𝐅𝐥𝐨𝐰𝐞𝐫𝐬 𝐟𝐨𝐫 𝐋𝐢𝐥𝐲


Drzwi uchyliły się z cichym "dzyń", zwiastując kolejnego, potencjalnego klienta.

Rose, pracownica małej kwiaciarenki, podniosła wzrok znad ciekawej lektury tylko po to, by po chwili posłać młodemu mężczyźnie serdeczny, firmowy uśmiech.

- W czym mogę pomóc? - zapytała, bacznie obserwując jego dalsze poczynania.

Brunet wolnym krokiem podszedł do lady, przy której znajdowała się ciemnowłosa blondynka. Wpatrywała się w niego swoimi niebieskimi tęczówkami, czekając na odpowiedź. Nie chciała być nieuprzejma, ale mężczyzna, któremu najwidoczniej się nie spieszyło, zaczynał ją powoli irytować. Odchrząknęła cicho, chcąc przypomnieć klientowi, który błądził wzrokiem po lokalu, o swojej obecności.

Mięśnie bruneta napięły się nieznacznie pod jego białym t-shirtem na ten gest. Nawet nie zauważył, kiedy się tak zamyśił. Odchrząknął cicho, a swój wzrok skierował na niską blondyneczkę, która lekko naburmuszona oczekiwała na jego jakąkolwiek odpowiedź. Uśmiechnął się lekko widząc ten widok.

- Szukam kwiatów. - odparł, przypatrując się bukietom.

- Jak każdy. - stwierdziła z przekąsem, na co zaraz w myślach się skarciła, ponieważ mogła odpędzić nowego klienta. Znowu. Brunet jednak tylko zachichotał rozbawiony jej reakcją. Blondynka bowiem miała naprawdę słabe nerwy.

- Wybacz. - uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. - Chce podarować jakiś bukiet dziewczynie, ale nie mam zielonego pojęcia jakie Lily lubi kwiaty. - znów się zamyślił. - Poratujesz? - zapytał, posyłając dziewczynie niewinny uśmieszek. Co jak co, ale takiemu uśmiechowi nie da się odmówić.

- Okej, może tulipany? - zaproponowała. - I nie szczerz się tak, bo Ci zostanie. - zachichotała.

- Cameron. - młody mężczyzna wyciągnął dłoń w stronę zaskoczonej blondynki.

- Rose. - przedstawiła się i zamiast uścisnąć jego rękę, wręczyła mu do niej bukiet ślicznych, różowych tulipanów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top