Rozdział 19
Co za ironia losu, Hokage kazała mi trzymać się z daleka. Mawiają, że im bliżej zagrożenia tym dalej od zranienia - Oby to była prawda.
Mama zawsze powtarzała, że trzeba postępować tak by nikt nie mógł Ci nic zarzucić.
- Temari każ wyjść wszystkim gapiom - szepnęłam do niej tak by nie usłyszeli mojego głosu.
Blondynka zrobiła to o co prosiłam, w pomieszczeniu byli już tylko ratownicy. Szybko formowałam pieczenie i uaktywniłam Byakugana. Moją matka poświęciła lata by stworzyć technikę, która mogła by pomóc w ratowaniu ciężko rannych. Prześwietliłam ciało chorego i już po chwili było wszystko jasne.
- Ma małe krwotoki ale w jego płucach jest strzałka, która miała blokować przepływ czary. Miał szczęście, że ten ktoś nie trafił.
Zespół medyczny przystąpił do działania. Ja z racji tego, że widziałam wnętrze jego klatki piersiowej zajęłam się wyjmowanem strzałki. Miał naprawdę wielkie szczęście, bo z całej sprawy wyszedł tylko z nacięciem po lewej stronie.
Nieprzytomnego kapitana przewieziono do pojedynczej sali. Teraz gdy emocje opadły zostanowiłam się gdzie reszta delegacji. Nie starałam się ich szukać ani nic z tych rzeczy, po prostu wróciłam do domu. Położyłam się jeszcze na kilka godzin.
Rano obudziły mnie głosy. Nie jakieś tam głosy w głowie tylko ktoś rozmawiał i to wcale nie cicho. Zerwałam się do siadu i z kunaiem w ręce.
- O a kto tu się obudził? Doberek - powiedział mistrz Kakashi.
- Eeee... - Wydobyło się z moich ust.
- Jakie to uperdliwe, że nie masz tu kanapy - Shikamaru zwalił się na łóżko obok mnie. - Podsuń się.
Jakgdyby nigdy nic poszedł spać.
- Co się tu wyprawia? - Zapytałam zdezorientowana.
Ale zamiast odpowiedzi usłyszałam wrzask Sakury.
- Oj Naruto! Zjemy normalne śniadanie a nie ramen! - Rozowowłosa wpadła przez drzwi wejściowe razem z blondynem.
- Ale Sakura... - Jęknął i wciągnął ciężkie siaty z zakupami do mieszkania.
- Czy ja się dowiem do jasnej cholery co tu jest grane?! - Krzyknęłam.
Spojrzeli na mnie. Naruto uśmiechnął się szeroko.
- Babcia Tsunade przysyła odsiecz - poprawił ochraniacz na czole.
- Odsiecz?
- Ten list wszystko wyjaśnia - Kakashi podał mi kopertę. Znów oficjalne pismo.
- Trochę tu zostaniemy ale Kazakage jeszcze nie przydzielił nam mieszkania, więc... - Zaczęła Sakura.
- Czuj się jak u siebie - podrapałam się po głowie. Dopiero teraz zauważyłam, że nie zdjęłam ochraniacza.
Uśmiechnęła się i zaczęła robić śniadanie.
- Jakie to uperdliwe, za gorąco tu - Shikamaru zdjął kamizelkę i rzucił na podłogę.
- Poczekaj w nocy będziesz marudził, że zamarźniesz - przeszłam nad nim i skierowałam się do aneksu by podlać Yoru.
- Jak miło masz kwiatka - stwierdził Hatake nawet nie odrywając wzroku od książki. Spojrzałam na niego sceptycznie i weszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy z niej wyszłam zajęłam się czytaniem listu. Przebiegłam wzrokiem po tekście a gdy skończyłam zniszczyłam pismo.
- Wujaszku co wiesz o sprawie? - Zapytałam.
Gdy tak mówiłam ten się irytował.
- Hokage powiedziała mi tylko tyle, że mam utrzymać Cie przy życiu. - Zabrzmiało to poważnie.
Skinełam głową.
- Zjedzmy śniadanie a później pójdziemy do Kazakage - podeszłam by pomóc Sakurze.
Posiłek zjedliśmy w miłej atmosferze, całkiem zabawnie było budzić Nare. Wujaszk i Naruto siedzieli przy stole. Ja i różowowłosa na blacie w kuchni. Shikamaru najbardziej poszkodowany (albo i nie) siedział na łóżku.
Nie byliśmy zapowiedziani w biurze Kazakage więc czekaliśmy na niego w sali konferencyjnej. Poprosiłam o wezwanie także Temari (głównie po to by zobaczyć jej reakcje na Nare) oraz Kankuro.
Czekaliśmy już jakąś godzinę. Shikamaru spał oparty o blat stołu, Sakura rozmawiała z Naruto i pouczała go by nie wyjechał z czymś głupim. Wujaszek czytał i nie zwracał na nikogo uwagi. Ja patrzyłam za okno, próbowałam sobie jakoś to wszytko poukładać. Wiedziałam, że to co teraz zrobię może zmienić moje życie.
Gdy przyszedł Gaara wraz ze swoim rodzeństwem zajęli miejsca przy ogromnym stole.
- W czym możemy wam pomóc? - Zapytał Kazakage.
