17.
Cały następny tydzień był równie przyjemny jak i cholernie męczący. Przyzwyczajony do innego trybu dnia, nie byłem przygotowany na taką zmianę. Kończyłem późnym wieczorem i z tego powodu przesypiałem cały poranek. A przynajmniej się starałem. Trudno mi było spać przy świetle dziennym, mimo totalnego zmęczenia. Mogłem policzyć na palcach jednej ręki, ile razy w ciągu tych kilku dni widziałem moją siostrę. Często się mijaliśmy. Kiedy przychodziłem do domu zazwyczaj już spała, a gdy z niego wychodziłem ona przychodziła. Jednak nie powiem, bo wykorzystywałem jej popołudniowy brak. Codziennie około godziny jedenastej przychodził do mnie Ashton z gorącą czekoladą i muffinem z mojej ulubionej kawiarenki. Przez ten czas bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Poznawaliśmy swoje tajemnice i lęki. Dzieliliśmy się marzeniami oraz przeżyciami. Z każdą rozmową znałem go coraz lepiej i naprawdę się cieszyłem, że nie pomyliłem się co do jego osoby. Ashton był piękny, po prostu. Czasem leżeliśmy razem u mnie na łóżku, przytulając się i skradając pojedyncze całusy, a czasem wychodziliśmy na zewnątrz do parku czy do pobliskich sklepów.
W piątek w samo południe wyszliśmy do parku. Tego samego parku, w którym spotkałem Harry’ego. Obydwoje mieliśmy ochotę na aktywne spędzenie czasu, dlatego zabraliśmy ze sobą piłkę do koszykówki. Niedawno otwarto tam zupełnie nowe boisko i zważając na wczesną porę liczyliśmy, że nie będzie ono zajęte przez dzieciaki. Poprzedniego dnia zamówiliśmy dwie duże pizze na lunch i włączyliśmy starą dobrą Bridget Jones. Tak się wkręciliśmy, że niemal spóźniłem się do pracy. Dzisiejszy dzień miał być zdrowszą wersją poprzedniego.
Boisko było puste. Jedynie obok mały chłopiec z tatą rysowali coś kredą. Uśmiechnąłem się na ten widok. Tak rzadko widywałem ojców ze swoimi potomkami. Ashton musiał pomyśleć o tym samym. Stał zaopatrzony i z uwagą przyglądał się tej dwójce. Jednak po chwili mnie olśniło, że on wcale nie musiał myśleć o tym samym. Chłopak wychowywał się bez ojca i na pewno brakowało mu wspomnień właśnie z nim. Z osobą, która brała udział w stworzeniu go. Jego spojrzenie stało się smutne i pełne żalu. Poczułem chęć odebrania od niego tych przykrych uczuć, by nowo zobaczyć ten cudowny uśmiech z dołeczkami w policzkach. Nie pewnie złapałem go za rękę, łącząc moje palce z jego i lekko ścisnąłem. Chłopak uśmiechnął się do mnie blado i pociągnął w stronę środka boiska. Zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno dobrym pomysłem jest, by zostać. Nie chciałem, żeby Ash cierpiał z powodu jego cholernego ojca, a widok tego chłopca na pewno nie złagodzi mu bólu. Irwin był idealnym przykładem jak bardzo można cierpieć jednocześnie będąc najszczęśliwszym. Dopiero wtedy spojrzałem na niego przez ten pryzmat. W moich oczach stał się jeszcze bardziej odważny i silny. Bo jak bardzo trzeba mieć rozbudowaną dyscyplinę wewnętrzną, by codziennie przed całym światem ukrywać wszelkie smutki? Po części go rozumiałem. A może nawet bardziej niż tylko po części, ponieważ ja również straciłem tatę. Straciłem obojga rodziców. Różnica między nami była taka, że ja spędziłem z nimi jedne z najlepszych lat; jeździłem z tatą na koncerty, na ryby, biwaki, gdzie rozpalaliśmy ognisko, on grał na gitarze, a ja z uwagą przyglądałem się wszystkim akordom oraz zastanawiałem się, jakim cudem on je tak szybko zmienia. Ashton nie miał takich możliwości.
