𝐅𝐥𝐨𝐰𝐞𝐫𝐬 𝐟𝐨𝐫 𝐀𝐬𝐡𝐥𝐞𝐲


Nie minął nawet tydzień, kiedy w progu kwiaciarni znów zawitał Cameron.

Rose tymczasem zajmowała się przycinaniem róż. Bardzo lubiła swoją pracę, choć zdarzało się, że klienci zaczynali działać jej na nerwy. Kochała zapach świeżo przywiezionych kwiatów, który czasami dawał się już we znaki oraz przyjazną atmosferę, która panowała między pracownikami.

Do bruneta podeszła współpracowniczka blondynki. Mężczyzna nie był z tego powodu zadowolony, ale nie miał nic do gadania.

- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytała, stając tuż przed chłopakiem, nie zapominając o tym, by dobrze ukazać swoje atuty.

- Nie, nie możesz. - odparł widząc jej postawę. Dziewczyna zrobiła zbolałą minę. - Albo jednak nie. Możesz mi pomóc. Poproś Rose, by mi pomogła. - odparł, gdy dostrzegł niską blondyneczkę. Uśmiechnął się triumfalnie, kiedy na twarzy brunetki pojawiły się czerwone rumieńce.

- Rose jest zajęta. - powiedziała, siląc się na sztuczny uśmiech.

- Kto jest zajęty? - zaoponowała blondynka, gdy stanęła obok swojej współpracowniczki. - O, to znowu ty. Kwiaty nie przypadły do gustu? - zwróciła się do Camerona.

- Skąd, zdały się wyśmienicie, ale tylko na chwilę. Dasz mi jakieś inne kwiatki? Obojętnie jakie. - rzekł.

- Zamierzasz ją przekupić kolejnymi kwiatami? - spytała zdziwiona.

- Nie ją, ale Ashley. Lily nie była warta zachodu. - podsumował.

- Okej. - odparła z niesmakiem Rose i podarowała mu kolorowy bukiet kwiatów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top