(18)
Zainspirowałam sie text story z yt -3-
Linka macie na górze XD
======================
Mammon znów sobie nagrabił, tym razem sprzedając figurki TSL, Leviego.
[MC] ponownie zdołała wszystko opanować, jednakże dosłownie kilka sekund później wybuchła kolejna sprzeczka.
-Kto zjadł moją drożdżówke?! - krzyknął Beel z kuchni. Dało się usłyszeć w jego głosie zdenerwowanie.
-To byłem ja... - przyznał Belphie.
-Przepraszam, byłem głodny. - dopowiedział, po czym nastała chwila ciszy, a po tym głośny hałas.
-Co sie tam dzieje?! - wtrącił wkurzony Lucifer, który z resztą braci jak i z [MC], pokierowali się do kuchni. Która była cała rozwalona.
Zaczęła się ostra sprzeczka.
-Waaa, [MC] zrób coś :d! - zaczął Mammon, na co dziewczyna zdenerwowana krzyknęła na całe gardło.
-DOŚĆ, WSZYSCY SIĘ USPOKÓJCIE! - bracia natychmiast zaprzestali bójek i spojrzeli w stronę rozzłoszczonej [h/c]-włosej.
-Mam już po dziurki w nosie waszych sprzeczek! [MC] zrób to, [MC] zrób tamto, cały czas tylko do mnie macie pretensje, a ja nawet nie mam nic wspólnego z waszymi głupimi problemami! Czy możecie chociaż przez jeden, naprawdę JEDEN dzień dać mi odpocząć?! Lubie wam pomagać, ale przez okrągłe 7 dni w tygodniu i 365 dni w roku, cały czas musze was rozdzielać i pilnować żebyście się nie pozabijali! Jakby tego było mało, nic z tego nie mam, a czasem musze ryzykować swoim życiem! Będziecie tak do zasranej śmierci?! - demony z wyrzutami, spojrzały się w podłogę.
-Czy ja naprawdę tak wiele od was wymagam?! - spytała po chwili.
-Nie... - mruknęli pod nosem. Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów by się uspokoić, po czym znów się odezwała.
-Dobrze... jeśli pokarzecie mi, że nie jestem wam potrzebna do rozwiązywania sporów to... - bracia spojrzeli się na nią.
-Ubiorę się w strój pokojówki ;;... - Asmo aż cały rozpromieniał, chociaż nie tylko on.
-Huh? Więc to tak! Było tak od razu! - zaczęło pożądanie, uśmiechając się od ucha do ucha.
-ALE... - dodała [MC].
-Macie nie zrobić nic głupiego przez jeden dzień. - wyjaśniła, a demony spojrzały się po sobie.
-Mam pytanie... - dodał Belphie, a ta spojrzała na niego.
-Czy... będziesz wtedy nam usługiwać...? - [e/c]-oka, zastanowiła się chwilę.
-Jeżeli to was bardziej przekona, to tak. -
-A co jeśli nam się nie uda? Gdzie jest haczyk? - dopytał Satan.
-Wtedy to wy, będziecie usługiwać mi. Umowa stoi? - grzechy skinęły głowami na tak.
======
Od rana było całkiem spokojnie. [MC] i reszta, aktualnie jedli śniadanie.
-Mammon, kochany starszy braciszku, podaj mi cukier u3u... — zaczął Satan, wyciągając w stronę chciwości dłoń.
-Oczywiście o3o. — odpowiedział, dając złości do ręki cukier.
-Oh Lucifer, drogi, najwspanialszy, najbardziej bajeczny i najukochańszy demonie- — wywody chciwości przerwał najstarszy.
-Do rzeczy Mammon... —
-Eek. Bo wiesz, hehe... — biało-włosy podszedł do brata po czym objął go ramieniem, a ten spojrzał sie na niego niezrozumiale.
-Potrzebuje nowego auta u3u... —
-Przecież masz auto w pokoju, czemu go nie używasz? — wtrącił się Belphie, kończąc kanapke.
-Bo to rekwizyt! Czy wy przez cały czas myśleliście, że wyjechałbym samochodem do domu, a tym bardziej do pokoju?! —
-Po tobie to wszystkiego można sie spodziewać... —
-Oi Levi! —
-Dlaczego miałbym kupować ci samochód? — Lucifer spojrzał się nieco z dołu na brata.
-Bo mnie kochasz •3•...? —
-... — [MC] uważnie przypatrywała się sytuacji.
-Nie będę ci nic kupować ty- —
-Ekhm. — dziewczyna parsknęła pod nosem, na co czarno-włosy zerknął na nią, a zaraz potem z powrotem na Mammona.
-... Wybacz, lecz nie mogę kupić ci nowego samochodu, nie masz gdzie go trzymać :). — chciwość zawiedziona, pokierowała się na swoje miejsce.
Gdy [MC] zjadła, poszła do swojego pokoju by odpocząć po śniadaniu.
-Myślisz, że wydam na ciebie choćby marnego grosza Mammon? — powiedział nieco zdenerwowany Lucifer, patrząc w stronę młodszego brata.
-Eek! Luci! — duma wstała nerwowo z miejsca, uderzając rękami o stół.
-Nie zdrabniaj mojego imienia. — warknął w jego stronę, gromiąc go wzrokiem.
-To przestań wieszać mnie za moje najmniejsze przewinienie ty Judaszu Jerozolimski! —
-Ofh... — prychnął Asmo.
-F dla Mammona. — dodał Leviathan chowając się pod stołem.
-Maaammmoooonnn... — nim wszyscy się obejrzeli wybuchła kolejna ostra bójka.
-SPOKÓJ. — dało się usłyszeć chwilę później. [MC] stała w drzwiach od kilku minut, przypatrując się rozwojowi sytuacji, która już się uspokoiła.
-Eh... wiedziałam, że tak będzie... — dziewczyna wyciągnęła zza pleców sukienke, którą według obietnicy miała założyć. Niestety demony jej nie dotrzymały.
[MC] podeszła więc do kominka, w którym palił się ogień.
-C-co chcesz zrobić? — wtrącił Belphie, przypatrując się jej.
-To. — odpowiedziała, rzucając ubranie w płomienie. Bracia nieco zawiedzeni, natychmiast usiedli na miejsca.
-Zgodnie z naszą przysięgą - możecie przyjść zrobić mi lekcje c;. —
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top