three

Wczesnym rankiem, kiedy oczy Gordona nadal były szeroko otwarte i wgapione w jasną powłokę z transu wyrwało go trzaskanie Luke'a w kuchni. Chłopak zwrócił swój wzrok ku blondynowi, który stąpał boso po kafelkach w samej koszulce i bokserkach. Zielonowłosy przetarł oczy, a nieświadomy uśmiech wpłynął na jego usta. Wyślizgując się spod koca, zauważył ubrania, które wręczył mu Luke. Były na nim bardzo obwisłe, a koszulka miała bardzo przyjemny i charakterystyczny zapach, który jakimś cudem uspokajał chłopaka.

Kiedy kierował się do kuchni, wpadł na Minta przez co prędko od niego odskoczył.

-Dzień dobry -powiedział blondyn lekko zachrypniętym głosem stawiając przed nim kubek parującej herbaty. -Mam nadzieję że nie wolałeś kawy, ale mogę ją zaparzyć jeśli chcesz! -powiedział prędko, kiedy doszło do niego jak idiotycznie zachował się, nie pytając się chłopaka co tak na prawdę chce do picia. Zielonooki posłał mu uspokajający uśmiech i skinieniem głowy podziękował za gorący napój. Luke ponownie wrócił do kuchni przygotowując śniadanie. Gordon skrzywił się na sam zapach jedzenia i czuł jak zbiera mu się na wymioty.

-Możesz włączyć radio jak chcesz, bo niestety kablówki na razie nie mam -blondyn uśmiechnął się krzywo, wyciągając z lodówki parę produktów. No i właśnie przypomniał sobie że jeszcze nie zapłacił rachunku za telewizję...

Zielonowłosy podszedł do czarnego urządzenia, załączając je po przez wciśnięcie przycisku, a następnie przekręcając okrągłe pokrętło, szukał odpowiedniej fali. Charczące dźwięki wydostały się z czarnego pudełka, a zamiast muzyki, odezwał się pewien męski głos informujący o ważnych wiadomościach.

"Wczoraj w godzinach popołudniowych z "Insanity hospital" uciekł jeden z pacjentów. Rozpoznawalny jest przez włosy w kolorze zielonym. Przypominamy że Insanity hospital, to szpital psychia... -kiedy tylko z radia popłynęły te słowa, Gordon popadł w panikę, ostatecznie wciskając jak najszybciej przycisk, którym wyłączył radio. Luke popatrzył w jego stronę ze zdezorientowanym spojrzeniem.

-Umm... Nie ma nic ciekawego, w dodatku bardzo charczy przez co gorzej się słucha -wyjąkał szybko zielonowłosy, posyłając Luke'owi nieszczery uśmiech. Blondyn jedynie skinął głową w jego stronę i tak kiepsko słysząc radio, kiedy znajdował się w kuchni. Zdenerwowanie Gordona znowu zaczęło wzrastać. Ciało chłopaka niebezpiecznie zadrżało, przez co szybko zasiadł na fotelu, starając się uspokoić. Zaczął skubać nerwowo skórki z palców, do póki nie wyrwał go z tej czynności głos Luke'a.

-Zrobiłem naleśniki -powiedział w miarę łagodnie, stawiając na stole dwa talerze. Gordon westchnął pod nosem, podchodząc do stolika i zasiadając na krześle. Zakrył nos koszulką, kiedy słodki zapach jedzenia dostał się do jego nozdrzy. Na prawdę nie był w stanie jeść, lecz nie chciał zrobić chłopakowi przykrości, patrząc na to jak się napracował. Wziął ostrożnie pierwszego kęsa, nie czując się zdolnym do przełknięcia, jednak zebrał sobie wszystkie siły, starając się zjeść przynajmniej odrobinę.

Słodki przysmak niestety nie polubił się z jego żołądkiem, przez co chłopak gwałtownie wstał od stołu.

