Rozdział Szósty

Wszedłem do izby. Od razu wchodząc po schodach poszedłem do swojego pokoiku. Zestresowany otworzyłem list, który pochodził z Powiatowego sądu w Kłobucku.
Wyciągnąłem kartkę z wielkim napisem POZEW, który był na czerwono z wielkimi trzema wykrzykniki w czcionce Comic Sans. Byłem zdumiony. Moje oczy lekko się wytrzeszczyły a usta posiwiały od zmartwienia.
Powodem była moja ulubiona, skromna nauczycielka, która dobrze wiedziała jak wesoło uczyć się-pani Kubiba
Pozwanym natomiast byłem ja.

POZEW!!!

O zadośćuczynienie z tytułu stosowania pranków i drwin

Czytałem dalej jakże oskarżające mnie treści.

1. Zarządzenie od Pozwanego na rzecz Powoda kwoty 500 tysięcy grosików.
2. Zarządzenie od Pozwanego zapłaty rozprawy sądowej.
3. Przeprowadzenie rozprawy również podczas nieobecności Pozwanego lub jego pomocnika.

Uzasadnienie
Powód jest nauczycielem, który jest nękany prankami w każdym dniu, każdego tygodnia i każdego miesiąca w roku. Przez to powódka nabawiła wszelakich chorób przez wybryki Pozwanego.

Rozprawa rozpocznie się w dniu 30.09.2019 o godzinie 10:00.

Kuźwa, co ja narobiłem. Kontaktowałam się z Daną o całej tej sytuacji.

-Halo halo *krzyczę radośnie do słuchawki prysznica myśląc, że to telefon*
-Halo! *słyszę głos niczym starsza pani, która była w konflikcie związanym z pieniędzmi za las*
-Jest afera! To nie był prank! *Zdenerwowana odpowiedziałem jej*
-Ojej, pokaż.

Wysłałem zdjęcie dokumentu moim tosterem, którego dostałem na moje dziewiętnaste urodziny.

-Ale zasyfione, co to za jakieś okruszki! *Krzyczała rozwścieczona Dana przez swojego ajfona*
-Robiłem zdjęcie tosterem, jest cudowny. Dostałem go od mojej Mamusi *Radośnie się zaśmiałem*

Dana z zażenowania, które wypływało z jakości zdjęcia, które zrobiłem tosterem zaczęła czytać uważnie dokument.

-500 tysięcy grosików!? Mogłabym za to kupić sobie drugiego ajfona *słyszałem rozbawiony głos ze słuchawki*
-To nie jest zabawne, jeszcze będę musiał opuścić angielski i ktoś może być bardzo zdenerwowany z tej sytuacji.
-Może nie będzie tak źle *Pociesza mnie*
-*Z łzami w oczach powiedziałem* Mam nadzieję, nie chce aż tyle płacić, to wszystkie moje oszczędności, które zebrałem z gry przeglądarkowej.
-Będzie dobrze.

Dana po tej wiadomości się rozłączyła. Postanowiłem schować głęboko w czeluściach prywatnej spiżarni dokument by moja mamusia nie była zmartwiona moim przewinieniem. Postanowiłem się położyć. Cała ta sytuacja wykończyła mnie psychicznie. Postanowiłem odpocząć w swoim łóżeczku, w którym często skakałem po sprężynach. Jest cudowne.
Po przespaniu parę godzin nauczyłem się tego czego miałem się nauczyć, ubiłem ziemniaki stopami a następnie je zjadłem. Nie mając co robić włączyłem mój ulubiony paradokument "Why me" na przeglądarce internetowej. Była tam sytuacja, która była bardzo związana z moim życiem. Przypadek? Nie wiem, możliwe. Pocałowałem laptopa w czółko i poszedłem spać.

