(23)

NOTE
Wybrałam imię dla lambadziary żebyście wy nie musieli tego robić XDDD

When You Forget Me

„[...] Żegnam was nie ozięble."

==

To zaczęło się jakoś 8 miesięcy temu, gdy Diavolo postanowił sprowadzić na wymianę uczniowską nowego człowieka.
Właściwie to wszyscy byli pozytywnie nastawieni i nikt nie miał nic przeciwko nowej znajomej. Chociaż z każdym dniem w jej towarzystwie, miałaś wrażenie, że ona chce odebrać ci wszystko to co udało ci się zyskać przez cały ten czas spędzony w gronie demonów i aniołów.
W human worldzie nie byłaś duszą towarzystwa. Nie miałaś kogoś z kim mogłabyś zabić swój czas nudy i wyjść gdzieś na miasto.
Nie miałaś kogoś kto pomógł by ci w tych cięższych sytuacjach, a w Devildom'ie miałaś tych osób ponad swoje oczekiwania. Nagle jednak pojawia się wypierdek świata, który napatoczył się od czapy i wpędził cię w kozi róg, z którego nie mogłaś już wyjść.

Pierwsze problemy zaczęły się jakoś po tygodniu. Przy wspólnym obiedzie.
Weszłaś do jadalni nieco spóźniona, gdyż przysnęłaś po wyjątkowo ciężkich zajęciach tego dnia.

   -Uhm, Kelsey, siedzisz na moim miejscu. — zauważyłaś, podchodząc do krzesła, na którym siedziała cała ta włóczka problemów.

   -Spokojnie, jeśli raz tu usiadła to przecież nic takiego. Możesz usiąść dzisiaj tutaj, to chyba nic złego prawda? — zaczął Beel, wskazując na miejsce, znajdujące się po drugiej stronie stołu między Mammonem, a Leviathanem.
Twoja stała miejscówka, mieściła się pomiędzy Luciferem, a Asmodeusem. Lubiłaś tam siedzieć, z resztą tamci również nigdy nie mieli nic przeciwko byś siedziała na środku.
Westchnęłaś ciężko, przyznając demonowi rację i siadając gdzie indziej. Ukradkiem dostrzegałaś jak nowa uczennica, posyła do ciebie groźbowe spojrzenie, na które automatycznie odwracałaś wzrok. Nie podobała ci się ta sytuacja.
=
Minął miesiąc.
Dałaś Kelsey jeszcze jedną szanse, którą chamsko zmarnowała. Na tyle chamsko, że znienawidziłaś ją do końca życia, prawdopodobnie jej życia, ponieważ gdybyś tylko mogła to byś ją zabiła.
Wiadomo, że Asmo jest uległy na sytuacje gdy ktoś zaczyna chcieć od niego coś więcej, mówić mu jaki to on nie jest cudowny i idealny. Mimo jego narcystycznej nieraz postawy i tego jaki grzech reprezentuje, miał u ciebie w oczach najwięcej do gadania.
I on i ty o tym dobrze wiedzieliście. Nie mogłaś gniewać się na niego widząc go z kimś w łóżku bo taką ma swoją naturę i przecież nagle go nie nawrócisz w ten sposób żeby nie pchał się każdemu między nogi (niestety dosłownie).
Mimo wszystko czułaś jak zalewa cię krew, patrząc na to jak demon pozwala sobie dotykać twoją nową wroginie, która nic sobie z tego nie robiła i jak gdyby nigdy nic, robiła sobie z nim do tego zdjęcia.
Ty bez względu na wszystko, miałaś swoje granice i nie lubiłaś być dotykana bez twojej zgody tam gdzie nie chciałaś, lecz Asmo twierdził, że oczywiście to poszanuje. Może nie byłoby to aż tak frustrujące, gdyby nie fakt, iż stali praktycznie pośrodku korytarza i nawet nie przeszkadzało im gdy stałaś i wkuwałaś swój poirytowany wzrok w ich stronę. Po prostu zachowywali się jakby byli sami w domu.
Kolejny raz widziałaś jej groźbowy wzrok. Mówiący jakby „To ja tu jestem obiektem zainteresowania, a ty tylko bezdomnym, na którego nikt nie chce patrzeć."
=
Kolejny miesiąc.
Wrobiła cię w bójkę, gdy to tak naprawdę ona zbezcześciła twoje ciało i ozdobiła je w siniaki.
Nie byłaś typem osoby, która oddawała, jednak już zbyt mocno cię sprowokowała żebyś tylko stała w miejscu, więc i ty zrobiłaś tak samo.
Wystarczyła chwila gdy widziałaś na jej ustach uśmiech i moment, w którym jak na zawołanie się rozpłakała i skuliła przed tobą jak wystraszony kot.
Momentalnie do twojego pokoju wszedł Lucifer zaniepokojony sytuacją.
Często bywały takie dni gdzie płakałaś. Nawet o wiele za często, przez co najstarszy z demonów reagował na nie jak na śmiertelny atak, który miałby cię zaraz zabić. Pocieszał cię jak tylko mógł i olewał dla ciebie prace co było według ciebie już szczytem jego możliwości.
Przyzwyczajony do twoich łez, prawdopodobnie myślał, że znów coś ci się stało, co oczywiście było prawdą, ale to nie ty udawałaś tu ofiarę. Zerknął na ciebie wpierw przerażony, a potem już tylko w jego oczach widziałaś rozczarowanie.

