Spotkanie po latach (Część 1)
Spotkanie po latach
- Mistrzu Kenobi, to ty? Nie spodziewałam się, że cię tu dzisiaj spotkam.
Mistrz Jedi stał z plecami opartymi o ścianę, nieopodal biura kanclerza, aż obcy – a zarazem znajomy, pochodzący z odległej przeszłości - głos wyrwał go z rozmyślań. Musiało minąć trochę czasu, by Obi-Wan rozpoznał witającą się z nim kobietę. Od incydentu na Naboo minęło aż sześć lat.
- Padme? – wydusił z lekkim niedowierzaniem. – Padme Amidala?
Odpowiedziała promiennym uśmiechem. Potrząsnął głową.
- To znaczy... Chciałem powiedzieć: Wasza Wysokość. Nie, moment. Nie jesteś już Królową, prawda?
- Na szczęście nie – cicho westchnęła. – Władanie Naboo było cudowne, ale nie jest to coś, co mogłabym robić w nieskończoność. Sam rozumiesz... to wielka odpowiedzialność.
- W takim razie, jak powinienem do ciebie mówić? Pani...
- Zawsze byłeś strasznie przywiązany do formalności – zachichotała. – Pod tym względem ani trochę się nie zmieniłeś. „Padme" wystarczy, naprawdę!
Skrzywił się.
- Jak zawsze grzeczny i uprzejmy – z nieschodzącym z twarzy uśmiechem skomentowała dawna władczyni. – No dobrze, skoro aż tak upierasz się przy formalnościach, może być ta nieszczęsna „Pani". Pamiętasz Kapitana Panakę i moją dwórkę? Cóż, z technicznego punktu widzenia Sabe jest teraz asystentką, nie dwórką.
Towarzyszący Królowej... czy raczej byłej Królowej mężczyzna i kobieta posyłali Kenobiemu przyjacielskie spojrzenia. Sabe była niemal wierną kopią swojej pani – Obi-Wan pamiętał, że w przeszłości dość często robiła za sobowtóra. Ciekawe, czy już skończyła z tym zwyczajem, czy może nadal zdarzało jej się wskakiwać w ciuchy Padme?
Panaka, dla odmiany, nieźle się postarzał.
- Widzę, że nie tylko ja wyhodowałem brodę – Mistrz Jedi skomentował, po męsku ściskając wyciągniętą dłoń Kapitana.
- Golenie jest dla dzieciaków! – dziarsko odparł śniadoskóry ochroniarz Amidali.
Obi-Wan aprobująco skinął głową. Zawsze lubił tego faceta.
- A skoro mowa o dzieciakach... - udając obojętny ton, Padme zaczęła rozglądać się po otoczeniu.
Mistrz Jedi uśmiechnął się pod nosem. Przeczuwał, że prędzej czy później zejdą na temat Wiadomego Osobnika. Choć nie sądził, że stanie się to aż tak szybko.
- On już nie jest dzieckiem – zaanonsował. – Teraz to zdrowy i silny nastolatek.
- Kto? Anakin? – Padme była całkiem niezła w ukrywaniu emocji. Choć w obecności tak doświadczonego Jedi jak Obi-Wan niewiele jej to dawało.
- A mam jakieś inne dziecko? – zażartował Kenobi. – Zdziwiłbym się, gdybyś w mojej obecności rozglądała się za jakimś innym.
Amidala zaraziła się jego wesołością.
- Rzeczywiście – zaśmiała się. – Dość łatwo mnie rozszyfrować.
Sabe nie skomentowała tego ani słowem, lecz posłała swojej pani zrezygnowane spojrzenie. Pewnie dziwiło ją, że Amidala interesowała się chłopcem, który był od niej dużo młodszy.
- Przypomnij mi, ile on teraz ma lat? – zainteresował się Panaka.
- Piętnaście – Obi-Wan nie potrafił wyeliminować z głosu nuty zmęczenia.
Śniadoskóry mężczyzna skrzywił się.
- Piękny wiek.
O tak, bardzo piękny – Kenobi wycedził w myślach. – Po prostu zajebisty!
- Gdy miałam piętnaście lat, byłam Królową – pocierając podbródek, stwierdziła Padme.
- Anakin nie rozwija się tak szybko jak ty, Pani – westchnął mentor Skywalkera. – A przynajmniej jeśli chodzi o dojrzałość emocjonalną. Bo gdy w grę wchodzi wzrost, pnie się do góry jak bluszcz. Niedługo będzie wyższy ode mnie...
Obi-Wan myślał o tym „historycznym momencie" ze zgrozą. Na Moc, to będzie masakra! Anakin już teraz miał obsesję na punkcie „przewyższenia" swojego Mistrza i co chwilę rzucał na ten temat jakieś głupie dowcipy:
„ Będziesz musiał chodzić z przenośnymi schodkami"!
„Jak zasnę, będę miał na czym oprzeć podbródek!"
„Kupię ci czapkę z chorągiewką, bym mógł cię łatwo znaleźć... O! Albo z takim kolorowym wiatraczkiem!"
Oczywiście Obi-Wan nie pozostawał dłużny i groźnie ostrzegał Padawana „że wepchnie mu ten wiatraczek do miejsca, gdzie nie dochodzi światło" – nie żeby to w czymś pomagało. Anakin i tak bezczelnie robił sobie z niego jaja. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy wreszcie dopnie swego i osiągnie swój wymarzony wzrost. Ech, co Obi-Wan miał z tym smarkaczem...
Padme musiała coś wyczytać z jego twarzy.
- Jest aż tak trudny?
- Jest jednoosobową definicją wieku dojrzewania – kręcąc głową, westchnął Kenobi. – Ale nie da się go nie kochać – dodał zupełnie szczerze.
- Szkoda, że nie ma go tutaj z tobą. Chętnie bym się przywitała.
- Och, powinien tu być! – prychnął Obi-Wan. – I to dobre pół godziny temu!
- Modnie spóźniony? – zaśmiał się Panaka.
- Spóźniony i milczący. Nie odpowiada na moje wiadomości. Czy raczej odpowiada, ale krótko i zwięźle. Jakiś czas temu zrezygnowałem z prób popędzenia go przez komlink.