Z początku gra była luźna i leniwa. Słońce zaczęło mocniej grzać moje gołe ramiona oraz kark i zaczynałem żałować, że nie wziąłem kremu z filtrem. Jednak, gdy zaczęliśmy grać ostrzej zupełnie to zignorowałem i całe swoje skupienie przekierowałem na piłkę. Nawet nie zwróciłem uwagi, gdy chłopak zdjął koszulkę, pozostając w czarnych szortach. Starałem się mu zabierać piłkę, a nawet kilka razy mi się to udało. Kiedyś sądziłem, że w kosza radzę sobie całkiem nieźle, ale ta gra z Ashtonem utwierdziła mnie w przekonaniu, że się myliłem. Już nawet nie liczyłem, ile razy piłka wpadła do kosza podczas kolejki mojego przyjaciela, a ile razy zatoczyła kółko wokół obręczy i spadła na ziemię podczas mojej. Być może był to tylko fart, ale to nie zmieniało faktu że po prostu przegrałem.
Spływający pot po twarzy oraz mokre włosy wytarłem koszulką, ale to nie sprawiło, że poczułem się lepiej. Potrzebowałem zimnego prysznica. Ashton położył się na ziemi podkładając sobie podkoszulek pod głowę, a ręce rozłożył prostopadle do swojego ciała przez co wyglądał jak rozgwiazda.
-Zbyt wiele potu z siebie wylałem. Czuję się odwodniony. - powiedział
-Jeśli chcesz mogę pójść po wodę. Sklep jest niedaleko.
-Nie. Połóż się. - poklepał miejsce obok siebie, więc powoli zająłem to miejsce. Leżeliśmy w ciszy, słuchając śpiewu ptaków i bawiących się się dzieci. Do momentu, w którym Ashton po prostu nie zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale po chwili i mi się udzieliło. Jego śmiech był bardzo zarażający.
-Możesz mi powiedzieć z czego tak właściwie się śmiejemy? - zapytałem, gdy trochę się uspokoiliśmy
-Przypomniałem sobie początki naszej znajomości. To było niezręczne. - przypomniałem sobie ten pierwszy raz, kiedy go zobaczyłem i nieudolną próbę zdobycia jego numeru.
Przytaknąłem głową.
-Wciąż nie dostałem karty zniżkowej. - zaśmiał się. Już chciałem się zacząć tłumaczyć, ale mi przerwał. - Spokojnie, domyśliłem się, że ona nie istnieje. Poza tym byłem ostatnio u was w McDonaldzie i rozmawiałem z Cornelią. Wyśpiewała mi wszystko. Ale nie miej jej tego za złe. To ja ją podpuściłem. Jednak i ja muszę ci się do czegoś przyznać. Pamiętasz te okulary, z którymi do mnie przybiegłeś? - przytaknąłem - Nie zostawiłem ich tam przypadkiem. To również było zaplanowane.
Patrzyłem na niego, mrugając co jakiś czas i starając sobie to jakoś poukładać. Czy to znaczyło, że ja również się mu spodobałem?
-Skąd wiedziałeś, że znajdę te okulary i wpadnę na to, żeby cię szukać?
-Nie wiedziałem. Ale to było miłe i wyszło na to, że jesteś dobrym człowiekiem.
Policzki zalał mi szkarłatny rumieniec, jednak odetchnąłem z ulgą. Wyglądało na to, że chłopak miał bardzo podobne zamiary względem mnie, przez co strach przed odrzuceniem znacznie zmalał. Wciąż był, ale na tyle mało odczuwalny, że podniosłem się na rękach i pochyliłem się w stronę jego ust, pozwalając sobie na kilka delikatnych muśnięć. Wtedy Ashton złapał mnie za policzki i przytrzymał dłużej przy sobie. Nasze wargi połączyły się ze sobą i poruszały w jednym rytmie. Nawet nie wiem, kiedy jego język splątał się z moim, a ja sam siedziałem przodem między jego nogami. Miałem wrażenie, że tylko fakt iż byliśmy w parku powstrzymywał nas od kolejnego kroku. W końcu pocałunek stał się powolny aż zupełnie przestałem czuć jego wargi na swoich. Oparłem swoje czoło o jego, próbując złapać oddech.
