Rozdział 13
Był jak przestraszone dziecko w czasie burzy. Pociągnęłam nosem - zapach Gaary, pachniał mydłem i wiatrem. Włożyłam dłoń w jego włosy i przeczesałam je leniwie.
- Czyli mówisz, że było Ci źle jak mnie nie było? -Zapytałam i poczułam jak skinął głową.
Jaki z niego słodziak, duży facet a taki nieporadny z uczuciami.
Nie znamy się zbyt długo ale czułam jak coś mnie do niego ciągnie, problem polegał na tym, że pobyt w Suna był ograniczony czasowo. Z drugiej strony raz się żyje.
- Miło mi - uśmiechnęłam się do siebie. To naprawdę miłe uczucie.
- Czy mogę... hm... - Westchnął i zamilkł. Widocznie chciał już mnie puścić a z grzeczności chciał mnie o tym poinformować.
- Nic nie musisz mówić po prostu to rób - wypuściłam go z objęć.
A to stało się szybko, odsunął się ode mnie i przyłożył swoje usta do moich. Szok ogarnął mnie całkowicie, mimo maski trafił perfekcyjnie w moje wargi. Nie ruszyłam się nawet gdy lekko się odsunął i zsunął mi materiał z twarzy. Znów mnie pocałował ostrożnie i nieporadnie. Trzymał swoje duże, ciepłe dłonie na moich policzkach. Odnunęłam się, zobaczyłam w jego oczach ból. Zlapalam jego twarz w dłonie by mi nie uciekł co najwyraźniej miał w planach.
- Pokaże ci więc uważaj - Nie dałam mu czasu na zastosowanie.
Przyciągnęłam jego twarz i wpiłam się w jego usta. Podgryzałam jego wargi, dawałam z siebie wszystko i chciałam pogłębić pocałunek, szturchałam językiem jego wargi by je rozchylił aż w końcu to robił. Gdy włożyłam mu język do ust, szarpnał głową w tył ale nie dałam mu uciec. Po chwili poczułam jak znów mnie ciasno obejmuje i stara się naśladować mnie ruchy. Szybko się uczył... Za szybko. Zrobiło mi się gorąco i już w ogóle nie czułam zmęczenia.
Oderwaliśmy się od siebie po chwili głośno dysząc. Miał opuchnięte wargi i zamglony wzrok. Oparł czoło o moje.
- To było... Przyjemne - powiedział z lekkim uśmiechem a jego głos miał te chrypke.
Teraz wiem co Lalkarz miał na myśli, Gaara mnie lubił, że lubił.
W ogóle nie miałam ochoty się ruszać, ale było coraz później a co za tym idzie coraz zimniej.
- Powinnam już iść, muszę odpocząć i zabrać moje drzewko. Dasz mi klucze? - Tak, masz rację musisz odpocząć. - Podał mi klucze, które wcześniej schował do kieszeni w spodniach. - Odprowadziłbym cie gdyby nie zaległości - wskazał na dokumenty poukładane w niedbałe stosy na biurku.
- Wracaj do pracy, bo spędzisz tu noc - założyłam maskę na twarz. Zapakowałam Yoru do plecaka tak by swobodnie z niego wystawał. Sięgnęłam po raporty zestawione przy kanapie.
- Zaniose je do archiwum, masz coś jeszcze? - Czerwonowłosy dołożył kilka teczek na stosik, który trzymałam.
- Wypoczynij porządnie, jutro masz wolne ale po jutrze wracasz do pracy - uśmiechnął się i znów wyglądał cholernie pociągająco.
- Jak sobie życzysz, Kazakage - puściłam mu oko i wyszłam. Zaniosłam teczki z aktami do archiwum, później skierowałam się do domu. Zakupów nie robiłam. Ustawiłam Yoru na jego miejscu sprawdziłam czy nie trzeba go podlać ale miał wilgotno. Plecak odwiesiłam na hak przy drzwiach. Umyłam się i przebrałam w piżame, zrobiłam sobie zupke instant. Po zjedzonej kolacji, posprzątałam, umyłam zęby i położyłam się spać. Zasnąłam w mgnieniu oka a obudził mnie upał i duchota. Było dość późno, bo dochodziła godzina piętnasta.
Mozolnie wstałam i podlałam choinkę. Zmieniłam opatrunek, rana ładnie się goiła i nie ropiała. Ogarnęłam się i wyszłam na zakupy. Nie kupowałam dużo, bo nigdy nie wiadomo czy nie wyjdę na misje. Gdy wspominałam wczorajszy wieczór oblewałam się rumieńcem i serce biło mi szybciej. Co ten człowiek ze mną robił...
Wróciłam do domu i rozłożyłam zakupy. Mieszkanie służyło mi tylko do spania więc nie miałam tu za dużo rzeczy do roboty. Nawet nie miałam książki do poczytania w wolny dzień. Więc jedyne czym mogłam się zająć to zwoje z technikami. Przeglądałam je odniechcenia i zwijałam w równe ruloniki.
Gdy zaczęło burczeć mi w brzuchu zabrałam się za zrobienie kolacji. Postanowiłam zrobić smażony ryż z warzywami. Kroiłam właśnie składniki gdy usłyszałam stukanie w drzwi.
Wytarłam ręce w ręcznik kuchenny i otworzyłam drzwi, za którymi stał czerwonowłosy.
- Witaj, coś się stało? - Przesunęłam się by mógł wejść do środka.
- Przyszedłem cie odwiedzić i sprawdzić jak się czujesz? Jak ramię? - Usiadł za stołem.
- Czuje się dobrze, ramię w ogóle już mi nie dokucza. A jak w biurze? Nadgoniłeś zaległości?
- Tak, zarwałem trochę nocy ale udało mi się wszystko załatwić.
- Zrobić coś ciepłego do picia? Robię właśnie kolacje, zjesz ze mną? - Zapytałam wystawiając wodę i wracając do krojenia.
- Tak, poproszę herbatę. Jeżeli to nie problem to chętnie zjem z tobą.
- Żaden problem, właśnie zauważyłam, że moje mieszkanie jest dość nudne. Kiedy mam wolne nie mam czym się zająć nawet nie mam ani jednej książki. Będę musiała pójść kupić... - Przerwałam wywód, czując jak Gaara przytula mi się do pleców.
- Tylko przez chwilę - mruknął z tą swoją chyrpą w głosie, nie byłabym w stanie mu odmówić. Wytarłam dłonie i poglaskałam go po głowie.
- Straszny pieszczoch z Ciebie - Zaśmiałam się.
- Tylko przy tobie - i znów ta chyrpa, on chce mnie zabić jak nic.
Staliśmy tak przez chwilę, on oparł brodę na mojej głowie.
- Dobra panie Kazakage proszę grzecznie usiąść przy stole a jak grzecznie zjesz kolacje to dostaniesz buzi - popchnęłam go delikatnie ku stołowi.
Rozwalił mnie tym, że wziął to śmiertelnie poważnie. Usiadł na krześle i powiedział "zjem" z taką minął, że miałam ochotę go przytulić. Coś czuję, że takich sytuacji będzie więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top