Rozdział 4

P. O. V. Polska

Obudziłem się w bardzo wygodnym łóżku. Wtuliłem się bardziej w poduszki. Po chwili poczułem coś twardego. Ze zdziwienia podniosłem powieki. Okazało się, że to była czyjaś klatka piersiowa. Z szoku odsunąłem się od tej osoby, która potem okazała się być Niemcem. Niestety nie spodziewałem się tego, że leżałem na prawie skraju łóżka. Przez moje odepchnięcie się spadłem z niego. Rozległ się dosyć głośny huk. Powodem było właśnie uderzenie o podłogę. Dodatkowo przy upadku towarzyszyły ciche przekleństwa. Przypomniało mi się, że brzydkie słowa zmniejszają ból. Niezbyt dobry czas na takie ciekawostki.

Kiedy leżałem tak na podłodze to zauważyłem, że Niemcy się obudził. Wpatrywał się we mnie dziwnym i niezrozumiałym wzrokiem. Nie dziwię mu się, że jest zdziwiony. Budzisz się przez huk, a jakaś osoba koło łóżka przeklina swój ból. Przecież to samo w sobie jest dziwne i stawia mnie w lekko innym świetle.

Dopiero po chwili ogarnąłem co się stało. Przecież ja mogę dać sobie rękę uciąć, że kładłem się spać samemu! Nagle z rana jak się budzę to prawie przytulony do drugiej osoby. Ciekawi mnie jednak jak się tu znalazła. Przez jakiś krótki czas wpatrywaliśmy się w siebie. Moja pozycja się nie zmieniła. Jednak postanowiłem usiąść po turecku, aby było mi znacznie wygodniej. Gdy to zrobiłem powiedziałem:

- Dzień dobry?- można było to bardziej uznać za pytanie niż stwierdzenie.

- Guten Morgen, Polen- uśmiechnął się do mnie w całkiem słodki sposób.

- Jak się Pan tutaj znalazł?- zapytałem czekając na upragnioną odpowiedź.

- Najważniejsze jest to, że nie żaden Pan tylko Niemcy. Jestem przecież od ciebie młodszy. Druga ważna sprawa to, że czułem się w nocy dosyć słabo, więc dla pewności przyszedłem tutaj. Gdyby coś się stało to po obudzeniu się zauważyłbyś od razu. Tak jak raptem kilka minut temu, prawda?- dopytał wiedząc, że potwierdzę. Spaliłem przez to lekkiego buraka.

- No dobrze. Co chciałbyś zjeść na śniadanie?- spytałem wciąż zdziwiony jego decyzją.

- Mogą być tosty. Wiesz gdzie jest kuchnia?- już wstawał, aby mi dokładnie pokazać, ale go zatrzymałem.

- Tak, wiem gdzie ona jest. Leż sobie w łóżku. Za kilka minut wrócę ze śniadaniem- wstałem i podszedłem do drzwi. Obróciłem się jednak do niego z powrotem.- Gdzie są lekarstwa i rozpiska na temat godzin ich podania?- spojrzałem się na niego.

- Są w kuchni, na blacie- podał mi ich położenie.

Wyszedłem z pokoju. W między czasie wziąłem uszykowane wczoraj ubrania i poszedłem do łazienki. Chciałem się choć trochę ogarnąć. Po uszykowaniu się lekko, poszedłem do kuchni. Zabrałem się za robienie tostów. Gdy były już gotowe, a pojedyńcze partie były w tosterze to czytałem rozpiskę z lekarstwami. Byłem zdziwiony niektórymi, bo były dosyć mocne. Mimo wszystko postanowiłem ten temat zostawić i stosować się do podanych instrukcji.

Zrobiłem śniadanie dla siebie i dla dyrektora. Było sporo tostów, więc mam nadzieję, że Niemcowi starczy ich ilość. Dodatkowo wkładałem je też na chwilę do piekarnika, aby były wciąż ciepłe. Często tak robiłem z różnymi posiłkami, gdy miałem coś pilnego do zrobienia. Mimo przyjścia po prawie godzinie to jedzenie było wystarczająco ciepłe, aby je zjeść bez podgrzewania w mikrofali. Dodatkowo tosty z niej chyba niezbyt dobrze smakowałyby. Nigdy takich nie jadłem, więc nie będę się zbytnio na taki temat wypowiadać.

Wziąłem dwa małe talerze, duży talerz z tostami i różne sosy do nich, a dodatkowo napoje ze szklankami. Musiałem uważać, aby nic mi nie spadło, bo wtedy cała moja robota pójdzie w pizdu, a tego w żadnym wypadku nie chcę. Na całe szczęście dotarłem do miejsca docelowego ze wszystkim. Miałem małe trudności z otwarciem drzwi, ale się udało. Zadowolony z pracy położyłem wszystko na łóżku.

W kieszeni trzymałem lekarstwa, które musi wziąć. Podałem Niemcowi, aby je połknął. Gdy to zrobił to zaczęliśmy jeść śniadanie. Dosyć dobrze mi to wyszło, przez co wesoły jadłem śniadanie. Kątem oka zauważyłem, że dyrektorowi też smakuje śniadania. Niemcowi bardzo to zasmakowało przez co zjadł nawet szybciej ode mnie mimo tego, że miałem dwukrotnie mniej tostów od niego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top