twelve
Ciemny blondyn skanował ich dwójkę, swoim przerażonym spojrzeniem. Wyglądał jakby miał zacząć krzyczeć lub nagle wydzwaniać na policje. Luke nie znał go do tego stopnia, aby wiedzieć do czego jest zdolny.
-Spokojnie -powiedział ostrożnie, robiąc małe kroczki w stronę Irwina, który zaczął gwałtownie kręcić głową.
-Co ty wyprawiasz?! -wydusił w końcu, wbijając swój wzrok w zielonowłosego. -Dlaczego przetrzymujesz psychola, którego szuka całe miasto? Czy ty wiesz w co się pakujesz?! -powiedział z wyrzutem, wyostrzając swój ton.
-Usiądź -Luke nie miał ochoty go przekrzykiwać. Wolał zachować spokój i dość do jakiegokolwiek porozumienia.
Ashton niepewnie zrobił krok w przód, po czym przełknął głośno ślinę. -Jak w ogóle się tu dostałeś? Do każdego wpraszasz się bez żadnego dzwonka? -burknął, usadawiając się na fotelu, który znajdował się na przeciwko niego.
-Odruchowo nacisnąłem na klamkę, drzwi były otwarte, przestraszyłem się że może coś się stało, po prostu wszedłem -powiedział na swoją obronę, spuszczając wzrok na dłonie.
-Pisałem Ci żebyś po mnie nie przyjeżdżał -powiedział surowo, a żyły na jego szyi znacznie się napięły.
Michael pierwszy raz widział Luke'a w takim stanie. Złość w jego wykonaniu była czymś kompletnie obcym.
Ashton płytko oddychał a z jego twarzy można było wyczytać iż żałował swojego czynu.
-Dlaczego to robisz? -wyszeptał, patrząc prędko na Michaela który postanowił się wycofać. Chłopak porozumiewawczo spojrzał na Luke'a, po czym zniknął z salonu.
Blondyn cicho westchnął, przecierając dłońmi swoją twarz.
-Nie jesteśmy na tyle blisko, abyś miał prawo o tym wiedzieć i tak byś nie zrozumiał -powiedział oschle, unikając jego wzroku.
-Żebyś wiedział, nie zrozumiałbym! Nie potrafię pojąć dlaczego się w to wkopałeś. Co tobą kieruje że mu pomagasz? -zapytał nie pojmując jego poczynań. To wszystko wydawało mu się niedorzeczne i absurdalne.
Luke popatrzył na niego chwilowo, wzrokiem pełnym żalu.
-Odnalazłem w nim coś, czego nigdy nie widziałem w żadnym innym człowieku. Wszelkie choroby psychiczne które posiada są tylko marną otoczką, nazwami które czasami spełniają pewną rolę w naszych relacjach, lecz po za nimi jest kimś wyjątkowym. Osobą tak delikatną i kruchą która nie skrzywdziła by muchy, lecz jego dobra strona zmaga się z tą gorszą, która skrzywdziła by wszystko co stanie mu na drodze. Wiem że wiele ryzykuję w pomocy mu, jednak nie mogę się wycofać. Pragnę go ocalić, jak mogłem zrobić to z moimi rodzicami, jednak spóźniłem się -wyszeptał, czując na skórze wilgoć, kiedy z jego oczu wydostało się parę, drobnych łez.
Ashton usiadł obok niego, kładąc niepewnie dłoń na jego kolanie. Wiedział iż Hemmings był sierotą, jednak nigdy nie było dane usłyszeć mu historii, która do tego doprowadziła.
-Obiecaj że nie zgłosisz tego na policję -powiedział błagalnym tonem, wbijając w niego swoje smutne spojrzenie. -Jeśli choć trochę zależy Ci na naszych relacjach, obiecaj, proszę.
-N-nie zgłoszę -odparł z lekkim wahaniem, lecz w tej chwili nie myślał racjonalnie. Widok załamanego Luke'a zadawał mu tylu bólu iż w tej chwili chciał go uszczęśliwić.
Blondyn odetchnął z ulgą, ocierając wierzchem dłoni, mokre policzki.
Po zakończeniu rozmowy, Michael z powrotem wrócił do salonu. Tak na prawdę przez cały czas był blisko niego, słysząc każde słowo z ust Luke'a które zatrzepotało jego sercem, lecz kiedy zaczął odczuwać radość, wstępowała wątpliwość. Wątpliwość w to, czy wszystkie jego słowa były w pełni szczere.
-Wszystko w porządku? -zapytał patrząc na nich obojgu. Luke pokręcił twierdząco głową, przypatrując się uważnie Ashtonowi, który wkrótce także przytaknął głową.
-Ashton obiecywał nas nie wydać -odparł blondyn,kątem oka zaglądając na Irwina, który zagryzł nerwowo swoją wargę.
-Nie mam pojęcia dlaczego to robię -mruknął, w tym samym czasie krzywiąc się na widok zielonych włosów, które uczepiły się jego czarnego swetra. -Koleś, ty łysiejesz -burknął w jego stronę, ściągając z siebie kolejne barwne włoski. Michael lekko się uśmiechnął, pocierajac dłońmi swoje kolana.
-Ponieważ jeśli mnie wydasz, ja podam twojego ojca do sądu -Luke odparł twardo, wywołując tym szok na twarzy Irwina.
-Co? Wcześniej nic takiego nie mówiłeś! -uniósł swój ton, czując jak złość rozlewa się po całym jego ciele.
-To nie oznacza że tak nie myślałem -Ashton postanowił odpuścić. Pierwszy raz był świadkiem właśnie takiego oblicza Luke'a. Czuł jakby przed nim stał ktoś zupełnie inny niż dobrze znany mu blondyn z pracy.
Po dłuższym czasie Ashton postanowił przed pracą załatwić jeszcze parę spraw, lecz zaznaczył iż przyjedzie ponownie po chłopaka. Luke o dziwo się zgodził, kiedy wizja drogi w deszczu nie chciała przejść przez jego umysł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top