Rozdział 31

Moja rekonwalescencja była koszmarem. Po dwóch dniach zdjęto mi okład z oczu ale mówić pozwolono dopiero jak ustąpił ból przy poruszaniu. Tsunade za bardzo nie chciała mi powiedzieć nic co dotyczyło mojego zdrowia. Twierdziła, że z takim czymś spotkała się pierwszy raz i nic nie wie.
Zaskoczenie przeżyłam gdy zorientowałam się, że nie mam maski. Z racji ogromnego bólu dokarmiano mnie drogą dożylną, więc nie zorientowałam się wcześniej. Po raz pierwszy od wypadku usiadłam na łóżku a Tsunade podała mi szklankę z wodą, próbowałam zdjęć maskę a jej nie było! Blondynka zaśmiała się z wyrazu mojej twarzy po czym oznajmiła, że do sali wchodziły tylko trzy osoby. Nowa maska leżała w szufladzie stolika obok łóżka. Założyłam ją od razu gdy hokage powiedziała mi gdzie jest.
Gaara przychodził codziennie ale zwyczaj milczał. Co jakiś czas wychodził na chwile i zaraz wracał. Zastanawiało mnie gdzie wychodzi skoro moja sala miała oddzielną łazienkę a jedzenie dostawał od pielęgniarek. Odzywał się do mnie tylko gdy zbyt mocno się nadwyrężałam.
Kiedy wszyscy wychodzili, bo kończyły się godziny odwiedzin wstawałam z łóżka i chodziłam po sali. Nie zamierzałam leżeć jak warzywo.
Czułam się dobrze. Jednak moja cierpliwość już się kończyła. Chciałam wiedzieć jak to się stało, że tutaj jestem. Czekałam jak Gaara wróci do sali ze swojego tajemniczego wypadu. Wrócił do pokoju w lepszym humorze niż z niego wyszedł, co uznałam za dobry znak. Usiadł standardowo na krześle pod ścianą i znowu milczał.
- Skoro już czuję się lepiej. To wytłumaczysz mi jak się tu znalazłam? -  zapytałam przyjaznym tonem. Spojrzał na mnie i założył ręce na piersiach.
- Zaraz jak odkryłem, że uciekłaś ruszyłem za Tobą razem z Temari i Kankuro. Znaleźliśmy Cię przybita do drzewa. Udało mi się Cię osłonić przed atakiem ale nagle straciłaś przytomność i wyglądałaś jak martwa- mówił spokojnie ale w jego głosie było słuchać złowrogie nutki. - Temari rzuciła się do ataku a Kankuro razem z nią. Tych trzech gości było tak silnych, że bez trudu odbierali ich ataki.
- Trzech? Przecież było czterech - zdziwiłam się.
- Jeden stał i patrzył nie atakował tylko patrzył na Ciebie więc próbowałem go zaatakować ale był cholernie szybki. - zamilkł.
- Co było dalej?
- Temari zasłoniła Kankuro przed atakiem i oberwała prawdopodobnie tym samym jutsu co ty. Dzisiaj odzyskała przytomność - uśmiechnął się lekko.
- Co?! Jak to? Temari tu jest a ja nic o tym nie wiem? To do niej wychodzisz co chwilę?
- Tak, Tsunade nie pozwoliła Ci wcześniej powiedzieć, bo byś tam chciała iść
- Oczywiście! Jak ona się czuje?
- Lepiej. Ale w przeciwieństwie do Ciebie może mówić i nie ma problemu ze wzrokiem. - wzruszył ramionami.
- A ja mam? - mrugnęłam mare razy. Jak dla mnie było w porządku.
- Twoje oczy były krwisto czerwone. Hokage uważa, że zostały poparzone przez to, że używałaś Sharingana. - zgromił mnie spojrzeniem jakby to było coś złego. Musiałam się jakoś bronić.
- Cieszę się, że jest z nią lepiej. A Kankuro?
- Jest cały - znów zamilkł.
- Jak ich pokonaliście?
Patrzył na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Nie pokonaliśmy, ten czwarty co tylko patrzył użył jakiejś techniki i przeniósł nas prawie pod bramę Liścia. Was dwie zabrano do szpitala a on uparł się, że też idzie.
- Kto to jest? - ta sprawa robiła się coraz dziwniejsza.
- Nikt nie wie, nie mówi zbyt dużo. Pojawia się na chwilę, później znów znika.
- Chce mnie dobić - stwierdziłam.
- Też tak myśleliśmy ale za każdym razem pyta o twoje zdrowie. Hokage obiecała mu w podzięce, że gdy odzyskasz głos pozwoli mu z Tobą porozmawiać - prawie warczał jak to mówił.