I zamiast tego zacząłem układać sobie w głowie dość kwiecistą zjebkę!
- Nie wiem, co się dzisiaj z nim dzieje – Mistrz Jedi dodał po chwili. - Zazwyczaj zjawia się, kiedy chce, ale gdy mamy załatwić coś dla Kanclerza, na ogół stara się być punktualny. Ma szczęście, że Jego Ekscelencję coś zatrzymało i nie musimy tłumaczyć się ze spóźnienia.
- Kanclerza jeszcze nie ma? – zdziwiła się Padme.
Obi-Wan uważnie jej się przyjrzał.
- Ty również do niego idziesz, Pani?
- Cóż, tak. Choć przyszłam trochę wcześniej. Jego Ekscelencja powiedział mi, że zanim się ze mną zobaczy, chce najpierw zlecić jakieś zadanie Rycerzom Jedi. Wspomniał, że to moi „starzy znajomi".
A to gaduła – Kenobi westchnął w myślach. – Palpatine to jednak wie, jak skomplikować ludziom życie.
- Teraz pewnie cały grafik Kanclerza zostanie przesunięty – Amidala dodała po chwili.
Wciąż nie powiedziała, dlaczego w ogóle szła do Palpatine'a. Obi-Wan uprzejmie jej nie popędzał.
- Staram się o pozycję nowego Senatora Naboo – wyjaśniła z uśmiechem.
- Senatora?
Próbował powiedzieć to w miarę neutralnym tonem, lecz Padme bez trudu odgadła jego prawdziwe uczucia.
- Twoje podejście do polityków również się nie zmieniło. Nie lubisz ich.
Szanował ją za to, że powiedziała to bez nuty jakichkolwiek pretensji czy oskarżenia. Mówiła o tym, jak o psującej się pogodzie, na którą nie mogła nic poradzić. Obi-Wan nieznacznie uśmiechnął się do kobiety.
- Staram się mieć otwarty umysł. Nie przekreślam kogoś tylko za to, że jest Senatorem. Po prostu jestem do takich ludzi trochę bardziej nieufny. Co nie znaczy, że nie mam wśród nich przyjaciół.
Jak na zawołanie, zza zakrętu nadeszła kolejna znajoma twarz.
- Senatorze Organa – Obi-Wan podniósł dłoń, zwracając na siebie uwagę czarnowłosego mężczyzny. – Widziałeś mojego Padawana?
Lepiej dla Anakina, by wreszcie dotarł do budynku! Gdy ten chłopak dowie się, że spotkanie z Padme przeszło mu koło nosa, przez miesiąc będzie tłukł głową o ścianę Świątyni!
- Widziałem go, jak chował się w toalecie obok gabinetu Senator Mothmy – Bail Organa mruknął, masując kark.
- „Chował"? – ze zdumieniem powtórzył Kenobi.
Jak to „chował"? Dlaczego „chował", a nie po prostu „poszedł się załatwić"?
- Cóż... wywnioskowałem tak po jego zachowaniu – wyjaśnił Senator z Alderaana.
- Jakim zachowaniu?
- Był strasznie przejęty i wciąż mamrotał do siebie „Jak ja to powiem Obi-Wanowi?!".
W głowie Kenobiego zapaliły się chyba wszystkie możliwe ostrzegawcze alarmy.
„Jak ja to powiem Obi-Wanowi"? – w myślach powtórzył zaaferowany Mistrz Jedi. – Jak CO powie Obi-Wanowi?! W sensie mnie!
Gdy Anakin coś odwalił, zwykle po męsku się do tego przyznawał. Jakiż to nowy przerażający grzech musiał mieć na koncie, że bał się wyspowiadać przed Mistrzem? O co, u licha, mogło chodzić? Strach się bać!
- Może pójdziemy i wspólnie sprawdzimy, czy wszystko z nim porządku? – uprzejmie zaproponowała Padme.
Obi-Wan nie był do końca przekonany do tego pomysłu. Ciężko stwierdzić, czy Anakin chciałby zobaczyć się z Padme zaraz po tym, jak coś przeskrobał. Chociaż? Pfft! Kogo Obi-Wan próbował oszukać... Anakin paplał o tej dziewczynie (teraz już w zasadzie kobiecie) praktycznie bez końca! To o-czy-wi-ste, że chciałby się z nią zobaczyć niezależnie od okoliczności – nawet zaraz po tym, jak niechcący zafarbował wszystkie swoje szaty Jedi na różowo (ma za swoje, smarkacz jeden! Mógł nie podkradać Quinlanowi Vosowi proszku do prania! Wszyscy wiedzieli, że Vos miał specyfik nieokreślonego pochodzenia, w którym wymaczał swojego pluszowego porga).
Taa... Jeśli Obi-Wan chciał uszczęśliwić nastoletnie serduszko swojego trudnego Padawana, to powinien umożliwić mu spotkanie z Padme. Nawet jeśli miałoby trwać tylko chwilę. I zapewne poskutkowałoby jakimiś strasznymi konsekwencjami związanymi z przywiązaniem i Kodeksem Jedi.
Ech. Mistrz Kenobi z bólem musiał przyznać, że miał zdecydowanie zbyt miękkie serce.
- No dobrze – mruknął niechętnie. – Chodźmy sprawdzić tamtą łazienkę.
Gdy we czwórkę kroczyli korytarzem, dyskretnie rzucił okiem na Padme i szybko skalkulował jej wiek. Drobniutka, ale zdecydowanie dorosła dwudziestolatka! Piękna i kobieca. Krągła we wszystkich właściwych miejscach. Patrząc na jej smukłą sylwetkę, upięte w dostojny kok włosy i nieprzyzwoicie długie rzęsy, Obi-Wanowi nasuwał się jeden wniosek:
„Proszę państwa, oto powód masturbacji Anakina przez najbliższe kilka lat, jeśli nie do końca życia!"