-Być może tego nie wiesz, Calum, ale od początku chciałem cię mieć. A ja zawsze dostaję to czego chcę.
W poniedziałek już normalnie wstałem wcześnie rano, by następnie pierwszy raz od tygodnia zjeść śniadanie razem z siostrą oraz dodatkowo z Loganem, który u nas nocował. W pracy jak zwykle udałem się na półgodzinną przerwę wraz z Cornelią, podczas której jedliśmy swój lunch i piliśmy kawę. Wieczór spędziłem sam, oglądając jakieś show. Gdzieś w połowie zasnąłem i obudziłem się po trzeciej w momencie, gdy Mali wróciła do domu. Wyczuwałem od niej alkohol, jednak prócz tego zapachu nic nie wskazywało na to, że piła. Była jedynie lekko wstawiona. Pomogłem położyć się jej do łóżka, a następnie sam udałem się do swojego pokoju. Wtorek nie różnił się od dnia poprzedniego. Jedynie, gdy wróciłem do domu z pracy zadzwoniłem do Ashtona, jednak nie odebrał. Później spróbowałem jeszcze raz, ale i tym razem również usłyszałem głos automatycznej sekretarki.
Równo o dziesiątej rano menu śniadaniowe zdjęto z szyldu. Zamówienia na tradycyjne dania w McDonald's ruszyły. Również i ludzi z każdą chwilą robiło się więcej. Wiadomo były godziny szczytu jak i gadziny gdzie praktycznie nikogo nie było. W czasie przerwy Cornelia opowiadała o nowo poznanym koledze, który pracuje jako fryzjer w salonie u niej w bloku. Zachwycała się jego oczami które podobno były tak jasne jak bezchmurne niebo w lipcu.
Kiedy nareszcie wybiła godzina końca, czym prędzej pośpieszyłem do szatni, by wziąć swoją kurtkę i torbę. Tym razem wyszedłem głównymi drzwiami, ponieważ miałem bliżej do mojego skutera. Zanim otworzyłem drzwi, krzyknąłem wszystkim na do widzenia. Szedłem rytmicznym krokiem, gwiżdżąc sobie pod nosem. Miałem zamiar zadzwonić ponownie do Ashtona, gdy dotrę do domu. Nie odzywał się od czterech dni, a w dodatku wczoraj nie odebrał telefonu. Martwiłem się. Będąc obok skutera, wyjąłem z siedzenia kask i gdy już go miałem założyć, usłyszałem podniesiony głosy. Normalnie nie zwróciłbym na to uwagi, ale tym razem wydawał mi się on dziwnie znajomy. Odwróciłem się w jego kierunku i zmarszczyłem brwi. Po drugiej stronie parkingu stali Ashton i Marcus, ten sam chłopak, który pomógł nam wejść do klubu tylnym wejściem przed koncertem. Tym razem nie był łysy. Na środku formował się mały irokez o fioletowym zabarwieniu. Mężczyźni kłócili się, to było widać gołym okiem, jednak stałem zbyt daleko, by usłyszeć dokładnie całą rozmowę. Wziąłem więc kask pod ramię i postanowiłem podejść i się przywitać. Z każdym metrem słyszałem coraz więcej aż w końcu mogłem zrozumieć każde ich słowo.
-Nie taki byłeś, Ashton, gdy cię poznałem. Co się z tobą stało? Gdzie są twoje wszystkie uczucia? - pytał Marcus pełnym żalu
-Wciąż je mam.
-Doprawdy? Bo ja mam wrażenie, że twoje serce powoli staje się kamieniem. Przestajesz się liczyć z innymi. Pomyślałeś choć przez chwilę, co muszą czuć te wszystkie osoby, które…
-Cześć wam! - przywitałem się. Jednocześnie spojrzeli w moją stronę oboje wzrokiem pełnym obawy. Skuliłem się, zastanawiając czy aby na pewno dobrze zrobiłem, podchodząc tam.
