(27a)
——————————————
——————————————
Cz. 2
-C-co?! — krzyknęłaś równo z Mammonem, podnosząc się z krzeseł.
-Tak jak mówiłem - zależy mi na twoim bezpieczeństwie [MC], a w Domu Lamentacji najwyraźniej go brak. By zapanował pokój, do końca potrzeba mieć poczucie pewności, że nikomu nic nie będzie. — wyjaśnił Diavolo, wciąż utrzymując lekki uśmiech na twarzy.
-O nie! Nie możesz jej tak po prostu zabrać! Nam też zależy na bezpieczeństwie [MC]! — krzyknął Mammon, ściskając dłonie w pięści.
-Dokładnie, ona jest w dobrych rękach. — dodał Satan, stając obok was, gdzie również chwile potem podszedł Belphie.
-To, że zdarzyło się nam pare razy mieć gorszy dzień, nie znaczy, że nie pracujemy nad sobą. Tak czy tak - jesteśmy demonami Diavolo. — wtrącił Belphegor, stając za tobą.
-To prawda, ale będzie mniejsza szansa, że jej się coś stanie, gdy nie będzie w towarzystwie aż 7 demonów, które dodatkowo reprezentują sobą grzechy. — Diavolo wciąż zerkał w twoją stronę.
-A-ale ja chce z nimi zostać! Dobrze mi z nimi! — powiedziałaś z niewielkimi łzami w oczach.
-Przykro mi, ale naprawdę tak będzie lepiej... Barbatos. — zielono-włosy skinął głową po czym zaczął podchodzić w waszą stronę.
Inni bracia również wstali... oprócz Lucifera, który skierował wzrok w ziemię.
-Oi Lucifer! Chyba nie pozwolisz na to żeby ten głupi demon ją tak po prostu sobie wziął?! — krzyknął Mammon, gdy ci w okół ciebie zmienili się w 2 forme, chciwość wystawiła przed ciebie rękę w geście jakby chciał cię ochronić, a tak właśnie było.
Niestety nie dało się usłyszeć od niego odpowiedzi, na co zdziwiłaś się mocno. Lucifer nie kłamałby ci w oczy mówiąc o swoich uczuciach jakie z tobą dzielił. Wyznał ci miłość tak jak ty jemu, to było z twoich ust naprawdę szczere, nawet jeśli by tego nie zauważył.
Myślałaś, że skoro czuje do ciebie to samo co ty do niego, będzie stał za tobą, ale najwyraźniej się myliłaś.
-Odejdźcie, dajcie mi zabrać [MC]. — zaczął Barbatos. Belphegor stanął przed wami w 2 formie.
-Nie puścimy jej. — kontynuował, patrząc gniewnie.
-Jeśli zależałoby wam na jej bezpieczeństwie, dalibyście jej odejść. — wtrącił kamerdyner, jednak Belphie wciąż trzymał gardę.
-Umiemy się nią zająć! Odsuń się od niej cwelu... — Barbatos spojrzał na Diavolo, który skinął lekko głową. Zielono-włosy westchnął ciężko.
-Za tem nie mam wyboru, muszę zrobić to siłą. — demon chwycił Belphiego mocno za ramię, odsuwając go od reszty.
-H-hej! Nie dotykaj mnie ty wybryku natury! — parsknął młodszy, próbując się wyrwać.
Barbatos nieco zirytowany, szarpnął Belphegora, który z dużą siłą uderzył o ścianę, która pod jego naciskiem doprawiła się o wgniecenie, a demon o ranę na głowie, z której sączyła się krew.
-Belphie! — krzyknęliście z Beelem, podbiegając do rannego.
-Belphegor, wszystko dobrze? Spójrz na mnie, proszę. — powiedział nieco podłamanym głosem Beel, kładąc dłonie na policzkach bliźniaka, który trochę płakał z bólu jaki odczuwał na tyle głowy.
-Ty wredny... — warknął Satan, również zmieniając się w 2 formę.
-Uspokójcie się. Barbatos i Diavolo mają rację... — wtrącił po chwili Lucifer.
-Lucifer?! No chyba żartujesz! — Leviathan nieco się zdenerwował. Z resztą nie tylko on, a wszyscy bracia.