Zaraz po tym wniosku, pojawił się następny:
„A także powód mojego bólu głowy przez najbliższe kilka lat, jeśli nie do końca życia, bo przecież mam z moim Padawanem Więź i czasem jego myśli spływają do mnie, i choć ten dzieciak od czasu do czasu blokuje przede mną swój umysł, to w nocy ma to w kompletnym poważaniu, i o ile nie przeszkadza mi, gdy zwala sobie do jakiś anonimowych kobiet, spoko, mogę z tym żyć, to nie mam pojęcia, co ja, u licha zrobię, jak zacznie sobie wyobrażać osobę, którą obaj znamy, o w mordę, to będzie masakra!"
Obi-Wan przycisnął sobie dłoń do czoła. Jak nieprawdopodobnie by to nie brzmiało, naprawdę NIE obchodziło go, jak Padme wyglądała bez ubrań. A już NA PEWNO nie chciał jej widzieć nagiej i przemielonej przez różne dzikie fantazje Anakina. Jak na piętnastolatka, ten bachor miewał naprawdę straszne wizje... Kto to w ogóle słyszał, by masturbować się w tak młodym wieku?! Obi-Wan zaczął, gdy miał szesnaście i to TYLKO DLATEGO, że był kumplem Quinlana Vosa i został przez niego uświadomiony. A, i jeszcze Qui-Gon palnął mu jakiś głupi tekst, że „młodzi chłopcy powinni sobie zwalać, bo to zdrowe, czy coś".
Anakinowi spodobałoby się to stwierdzenie.
Ta, pod pewnymi względami to dobrze, że ten dzieciak wylądował u Obi-Wana. Skoro sam wpadał na tyle durnowatych pomysłów, to aż strach przewidzieć, co by wyrabiał, gdyby Qui-Gon jeszcze go zachęcał. Czasami Obi-Wan patrzył na swojego Padawana i wyobrażał sobie, że patrzy na rodzonego syna swojego zmarłego Mistrza. Wypisz wymaluj ta sama bezczelność! To samo lekceważenie zasad, identyczne zadziorne spojrzenia, zwyczaj podcierania sobie tyłka Kodeksem Jedi...
Obi-Wan pokręcił głową. Kochał zarówno Qui-Gona jak i Anakina i nic nie mógł na to poradzić. Dorzućmy do tego jeszcze Quinlana Vosa jako najlepszego przyjaciela, a otrzymamy prawdziwą hodowlę dzikusów.
Nie żeby Kenobi chciał widzieć przy sobie jakiś innych ludzi. Najwyraźniej po to się urodził – by powstrzymywać rozbrykanych najbliższych przed popełnianiem kolejnych głupot. Na ogół aż tak bardzo mu to nie przeszkadzało.
Choć w tej chwili przeszkadzało mu i to BARDZO. Gdy wyczuł Sygnaturę w Mocy Anakina dobiegającą z toalety, Obi-Wan nie potrafił powstrzymać irytacji.
Piętnaście lat to już chyba nieodpowiedni wiek, by chować się w kiblu?
Powstrzymał się przed natychmiastowym zrobieniem Padawanowi awantury tylko ze względu na Padme i pozostałych. Najuprzejmiej, jak się dało, zapukał w drzwi.
- Anakin, jesteś tam?
- Nie.
Obi-Wan mentalnie odjął protegowanemu punkty za inteligencję.
Jak chcesz udawać, że cię nie ma, to nie odpowiadaj, do cholery! – pomyślał, przewracając oczami.
- Anakin, możesz wyjść?
- Nie.
- Mógłbyś mi odpowiedzieć czymś innymi niż „nie"?
- Nie.
No świetnie. Anakin Skywalker, Mistrz długich i wylewnych tłumaczeń w stylu „ja tego nie zrobiłem, mnie tam nawet nie było, a nawet jeśli byłem, to tego nie zrobiłem", nagle postanowił ograniczyć się do jednego krótkiego słówka. To nie wróżyło dobrze.
Obi-Wan posłał Padme, Panace i Sabe przepraszające spojrzenie. Czuł się nieco zażenowany faktem, że musieli na to patrzeć. Co innego użerać się ze zbuntowanym Padawanem samemu, a co innego w obecności innych ludzi. Postanowił spróbować z innej strony.
- Anakin, proszę, wyjdź z łazienki. Jest ktoś, kto chciałby cię zobaczyć.
- Oglądasz mnie codziennie! – padła burkliwa odpowiedź.
Obi-Wan przewrócił oczami.
- Nie chodzi o mnie, lecz o moich znajomych.
- Nie mam ochoty poznawać twoich sztywniackich kumpli!
Na Moc, co za uparty bachor! Ech, gdyby tylko wiedział, KTO towarzyszył Obi-Wanowi... Pewnie byłoby mu za siebie tak wstyd, że próbowałby podciąć sobie żyły papierem toaletowym. Skąd on w ogóle wziął tych całych „sztywniackich kumpli"? Niby którzy znajomi Obi-Wana byli sztywniakami? Quinlana Vosa, Dexa i kolesia handlującego bimbrem w pobliżu Świątyni Jedi (Kenobi nigdy nie spytał go o imię) ciężko nazwać istotami o nienagannych manierach.
No, chyba że chodziło o Mace'a Windu. Ale choć jego relacje z Kenobim stały się ostatnimi czasy trochę bardziej poufałe, czarnoskóremu Mistrzowi wciąż bliżej było do statusu „przełożonego" aniżeli „kolegi".
Obi-Wanowi zaczynała kończyć się cierpliwość.
- Anakin – wciąż nie podnosił głosu ponad poziom uprzejmego ponaglania. – Chodzi o NASZYCH wspólnych znajomych. Z Naboo.
- Już ich spotkałem.
- Co? Spotkałeś?!
- „Misa szczęśliwy, że spotyka twoisa, Ani!" – zza drzwi dobiegło głośne westchnienie. – Spotkałem. Ucierpiałem. Przeżyłem. Staram się o tym zapomnieć.
- Jar-Jar też tu jest? – Obi-Wan zwrócił się do Amidali.
Zamiast Padme odpowiedziała jej asystentka.
- Ma być posłem – z miną pod tytułem „nie mam pojęcia, kto wpadł na tak idiotyczny pomysł" wymamrotała Sabe. – Kiedy go zgubiliśmy, biegał po korytarzu wyładowany papierami.
