Rozdział 28
Wyczekiwał mojej odpowiedzi a przy tym wyglądał na zagubionego. W jego oczach było widać nadzieję ale też strach. Nie potrafiłam nazwać tego co czułam do Gaary. Wiedziałam tylko, że nie był mi obojętny, było mi z nim dobrze i czułam się bezpieczna. Czy to już miłość?
Nie mogłam powiedzieć bez zawahania, że kocham skoro nie byłam pewna. A nie chciałam go skrzywdzić.
- Bardzo Cię lubię ...
Nie dał mi dokończyć. W jego oczach zgasła nadzieja i cofnął się jakbym go uderzyła. W jego oczach widziałam ból. A ten widok sprawił mi niemal fizyczny ból.
- Nie, nie, nie - podeszłam szybko i stając na placach załapałam jego twarz w dłonie. - Spójrz na mnie i daj mi dokończyć - błagałam.
Kiedy nie próbował się odsunąć, a jego turkusowe oczy z ociąganiem spojrzały w moje dokończyłam wcześniejszą myśl.
- Gaara ja lubię z Tobą przebywać, rozmawiać, obok Ciebie się budzić. - wzięłam oddech - czuje się z tobą bezpieczna a moje myśli często wypełnione są Tobą. Jeżeli już Cię nie kocham to jestem na dobrej drodze by się zakochać.
- Mogłabyś mnie pokochać? - w jego głosie było słychać nadzieję.
- Musisz bardziej w siebie wierzyć - powiedziałam wymijająco.
Mocno mnie objął.
- Tak bardzo chciałbym żeby tak się stało - wyszeptał jakby do siebie.
Odjęłam go ciasno za szyję. Staliśmy tak nie mówiąc nic.
Ta sytuacja trochę mnie pochłonęła i całkiem zapomniałam co wcześniej powiedział. Matsuri kocha Gaare... Zna go dłużej niż ja i mówi mu to teraz... Nie żebym była zazdrosna ale jak chciała mogła coś zrobić wcześniej... Wszyscy wiedzą o Nas a ona wybrała sobie taki moment na wyznanie uczuć? Nie mogłam tego zrozumieć.
Tej nocy nie spałam za dobrze, budziłam się co chwilę. Cały czas śniła mi się leśna ścieżka prowadząca do Mroku. Widziałam ją wyraźnie i te charakterystyczne dwa ogromne głazy stojące nieopodal bram wioski. Chciałam znów tam być, chciałam być znów Ari...
Gdy się budziłam przeglądałam się czerwonowłosemu pogrążonemu w głębokim śnie. Oddychać równo i czasami mamrotał coś niewyraźnie. Gdy marszczył czoło dotykałam znaku i delikatnie go głaskałam.
Mijały tygodnie a ja nie mogłam pozbyć się myśli, ze tracę szansę na powrót do dawnego życia. Choć było mi teraz dobrze to była ucieczka. Wieczna ucieczka przed przeszłością. Wieczne noszenie maski...
Pod koniec trzeciego tygodnia podjęłam decyzję, że nawet jak mam uciec w nocy i narazić się na gniew Gaary - pójdę do Wioski Ukrytego Mroku i powstanę z grobu! Mam dość uciekania i wmawiania sobie, że miałam szczęście, bo tak nie było.
Skoro chodziło o sprawy bardziej służbowe postanowiłam przeprowadzić rozmowę w biurze. Umówiłam się na spotkanie tak jak każdy interesant. Wyznaczono mi spotkanie na południe. Gdy wchodziłam do biura Gaary serce waliło mi tak mocno aż byłam pewna, że słychać.
- Wejdź co Cię sprowadza? Stało się coś? - zapytał odkładając raport.
- Ja w sprawie służbowej - zebrałam się w sobie i starałam się uspokoić bicie serca.
- Więc słucham - oparł łokcie na blacie.
- Proszę o pozwolenie na samotną misję - wiedziałam co usłyszę.
- Nie wyrażam zgody - nawet nie mrugnął.
- A więc chciałabym dostać urlop - zaczęłam z tej strony.
- Nie - dalej zero wzruszenia.
- Kazekage uprzejmie proszę - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Nie - dalej był spokojny.
- Jestem shinobi i moim życiem są misje. Chce iść na misję - moja ostatnia linia ataku.
- Przydzieliłem Cię do szpitala to twoja misja - i gadaj do takiego.
Zapadła cisza. Mierzyliśmy się spojrzeniami. W końcu nie wytrzymałam.
- Gaara do cholery! - wrzasnęłam - Nie możesz trzymać mnie pod kloszem!
- Mogę skoro chcesz zrobić coś głupiego.
- Głupiego?! Chce zobaczyć rodziców i miejsce gdzie się wychowałam. Chce móc wyjść na spacer po mieście bez maski bez obawy, że ktoś mnie rozpozna. Nie chce więcej chodzić w dniu swoich urodzin na cmentarz zapalić znicza! Chce znów żyć! - puściły mi nerwy.
- Nie myślisz racjonalnie i nie krzycz, bo wpadnie tu Temari - wstał z krzesła.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Nie krzycz?
- Moim zdaniem sprawa jest już dawno zamknięta. Nie ma sensu znów do tego wracać - obszedł mebel i oparł się o jego front.
- Nie mogę spać w nocy, bo śnią mi rodzice albo wioska - jęknęłam.
- To minie, niedługo zapomnisz - był pewny siebie.
- Zapomnę? Codziennie Codziennie każdej minucie pamiętam gdy tylko czuję jak maska dotyka mojej twarzy - syknęłam.
- Nic co powiesz albo robisz nie sprawi, że zmienię zdanie.
Kiedy powiedział to tak spokojnym tonem coś we mnie pękło.
- Powiedz dlaczego nie mogę iść? To moje życie. Czy kierujesz się moim dobrem czy chodzi tylko o to, że tobie pasuje taka właśnie sytuacja? Nie chcesz stracić tego co masz? Nie ważne że ja czuję się jak zwierzę w klatce?
Kiedy puszczają mi nerwy mówię by nie zwariować. Mówię to co w tym momencie myślę.
Czerwonowłosy milczał, tylko patrzył. Jak ogień i woda. We mnie wszystko wrzało i miałam łzy w oczach a on był spokojny i opanowany.
- Dlaczego nic nie mówisz? Powiedz coś!
Mimo moich krzyków on nie robił nic. Jakby jedynym jego celem było oddychanie.
- Gaara kochasz mnie?
To była ostatnia deska ratunku.
- Ja nie umiem kochać.
Jego słowa uderzyły mnie jak obuchem. To zabolało.
Pamiętam tylko, że gdy wybiegałam cała we łzach z jego biura wpadłam na kogoś. Cała rozszalana spakowałam swoje rzeczy i pobiegłem do Temari. Moje mieszkanie jakiś tydzień temu oddano potrzebującej kobiecie. Siedziałam na ganku przez długi czas zanim blondynka wróciła z pracy.
Jedno tak bardzo nie dawało mi spokoju ... nie pobiegł za mną nawet nie zawołał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top