-Calum. - Pierwszy odezwał ten z irokezem. Z blisko mogłem również dostrzec, że zmienił oprawki okularów na żółte. - Dobrze cię zobaczyć po takim czasie. - zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku
-Ciebie też.
Odwróciłem się w stronę mojego przyjaciela, ale ten, jakby unikał moje wzroku i patrzył się w asfalt.
-Jak dużo słyszałeś? - odezwał się w końcu
-Niewiele. A powinienem coś wiedzieć?
-Skąd. - owinął swoje ramię wokół mojej szyji i cmoknął w głowę. Okay, to było urocze.
-Nie będę wam przeszkadzać. Pogadamy innym razem - odezwał się Marcus i ponownie mnie przytulił. - Nie daj mu się Calum. - szeptał mi do ucha - Dla niego tak naprawdę jesteś nikim.
Mężczyzna odszedł bez pożegnania z Ashtonem. Patrzyłem za nim aż wsiadł w samochód i odjechał z parkingu w akompaniamencie pisku opon. Te słowa… Co to miało znaczyć? Mogła to być zazdrość? Czy to możliwe że nie byli tylko przyjaciółmi? Co, jeśli mieli ze sobą romans, a ja przeszkodziłem im w zerwaniu?
-Pojedziemy do mnie?- chłopak przerwał moje chaotyczne myśli. Może to i dobrze, ponieważ chyba się zagalopowałem. - Zrobiłem zapiekankę.
Cofnąłem się o krok, by spojrzeć na niego.
-Dlaczego nie odbierałeś?
-Rozładował mi się telefon, a w dodatku zepsuła ładowarka. Dopiero dzisiaj kupiłem nową i przysięgam miałem oddzwonić, ale byłeś w pracy, więc i tak byś nie odebrał, dlatego przyjechałem. - pokiwałem głową
-Czy to z Marcusem to coś poważnego?
-Tamto? Nie. - nie było to zbyt wiarygodne, tym bardziej że przeciągnął ostatnią samogłoskę - On… On po prostu dowiedział się o czymś i musiał to ze mną wyjaśnić.
-Rozumiem.
-To jak? Jedziemy? Zgłodniałem od tych twoich pytań.
-Przyjechałem skuterem.
-Nie ma problemu. Odwiozę cię rano.
Leżąc wieczorem w łóżku w pokoju gościnnym, w głowie wciąż miałem słowa Marcusa i za cholerę nie mogłem rozgryźć, co dokładnie miał na myśli. Czy była to zazdrość, czy może zwykła troska. Ale dlaczego po tym wszystkim, Ashton, miałby mnie tak po prostu skrzywdzić?
Odpowiedź miała nadejść szybciej niż się tego spodziewałem.
⭐
Witam po (znowu) długiej przerwie. W między czasie dużo się działo u chłopaków jak i u mnie. (czaicie, że byłam z Londynie w tym samym czasie co oni i nie udało mi się ich spotkać? 😥) Mam nadzieję, że w szkole już macie wszystko załatwione i jesteście zadowoleni z końcowych wyników. (Mnie się udało zdobyć pasek na koniec gimnazjum! Cud!)
Wyszły daty trasy UK i Europy. Już chyba nawet bilety się wyprzedały. Jedziecie na któryś? (Ja niestety nie. Liczę na to, że może w 2k19 się uda.)
I co najważniejsze, chłopcy wydali swój trzeci album Youngblood! Podoba wam się? Mi osobiście bardzo. Większość z nas pewnie niechętnie podchodziła do nowego brzmienia, ale według mnie wyszło im to zarąbiście i jestem z nich cholernie dumna. Macie już swój album w rączkach?
Za 3 dni zakończenie roku i wakacje! Jakie macie plany? Opowiadajcie, jestem mega ciekawa ^^
Do końca tego ff zostały jakiś 3 rozdziały! Kto się cieszy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top