale niczego nie obiecuję.
Następny w kolejności będzie One Shot z Obi-Wanem, Qui-Gonem, Dooku, Anakinem i Hondo. Będzie kilka części i kilka przeskoków czasowych. Tytuł tego zacnego opowiadanka to "Najgorszy Dowcip w Galaktyce". Wspomniana historia jest nawiązaniem do tego, co Obi-Wan mówi Anakinowi w jedenastym rozdziale "Człowieka Czynu".
Tak więc, może więcej sensu miałoby, gdyby najpierw pojawiły się jakieś inne One Shoty? Zobaczymy.
Jeżeli chcecie być na bieżąco, zaglądajcie do Spisu Treści pod pierwszym One Shotem. Tam co jakiś czas będą się pojawiać informację. A tymczasem pozwolę sobie zapowiedzieć opowiadanie, które jednych czytelników odstraszy, a innych ucieszy.
Mowa oczywiście o Obikinie ;)
Wiem, że nie każdy lubi ten ship, ale ja w tej chwili tkwię w nim bardzo głęboko, więc Wena mi zadziałała i stworzyłam fanfik dla dorosłych.
Yup! Tam będzie dużo seksu.
Zostaliście ostrzeżeni.
Pierwszy rozdział najprawdopodobniej pojawi się dzisiaj wieczorem albo jutro po południu.
Nie przedłużając dłużej, przedstawiam wam okładkę.
Trzymajcie się cieplutko i niech Moc będzie z wami!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top