Rozdział 20.
Zapraszam na typowo walentynkowy rozdział Gabriela ;) Dajcie znać, jak Wam się podobało!
Ocknęłam się, choć przecież nic mnie nie wyrwało ze snu. Raczej powoli przypłynęłam do rzeczywistości, dryfując po drodze to tu, to tam. Nie cierpiałam tego stanu, kiedy jawa mieszała się ze snem i nie byłam pewna, czy koszmary, które widzę, są obecne tylko w mojej głowie, czy może jakimś cudem wydostały się na zewnątrz. Zamrugałam, strzepując z powiek resztki snu.
Ktoś był przy mnie. Wyraźnie słyszałam spokojny oddech, czułam ciepło promieniujące pod kołdrą. Wyczułam, że ten ktoś nie śpi — i przypomniałam sobie przebieg ubiegłego wieczoru. To, jak zaprosiłam Gabriela do łóżka i jak zasnął z głową wciśniętą w moje łopatki, a jego włosy łaskotały tuż nad kołnierzykiem koszulki.
Podniosłam się na łokciach. Siedział zgarbiony na brzegu łóżka, trzymając bose stopy na miękkim dywanie. Wpatrywał się w przestrzeń za oknem. Poprzedniego wieczoru zaciągnęłam rolety, ale wczoraj — a przynajmniej sądziłam, że to było wczoraj — zapomniałam o tym, może ze zmęczenia, a może z emocji. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się już do rzeczywistości, w półmroku dostrzegłam gigantyczne blizny na muskularnych plecach Gabriela. Skrzywiłam się, choć przecież goił się nadspodziewanie szybko i skóra wyglądała milion razy lepiej niż w szpitalu, gdy pierwszy raz zaufał mi i pokazał okaleczenia.
Dotknęłam jego pleców, nie tam, gdzie skóra przechodziła w brzydką tkankę bliznowatą, lecz niżej, tuż nad paskiem dresowych spodni. Nie poruszył się, nie wzdrygnął, nie odwrócił. Widocznie on też był świadomy, że już nie spałam, i nie zaskoczyła go próba kontaktu z mojej strony. Chciałam coś powiedzieć, ale właściwie co? "Wszystko będzie dobrze"? Nie, żyjemy przecież w prawdziwym świecie i tak perfidne kłamstwo, powtórzone nawet tysiąc razy, nie stanie się prawdą.
Usiadłam na posłaniu, nogami otaczając Gabriela w pasie. Oparłam policzek na jego ramieniu, dłonią odszukałam jego dłoń i ścisnęłam ciepłe, lekko szorstkie palce. Może byłam głupia, całkiem możliwe, że uległam magicznej chwili między drugą a piątą w nocy, kiedy na co dzień skrywane emocje kłębią się tuż pod skórą, strach wydaje się głębszy, fascynacja zniewalająca, a każda emocja karmi się naszym oszołomieniem i strachem przed ciemnością. Cieszyłam się jednak, że mam go blisko. Był teraz taki realny, taki swojski, pachniał znajomą mieszanką mydła i jakiejś jeszcze świeżości, której nie potrafiłam zdefiniować. Czułam się, jakbyśmy znali się od zawsze i jakby na zawsze miało tak pozostać.
Gabriel przekrzywił głowę, ocierając się o mnie. To wyzwoliło kolejne emocje. Wzdrygnął się, gdy przesunęłam palcem po jego kręgosłupie, ale wiedziałam, że to dobry dreszcz, że jego ciało wyrywa się do mnie, mając nadzieję, że to obietnica czegoś więcej. Puściłam go, pozwoliłam, by wygodnie ułożył się obok mnie na materacu. Założył rękę pod głowę i po prostu patrzyliśmy sobie w oczy — on, wreszcie rozluźniony na poduszce i ja, wsparta na łokciu. Na szerokiej klatce piersiowej zataczałam palcem leniwe kółeczka, podziwiając nieśmiały uśmiech.
— Czemu nie śpisz? — zapytałam szeptem. Wzruszył ramionami.
— Ciekawsze pytanie brzmi: czemu ty nie śpisz? Słyszałem, że nie wstajesz przed dziewiątą — odparł, wyraźnie chcąc odsunąć na bok temat swojej bezsenności. Pozwoliłam mu na to. Teraz, gdy w jego pociemniałych oczach odbijało się światło księżyca, a blask ulicznych świateł wydobywał z ciemności zarys apetycznego ciała, pozwoliłabym mu na wszystko.
Nie miałabym nawet nic przeciwko temu, by ściągnął spodnie. I bokserki. Cholera, chyba zbyt długo nie uprawiałam seksu, ale tak się złożyło, że w ostatnich dniach nie było nikogo odpowiedniego pod ręką.