   -Co sie stało...? — spytał.
Nim zdążyłaś coś z siebie wydusić, zaczęła ta druga.

   -P-pobiła mnie! — jej głos był na tyle załamany, że aż sama zaczynałaś w to wierzyć. Mimo wszystko to nie była twoja wina. Tylko, że ona ledwo od ciebie dostała z całej siły, a ty byłaś posiniaczona w każdym możliwym miejscu. Niestety emocje na tyle wzięły góre, że demon nie dostrzegł twojej krzywdy, na co mocno się zdziwiłaś.

   -[MC] co jest z tobą? — spytał surowym głosem, wychodząc razem z dziewczyną z twojego pokoju.
Miałaś tego dość. Wyniosłaś się do czyśćca.
=
Miesiąc 6.
Dobrze ci z faktem, że anioły i Solomon przygarnęli cię do siebie.
Tutaj rzadko przyłaziła ze swoim ego „pick me girl" ale wersja bardziej irytująca i zagrażająca komukolwiek w jej otoczeniu.

Przez te kilka miesięcy w twoich oczach zyskał Simeon. Zaślepiona samolubnym urokiem Asmo i jego braćmi, nie zerkałaś na to, że i niebiesko-oki lubi cię na ten inny sposób. Właściwie to nie widziałaś powodu, dla którego nie miałabyś traktować go jak kogoś więcej w twoim sercu. Podczas twojego pobytu w czyśćcu stało sie więcej niż przez cały ten czas z demonami. Solomon przez pare dni miał 'zazdrosnego doła', ale przeszło mu, gdy zrobiliście sobie wspólny spacer po mieście i poszliście coś razem zjeść na poprawę jego humoru.
I niby przestał przeszkadzać mu fakt twojego nowego związku, ale w głębi duszy chyba planował zamach stanu na Celestial Realm za posiadanie husbando na każdym żywym kroku.
Luke natomiast cieszył się szczęściem anioła i raczej mu to nie przeszkadzało. W końcu traktował cię jak przyjaciółkę, lub nawet chyba matke.
=
Zaczął się 7 miesiąc izolacji od braci.
Przestałaś już nawet chodzić do szkoły, na co nikt oprócz osób z czyśćca, Diavolo i Barbatosa nie zareagował. Źle było ci z tym, że tamta szmata zrobiła im z mózgów wodę, w której się myła każdego wieczoru.
Nie chciałaś mieć już więcej nic wspólnego z grzechami, choćby nie wiadomo co.
Często wydzwaniałaś, a ci nie odbierali ani nie oddzwaniali.
Przez jakiś czas mijaliście się na szkolnych korytarzach, zahaczałaś ich, prosiłaś o coś, a ci jakbyś zmieniła się w powietrze.
Szczerze przyznałaś się w co piątkowych spotkaniach w czyśćcu razem z Diavolo i Barbatosem oraz resztą, że chciałbyś wrócić do domu. Oczywiście wszyscy zrozumieli co było tego powodem i nie chcieli byś więcej cierpiała.
Solomon także zaliczył focha na Asmodeusa, który nie poświęca mu już tyle czasu, dlatego by dotrzymać ci towarzystwa, postanowił zamieszkać z tobą w human worldzie. Oczywiście wciąż byście spotykali się w każdy piątek z resztą, by po prostu nie zrywać kolejnych kontaktów. Dodatkowo stwierdziłaś razem z Simeonem, że potrzebujecie jakiegoś jednego wspólnego dnia razem. Tylko we dwoje.
Ustaliliście go na sobotę-niedzielę.
Zależało to od waszego samopoczucia.