29.09.2019
Dzień przed rozprawą. Jak zwykle poszedłem tam, gdzie zawsze do szkoły. W tym dniu miałem akurat tylko cztery godziny. Nie mam co o nich mówić. Zachowanie pozorów, że się potrafi cos zrozumieć. Ostatnia moja godzina była jakże z Panią Kubibą, która po pozwaniu mnie stała się jakaś radosna. Zupełnie inna osoba niż przed pozwaniem mnie. To miłe, że przynajmniej może się cieszyć. Otworzyła nam klasę i jak co lekcje brała ludzi do odpowiedzi. Jakby nie było inaczej wybrała mnie. Cóż za zbieg okoliczności. Mimo szczegółowego przypytywania mnie nie dałem jej powodu do radości i wybroniłem się z ataków Kubiby, jakim były pytania dotyczące przeszłości Bestii z Wadowic, wielkiego zbrodniarza, konesera kremówek i sługi szatana. Jej reakcja na moją śpiewającą odpowiedź nieco ją wytrąciły z równowagi.

-Zobaczysz dwudziestego dziewiątego na ringu!
-Dobrze kochana *Odpowiedziałem radośnie*

Druga połowa lekcji polegała już na siedzeniu i słuchaniu. Pod koniec napisaliśmy parę punktów, które szczerze mówiąc mało co wnosiły. Kiedy lekcja się skończyła wystartowałem pierwszy z klasy. Szybki tempem i twardo stąpającym stopom robiłem lekkie "trzęsienia ziemi". To było bardzo kontrowersyjne, zastanawiałem się, czy powtarzanie ciągle tej czynności skutkowałoby zerwaniem się stropu.
Zaczekałem na moją koleżankę Danę przy lokalnym śmietniku przy szkole. Znalazłem tam różne rzeczy: kalendarz z mężczyznami w strojach sprzątaczki, przeterminowane ogórki konserwowe, walizkę na narzędzia, obudowę lodówki, w której mógłbym spać oraz plecak dziecka. Wziąłem ogórki konserwowe oraz walizkę na narzędzia. Jak Dana przyszła pochwaliłam się moimi łupami z grabieży śmietnika. Była ona zachwycona walizką. Poczęstowałem ją ogórkiem i poszliśmy na dworzec rozmawiając przy tym ze sobą.

-Dowiedziałaś się o czymś o wilczku? *zapytałem zaciekawiona*
-Tak kochana *powiedziała podekscytowanym głosem*

Wypych jej informacji, która zapisała na małym paragonie zwaliła mnie z nóg.

-Ojej, ale dużo *wczytuje się w notatki* O mieszka niedaleko mnie hihi, a nawet miał dziewuchę już, ciekawe czy ma dziewictwo hihi.
-Jesteś obleśny
-*Odpowiedziałem niczym moja idolka - Marta Linkiewicz* Zamknij ten łeb, idę se na autobus, bo za pięć minut będzie.
-papatki!
-papatki pączusiu!

Pobiegłem radosnym krokiem do autokaru, wsiadłem do niego i odjechałem. Przy analizowaniu notatek dotyczących wilczka jacyś dziwni ludzie siedzący przede mną mnie komentowali. Zwyzywałem ich a jeden z nich pokazał mi środkowy palec. Złapałem jego palca i go lekko przekręciłem wywołując trzask w autokarze. Była taka afera, że uciekłem na najbliższym przystanku. Żeby ujść z życiem pobiegłem do wzniesienia, które znajdywało się w przydrożnej wsi. Schowałem się tam a potem odleciałem na białym obłoczku. Podczas podniebnej przygody miałem sporo czasu na zastanowienie się nad jutrzejszą rozprawę. Widziałem wiele domów wyglądających jak pudełka od zapałek a ludzie wyglądali jak mrówki, które wędrowały po ziemi. Niebo dodało mi otuchy, że wszystko się ułoży. Byłem w tej chwili pozytywnie nastawiony do życia. Moje kompleksy nieco zanikły w czasie podróży. Kiedy obłoczek podleciał pod moją izbę skoczyłem. Otworzyłem moją ekologiczną torbę foliową z hipermarketu z dodatkiem japońskiej kultury Au - Chan.
Wylądowałem łagodnie na ziemi. Poszedłem otworzyć sobie drzwi a następnie ruszyłem do swojego pokoiku. Usiadłem na łóżku i zacząłem się zastanawiać nad jutrem. Zapisałem parę notatek związanych z moją nauczycielką, przeanalizowałem wszystkie sytuację z jej udziałem w szkole, by nieco złagodzić moją sytuację. Dodało mi to otuchy. Założyłem jeszcze na moim ulubionym forum dla prawdziwych Samców temat o tym, że k*****ę powinno się uderzyć, jeśli za dużo gada. Wiele użytkowników przyznawało mi rację, niektórzy wymieniali się swoimi sposobami na karanie baby.