Bogowie, chrońcie Galaktykę! – pomyślał przerażony Kenobi. – Nie, zaraz. To Jedi mają ją chronić! Ale nie zawsze mogą. Przed Jar-Jarem w ogóle da się kogokolwiek ochronić?
- Anakin, proszę, wyjdź stamtąd – w głosie Obi-Wana zabrzmiała pierwsza nuta irytacji. – Czemu się tam w ogóle zamknąłeś? Chodzi o Jar-Jara?
- Chodzi o mój brzuch. Mam biegunkę!
Guzik prawda! – Mistrz Jedi zacisnął zęby.
- Nie wygaduj bzdur. Nie masz żadnej biegunki! Nawet nie jadłeś śniadania...
- To przez wczorajszą kolację! Wylatują ze mnie takie rzeczy, jakbym był krzyżówką banthy i eopie. Pamiętasz, jak Mistrz Yoda zamknął się w kiblu na dwie godziny i rur nie dawało się odetkać przez tydzień? To wyobraź sobie, co by się działo, gdyby miał większy tyłek! Wyprodukowałem taką katastrofę ekologiczną, że mógłbym zaczadzić całą planetę.
Obi-Wan przycisnął sobie dłoń do czoła. Wiedział, po co Anakin to powiedział – pewnie uznał, że wtedy sposób wywoła w swoim Mistrzu zniesmaczenie i przekona go, by sobie poszedł. Tyle tylko, że przy okazji wywołał zniesmaczenie jeszcze w trzech innych osobach. Do diabła, czy on naprawdę nie mógł użyć innych słów?
Kenobi nie był aż takim sadystą, by pozwolić swojemu uczniowi odebrać sobie życie ze wstydu.
- Jak już wyjdzie, to powiemy mu, że dopiero przyszłaś – dyskretnie szepnął do Padme. – Gdy się dowie, że powiedział to wszystko przy tobie, jego duma może tego nie przetrzymać. Zapewnijmy mu chociaż odrobinę godności.
- W porządku – w przeciwieństwie do Panaki i Sabe, którzy wytrzeszczali oczy, Amidala wyglądała na rozbawioną.
Miała taką minę, jakby to całe gadanie Anakina o gównie wydało jej się urocze.
Jedno warte drugiego! – Obi-Wan pomyślał, kręcąc głową.
- Dobra, Padawanie, to twoja ostatnia szansa! – warknął w stronę drzwi. – Nie wiem, czemu się tam zabunkrowałeś, ale zaczynam się mocno niepokoić, więc albo wyleziesz z własnej woli, albo wedrę się do środka siłą.
Przez jakieś dziesięć sekund panowała absolutna cisza, a potem...
- Mistrzu, kochasz mnie?
- Że CO?! – policzki Obi-Wana pokryły się warstwą różu.
Sabe wreszcie pozbyła się maski opanowania i obojętności. Ona i Padme pochyliły się ku sobie i zaczęły dyskretnie chichotać. Panaka uśmiechał się, jak podczas oglądania dobrego kabaretu w holotelewizji. Obi-Wan miał ochotę uciąć komuś głowę mieczem świetlnym. A najlepiej sobie – by nie musieć patrzeć, jak reszta towarzystwa czerpie tak ewidentną frajdę z jego niedoli.
Co ten Anakin, kurde... Co on, do piekieł Sithów, wygaduje?!
- Jakiś... - próbując ukryć rumieniec za pięścią uniesionej dłoni, Obi-Wan odchrząknął. – Masz jakiś konkretny powód, dla którego chcesz to wiedzieć?
- Nie – Skywalker zaśmiał się nerwowo. - Pytam zupełnie bez powodu.
- A więc nie muszę odpowiadać?
Nie miał najmniejszej ochoty mówić o tak OCZYWISTYCH i OSOBISTYCH sprawach, a zwłaszcza w obecności ludzi, których nie widział od sześciu lat! Zresztą, nawet gdyby on i Anakin byli sami, udzieliłby odpowiedzi bardzo niechętnie. Albo wcale.
- Wolałbym, żebyś jednak odpowiedział – zza drzwi dobiegło nieszczęśliwe westchnienie Padawana.
- O niektórych sprawach nie wypada mówić na głos – syknął coraz bardziej czerwony Obi-Wan.
Zwłaszcza, gdy jest się facetem. I Jedi. Facetem Jedi! Choć nie wszyscy trzymali się tej zasady...
Do diabła! To, że Vos przynajmniej raz dziennie robił Ayali Securze obciach na całą Świątynię, drąc się, że jest najcudowniejszą Padawanką na świecie i on ją absolutnie kocha, i to nie tylko za jej piękny tyłek, NIE znaczy, że wszyscy Mistrzowie powinni postępować w taki sposób. Windu przyznał się, że kocha Depę chyba tylko przed samym sobą. Obi-Wan wiedział z opowieści, że Dooku nigdy nie przyznawał się do miłości do Qui-Gona PRZY Qui-Gonie, bo wiedział, że po czymś takim już NIGDY nie odkleiłby od siebie spragnionego czułości Padawana.
Qui-Gon uwielbiał się przytulać. Podobnie jak Anakin.
Wszyscy Mistrzowie kochali swoich Padawanów, ale gdyby policzyć tych, którzy głośno się do tego przyznawali, to lista byłaby jeszcze krótsza niż rękojeść miecza świetlnego. Obi-Wan NIE zamierzał się do niej dopisywać!
Anakin pewnie o tym wiedział, ale i tak się nie poddawał.
- Mistrzu, no nie bądź taki! Kochasz mnie, czy nie?
Jego skomlenie przywodziło na myśl szczeniaka. Obi-Wan wyobraził sobie słodkiego małego pieska, który nasikał właścicielowi do łóżka, a teraz przyszedł z wielkimi oczami i podkulonym ogonem, by wziąć swojego Pana „na litość".
- Anakin...
Obi-Wan starał się nie patrzeć na Padme i na Sabe, które wciąż namiętnie o czymś plotkowały (ciekawe o czym?).
- Po tym, co wydarzyło się na Cato Nemoidii nadal się do ciebie przyznaję – Kenobi wysyczał do zamkniętych drzwi łazienki. – Nie uważasz, że to wystarczający dowód moich uczuć?
