twenty-two

-Luke, ja już nie potrafiłem tak żyć -od kiedy zostali sami w pokoju Michaela, zielonowłosy nie potrafił się uspokoić. Co chwilę go przepraszał, nie umiejąc spojrzeć mu w oczy. W tej sytuacji czuł się bezsilny. Zostając z Luke'em czułby się nadal winnym tchórzem, znów zamknięty w psychiatryku obwiniałby się o zostawienie blondyna, co aktualnie się stało.

Michael nie potrafił opisać swojego szczęścia gdy ujrzał blondyna, choć także czuł ogromny smutek. Jeszcze widoczne wycieńczenie na twarzy blondyna znacznie go posilało.

-Nie przepraszaj mnie -szepnął, podchodząc bliżej niego. Delikatnie pogładził dłonią jego szorstkie włosy. -jestem szczęśliwy że mogę Cię znów widzieć -twarz Michaela przybrała czerwonego tonu, gdy tylko te słowa padły z ust Luke'a, także jego dotyk. Pragnął go, działał tak kojąco. -Wyciągnę Cię stąd przysięgam -mruknął, obejmując ramionami jego kruche ciało. Delikatnie ułożył brodę na jego głowie.

-Pewnie wpadniesz w kłopoty -odparł, robiąc przy tym krzywy uśmiech. -Jeśli możesz, tylko mnie odwiedzaj, lecz wyciąganie mnie stąd i tak nic nie da. Najwidoczniej to jest moje prawdziwe miejsce -spuścił wzrok, musząc się pogodzić z takim, a nie innym życiem. 

Dzięki Luke'owi mógł zasmakować tego innego, lecz wcale nie czuł się w nim lepiej.

-Oczywiście że będę Cię odwiedzał -powiedział smutno, gładząc jego plecy. Widocznie te wizyty będą musiały mu wystarczyć, lecz nie był pewny jak długo będzie potrafił tak żyć. Widząc go tym ponurym pomieszczeniu. Coraz chudszego i sinego od igieł wbijanych w jego ciało. Nie wyobrażał sobie tego...


















***
Dzięki blondwłosej pielęgniarce, Luke mógł zostać z Michaelem na noc. Choć nocowanie w psychiatryku nie było szczytem jego marzeń, mógł być u boku Michaela i przez chwilę zapewnić mu bezpieczeństwo. 

Delikatnie tulił go od tyłu, wtulając twarz w jego włosy.

-Luke, to łaskocze -zachichotał cicho, zwracając się twarzą do chłopaka. Błękitne oczy świdrowały całą jego twarz. Te piękne tęczówki, których nienawidził widzieć w towarzystwie łez. 

Drżącą dłonią dotknął jego bladego policzka, uważnie przyglądając się blondynowi. 

Przez chwilę tkwili w ciszy, wzajemnie obserwując swoje twarze i delikatnie się dotykając. Każdy ruch był bardzo czuły i troskliwy. 

Luke podparł się na łokciu, pochylając się nad zielonowłosym. Odgarniając kosmyki z jego twarzy, ucałował jego czoło, następnie policzek i nos.

-Znów mnie łaskoczesz! -Michael odsunął jego twarz, nie potrafiąc powstrzymać swojego uśmiechu. 

-Jeśli masz uśmiechać się tak pięknie jak teraz, to mogę zrobić to ponownie -odparł, celowo łaskocząc go swymi włosami. 

Tak rzadko miał okazję widzieć jego uśmiech czy słyszeć ten melodyjny śmiech.

-Michael -szepnął, zbliżając ich twarze. Delikatnie musnął ustami, jego dolną wargę, która aż zadrżała. Prędko ponowił swój ruch, całując całe jego usta. 

Zielonowłosy przymknął oczy, oddając się tej rozkoszy. Słodkim pocałunkom i rozgrzanym dłonią, wędrującym po jego ciele. 

Kompletnie oddał się blondynowi. Pozwolił aby ten zawładnął jego ciałem. W pełni mu ufał. 

Jedyne czego pragnął to być jak najbliżej niego. Mieć go całego tylko i wyłącznie dla siebie. Potrzebowali się wzajemnie.

-Luke -jęknął, gdy każdy dotyk blondyna wzrastał w nim podniecenie. -K-kocham Cię -szepnął, spoglądając w jego oczy.

Jeszcze chyba nigdy nie miał okazji widzieć go aż tak rozpromienionego. 

-Ja Ciebie też - odparł, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Michael otoczył nogami jego talie, mrucząc z rozkoszy. 

To pierwszy raz kiedy oboje doświadczyli prawdziwej miłości. Wcześniej uważali iż są do niej niezdolni. Bali się kochać, dzielić swymi uczuciami. 

Michael nigdy nie otrzymał jej od swego ojca, znów u Luke'a była ona bardzo krótka w wyniku śmierci jego rodziców.

W pewnym momencie ich życia, miłość stała się czymś zakazanym. Uważali iż nie są jej godni, jednak kiedy przyszło co do czego, nie potrafili zapanować nad swoimi uczuciami. Kompletnie zatracili się w tym, od czego mieli trzymać się z daleka. 

Nie żałowali, wręcz przeciwnie -byli szczęśliwi.








Luke ucałował czubek głowy chłopaka, nakrywając kołdrą jego nagie ciało. Nie potrafił mu się oprzeć. Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Przez większy czas swojego życia jedynie cierpiał, ale widocznie tak musiało być aby w końcu mógł zaznać tego upragnionego szczęścia.

Nadal myśl iż nie może wyciągnąć stąd Michaela, sprawiała mu ogromny ból, jednak będzie robić wszystko aby widzieć go jak najczęściej i chronić na tyle ile tylko potrafi.

Wyznanie miłości przez zielonowłosego sprawiło iż wszelkie obawy ulotniły się z jego umysłu. Od dłuższego czasu chciał mu to wyznać, lecz bał się iż Michael może tego nie odwzajemnić. Pierwszy raz cieszył się ze swojej pomyłki.

Jednak szczęście najwidoczniej nie może trwać wiecznie.

Gdy słońce tylko wzeszło, szpital znów był otwarty na wszelkie wizyty. 

Luke wiedział iż jego czas dobiega końca.

Siadając na progu łóżka przejechał dłonią po bladej twarzy Michaela, który nadal tkwił w śnie.

-Wstaliście już -Blondynka leciutko uchyliła drzwi, przyglądając się Luke'owi który od razu cofnął dłoń od twarzy chłopaka.

Luke zauważył iż dziewczyna była bardzo poddenerwowana. 

-Wszystko dobrze? -zapytał niepewnie, widząc jak Michael powoli się rozbudza. Dziewczyna chwilowo zamilkła, kierując swoje spojrzenie na zielonowłosego. -M-michael -wyjąkała zauważając jak chłopak ledwo co kontaktuje, będąc świeżo po przebudzeniu. -Masz gościa... -spuściła głowę, robiąc krok w bok. 

Michael natychmiastowo się rozbudził, kiedy w progu drzwi ujrzał swego ojca.























---

Zbliżamy się do końca tej historii :(



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top