(22)
Naaaa zlecenie _po_cichu_ Od razu mówie, że to nie będzie Lemon bo nie mam siły i psychy na pisanie tego dziś 🥲👍✨
-
Lucifer nie był z tych, którzy w swoje urodziny prosili o wykwintne prezenty.
Właściwie to nigdy o nie, nie prosił. Nie zależało mu na imprezach, na tortach czy innych przyjęciowych sprawach. Tak naprawdę, gdy się pojawiłaś i nawiązałaś z nim głębszy kontakt, jego skrytym gdzieś tam w środku, urodzinowym życzeniem, było po prostu spędzenie z tobą czasu.
Tylko wy dwoje, co na co dzień było trudne do dokonania.
Wiadomo nam nie od dziś, że Lucifer jest okropnym pracoholikiem, a dodatkowo inni wszędzie sie szwendają, nie dając wam ani chwili prywatności.
W tym roku, postanowiłaś pogadać osobiście z dumą. Bez robienia tajemniczych niespodzianek i zbędnych twoim zdaniem narad. Właściwie to nie wiedziałaś co sprawiłoby czarno-włosemu prawdziwą radość, a nie taką udawaną, jakby grał w dołującym serialu, a nagle wpadłaby scena gdzie dziewczyna go rzuciła i musiałby podwójnie udawać, że jest wszystko okej.
-Lucifer? — zaczęłaś, uchylając lekko drzwi do jego pokoju.
Wychyliłaś głowę do środka pomieszczenia, nie myśląc, że straszy demon będzie spał. Choć było można się domyśleć przez ostatni natłok pracy.
Chłopak podczas snu, wydawał się dla ciebie kimś zupełnie innym. Kimś niewinnym, spokojnym, opanowanym i przede wszystkim wyglądał uroczo.
Przyglądałaś mu sie chwilę, nie chciałaś przerywać jego odpoczynku bo ma go strasznie mało, a również chciałaś by się wyspał. Niestety Mammon, który zaszedł cię od tyłu sprawił, że nieco krzyknęłaś i musiałaś zamknąć drzwi. Na szczęście tamten się nie obudził.
-Mammon! — pstryknęłaś tylko chłopaka w czoło.
-A! Co robisz?! — odburknął, masując się po czole.
-Prawie go obudziłeś, hmpfh. — odpowiedziałaś.
-No i? — mruknął, krzyżując ręce.
-No i to, że on potrzebuje snu. Poza tym chciałam z nim porozmawiać. Sama. — wyjaśniłaś, na co chciwość zerknęła na ciebie kątem oka.
-O czym niby?! Znaczy... Bruh, nie obchodzi mnie too... — podeśmiałaś się pod nosem.
-Więc nie powiem ci :p. —
-... No ej. —
=
Nadszedł kolejny ciężki dzień.
Święto najstarszego z braci miało być już jutro, a ty wciąż nie miałaś pojęcia, co mogłoby go naprawdę na świecie uśmiechnąć.
Po śniadaniu postanowiłaś go zaczepić i rozmówić się z nim.
-Lucifer. — zaczęłaś, stając przed nim. Ten tylko zerknął w dół by spojrzeć na ciebie.
-Hm? Coś się stało? — spytał.
-Co chciałbyś na urodziny? —
-Nic wielkiego. — odparł bez większego zastanowienia w twoją stronę.
-Uhhh... może chociaż jakaś podpowiedź? — naciskałaś.
-Potrzebuje czasu. — powiedział, odchodząc w swoją stronę.
-Jak to?! Przecież to jutro! — odpowiedziałaś.
-To moja podpowiedź. Potrzebuję czasu. — odparł, zostawiając cię samą, nieco zdezorientowaną. Co znaczyło, że potrzebuje czasu?
=
Dziś rano wiele się nie działo.
Bracia, Diavolo, Barbatos, Solomon i anioły złożyli mu tylko życzenia, które ten chętnie przyjął.
Nie było wielkiego szumu w okół jego urodzin, tak jak to zazwyczaj miewało miejsce z waszej strony. Ty jednak stwierdziłaś, że dasz mu cokolwiek.
Zawitałaś więc do jego pokoju, z małym pudełeczkiem w rękach.
-Hm? [MC]? — zaczął, zerkając w twoją stronę z nad biurka.
-No. Mam coś dla ciebie. — czarno-włosy uśmiechnął się pod nosem, otwierając opakowanie.
-Zegarek? — demon zaśmiał się cicho.
-No... powiedziałeś, że potrzebujesz czasu więc... pomyślałam, że zegarek będzie w porządku qwq... — wyjaśniłaś, lekko się czerwieniąc.
-Heh, myślisz strasznie prostolinijnie. — stwierdził, wstając z miejsca i podchodząc do ciebie.
-Oczywiście, prezent mi się podoba. Ale nie o taki czas mi chodziło kochanie. — zerknęłaś na niego nieco bardziej czerwona na jego odzew w twoją stronę. Duma chwyciła w dłoń twój podbródek, unosząc twoją twarz trochę wyżej by móc nawiązać między wami kontakt wzrokowy.
Lucifer nachylił się nad tobą, opierając swoje czoło na twoim.
-Potrzebuje czasu spędzonego z tobą. I tylko z tobą. Wiesz o czym mówie? — ty tylko wpatrywałaś się w jego czerwone oczy.
-Jestem pewien, że również chciałabyś trochę ze mną pobyć, czy mam racje [MC]? —
-E... j-ja. No, może bym chciała. — czarno-włosy, ponownie zaczął się przybliżać do ciebie, a ty do niego, lecz tę chwile przerwał Mammon, który bez uprzedzenia, wparował do pokoju brata.
-OI LUCIFER, ZOSTAW JĄ! — najstarszy nieco się zdenerwował, po czym chamsko wyrzucił go za drzwi, które zamknął na klucz.
-NO CO ZA >:C. — zaśmiałaś się pod nosem, a demon wrócił z powrotem do ciebie, kończąc to co chciał zrobić.
==
Nie wiem co tu sie stało XDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top