Rozdział 4
Wstałam zanim obudzili się moim mężczyźni, przeniosłam śpiącego Hirokiego do mojego łóżka, żeby obudził ojca gdy wstanie. Przygotowałam im śniadanie oraz ubranka dla Hirokiego. Włożyłam mu do plecaczka jedne z jego ulubionych zabawek, schowałam tam jeszcze trochę cukierków i jedzonko jakby zgłodniał. Jego plecaczek wisiał w przedpokoju na haku zaraz obok mojego. Musiałam ostro walczyć o te haki, Gaara nie uważał je za potrzebne, jak dla mnie to bardzo praktyczne. Zanim wyszłam zajrzałam do sypialni, zastany widok mnie rozczulił - Gaara i Hiroki spali w identycznej pozycji. Jedna ręka wyciągnięta nad głowę, druga na brzuchu i jedna noga zgięta w kolanie.
Trening zaczęłam od standardowych ćwiczeń na rozgrzewkę, trochę porzucałam do ruchomego celu, sprawdziłam jak bardzo ucierpiały moje ataki za pomocą stylu drzewa. Jednym słowem byłam do bani jak na siebie i musiałam szybko to zmienić. Pomyślałam, że najszybciej będzie jak będę miała z kim trenować ale tu rodził się problem, bo nie bardzo było z kim. W zasadzie mogłabym poprosić ojca, żeby wpadł na krótką wizytę. Jego treningi były mordercze ale bardzo skuteczne a w dodatku mogłabym się podszkolić z używania sharingana.
Skończyłam te żałosną próbę treningu kolo południa, spocona i wkurzona na siebie dotarłam do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się w normalne ubrania. Odzwyczaiłam się od stroju shinobi i było mi w nim nie wygodnie. Zjadłam na szybko małą kanapkę i wybrałam się do biura kazekage. Po drodze kupiłam ulubione ciastka Hirokiego i nowe pieczątki - on uwielbiał stawiać stempelki.
Zapukałam do drzwi i gdy usłyszałam zaproszenie weszłam do pomieszczenia. Gaara siedział przy biurku czytając raport, zerknął na mnie z nad dokumentu i uśmiechnął się. Rozejrzałam się ale nigdzie nie widziałam synka.
- Gdzie Hiroki? - zmarszczyłam brwi.
- Kankuro porwał go jakieś dwie godziny temu. Zostawił mnie z tymi papierami samego - westchnął odkładając dokumenty na blat.
- Nie radzi sobie jako sekretarka?
- Temari nie ma już z nami jakieś trzy lata a mimo to Kankuro nie przyzwyczaił się do pracy - potarł skonie.
- Zabrzmiało jakby Temari się umarło a nie jakby wyszła za mąż - podeszłam do czerwonowłosego i poczochrałam go po włosach.
- Jeżeli chodzi o prace to dla mnie to samo - wzruszył ramionami.
- Jesteś okropny - uśmiechnęłam się mimo to. - Dawno tu nie byłam a tu budzą się wspomnienia.
W kącie niedaleko komody, nad którą wisiała mapa stał Yoru teraz znacznie większy. Tylko tu się mieścił jednak niedługo będzie trzeba pomyśleć nad specjalnym pomieszczeniem dla niego. Gaara tak się przyzwyczaił do niego, że nie chce nawet słyszeć o tym by go przenieść gdzieś indziej, a przyciąć go też nie pozwala.
- Skoro jesteś tu sam a Hirokigo nie ma to może Ci pomogę szybciej skończysz i wrócimy do domu. - pomyślałam chwilę - Tylko musimy wykombinować jak odbić Hirokiego, bo twój brat tak szybko to go nie puści.
Gaara spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku i to mnie trochę zastanowiło. Wstał i zaczął do mnie podchodzić a ja cofałam się nie bardzo wiedząc o co chodzi. Robiłam kółko do koła biurka gdy nagle przyśpieszył kroku i przyszpil mnie do mebla. Prawie położyłam się na blacie by się z nim nie zderzyć a on oparł swoje dłonie po moich bokach.
- Jesteśmy ze sobą ponad cztery lata od prawie czterech jesteśmy małżeństwem - powiedział z uśmieszkiem.
- No i co z tego?
- A jednak nigdy nie zrobiliśmy tego tutaj - cmoknął mnie w usta.
- Nawet o tym nie myśl, jesteś kazekage nie możesz postępować tak lekkomyślnie - skarciłam go i próbowałam odepchnąć ale z marnym skutkiem.
- Jestem kazekage ale przede wszystkim jestem mężczyzną - gwałtownie mnie pocałował, wkładając rękę pod moją koszulkę.
- Gaara ... - jęknęłam starając się uwolnić zanim stracę resztki zdrowego rozsądku.
- Nic co powiesz nie sprawi, że się zatrzymam - mocniej szarpnął za moją bluzkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top