Rozdział 2
Matsuri... Nie kojarzyło mi się dobrze to imię a jak sobie przypomnę ostatnie spotkanie ...
- Dobrze wiesz, że nie jest w stanie mnie pokonać - próbowałam jakoś go pocieszyć.
Gaara spojrzał na mnie i przeglądał się dłuższą chwilę po czym jego wzrok znów wrócił do Hirokiego.
- Czy ktoś nie powinien iść już spać? - zapytał synka.
- Nie, jece nie - Hiroki zrobił smutną minkę.
- Jak grzecznie pójdziesz spać to jutro wezmę cie ze sobą do pracy - usiadł na łóżku a syna posadził przed sobą.
- Obiecujes?
- Nawet jak będziesz spał. Zapakuję cie do kieszeni i zabiorę - połaskotał go i rozbrzmiał radosny śmiech - biegnij do pokoju zaraz przyjdę.
- Tak! - podskoczył radośnie - mama buzi.
Na czworaka przydreptał do mnie po buziaka na dobranoc i szybciutko pobiegł do swojego pokoju. Gaarze dużo lepiej wychodziło usypianie Hirokiego, zasypiał prawie od razu. Gdy ja to robiłam chciał się bawić i ogólnie było głośno. Zazwyczaj denerwowało to czekającego na mnie czerwonowłosego więc przychodził i wrzucał mnie z pokoju po czym sam go usypiał.
W czasie gdy Gaara usypiał synka ja robiłam w kuchni i w salonie porządki. Zebrałam zabawki z salonu, które były porozrzucane po podłodze i wrzuciłam je do drewnianego pudła stojącego przy kanapie. Zabrałam kubki i zaniosłam do kuchni, wstawiłam do zlewu, chociaż mi się wybitnie nie chciało zaczęłam je zmywać.
- Mówiłaś poważnie przed chwilą? - usłyszałam i odwróciłam się do niego. Stał oparty o framugę.
- O czym?
- O tym, że Matsuri cie nie pokona. Naprawdę tak myślisz? - jego ton głosu był spokojny, identycznie mówił gdy jakiś shinobi chciał iść na trudniejszą misję a nie miał do tego predyspozycji.
- Dobrze wiesz, że nie tak łatwo mnie pokonać, ostatnim razem jej się udało, bo byłam w ciąży. A teraz nie jestem... - spojrzałam na Gaare - nie jestem? Nie kombinowałeś nic, prawda?
- Jeszcze nie - przyznał.
- Nie lubię jak tak ze mną rozmawiasz. Nie jesteś teraz w biurze - nachmurzyłam się.
- Tylko głupiec lekceważy przeciwnika.
Nastała cisza, w której mierzyliśmy się spojrzeniami. Nie zamierzałam bić się na spojrzenia więc odwróciłam się by dokończyć to co robiłam. Umyte naczynia położyłam na suszarce, wytarłam ręce i wyszłam z kuchni przeciskając się obok niego.
Taki mocny? Najpierw marudził, że nie powinnam trenować tylko zająć się dzieckiem a teraz sugeruje mi, że jestem głupia. Pięknie! Przygotowałam się do spania i bez zbędnych ceregieli położyłam się spać. Ułożyłam się w swojej ulubionej pozycji na boku i chociaż byłam zła, a sen jak na złość nie chciał przyjść - leżałam z zamkniętymi oczami. Słyszałam jak Gaara wszedł do pokoju i położył się obok mnie.
- Nie rozumiem o co jesteś zła - powiedział z westchnieniem.
Nie zamierzałam się odzywać, nie widziałam w tym większego sensu on i tak będzie wiedział lepiej.
- Wiem, że nie śpisz - czułam jak zmienił pozycję.
Postanowiłam dalej się nie odzywać. Pomyślałam, że lad chwila zaśnie. Jadnak myliłam się w swoich przemyśleniach, złapał mnie w pasie i mocno przyciągnął do swojego nagiego torsu. Położył swoją głowę na moją i mocno mnie objął.
- Nie bądź zła, nie masz powodu - szepnął mi do ucha.
- Odczep się - burknęłam.
- Co cie tak zezłościło? Przecież powiedziałem prawdę.
- Znam swoje możliwości wiem na co mnie stać, a ty nigdy nie widziałeś mnie walczącej. Kojarzysz tylko ten incydent z Wilkami. I nawet nie ma znaczenia, że Temari też nie udało się ich pokonać.Jej się o to nie czepiasz - zaczęłam się szarpać. - Może gdybym mogła trenować spokojnie, bez słuchania ciągłego twojego marudzenia miałbyś we mnie więcej wiary. - Szarpnęłam się mocniej . - Puść mnie!
Jednak on nic nie robił sobie z mojej złości, ścisnął mnie mocniej.
- Nie twierdze, że jesteś słaba ale nie powinnaś lekceważyć przeciwnika. Przestań się wyrywać i tak cie nie puszcze. Tak się składa, że zabiorę jutro Hirokiego ze sobą więc będzie...
Nie dałam mu dokończyć.
- Chcesz mi powiedzieć, że nasz syn nie jest ze mną bezpieczny i dlatego zabierasz go ze sobą?!-szarpnęłam się najmocniej jak umiałam i wyrwałam się z jego uścisku. Wyskoczyłam z łóżka. - Teraz już przesadziłeś! - ruszyłam w stronę drzwi.
- Wracaj do łóżka - powiedział spokojnie a gdy nie posłuchałam dodał - nie chce być w twojej skórze jeżeli sam będę musiał po ciebie przyjść. - Jego głos nabrał złowrogie nutki.
- Spójrz prawdzie w oczy nie dasz rady mnie tam zaciągnąć jeżeli na to nie pozwolę - rzuciłam mu wyzwanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top