Wyniosłaś się następnego dnia.
Więc, dlaczego minęło aż 8 miesięcy...?
=
Miesiąc 8.
Demonom zaczęło coś nie pasować w ich codzienności. Jakby obleciał ich pustka.
Jasne, Kelsey wciąż była z nimi, lecz to nie było to samo przyjemne uczucie co kiedyś.
W końcu jeden z nich, mianowicie Mammon, przyuważył w jadalni na twoim miejscu kartkę z datą z zeszłego miesiąca. Niesamowite wyczucie czasu...

Bracia w panikę, że coś sobie zrobiłaś, że nie daj Boże popełniłaś samobójstwo lub coś w tym stylu.
Wszyscy przerażeni, zapłakani.
Dopiero ogarnęli się po przeczytaniu zawartości.

„Nie wiem kiedy to zauważyliście, że mnie nie ma. Nie wiem kiedy to czytacie, może minął z rok może miesiąc. Chce wam tylko przekazać, że wyniosłam się do human worldu, razem z Solomonem. Wiem, że dobrze wam z Kelsey, więc nie będę wam tego odbierać. Wiedzcie, że zrobiliście mi największy koszmar z największego kolorowego snu w moim życiu. To nie chodzi ani o was ani o mnie, po prostu tu chodzi o szczerą szmate, która zwróciła was przeciwko mnie. Stałam się dla was przezroczysta, a moje bóle i problemy były dla was jak kapiący kran. Wystarczy czymś zakleić i już wszystko naprawione. Tylko, że kąpiącą krew z mojego serca, zalepił dosłowny anioł. Było nam dobrze i do czasu aż ona się nie zjawiła, między nami wszystko było w porządku. Teraz wracam już do swojego prawdziwego domu i niech żaden z was nie raczy iść za mną. Straciłam wasze zaufanie, tak samo jak wy ze mną kontakt.

Żegnam was nie ozięble."

Demony po kolei zaczęły rozumieć, że zachowali się jak idioci. Kompletni ignoranci i wredne dziady nie widzące problemów ich najdroższej, najukochańszej, najmilszej dziewczyny. Gdyż wszyscy traktowali cię jak swoją drugą połówkę, bez względu na to, że każdy z nich chciał cię na własność.
Dyskusje z Diavolo sprowadziły ich do ciebie.
Ciasnym, 7-osobowym przytulasem, równocześnie wykrzyknęli "przepraszamy", na całe gardło.
Barbatos wysłał Kelsey... właściwie nikt nie wie gdzie. Może to i lepiej.
Z ciężkością na sercu, rozpłakałaś się jak małe dziecko. Lucifer mocniej cię przytulił, wiedząc, że zawsze sprawiało ci to poczucie spokoju.
=
To zaczęło się jakoś 8 miesięcy temu.
Było. Minęło. Uciekło z wiatrem.
Wciąż wypominasz im tą badziewną sytuację. Automatycznie przy tym robią się ulegli, delikatni i miękcy jak płatki pozostawione w mleku na pare dni...
====
Mało dialogów dużo opisów qwq
Próbowałam czegoś nowego, nwm czy wyszło okej XXDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top