- Czyli mnie kochasz, tak? – w głosie Skywalkera zabrzmiała ulga.
- Przez szacunek do twojej inteligencji, powstrzymam się od odpowiedzi.
- Aha, dobra. Kochasz mnie. Jak za parę minut będziesz chciał mnie zamordować, przypomnij sobie o tym, dobra? – Anakin zawołał rzeczowym tonem.
Obi-Wan omal nie przewrócił się z wrażenia. O w mordę! Co ten jego Padawan tym razem odwalił?! To było coś na tyle poważnego, że bachor nie żadnych miał wątpliwości co do wzburzonej reakcji Mistrza? To stąd wzięła się ta cała gadka na zasadzie „kochasz mnie?" i tak dalej? Chyba należało przygotować się na najgorsze!
Pragnąc zachować reputację człowieka, który świetnie nad sobą panuje, Obi-Wan na wszelki wypadek przypomniał sobie wszystkie powody, dla których kochał Anakina (i dla których wybaczał mu dzikie odpały różnego sortu). Chciał poprosić Padme i pozostałych, by sobie poszli, ale sądząc po ich podekscytowanych minach, pewnie osiągnąłby najwyżej tyle, że schowaliby się za rogiem i zaczęliby go podsłuchiwać. Zwłaszcza jeśli alternatywą miało być szukanie Jar-Jara, który zapewne szerzył chaos w innej części Senatu.
No trudno. To nie pierwsza wstydliwa sytuacja, jaką Obi-Wan przeżył w obecności publiki. Po prostu przyjmie to na klatę i tyle!
- No dobra, Anakin, jestem w miarę spokojny – zawołał zrezygnowanym tonem. – Możesz mówić.
- Dobra, więc... Eee... Jak byłem już pod Senatem, przechodziła obok mnie jakaś dziunia ze strasznie wrednym psem.
- Z czym?!
- No kurde, no... z psem! To był chyba szpic lothalski? Nie wiem, nie znam się... No wiesz, takie małe, białe i puchate, ale ze strasznie ostrymi zębiskami. Te małe gówna są teraz bardzo modne. Ma je prawie każda nadziana laska.
Szpic lothalski?! Patrząc na historię poprzednich wybryków Anakina, Obi-Wan spodziewał się czegoś zupełnie innego. Jak ten cały szpic lothalski mógł być przyczyną ukrywania się w łazience?
A swoją drogą, jeśli Skywalker chce nadal być popularny wśród płci pięknej, to niech lepiej nie nazywa słodkich stworzątek „małymi gównami". Kątem oka Kenobi zerknął na grupę Amidali i zauważył, że Sabe wydała obrażone westchnienie i mruknęła pod nosem coś o „uroczym piesku". Natomiast Padme jedynie wzruszyła ramionami i stwierdziła, że „woli droidy".
Aha – Obi-Wan pomyślał z rezygnacją. – Mówiłem. Trafił swój na swego!
Anakin powinien dziękować Mocy, że „nadziana laska", którą tak się interesował (nielegalnie, swoją drogą, bo przecież Kodeks i tak dalej), nie była miłośniczką szpica lothalskiego.
- No dobra, to co z tym psem? – część irytacji Kenobiego wyparowała na rzecz zwykłej ludzkiej ciekawości.
- Diabelstwo zaczęło na mnie szczekać, to zacząłem je odganiać nogą...
No pięknie. Qui-Gon Jinn przewraca się w grobie, słysząc, jak jego mały Anakinek obchodzi się ze zwierzątkami. Dobrze, że te wszystkie historie o Duchach Mocy to tylko element folkloru i bardzo stara legenda Jedi.
- Ale ten mały gnojek złapał mnie za buta! – Skywalker dodał zbolałym tonem. – A potem za nogawkę. Miał takie ostre zębiska... Przecież te białe cholerstwa powinny chodzić w kagańcach! Senat powinien uchwalić jakiś przepis, albo coś... Obi-Wan, przepraszam, ale kozaki zostały zupełnie rozszarpane. Tak samo spodnie. Próbowałem je ratować, przysięgam! Spóźniłem się, bo biegałem po szewcach i krawcowych, ale wszyscy mówili, że to sprawa beznadziejna. Nie złość się dobra? Coś wymyślę! Zaprojektuję droida, który naprawi te rzeczy, albo coś.
Obi-Wan zmarszczył brwi. Czy on coś przegapił? Jakąś mega istotną informację? Nadal nie rozumiał, jak to, co się wydarzyło, miałoby stać się przyczyną niekontrolowanej furii z jego strony.
A w ogóle to, od kiedy Anakin przejmował się swoimi ubraniami? Zgoda, czasem bywał próżny – jednego jedynego pryszcza, który wyrósł na jego pięknej gładkiej buźce zamalowywał przed lustrem przez godzinę, doprowadzając do tego, że czekający na niego Mistrz dostał piany na ustach ze złości. Z tym że dbałość Skywalkera o urodę dotyczyła raczej jego samego, a nie rzeczy, w których chodził. Prawdę mówiąc, Anakin miał tak lekceważący stosunek do ubrań, że Obi-Wan nie miał nawet odwagi, by otworzyć jego szafę bez wzięcia wcześniej jakiś środków na uspokojenie.
Ta, jeśli o niego chodziło, cała ta opowieść zupełnie nie trzymała się kupy. Szpic lothalski? Aha. Z tym że Anakin nie potrzebował podobnego stworzenia, by doprowadzić swoje eleganckie szaty Jedi do takiego stanu, by wyglądały jak mundurki dla bezdomnych. Chyba że...
- Pies wygryzł ci dziurę na tyłku? – Obi-Wan spytał niepewnie.
Z wnętrza toalety dobiegło żałosne westchnienie.
- To dlatego nie chcesz wyjść? – Kenobi wytrzeszczył oczy. Z trudem powstrzymywał śmiech. – Mały piesek tak cię załatwił, że widać ci pośladek?
- Cóż... tak – niechętnie przyznał Anakin. – Pogryzł mi spodnie na tyłku i nie tylko na tyłku, ale nie o to chodzi. Bardziej martwię się kozakami. Wyglądają strasznie.
