six

"Nadajemy prosto z Insanity Hospital, skąd dwa dni temu doszło do ucieczki jednego z pacjentów. Poszukiwania wciąż trwają. Każda osoba która zauważy uciekiniera, jest proszona o zgłoszenie informacji na numer podany na antenie.

Przypominamy iż uciekinier posiada charakterystyczne, zielo...

-Gordon? -Luke niepewnie wychylił się zza ściany, kiedy usłyszał głośny trzask dochodzący z salonu. Powoli pokierował się do pokoju, zauważając zielonowłosego, który wbijał swój wzrok w rozbity pilot.

-J-ja... Przepraszam, wypadł mi -wytłumaczył się prędko, zbierając zniszczony przedmiot z podłogi. Blondyn lekko się uśmiechnął, odbierając pilot z jego dłoni.

-Na szczęście znam kogoś kto prędko załatwi mi nowy. Nie przejmuj się -dodał, dotykając lekko jego pleców, po czym odłożył czarny przedmiot na jasną komodę.

Gordon odetchnął z ulgą, kiedy Luke ostatecznie opuścił salon, a telewizor pozostał wyłączony. Tak było lepiej, nie potrzebował słyszeć tych wszystkich wiadomości, a także, chciał uniknąć, aby te wszystkie informacje nie dotarły do Luke'a.

Chłopak powoli pokierował się w stronę kuchni, gdzie znów unosił się mdły zapach śniadania.

-Wiem co było ostatni, lecz może dziś zjesz przynajmniej trochę? -zapytał delikatnie, nalewając do kubków wrzącej wody.

Gordon odetchnął ciężko, zasiadając przy stole, po czym skinął delikatnie głową. Chciał zrobić to dla Luke'a. Chciał zjeść dla niego.

Kiedy kolejna noc minęła mu na wpatrywaniu się tępo w sufit, chciał jedynie pokonać swoją głodówkę. Na bezsenność przyjdzie jeszcze czas.

Luke uśmiechnął się pod nosem, widząc iż zielonowłosy zgodził się na śniadanie. Stawiając przed nim talerz, zauważył jak bardzo źle wygląda Gordon. Z dnia na dzień wydawał się coraz bardziej blady, a wory pod oczami jeszcze ciemniejsze.

-Czy ty się w ogóle wysypiasz? -mruknął w jego stronę, zasiadając na przeciwko niego. Biorąc małego łyka gorącej herbaty, spojrzał na Gordona, który przetarł twarz swoimi dłońmi.

-Nie do końca, ale to nie wina tego miejsca czy Ciebie -odparł z lekkim uśmiechem, sięgając dłonią po widelec, który zatopił w jajecznicy. -Nie zawsze potrafię spać, ale to nic takiego -chciał brzmieć przekonująco, jednak nie do końca trafiło to w Luke'a. Prawdą było iż Gordon prawie nigdy nie spał. Najczęściej udawało mu się zasnąć na dwadzieścia minut, a rekord to niecała godzina, kiedy wybudzają go koszmary związane z jego przeszłością, choć nie tylko.

Gordon boi się zamknąć oczy, w obawie iż znów ujrzy te wszystkie niechciane sceny. Rzeczy których żałował.

-Jak mogę Ci pomóc? -zapytał, patrząc na niego wyczekująco. Gordon otrząsnął się ze swoich myśli, spoglądając w smutne, błękitne oczy blondyna.

-Zbyt wiele mi już pomagasz, poradzę sobie z tym -odparł, biorąc trochę jedzenia do swoich ust. Z trudem potrafił oswoić się z jego smakiem, a następnie je przełknąć, jednak podołał temu. Czuł odruch wymiotny i niemoc w dalszym jedzeniu, jednak nawet to, choć z wielkim trudem postanowił pokonać.

Luke skinął głową, jednak w głębi serca i tak nie postanawiał zrezygnować z kolejnej pomocy. Chłopak czasami odnosił wrażenie iż Gordon jest nieludzki, jego zachowywanie nawet w najdrobniejszym stopniu nie było porównywalne do zachowań osób które znał. Przez to w jego głowie zakodowało się iż każdy jest zimnym i fałszywym narcyzem który postępuje według ustalonej kolejności. Daje Ci sobie zaufać, po czym wykorzystuje Cię, odbierając Ci wzrok, na wszystkie okrutne rzeczy które Ci wyrządza. Pod sam koniec rozpoczyna ostatni etap, czyli porzuca Cię.

Gordon taki nie był. Był bezbronny z wieloma uszczerbkami które było w stanie zaakceptować.

Luke mógł wyczuć iż w jego życiu wydarzyło się wiele, co najprawdopodobniej wiązało się z jego ucieczką z domu. Czuł jego czarną duszę, blizny na sercu i tonę łez tkwiących w jego oczach, które czekały, aby tylko wypłynąć, lecz po mimo tych wszystkich rzeczy, Luke nie potrafiłby uwierzyć w to iż Gordon może być złym i fałszywym człowiekiem.

Wady które nie były z jego winy, przykrywały prawdziwe dobro które w nim tkwiło.

Kiedy patrzył na niego, pragnął poznać każdą tajemnicę którą ukrywał, nie zważając na to jak bardzo mogą być one drastyczne.

Chciał go chronić. Chronić kompletne przeciwieństwo wszelkich osób które tylko pozostawiły ogromne blizny.

-Luke? -chłopak niepewnie, na niego spojrzał, widząc nieobecny wzrok blondyna. Hemmings od razu się otrząsnął, a na jego usta wpłynął szeroki uśmiech.

-Wybacz, zamyśliłem się -przyznał, zerkając na swój talerz na którym w dalszym ciągu znajdowało się dużo jedzenia, lecz Luke przestał czuć apetyt.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top