Jego złość rozumiem, bo też mi nie pasowało żeby Wilk przebywał blisko mnie. To zabójca z najwyższej półki.
- Kim oni są? -  zapytał Gaara.
Musiałam się zastanawiać jak to wytłumaczyć.
- W Mroku działa coś takiego jak Oddziały Zamknięte. To elita. Wysyłani są na najtrudniejsze misje. Dostać się do tego oddziału to zaszczyt jakich mało ale kiedy raz się do nich dostaniesz nie możesz odejść. Stąd ta nazwa Oddziały Zamknięte. Jest też coś takiego jak elita elit - Wilki Gończe. Ta podjednostka jest najgorsza. Chodzą w maskach i nikt nie wie jak wyglądają, wykonują tylko jeden rodzaj misji. Ścigają zdrajców i likwidują. - tłumaczyłam i mówiąc to zdałam sobie sprawę z tego, że Yamikage wie, że żyje. Inaczej by ich nie wysłał.
Skinął głową. Nastała cisza. Musiał przestawić informacje.
- A teraz druga sprawa - odezwał się przerywając ciszę po dłuższej chwili.- Miałaś dużo czasu na znalezienie sensownej wymówki więc słucham. Dlaczego uciekłaś?
- Nie uciekłam - warknęłam.- Dostałam rozkaz od kazekage, że mam wrócić do Wioski Ukrytego Liścia. Wykonałam twój rozkaz!
- Kiedy wydałem taki rozkaz? - jego głos był jak lód. Przeszły mnie ciary.
- Dostałam rozkaz na piśmie a w nocy wzruszyłam już do Konohy.
Zapadła cisza. On tylko patrzył.
- Nie wysyłałem Ci listu - powiedział jakby zdziwiony.
- Nawet przed sobą przyznać się nie umiesz? - wyskoczyłam z łóżka i wygrzebałam z szafki swój plecak. Przegrzebałam kieszenie i znalazłam list.
- Co ty wyprawiasz?! Wracaj do łóżka!- wrzasnął.
- Nic mi nie będzie - syknęłam wciskając mu do ręki kartkę - Masz czytaj! I zaprzecz jeszcze raz!
Zła jak osa wróciłam do łóżka i usiadłam na nim ciężko aż zaskrzypiało. Czerwonowłosy rozłożył list i przeczytał. Widziałam tylko jego oczy a one z każdym przeczytanym słowem coraz bardziej mnie przerażały.
Gaara złożył list i schował do kieszeni płaszcza.
- Nie ja to napisałem - powiedział tak twardym głosem, ze zaczęłam się bać- a ten kto to zrobił już nie żyje.
- Jak to nie ty? Tam jest twój podpis i pieczęć - nie rozumiałam.
- Nie wiem jak to możliwe ale się dowiem a jak znajdę tego kogoś zginie w męczarniach - był straszny jak był wkurzony.
- Nic już nie rozumiem - za bardzo nie docierały do mnie informacje.
- Wróć do pełni zdrowia a gdy już wrócimy do Suny zajmę się tą sprawą.
Nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu kiedy był w takim stanie. Wiadomo, ze nie zamierzałam wrócić z nim z Piasku i robić za jego maskotkę.
Siedział ze mną dopóki nie wyłoniła go Tsunade. Doceniałam, że przychodził dotrzymać mi towarzystwa ale ... po co robił mi nadzieję. Przez to myślałam, że jestem dla niego kimś ważnym.
Było już odpowiednio późno i korytarze szpitala były puste więc postanowiłam pójść do Temari. Chciałam na własne oczy przekonać się, że jest cała. Wstałam z łóżka i boso podeszłam do drzwi nagle poczułam, że w pokoju ktoś jest. Odwróciłam się gwałtownie. Na krześle, na którym siada Gaara teraz siedział Wilk. Serce podjechało mi di gardła. Wpadłam plecami na drzwi.
- Połóż się do łóżka - powiedział mężczyzna głosem zmienionym przez maskę.
- Zabijesz mnie?
- Nie po to Cię ratowałem - odpowiedział. - Do łóżka!
Żeby go nie drażnić zrobiłam jak chciał. Usiadłam na łóżku i zakryłam nogi kołdrą. A on milczał, przyglądał mi się.
- Dlaczego mnie nie zabiłeś jak miałeś okazje? - Nie wiem dlaczego o to spytałam.
Milczał. Zaczęły pocić mi się dłonie z nerwów.
- Nie mogłem tego zrobić - odpowiedział.
- Dlaczego? Rozkaz to rozkaz - chyba zdurniałam do reszty mówić coś takiego.
Wilk patrzył na mnie po czym podniósł powoli rękę a ja zaczęłam przeklinać się w duchu za głupotę. Mężczyzna zdjął maskę.
- Jak mógłbym zabić własne dziecko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top