- Na Moc, Anakin, przecież to tylko buty!
- Mówisz tak, bo nie słyszałeś najlepszej części.
- Czyli jakiej?
- To twoje buty.
Zdumiewające.
Że też nastrój człowieka mógł tak szybko ulec zmianie.
Jeszcze sekundę temu Obi-Wan usiłował nie wybuchnąć głośnym śmiechem i zaczął układać w głowie złośliwy tekst w stylu: „No chodź, mój młody Padawanie, wyjdź, nie ma się czego wstydzić, bo Senator Amidala, no wiesz, ta sama Padme Amidala, w której podkochujesz się od dziewiątego roku życia, bardzo chętnie obejrzy sobie twoją piękną krągłą pupkę". Znaczy... wcale by czegoś takiego nie powiedział, ale prędzej rzucił jakąś krótszą złośliwość, w której nie byłoby mowy ani o Padme ani o „pupce", ale już mniejsza o to, to już przeszłość.
Rozbawiony Obi-Wan Kenobi całkowicie odszedł w niepamięć.
Obecny Obi-Wan Kenobi czuł, że ciśnienie pędzi mu do góry jak turbowinda.
- Co ma znaczyć „MOJE" buty?! – warknął, zupełnie ignorując chichoty dobiegające ze strony grupy Padme.
- To znaczy to, co znaczy – westchnął Anakin. - Twoje. Należące do ciebie. Są nawet podpisane.
Podpisane?!
To jedno słówko całkowicie wykluczało wzięcie wspomnianych butów przez pomyłkę. Turbowinda z ciśnieniem Obi-Wana mknęła coraz wyżej i wyżej...
- Dlaczego, u licha, wylazłeś na miasto w MOICH butach?!
- Bo moje są brudne.
No, cholera, NIE gadaj?!
Naprawdę? Serio? Obi-Wan W ŻYCIU by na to nie wpadł!
- To NIE jest żaden powód!
Z twarzą, która była niemal tak czerwona jak miecz Sitha, Mistrz Jedi wymachiwał palcem wskazującym przed drzwiami. Nie obchodziło go, że Anakin nie może go widzieć. Łypał na nieszczęsne drzwi, jakby twarz Padawana wyświetlała się na nich w postaci hologramu. Czuł, że zaraz w nie przywali.
– MÓWIŁEM ci, żebyś regularnie czyścił swoje rzeczy, zamiast ciągle podbierać MOJE!
- N-nie histeryzuj! – jąkając się, odparował Anakin. – Jedi nie powinni się przywiązywać, Mistrzu!
- Dzieciak, który od paru lat śpi z PLUSZOWYM MYŚLIWCEM nie będzie mi udzielał wykładów o przywiązaniu! – Obi-Wan rozdarł się na całe gardło.
Usłyszał jakiś dźwięk. Chyba jakaś osoba udusiła się ze śmiechu, ale nawet nie chciało mu się sprawdzać, czy tym kimś był Panaka, Padme czy Sabe. Właściwie to, wolał nie wiedzieć. Jego reputację opanowanego Mistrza Jedi i tak już szlag trafił, więc wolał skupić się na ochrzanianiu Anakina.
- Nie przyszło ci do głowy, że jak coś jest PODPISANE, to nie powinieneś tego dotykać?!
- Jeśli cię to jakoś pocieszy, będę mógł podkradać ci ciuchy jeszcze tylko przez jakiś czas. Niedługo będę od ciebie wyższy.
- To mnie wcale NIE pociesza! Zresztą, po co ja się w ogóle fatygowałem z podpisywaniem tamtych butów? Powinienem wiedzieć, że takie coś cię nie powstrzyma! Powinienem zamknąć je w cholerę na kłódkę! Chociaż nie, to też niewiele by dało, bo pomógłbyś sobie mieczem świetlnym i...
Zaraz.
Obi-Wan urwał, bo coś sobie uświadomił. Teraz, gdy tak o tym rozmyślał... to w sumie podpisał tylko jedną parę butów. Trzęsąca się dłoń powędrowała do miejsca, w którym do pasa przypięty był miecz świetlny. Turbowinda z ciśnieniem właśnie przebiła dach budynku i wyleciała w kosmos.
- Anakin... - głos Kenobiego był tak mroczny, że ktoś mógłby go nieopatrznie pomylić z głosem Lorda Sithów. – Ale nie masz na myśli kozaków, które dostałem od Qui-Gona na moje dwudzieste trzecie urodziny?
Cisza.
- JA CIĘ, KURWA, ZAMORDUJĘ!
- Pamiętaj, że mnie kochasz!
- W tej chwili kocham cię tak samo mocno, jak wtedy, gdy rozbiłeś nas na samym środku wodnej planety i przez tydzień dryfowaliśmy bez celu jak durnie!
- Nie moja wina, że głupi rzęch miał silniki do bani! Zresztą, łowiłem dla ciebie ryby, więc nie marudź!
- Czemu wziąłeś akurat TE kozaki?! W domu było tyle butów...
- Ale te są najwygodniejsze, a ty prawie nigdy mi ich nie pożyczasz!
- Bo są od QUI-GONA! A tobie nawet nie można pożyczyć zwykłego paska, żebyś go nie ufajdolił! Masz szczęście, że wziąłeś tylko buty!
- Właściwie to spodnie też są twoje...
- ŻE CO?!
- Wybacz.
- Powiedz chociaż, że nie masz na myśli spodni, które wczoraj cerowałem przez trzy godziny, bo jestem oszczędny i nie lubię bezsensownie wydawać pieniędzy na nowe rzeczy?
- Eee... pomyślałem, że jak pożyczę te znoszone, to nie będziesz aż tak zły.
No naprawdę, gratulacje!
Świetny tok rozumowania, Anakin, nie ma co!
Ciśnienie Obi-Wana wystrzeliło w przestrzeń nadświetlną. Rozjuszony Mistrz Jedi zaczął tłuc pięścią w drzwi.
- NATYCHMIAST STAMTĄD WYŁAŹ! – rozdarł się na cały korytarz.