— Wstaję, wstaję, tylko muszę mieć dobry powód. — Puściłam mu oczko. Utkwiłam wzrok w jego szyi, wyraźnie widząc i słysząc, jak z trudem przełknął ślinę.
— I co jest tym powodem? — drążył, wciąż udając niewiniątko. A może taki właśnie po prostu był? Czy kiedykolwiek uprawiał seks? Żył tysiące lat, więc pewnie tak, nikt nie wytrzymałby tyle czasu bez spuszczenia pary.
— Pewien słodki aniołek w moim... swoim łóżku — zreflektowałam się, przypominając sobie, że przecież to ja tu byłam gościem. — A mówią, że to niby diabeł wodzi na pokuszenie.
Wstrzymał oddech, kiedy zahaczyłam palcem o pasek jego dresów. Pokręciłam głową z uśmiechem i ściągnęłam je tylko odrobinę niżej, na tyle, by odsłonić miejsce, gdzie zaczynały się włosy łonowe. Przesunęłam dłoń po wypukłości miękkiego materiału. Syknął.
— Ja wodzę na pokuszenie? — wyszeptał. Nachyliłam się tak blisko jego twarzy, że ciepły oddech łaskotał mnie w nos. Nim zdążył zamknąć usta, sama mu to zrobiłam. Pocałunkiem.
Boże, jak on dobrze smakował. Choć może lepiej Boga w to nie mieszać, jeszcze by się oburzył, że sprowadzam jego ukochanego synka na złą drogę. Chociaż minęło już kilka godzin od kąpieli, Gabriel wciąż smakował pastą. Jego miękkie, ciepłe wargi odpowiedziały na moją pieszczotę i już po chwili język śmiało podjął grę. Czułam, jak w moim podbrzuszu stopniowo narastał ucisk, a kiedy przeturlałam się tak, by położyć się na Gabrielu, jego erekcja wbiła mi się w udo.
Gabriel odsunął się na tyle, by przyglądać się mojej twarzy. Ja też śledziłam wzrokiem jego oblicze, starając się zapamiętać każdy szczegół, boleśnie świadoma, że ta noc się skończy, a ja stracę go z oczu. Może tylko na chwilę, a może na wieczność. Uśmiechał się lekko, unosząc kąciki ust — ale nie oczu. Te wydawały się tak cholernie smutne, że znów poczułam ucisk w piersi. Uniosłam dłoń, wplątując ją w gęste, krótkie włosy.
— Powiedz mi, co cię smuci — poprosiłam. Miałam nadzieję, że jeśli podzieli ten żal na nas dwoje, będzie mu przynajmniej trochę lżej.
Pokręcił głową.
Pewnie zdawał sobie sprawę, że będę drążyć i dopytywać, jak to ja — w końcu jestem dziennikarką. Wreszcie zamknął mi usta pocałunkiem, o wiele namiętniejszym niż przed chwilą. Wpił się tak, jakby miało nie być jutra, jakby od dawna właśnie o tym marzył i czekał tylko na stosowną okazję, aż napięcie między nami znajdzie ujście.
A to napięcie istniało, nie mogłam zaprzeczyć. Od początku próbowałam spychać to na dno świadomości, ale i tak wypływało. Był piękny. Podobał mi się. Sprawiał wrażenie innego od mężczyzn, z którymi miałam okazję się spotykać, nieporadnego, oderwanego od rzeczywistości i jednocześnie cholernie silnego. Pociągała mnie nawet jego dziecięca niewinność, połączona z ogromną dojrzałością i wiedzą. No i tak z wierzchu też był niczego sobie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Gabriel musiał to wyczuć pod wargami, bo otworzył oczy, przyjrzał mi się uważnie i znów je zamknął. Przycisnęłam go do siebie mocniej, opierając pięty na jego pośladkach.
Kiedy zsunął się niżej, uświadomiłam sobie, jak szybki i głośny stał się mój oddech. Gabriel, nie odrywając ust od mojej szyi, wsunął dłoń pod koszulkę i odnalazł pierś. Westchnęłam, kiedy niepewnie ujął sutek między szorstkie palce.
— Czy za seks z aniołem grożą jakieś konsekwencje? — zapytałam, zastanawiając się, czy nie przyklepię sobie tym biletu wprost do bram piekła. On jednak pokręcił głową. Cóż, jeśli nefilimy były tak powszechne, że same nie wiedziały o swoim pochodzeniu, to mogło mieć sens. Pewnie miał do czynienia z niejedną matką takiego skrzydlatego bękarta i wiedział, że zdążyli już tam, na górze ustanowić jakiś precedens.
