Rozdział 17

P. O. V Polska

Zszokowany wpatrywalem się w drzwi. Wciąż miałem jego ostatnie słowa w głowie. Przecież ja rzadko mówię przez sen. Jedynie w bardzo skrajnych przypadkach, ale ta noc do takich nie należała. Przeciez nic wielkiego się nie stało, prawda?

Po kilku dłuższych minutach wrócił do pokoju. Zauważył moją zdziwioną minę. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku obok mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy ze sobą. Chciałem się zapytać o co mu chodziło wcześniej, ale odrobinkę się bałem. Mimo wszystko wziąłem głęboki oddech.

- O co ci chodziło?- spytałem lekko zestresowany.

- Ale o czym mówisz?- wiedziałem, że robi sobie ze mnie jaja.

- O tym, że coś powiedziałem przez sen- nie wiem czemu, ale się zarumieniłem z tego powodu.

- Aaa, o to ci chodzi. Nie pamiętasz swojego snu?- zapytał się ze cwaniackim uśmieszkiem, który w jego wykonaniu mnie delikatnie wyprowadzał z równowagi.

- Jeżeli pamiętałbym to chyba nie pytałbym się ciebie o to, prawda?- podniosłem jedną brew w akcie załamania.

- W sumie racja, ale twoje słowa utkną mi w pamięci na długi, bardzo długi czas- za bądź, o się rozmarzył.

- Ale o co ci chodzi?- zapytałem się lekko podirytowany.

- N-Niemcy, m-mocniej!- zszokowało mnie to kompletnie.

Myślałem, że sobie żarty robi. Po jego minie jednak stanowczo temu zaprzeczyłem. Dopiero teraz przypomniał mi się ten sen. Automatycznie otworzyły się szerzej moje oczy przez szok. Wpatrywalem się w niego bojąc się jego reakcji.

- S-serio?- usilnie błagałem w myślach, aby to był żart.

- Zapamiętaj sobie jedną rzecz. Nigdy nie robię z takich tematów żartów- powiedział to lekko groźniejszym głosem.

- Biorę to za tak- zakryłem twarz dłońmi. Byłem bardzo tym wszystkim zawstydzony. Nie wiedziałem jak mam kompletnie na to zareagować.- Przepraszam- może to będzie ta właściwa odpowiedź?

-Za co niby? Mam do ciebie jedno pytanie. Kochasz mnie?- zapytał się z lekko przekręconą głową w bok.

Nie wiedziałem co ja mam mu odpowiedzieć. Przecież po tym co powiedziałem podczas spania to on i tak już wie. Jeżeli skłamię to to będzie źle wyglądało. Jedyne wyjście to zostało mi się przyznać do tego.

- Tak- powiedziałem to bardzo cicho nie chcąc, aby usłyszał.

- Nie słyszałem tego. Możesz powiedzieć głośniej?- przybliżył się do mnie, aby w razie czego mnie lepiej usłyszeć.

- Tak- powiedziałem głośniej.

- Co tak?- chciał wyjąć ze mnie pełną odpowiedź. Czułem się lekko na matmie lub polskim, gdy trzeba było odpowiedzieć pełnym zdaniem.

- Tak, kocham cię- udało mi się to wreszcie powiedzieć na tyle głośno i zrozumiale, że nie ma prawa się do czegoś przyczepić.

- Ja ciebie też, skarbie- zszokował mnie tym zdaniem.

Zdjął mi dłonie z mojej twarzy. Byłem bardzo czerwony przez co wyglądałem jak burak. Mimo wszystko zaplótł nasze palce razem. Ten gest sprawił, że zrobiło mi się miło. Zbliżył się do mnie i powoli zaczął mnie całować. Prawie od razu zacząłem odwzajemniać pocałunki. Po chwili oderwał się ode mnie.

- Kocham cię- powiedział zadowolony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top