-Gdzie masz łazienkę? -zapytał pośpiesznie Luke'a, którego wyraz twarzy był zakłopotany i zmartwiony.

-Prosto i w lewo -odparł, patrząc z niepokojem na zielonowłosego. Gordon zakrył szybko swoje usta dłonią i pobiegł w stronę łazienki, od razu klękając przy toalecie. Zakaszlał parę razy, czując w ustach odrażający posmak. Luke prędko przybiegł za nim, pocierając dłonią jego plecy. Kiedy jego odruch wymiotny ustał, otarł usta wierzchem dłoni i spojrzał wycieńczonym wzrokiem w stronę zmartwionego blondyna.

-Nie wiedziałem że gotuję aż tak źle -zaśmiał się smutno, zasiadając na chłodnych kafelkach obok chłopaka.

-Nie, było na prawdę pyszne, jednak nie przywykłem do jedzeni śniadań, to pewnie dlatego -skłamał, posyłają mu delikatny uśmiech.

-Na pewno nie jesz tylko śniadań? -zapytał, unosząc jego kościsty nadgarstek. Gordon był przeraźliwie chudy, co maskował za dużymi ubraniami.

-Och tak, po prostu nie zawsze mam ochotę na jedzenie, ale to nic groźnego -odparł, mając nadzieję że trochę uspokoił tym blondyna. Luke skinął głową na jego słowa, po czym podniósł się z ziemi, podając mu swoją dłoń, którą Gordon z wdzięcznością przyjął.

-O dziesiątej mam pracę -po nieudanym śniadaniu, Luke zaczął się przygotowywać do kolejnego dnia pracy, podczas kiedy Gordon uważnie przyglądał się rozbieganemu blondynowi. Jeśli Luke'a nie będzie... Czy to oznaczało że musi się już wynieść?

-Och rozumiem to ja już...

-Nie! Spokojnie możesz tutaj zostać -zaskoczył go swoimi słowami, na co delikatnie rozchylił usta. Racja, to wariactwo, zostawiać obcego człowieka w swoim domu, tym bardziej kiedy zachowywał się dość dziwnie, jednak Luke czuł się w tej sytuacji bez żadnego innego wyjścia, jak właśnie pozostawienie chłopaka w swoim domu. -Przed pracą idę zapłacić za kablówkę, więc będziesz miał co robić -machnął głową na stojący, na szafce telewizor, po czym zabrał ze stołu klucze i schował je do kieszeni swoich spodni. -Na wszelki wypadek mogę dać ci mój numer, gdybyś potrzebował się ze mną skontaktować.

-J-ja nie mam telefonu -wyjąkał spuszczając wzrok na swoje palce. -Znaczy... zapomniałem zabrać z domu -oznajmił, a Luke zawzięcie zaczął szukać czegoś w szufladzie komody. W końcu w ręce wpadł mu jego stary telefon, który od razu wręczył Gordonowi, uprzednio wkładając do niego kartę i zapisując w jego pamięci swój numer. Chłopak podziękował mu, chowając urządzenie do kieszeni spodni i kiwając mu na pożegnanie.

Niepewnie popatrzył na pasiaka w oddali, przez co cicho westchnął.

Luke wchodząc do swojego samochodu i kierując się w stronę pracy, nawet nie myślał o tym iż podjął złą decyzję. Do jego głowy nie dochodziły takie myśli, że w jego mieszkaniu może stać się coś złego.

Że Gordon będzie przeżywać jeden ze swoich ataków.

Że po podłodze będą walać się porozbijane butelki.

Że sąsiedzi będą świadkami, potwornych krzyków, które pierwszy raz nie będą pochodzić od Luke'a.

Że panele będą odbarwiać się od szkarłatnej cieczy która będzie spływać z palców zielonowłosego.

Luke po prostu pokonywał długą drogę, nastawiając się psychicznie na kolejny długi i trudny dzień w swojej pracy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top