- Masz mnie za idiotę? – prychnął Anakin. – Nie wyjdę, gdy jesteś w takim stanie. A poza tym, już prawie udało mi się zaprać tę okropną fioletową plamę na twojej tunice.
- Co?! Tunikę też wziąłeś moją?!
- Ta, ale jak tutaj przyszedłem, Jar-Jar na mnie wpadł i wywaliłem na nią lody, które kupiłem ci na przeprosiny.
- Co, do diabła? Lody mi kupiłeś?!
Gdyby nie czuł tak ogromnej wściekłości, Obi-Wan byłby szczerze wzruszony gestem Padawana.
- J-ja... – kończyły mu się pomysły na kazania, więc potrzebował chwili, by coś wymyślić. – Ja nawet nie lubię lodów! – sapnął wreszcie.
- Nieprawda. Lubisz joganowe.
- No tak, ale sprzedają je tylko w jednym miejscu na Coruscant.
- Myślisz, że co zajęło mi aż tyle czasu?
- Już byłeś spóźniony na spotkanie, a polazłeś na drugą stronę miasta, by kupić cholerne lody?!
- Zwariowałeś? – Anakin głośno prychnął. – Nie polazłem tylko poleciałem! Myślisz, że chciałoby mi się zasuwać taki kawał na piechotę?
- Ale wziąłeś swój śmigacz, prawda? – Obi-Wan zadał to pytanie w zasadzie tylko w ramach formalności, bo już przeczuwał odpowiedź. – Nie wziąłeś tego, którego dopiero co odebrałem z warsztatu po twoich wygłupach?
Ton Skywalkera, w którym jak dotąd pobrzmiewała jako taka skrucha, zaczął powoli przechodzić w typową pyskówkę.
- Po pierwsze – z wyższością odezwał się piętnastolatek – ten twój „warsztat" to jestem JA, bo to JA wszystko dla ciebie naprawiam. A po drugie, to powiedziałeś, że mogę sobie brać ten śmigacz, kiedy chcę!
- NIE „kiedy chcesz", ale WTEDY, gdy zapytasz mnie o zgodę! Do diabła, ja już się pogodziłem z tym, że latasz tym śmigaczem, ale jak go bierzesz, to chciałbym przynajmniej o tym wiedzieć, by móc się mentalnie przygotować na wytłumaczenie Radzie, skąd wzięło się tryliard mandatów wystawionych na moje nazwisko!
- Tym razem dostałem tylko jeden, i to przez ciebie, bo nie powiedziałeś mi, że światła cofania są rozpiedzielone...
- Dobra, gówniarzu, DOIGRAŁEŚ SIĘ!
Rozwścieczony Mistrz Jedi aktywował miecz świetlny.
Że Anakin popsuł ukochane kozaki od Qui-Gona, podarł świeżo naprawione spodnie, poplamił tunikę i wziął śmigacz bez pozwolenia, to już było wystarczająco wpieniające. Ale że ośmielił się powiedzieć, że którakolwiek z tych rzeczy to była jego, Obi-Wana wina – to już było absolutnie NIE do przyjęcia!
- Czy to był dźwięk włączanej broni?! – kwiknął spanikowany Anakin.
- Jak nie chcesz, bym coś ci obciął, to lepiej odsuń się od drzwi!
- ZWARIOWAŁEŚ?! Poczekaj, daj mi chociaż założyć gacie! Są podarte, ale coś tam zasłaniają...
- I co, może jeszcze są moje? – Obi-Wan zakpił, wbijając miecz świetlny w drzwi. Będzie się musiał potem tłumaczyć, dlaczego je rozwalił, ale chrzanić to! Powie, że ścigał jakiegoś łowcę nagród albo coś. – Bokserki też mi podebrałeś?!
- I tak ich nie lubiłeś! – padła odpowiedź. – Ugh, jak się otwiera to okno? Szlag, akurat dzisiaj musiałem zapomnieć miecza świetlnego...
- ZOSTAWIŁEŚ BROŃ W ŚWIĄTYNI?! Piszesz podręcznik, jak doprowadzić mnie do szału, czy jak?!
- Podobna książka zawierałaby tylko jedną instrukcję: być Anakinem Skywalkerem.
Co racja, to racja.
Panaka odchrząknął, zwracając na siebie uwagę Mistrza Jedi.
- Eee... tego... to my już sobie pójdziemy.
- Miło było cię spotkać! – Padme nie wyglądała na ani trochę wzburzoną rozgrywającym się na jej oczach incydentem. Promiennie się uśmiechała.
- Lepiej już chodźmy – westchnęła Sabe. – Zanim poseł Binks narobi większych szkód niż przyczynienie się do poplamienia czyjejś tuniki.
Obi-Wan był zbyt zajęty wycinaniem dziury w drzwiach, więc pożegnał towarzystwo jedynie krótkim skinieniem.
Właśnie, niech sobie idą! Miał w związku ze swoim Padawanem doprawdy mroczne plany i wolałby przystąpić do realizowania ich bez świadków. Jeszcze nie wiedział, co zrobi temu gówniarzowi, gdy wreszcie go dopadnie, ale nie miał wątpliwości, że będzie BOLAŁO!
Nawet po tym wszystkim było mu trochę przykro, że Anakin nie spotkał się z Padme, ale po namyśle uznał, że dobrze się stało. Przy swoim obecnym stanie emocjonalnym, ten smarkacz tylko narobiłby sobie wstydu przed Panią Senator! Niech lepiej jeszcze podrośnie parę lat...
Notka do tego One Shota (informacje odnośnie CAŁEGO ZBIORU znajdziecie poniżej)
Lody joganowe - nie wystąpują w uniwersum star warsów, a przynajmniej ja o nich nie słyszałam. Kanoniczne są natomiast same jogany - to fioletowe owoce w białe paski przypominające błyskawice. Jak myślicie, jaki smak miałyby lody joganowe? Jagód? Liczi? Czegoś jeszcze innego?
Szpic lothalski - to również mój wymysł. Uznałam, że skoro w kanonie występują koty lothalskie, to równie dobrze mogą się pojawić rasy psów. Choć pewnie nie wyglądałyby tak, jak zwykłe psy.