Przeturlałam się tak, żeby znaleźć się nad nim. Udało mi się to, chociaż byłam o wiele drobniejsza, tylko dlatego, że mi na to pozwolił. To też odróżniało go od moich dotychczasowych facetów. Nie rządził się, wręcz przeciwnie, pozwalał sobą rządzić i dominować. Jego ego nie potrzebowało głaskania po główce i zapewniania, że jest panem i władcą sytuacji. To też mnie kręciło i miałam nadzieję, że w łóżku będzie właśnie taki.
A co, jeśli to nie tylko chwilowa fascynacja? — zdążyłam pomyśleć, ale zaraz odrzuciłam podobne wnioski. Znałam go zbyt krótko, żeby mówić o zakochaniu, a tym bardziej miłości. Między nami było tylko pożądanie, może też pewna doza sympatii, nic, co powinnam teraz roztrząsać.
Przerwałam stanowczo jego pocałunki. Już nie wydawał się smutny. Nawet w nikłym świetle dostrzegłam, że się zarumienił, a na jego skroni pojawiła się samotna kropla potu. Miałam nadzieję, że do rana dołączą do niej kolejne. Upajałam się tym, jak oczy mężczyzny płonęły, kiedy śledził każdy mój ruch.
Chodźmy na całość — pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego głośno. Chwila wydawała mi się tak magiczna, że bałam się, by nie przebić jej słowami jak mydlanej bańki. Edna Morawska rzadko milkła, ale akurat teraz była ku temu okazja.
Już po chwili Gabriel leżał pode mną bez ubrania, uległy jak... no cóż, aniołek. Nie czekałam, aż i on postawi na konkrety. Nagle poczułam, jakby koszulka i majtki, w których spałam, zanadto krępowały mi ruchy. Były niepotrzebnym balastem, który opóźniał to, na co miałam tak wielką ochotę. Musiałam się ich pozbyć.
Bez skrępowania zrzuciłam ciuchy na podłogę. Przez moment nic nie robiliśmy, pochłanialiśmy tylko wzrokiem siebie nawzajem. Przyglądałam się jego proporcjonalnej sylwetce, stalowym mięśniom, nie za dużym, ale ładnie rysującym się w półmroku sypialni. On natomiast... cholera, wolałam się nie zastanawiać, co widział on. Na co dzień kompleksy raczej mi nie dokuczały, no ale w porównaniu do Gabriela, to ja byłam więcej niż przeciętna. Do diabła, okolice trzydziestki zrobiły z moim ciałem, co im się żywnie podobało. Sprawiły, że szczupła dotąd sylwetka nabrała krągłości tu i tam, chociaż niekoniecznie w miejscach, gdzie tego bym dla niej chciała. Na pośladkach pojawiły się już zaczątki cellulitu, na biodrach — blade rozstępy.
— Jesteś śliczna — wyszeptał Gabriel, jakby czytał mi w myślach. Przychnęłam pogardliwie. Zmarszczył brwi, trochę zły, a trochę zatroskany. — Edno, ja nie potrafię kłamać. Jeśli mówię, że jesteś śliczna, to robię to z całym przekonaniem i będę to robił tak długo, aż mi uwierzysz.
Nie skomentowałam, nie chciałam się z nim kłócić. Może w tej chwili on dokładnie tak to widział. Nic dziwnego, było przecież ciemno, a wzrok zasnuwała nam mgiełka pożądania...
Gdybym ja nie przejęła inicjatywy, gapilibyśmy się na siebie do rana. Odszukałam dłonią miejsce, które najbardziej mnie interesowało i wyczułam, jaki jest podniecony. Miałam ochotę wejść na niego, już, teraz, ale nie chciałam ryzykować. Po pierwsze, chyba wszyscy znali mój stosunek do dzieci, a zwłaszcza do ich posiadania, i małe nefilimy wcale nie były spod tej zasady wyłączone. Po drugie, tak naprawdę nie znałam Gabriela. Nie miałam pojęcia, co robił, nim mnie poznał, być może obcował już z wieloma kobietami na przestrzeni wieków, również wtedy, gdy świadomość własnego zdrowia nie była na takim poziomie jak dziś. A głupio byłoby w tej sytuacji pytać, czy anioły, zwłaszcza te pozbawione skrzydeł i mocy, też przenoszą choroby weneryczne. Prawdę powiedziawszy, całkiem prawdopodobne, że on nawet nie znał odpowiedzi na to pytanie.
Na szczęście byłam przygotowana na takie sytuacje. Ja i Robert potrafiliśmy być spontaniczni. Chociaż nie potrafiliśmy stworzyć prawdziwego związku, to w naszym życiu erotycznym nie wiało przecież nudą. Robiliśmy to nie tylko w łóżku, ale i w samochodzie, składziku, a raz nawet w toalecie w centrum handlowym. Dlatego właśnie, mimo że brałam antykoncepcję doustnie, na wszelki wypadek zawsze miałam przy sobie prezerwatywę, gdyby tabletki miały mnie zawieść.
