Rozdział 1
Im dalej szłam w kierunku Suny tym mniej roślinności, tuż przed przekroczeniem granicy zobaczyłam małą jodłę. Stała samotnie na niewielkiej polanie. Pomyślałam, że warto mieć jakiegoś zielonego przyjaciela, więc wykopałam ją i włożyłam wraz z zapasem ziemi do worka po zjedzonych już kanapkach.
Droga miała mi szybko a z plecaka wystawał mój nowy przyjaciel, któremu nadałam imię Yoru. Robiło się coraz goręcej i nie było czym oddychać aż w końcu wszędzie był piach.
Tuż przed wejściem do miasta zostałam zatrzymana przez nieznanego mi bliżej mężczyznę. Co prawda wyglądał jakby czegoś szukał ale jak faktycznie upuścił coś w tym piachu to tylko współczuć.
- Kim jesteś? - wyrzucił z siebie pytanie nawet nie siląc się na miły ton. A więc i moja złośliwa natura dała o sobie znać.
- Akwizytorem, sprzedaje garnki i czterdziestotomową encyklopedie. - Udało mi się jeszcze powstrzymać, mam głupią tendencje do prowokowania ludzi.
Mężczyzna przede mną nie zmienił wyrazu twarzy dalej był chłodny i opanowany. Po ubraniach można było się zorientować, że jest shinobi. Czyli potencjalnie niebezpieczny.
- Nie wyglądasz na akwizytora. Zapytam więc jeszcze raz kim jesteś? - Albo mi się wydawało albo lekko drgnęła mu powieka.
- Mam ochraniacz z symbolem Konohy, mam typowy strój shinobi. Nie trudno domyślić się kim jestem. - Nie lubię być przepytywana przez obcych, w ogóle nie lubię.
- To że jesteś z Konohy wiem, chce wiedzieć kim jesteś.
- A guzik Ci powiem! Myślisz, że rzucam danymi na lewo i prawo, bo się jaśnie panicznie zapytał? Oczekuje mnie Kazakage i nie zamierzam więcej marnować czasu.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę szczeliny prowadzącej do miasta, jednak zatrzymała mnie ściana piasku. Tuż za mną poczułam ruch odruchowo wykonałem kontratak ale niestety zostałam bezproblemowo odparta.
- Wiesz rozumiem, że moja uroda powala a moje czarne oczy zapadają w pamięć jednak nie mam czasu iść z tobą na randkę więc daruj sobie zaczepki. - poprawiłem kosmyk włosów, który łaskotał mnie w czoło.
- Powiedziałaś, że Kazakage na Ciebie czeka?
- No i?
- Wyjaśnij mi te sprawę - powiedział jakbym była u niego na dywaniku
- Nie - krótko, zwięźle na temat.
Ominęłam ścianę z piasku i ruszyłam znów ku bramie. Jednak wyrosła kolejna.
- Panie kochany ja naprawdę uwielbiam herbatkę, ciastka i plotki ale nie mam teraz czasu - uderzyłam dłonią o udo by jakoś się uspokoić, w zasadzie to pochodziło pod mój tik.
Lekko go zamurowało, o dziwo jego wyraz twarzy w końcu ukazał jakiekolwiek emocje.
- Po co Ci ten krzak? - Tego pytania się nie spodziewałam.
- To mój nowy przyjaciel Yoru. To jodła nie krzak. - Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana. Więc zatrzymał mnie by zapytać o roślinę?
- Dasz mi to?
Ja chyba nie bardzo rozumiem co się tu dzieje.
- Nie, nie oddaje się przyjaciół - powiedziałam lekko agresywnie i znów uderzyłam dłonią o udo. Moją odpowiedź została przyjęta spokojnie.
- Czy skoro grzecznie odpowiedziałam na pytania. Mogę sobie już iść?
Odpowiedziała mi cisza ale ściana z piasku ani drgnęła. Moją cierpliwość sięgnęła zenitu. Podeszłam do niego i dźgałam go wskazującym palcem w pierś, patrząc mu w oczy.
- Idę tu od kilku dni, jestem zmęczona a Yoru potrzebuje wody i dużo mniej słońca. Gdy w końcu widzę cel mojej podróży, nie mogę iść dalej, bo mi nie pozwalasz. Hokage powiedziała, że mamy sojusz więc nie mogę dać Ci po głowie, bo pójdziesz na skargę do Kazakage i raczej na staniu w kącie się nie skończy. Więc daj mi iść dalej, albo ja się poskarżę na ciebie i to ty będziesz stał w kącie. - Teraz jego oczy wyrażały absolutne zdziwienie.
- Nie wiesz kim jestem?
- Człowieku widzę Cię pierwszy raz, skąd mam wiedzieć kim jesteś? Na słupach się ogłaszasz czy co?
- Nie boisz się mnie? - W jego głosie było słychać zdziwienie.
- No bo Ty taki straszny, wysoki na trzy metry, pazury na pół metra i trzy głowy... Przystojny jesteś, wyglądem nie odstraszasz dlaczego mam się bać? A wiem, wiem pewnie gryziesz - uderzyłam ręką w udo po raz kolejny. - Słuchaj cudownie się rozmawia, jak będę miała szpiega, z którego trzeba będzie coś wyciągnąć to zgłoszę się do Ciebie. - Złożyłam ręce w geście błagania - Teraz idę do Wioski, proszę nie zatrzymuj mnie więcej, bo na Ciebie naskarżę.
Nie spodziewałam się, że pozwoli mi odejść ale się udało. Aby mieć pewność biegam do wejścia a reszta poszła już spokojnie. Spisano mnie przy wejściu, standardowe procedury w każdej Wiosce, do biura Kazakage zaprowadził mnie czekających na mnie pan imieniem Ichi.
Zastukałam mocno do drzwi biura a gdy usłyszałam zaproszenie, otworzyłam drzwi.
- Szanowny Kazakage, melduje się Yukari Usami, Hokage przysyła mnie w odpowiedzi na waszą prośbę. - Mówiąc to byłam pochylona w lekkim ukłonie a gdy się wyprostowałam...
- Witamy w Wiosce Ukrytego Piasku, mamy nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. - Za biurkiem siedział nie kto inny jak mężczyzna sprzed bramy. Lekko się uśmiechał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top