Za korektę opowiadania jak zawsze dziękuję Akaitori07
Kilka słów o tym, co to za zbiór i jak mają się sprawy z One Shotami.
Cóż, w dużym skrócie One Shoty będą się pojawiać, kiedy zechcę je napisać, a to może nastąpić jutro, za tydzień, albo za miesiąc. W tej chwili mam pomysł na trzy, z czego jeden już mieliście okazję przeczytać, a pozostałe dwa na pewno powstaną. Opisy opublikowanych fików oraz tych czekających w kolejce zostaną opublikowane w Spisie Treści, który jest poniżej. Informacje o One Shotach prawdopodobnie będą się pojawiać w "Człowieku Czynu", który wychodzi w każdy czwartek i w każdą niedzielę. Możecie też molestować mnie w komentarzach albo na PRIVie - nie mam nic przeciwko.
Nie piszę na zamówienie, więc nawet nie proście.
Jednak, jeśli chcecie, możecie mi coś zasugerować - istnieje szansa, że temat spodoba mi się na tyle, że zechcę go zrealizować. Aczkolwiek prawdopodobieństwo jest nikłe, gdyż mam wystarczająco dużo (zbyt dużo?) własnych pomysłów i nie narzekam na brak Weny. Zostaliście uprzedzeni.
Nie sądzę, by miały się tutaj pojawić treści STRICTE R18, lecz tematy dla dorosłych mogą zostać od czasu do czasu poruszone w dialogach bądź w wewnętrznych monologach postaci. Gdyby ten stan rzeczy miał ulec zmianie, zamieszczę przed opowiadaniem odpowiednie ostrzeżenie.
Nie przedłużając dłużej, oto spis treści! Co jakiś czas będzie aktualizowany, więc warto często do niego zaglądać.
1 - Spotkanie po latach
Postacie: Anakin, Obi-Wan i Padme.
Opis: Sześć lat po incydencie na Naboo Obi-Wan spotyka Padme. Wspólnie udają się na poszukiwania Anakina, lecz Skywalker ukrywa się przed nimi w najmniej oczekiwanym miejscu. Czy dojdzie do spotkania pomiędzy Padawanem Jedi i przyszłą Panią Senator?
2 - Spotkanie po latach - Część 2 - Przebieranki
Postacie: Anakin, Obi-Wan, Padme, Windu, Palpatine, Jar-Jar
Opis: Uratowanie reputacji dwóch Jedi, którzy kłócą się jak małe dzieci, to niełatwe zadanie! Jednak Padme Amidala radziła już sobie w dużo gorszych sytuacjach. Jaki fortel wymyśli, by ocalić dobre imię Anakina i Obi-Wana?
3 - Spotkanie po latach - Część 3 - To już jest przegięcie...
Postacie: Anakin, Obi-Wan, Jar-Jar, Windu
Opis: Anakin i Obi-Wan muszą jakoś wrócić do Świątyni. A nie mają na sobie prawie NIC! Jak z tego wybrną?
4 - Dobranoc, Padawanie
(opowiadanie bezpairingowe)
Postacie: Obi-Wan, Anakin, Quinlan Vos, Aayla Secura
Opis: Anakin nie może zasnąć. A Obi-Wanowi kończą się pomysły na ułożenie go do snu. Czy Mistrz Kenobi zdecyduje się złamać Kodeks, by zapewnić sobie i Padawanowi spokojną noc?
5 - Dobranoc, Mistrzu - Część 1 - Rocznica
(opowiadanie bezpairingowe)
Postacie: Obi-Wan, Anakin
Opis: Anakin uwielbia majsterkować - również po północy. A to oznacza niespokojną noc dla Obi-Wana. Skywalker i jego Mistrz idą na dość... nietypowy kompromis.
6 - Dobranoc, Mistrzu - Część 2 - Bajka
(opowiadanie bezpairingowe)
Postacie: Obi-Wan, Anakin
Opis: Opowiedzieć czternastolatkowi bajkę na dobranoc. To nie może być trudne, prawda? Jednak Obi-Wan bardzo szybko przekonuje się, że z Padawanem takim jak Anakin nic nie jest proste. Czy stworzona wspólnymi siłami historia będzie miała szczęśliwe zakończenie?
7 - Wybory Mistera Jedi!
(śladowe ilości VosaxVentress oraz Anidali)
Postacie: Ventress, Vos, Anakin, Obi-Wan, Windu, Padme, Ahsoka, Dooku
Opis: Żeby umożliwić droidom potajemny atak na Pantorę, Asajj Ventress musi zakłócić Wybory Mistera Jedi, zorganizowane przez parę Senatorek. Co się jednak stanie, gdy wpadnie w oko jednemu z uczestników?
8 - Najgorszy dowcip w Galaktyce
(opowiadane bezpairingowe)
Postacie: Obi-Wan, Qui-Gon, Dooku, Anakin
Opis: Kiedy Cesarz Fenis Prime skazuje Qui-Gona Jinna i Obi-Wana Kenobiego na śmierć, Jedi ratują się, opowiadając dość... niegrzeczny dowcip. Inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Kto by pomyślał, że pewien Hrabia miał tak przeszłość?
9 - (tytuł do ustalenia)
Postacie: Obi-Wan, Anakin, Qui-Gon, Maul, Ahsoka
Opis: W alternatywnej rzeczywistości Qui-Gon wykłada w Akademii dla Zbuntowanych Jedi. Zdeterminowany, ale niezbyt utalentowany uczeń Obi-Wan Kenobi zrobi wszystko, by zaimponować Mistrzowi Jinnowi i zdobyć najwyższą ocenę. W tym celu łączy siły z klasowym prymusem, Anakinem Skywalkerem.
Na specjalne życzenie czytelników:
Obi-Wan w czapce z wiatraczkiem. Jak uważacie - co sobie myśli, paradując w czymś takim?
A, właśnie! Mam pytanie do publiczności - jakie nakrycie głowy Obi-Wan powinien dać Anakinowi w odwecie? Beret? Kapelusz? Czapkę z daszkiem? Dajcie się ponieść wyobraźni, bo art z Anakinem jest już gotowy, a dorobienie nakrycia głowy zajmie kilka minut ^^.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top