Odsunęłam myśli o Robercie. Relacja z nim nie była czymś, co chciałabym teraz rozstrząsać, wołały mnie przecież ramiona innego mężczyzny. Gabriel czekał cierpliwie, aż znajdę zgubę w swoich rzeczach. Zapaliłam nocną lampkę, stojącą przy łóżku. Przyglądał się gumce z zaciekawieniem, jakby pierwszy raz widział taki wynalazek, więc dla pewności pomogłam mu ją założyć.
— Czy ty na pewno tego chcesz? — zapytał i wiedziałam, że gdybym się teraz wycofała, przyjąłby to bez zająknięcia. Pokiwałam głową.
A potem się na niego nasunęłam.
— O cholera — jęknął tylko, nim poruszyłam biodrami i odebrało mu mowę. Leżał na wznak, wpatrując się we mnie tymi swoimi niebieskimi oczyskami. Nie bez satysfakcji zauważyłam rozszerzone z podniecenia źrenice i błysk, którego jeszcze u niego nie widziałam.
Dawkowałam nam tę przyjemność, wykonując powolne, ale bardzo głębokie ruchy. Po pierwszym szoku Gabriel załapał, o co w tym wszystkim chodzi. Jego dłoń, którą dotychczas trzymał pod głową, odnalazła teraz moje podbrzusze. Uważnie studiował moją twarz, szukając najwyraźniej odpowiedniego miejsca, na którym powinien się skupić. Wreszcie je znalazł.
Uczucie ciepła wybuchło w moim podbrzuszu. Teraz to ja stęknęłam i przyspieszyłam. Nasze ciała znalazły wspólny rytm, nim jeszcze zdążyłam wykonać pełny ruch, Gabriel już na niego odpowiadał, unosząc biodra. Zatracałam się w tym facecie. Pozwalałam, żebyśmy złączyli się w jedno. Miałam wrażenie, że między naszymi głowami powstał strumień, coś na kształt złącza w laptopie, i dzieliliśmy ze sobą wszystkie emocje i myśli. Nic innego się w tej chwili nie liczyło, tylko ja, Gabriel starający się pogodzić własną przyjemność z moją i wnętrze sypialni, wypełnione naszymi ciepłymi oddechami.
To mogło trwać równie dobrze minutę, co dwie godziny, choć obstawiałabym coś pomiędzy. Nagle jego ruchy stały się szybsze, bardziej zachłanne. Odpowiedziałam tym samym. W pokoju unosiły się już nie tylko oddechy, ale też wyraźne odgłosy uderzających o siebie ciał. Nie, nie było między nami tej brutalności, do której w sumie zdążyłam się przyzwyczaić przez całe moje doświadczenie erotyczme, ale delikatność też zeszła na dalszy plan.
Nie byłam gotowa na spełnienie. W zasadzie, na taką eksplozję uczuć człowiek chyba nigdy nie jest gotowy. Czułam się, jakby coś, niezwykle silne szarpnięcie, wyrwało mi duszę z ciała, ale nie było dość silne, by się jej pozbyć, tak więc wisiała kilkadziesiąt centymetrów nad materacem. Nie zdołałam utrzymać uniesionych powiek. Zacisnęłam je i pod nimi natychmiast pojawiły się kolorowe rozbłyski. Nie czułam kończyn, nie docierały do mnie bodźce, za wyjątkiem miejsca, które pieścił Gabriel, i jego ciała znajdującego się w moim wnętrzu. Tak bardzo chciałam, żeby wreszcie przyszły ulga, spełnienie, żeby to wszystko się skończyło, bo znajdowałam się na granicy ekstatycznego bólu, a jednocześnie marzyłam o tym, żeby to zawieszenie w próżni trwało wiecznie. Byłam bliska, by wić się i krzyczeć, jednak wytrzymałam, zaciskając tylko dłonie na kołdrze.
Po chwili dusza wróciła do ciała, a ja odzyskałam nad sobą panowanie. Miałam jednak jeszcze co nieco do zrobienia. Przyspieszyłam tempa, które zwolniłam podczas orgazmu i z satysfakcją zauważyłam, jak tym razem Gabriel zgiął palce w pięści i uniósł prawą dłoń do ust. Kolejne kilka minut zajęło mi doprowadzenie go do stanu, gdy wypchnął biodra w górę, przygryzł własną dłoń i znieruchomiał, jęcząc zmysłowo. Jak na faceta, miał całkiem długi i intensywny orgazm. To też wydawało mi się słodkie.
Za oknem noc ustępowała miejsca dniowi, a odległy horyzont szarzył się bladym światłem jesiennego wschodu słońca. My tymczasem, zadowoleni i spełnieni, zapadaliśmy w sen w swoich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top