Kakashi spojrzał na mnie, widziałam to kątem oka. Odwróciłam się do pozostałych ale nie usiadłam za stołem.
- Szanowna Tsunade zasugerowała mi, żebym opowiedziała wam coś o sobie...
- Super! Zebrało Ci się na zwierzenia więc marnujesz czas Kazakage?! - Przerwał mi Kankuro. Zanim ucieszył go Gaara ja to zrobiłam.
- Zamknij się i słuchaj albo wyjdź, nie trzymam - powiedziałam zrezygnowana.
Zamilkł. A ja znów zaczęłam mówić.
- Pochodzę z Wioski Ukrytego Mroku, byłam członkiem drużyny drugiej, Hokage przygarnęła mnie pod swoje skrzydła gdy... Mnie zabito.
Spojrzeli na mnie jak na czuba, a ja podjęłam dalej.
- Mam dość nietypowe oczy - pokazałam zebranym o co chodzi. Tu reakcje były różne, najlepsza należała do Naruto (Zapytał czy widzę twarz Hatake bez maski dzięki Byakugan). -Moje oczy musiały wydawać się niebezpieczne dla Yamikage więc wydał rozkaz by mnie zabito. Egzekucję wykonano na jednej z misji by wyglądało to na wypadek a osoby, które to zrobiły były ze mną w jednej drużynie. - Mój głos brzmiał czysto, tak jakbym opowiadała czyjąś historie a nie moja własną.
- Jak to się stało, że żyjesz? - Zapytał Kankuro ironicznie.
- W mojej drużynie były oprócz mnie trzy osoby: kapitan Noaki, Amu i Yuki. A tego ostatniego nieznosiłam najbardziej. Takiego egoistycznego sukurwysyna świat nie widział, ale gdy dzień przed misją przyszedł do mnie i powiedział co przypadkowo usłyszał, musiałam zmienić o nim zdanie. Razem z nim ulożyliśmy plan, który pozwoliłby mi uciec ale sprawy się skąplikowały i ledwo żywa dotarłam do Wioski Ukrytego Liścia. Tam zajęła się mną szanowna Tsunade, dała mi nowe życie i tożsamość. Dlatego muszę nosić maskę, bo oficjalnie nie żyje.
- Czekaj delegacja... Przecież oni! - Gaara wstał ze zmarszczonym czołem.
- Osoba, którą ratowałam w nocy była moim kapitanem tym samym, który mnie zabił - usiadłam przy stole.
Gaara odszedł stół i stanął obok mnie. Położył mi rękę na ramieniu jakby próbował dodać mi otuchy.
- Jak masz... Jak miałaś na imię?? Zapytała Temari, która dźgała Nare w żebra.
- Ari - odpowiedziałam bez zawahania.- Hokage połączyła moje imię oraz Yukiego i tak powstała Yukari.
- A skoro już wszystko jasne to pokażesz nam twarz? - Kankuro i Naruto aż się przybliżyli. W zasadzie mogłabym im pokazać, miałabym spokój przynajmniej.
- Nie - powiedział groźnie Gaara.
- Tak więc musimy zabrać stąd Yukari, rozkazy Hokage - powiedział wujaszek.
- Potrafię ją ochronić - warknął Gaara.
- Nikt tego nie kwestionuje, jednak Hokage powiedziała wyraźnie, że woli...
- Nic mnie to nie obchodzi! - przerwał mu czerwonowłosy. - Jeżeli to wszystko możecie odejść już teraz.
- Jest obywatelem Wioski Ukrytego Liścia nie macie prawa jej tu trzymać- powiedział spokojnie Hatake, wręcz był znudzony.
Gaara nie był zły... On był wkurwiony!
- Ona tu zostaje! - Oho ruszał się piasek, było źle.
- No i czego się tak wydzierasz? - postanowiłam odwrócić jego uwagę.
- Nigdzie nie idziesz - jakby mógł to pluł by jadem.
- A daj już spokój, przecież bym wróciła za jakiś czas - machnęłam ręką. - Zresztą wujaszek ma rację podlegam pod Hokage więc muszę słuchać rozkazów. Sam wiesz najlepiej, rozkaz to rozkaz.
Poczułam jak opłata mnie piasek i zostaje zamknięta w kokonie z piasku. Wystawała mi tylko głowa.
- Ty dziadzie! Puść mnie! Nie jesteśmy w sklepie! - Szarpałam się a czerwonowłosy patrzył na mnie z mordem w oczach. Poczułam, że jestem przesuwane do drzwi.
- I tak chcesz załatwić te sprawę? Piach nie rozwiązuje niczego! Puść mnie ty czerwonowłosy bałwanie!
Drużyna siódma i Shikamaru wstrzymali oddech. Piach opadł a Gaara mocno mnie objął mnie ramionami.
- Obronie Cię - powiedział stanowczo.
- Moment co tu jest grane? -Zapytał Naruto.
- Gaara ma tak od dziecka, jak już coś uzna za swoją własność nie można mu tego zabrać, bo wpada w szał - Kankuro się zaśmiał.
- To znaczy że... Wy jesteście razem? - Sakura zrobiła wielkie oczy.
Czerwonowłosy złapał mnie później.
- Tak - powiedział niczym dziecko broniące swojej zabawki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top