Pierwszy użytkownik "DrzonyKakałko" proponował, aby niewiastę uderzać psem, drugi użytkownik "Chrapacz1990" mówił o wpychaniu nogi do gardła krzykaczki, natomiast trzeci użytkownik "Janushbula" polecał bicie i podduszenie kablem z iks komu, który jest na promocji.

Sugestia Pana Janushbula niezwykle mnie podnieciły. Zacząłem radośnie machać rączkami i w głowie wyobrażałem sobie jak podduszam kablem mojego kochanka podczas namiętnego seiksu tak jak Pan Bałtek powiedział. To było cudowne.
Sprezentuje kabel dla niego.

Skontaktowałem się z Panem Janushem w kwestii odpowiedniego kabla. Jego zdaniem najlepsze kable do zabawiania się powinny osiągać długość około 1,5 metra i grubości takiej, jaka jest przy ładowarce do smartfona. Argumentował to tym, że długość jest idealna do zabaw, bo można również z tego zrobić bardzo poręczny bicz, jak i linę do podduszenia. Mała grubość takiego kabla powodowała szybkie i swobodne ruchy. Siła uderzenia może nie była spektakularna, ale dzięki odpowiedniej technice można było składać bicz w mniejszy, ale za to silniejszy. Wytrzymałość takiego kabla jest wystarczająca.
Pan Janush był również miłośnikiem wiązania swoimi kablami baby. Pokazywał mi swoją ogromną, olbrzymią, spektakularną, zdumiewającą kolekcję kabli, które były w promocji w iks komie. Miał ich mnóstwo, od cienkich do grubych, od krótkich po długie, niektóre miały również fikuśny wzorek.

Chciałbym mieć taką kolekcję, mógłbym chodzić z wilczkiem na smyczy zrobionej z kabla.

Za namową Pana Janusha i moich pragnień wszedłem na stronę iks komu i skontaktowałem się z czatem, który był na stronie tego sklepu.

-Hejka

Byłem trzeci w kolejce, po chwili odpisał do mnie konsultant-Pan Marcinek, z którym kiedyś pisałem w cekapie.

-Dzień dobry, w czym mogę Panu pomóc?
-Poszukuje kabla, który jest długi i cienki w korzystnej cenie na promocji.

Pan Marcinek szukając dla mnie upragnionego produktu w końcu wysłał bardzo kusząca ofertę.

-Proszę zobaczyć, myślę, że taki będzie idealny
-Dziękuję kochany, mógłbyś mnie nim podduszać jakbym był niedaleko ciebie *Radośnie chichocze*
-Proszę stosować kabel z przeznaczeniem, nie służy on do podduszenia ani bicia.
-Jesteś moją wielką inspiracją.

Po tych słowach rozłączył się. Kuźwa, nigdy nie uda mi się go poderwać. Złożyłem zamówienie. Nie mając co robić pogłaskałem moją podróbkę MacBooka i go wyłączyłem. Późnym wieczorem wszedłem ma dach nocą, tańczyłem z gwiazdami i wyłem za wilczkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top