-SPOKÓJ! — krzyknęłaś w celu uspokojenia towarzystwa, co się stało.
-Huh?! Co jest?! — mruknął niezadowolony Mammon.
-To tylko rozkaz [MC]... — podsumował Satan, mając zdenerwowaną minę.
-[MC], kochanie proszę zrób z tym coś... nie chcemy żebyś odeszła. — odezwał się Asmo, ze zmartwionym wzrokiem.
Zerknęłaś kątem oka na Lucifera, który spojrzał na ciebie krótko, po czym odwrócił wzrok.
-... — milczałaś przez moment, by za chwile znów się odezwać.
-Nie chce żebyście się bili. Nie chce żebyście robili sobie wzajemnie krzywdę... — powiedziałaś, patrząc na czubki swoich butów.
-D-do czego zmierzasz ? — wydukał niesfornie Mammon.
-Ja... ja zostane z Diavolo, jeżeli tak właśnie trzeba zrobić... — bracia spojrzeli na ciebie zdziwieni. Nie wiedzieli co myśleć w tamtym momencie.
-Wspaniale! Fantastycznie, że się dogadaliśmy. — wtrącił czerwono-włosy, podchodząc do ciebie i Barbatosa.
-Obiecuje ci, że będziesz w 100% bezpieczna, tu z nami w zamku ^^. — spuściłaś wzrok ku ziemie, ocierając przy tym pojedyncze łezki.
-Cóż, myśle, że możecie się rozejść. Barbatos, zaprowadź [MC] do jej pokoju, a ciebie Lucifer... proszę na momencik. — bracia mocno zmieszani i zasmuceni całą tą sytuacją, poszli więc do Domu Lamentacji, gdzie pozamykali się w swoich pokojach. Oczywiście oprócz Lucifera.
~•🕰•~
Razem z Barbatosem, doszłaś do drzwi swojego nowego pokoju.
W głębi duszy oczywiście nie chciałaś tu zostawać do końca wymiany, lecz martwiłaś się o braci. Szczególnie o Lucifera, który był tego dnia strasznie niemrawy.
-Twoje rzeczy są już w środku więc nie musisz się obawiać, że czegoś ci brakuje. — potwierdził Barbatos, otwierając pomieszczenie.
Było tam bardzo przestronnie, łóżko było dość duże i zapewne bardzo wygodne. Na przeciwko łoża były kolejne drzwi, prowadzące do twojej własnej łazienki, której nie szanse miałaś zaznać u braci demonów. Tam musiałaś ją dzielić z innymi, może oprócz Asmo, który czasem pozwalał ci korzystać ze swojej.
Było też ogromne okno, z którego rozciągał się widok na RAD i nieliczne domy czy sklepy, mimo tego było bardzo pięknie za sprawą lamp ulicznych czy gwieździstego nieba z pełnym księżycem.
Podłoga wyłożona była wykładziną, naprawdę miękką i przyjazną w dotyku. Miałaś również dużą, przestronną szafę, sięgającą po wysoki sufit, a przy niej biurko, nad którym również wisiał telewizor.
Mimo wszystkiego byłaś zadowolona i jednocześnie dość zszokowana, że od teraz w takich warunkach będziesz mieszkać. Szczególnie, że nie byłaś do nich przyzwyczajona.
-N-nie wiem czy mogę mieszkać w takim pokoju Barbatos. Czy to nie za dużo jak na zwykłą uczennice z wymiany...? — kamerdyner cicho się zaśmiał.
-Ależ nie musisz się tym przejmować. Lord Diavolo chce dla ciebie jak najlepiej, a ten pokój wybrał dla ciebie osobiście on sam. — skinęłaś delikatnie głową, wchodząc w głąb pomieszczenia.
Na środku dużego łoża, widniał pluszak. Miękka, różowa owieczka, a przy niej kartka.
„To prezent dla Ciebie ode mnie [MC]. Barbatos pomagał mi ją uszyć. Wiem jak bardzo lubisz się przytulać, a ta owieczka będzie mogła ci towarzyszyć również w nocy.
~Diavolo."
Uśmiechnęłaś się lekko pod nosem, przytulając pluszaka do siebie. Mimo to wciąż byłaś smutna, że nie mieszkasz już w Domu Lamentacji...
——————————————
——————————————
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top