(15)
„Dziękuje Leviathan"
BLINDreader x Leviathan
Kolejny rok zapowiadał się ciekawie dla wszystkich.
Demony doczekały się wymiany uczniowskiej, do której zostały wybrane wyjątkowe osoby z Celestial Realm i Human World'u.
Ludzie, którzy mieli przybyć to Solomon - doświadczony czarodziej, lecz... beznadziejny kucharz.
Oraz [MC], o której jednej rzeczy się nie dowiedzieli, bynajmniej póki nie stała się jedna sytuacja.
Zdarzyła się ona tydzień po przybyciu gości.
-Hmh, [MC], miałem zadać to pytanie już dawno, ale... czemu ciągle nosisz okulary przeciwsłoneczne w domu? To trochę dziwne, ponad to u nas nawet nie ma słońca! — wzdrygnęłaś się na pytanie demona.
Byłaś prawie pewna, że bracia doskonale wiedzieli o tym co ci dolega, jednak jak sie okazało - ani trochę.
Mammon cierpliwie wyczekiwał twojej odpowiedzi, a ty chcąc odwrócić się w jego stronę, musiałaś poprosić by ponownie się odezwał.
-Czy-czy możesz proszę powtórzyć? Zdaje się, że nie dosłyszałam, wybacz... — wydukałaś, choć prawda była inna.
-Oi, jesteś głucha człowieku? Hmpfh... — namierzyłaś głos chciwości i następnie odwróciłaś twarz w jego stronę.
Chwyciłaś go za rękę, zatrzymując go tym samym i westchnęłaś pod nosem.
-Huh? Co robisz? — wtrącił nieco speszony.
-Mammon. — zaczęłaś unosząc okulary do góry, ukazując swoje blade oczy.
-Jestem niewidoma... — biało-włosy w tamtym momencie nie bardzo wiedział co powiedzieć.
Poczuł się nieco zagubiony w sytuacji, gdzie miał do czynienia z osobą, dodatkowo człowiekiem niewidomym.
-Eeee... w-wiesz- m-muszę e... Lucifer coś chciał! Nie zabij sie!!! — po czym wtedy ostatni raz go... właściwie słyszałaś.
Stałaś samotnie na korytarzu, póki nie dosłyszałaś kroków zmierzających w twoją stronę.
Mimo to, ciężko było określić, z której strony one nadciągają.
-Heeh? C-czemu tu tak stoisz? — dotarł do ciebie głos Leviego, równie zmieszanego.
-Mammon uciekł ode mnie... Leviathan? — musiałaś się oczywiście upewnić, że to on.
-Huh, wiem, że jestem beznadziejny, ale żeby mnie nie pamiętać hmh... —
-Nie, nie! Muszę mieć pewność, że to ty! Mógłbyś podejść? Nie wiem gdzie stoisz, ciężko mi do ciebie mówić w tym stanie... — niebiesko-włosy podszedł kawałek, choć nieśmiało i będąc zarumienionym.
-Uh, gdzie jesteś Levi ;;? — zazdrość wątpliwe złapała za twój nadgarstek, odwracając cię w jego stronę.
Jego twarz wyrażała więcej niż wszystkie odcienie czerwieni.
-Y-Yh tutaj j-jestem... co sie stało...? — zapytał nieco ciszej.
-Wyjaśnie ci to później, możemy pójść do ciebie? Wydaje mi sie, że będzie bliżej... mógłbyś wziąć mnie za rękę? —
-W-wziąć? Z-za r-rękę?! — otaku zakrył swoją twarz, choć i tak nie mogłaś tego dostrzec.
Oczywiście on był w 100% przekonany, że go doskonale widziałaś.
-Proszę Levi, potrzebuje pomocy... — westchnęłaś nieco zrezygnowana, że nigdy nie doczekasz tego momentu kiedy pójdziesz z niebiesko-włosym do jego zakątka.
Po chwili jednak poczułaś nieszczęśnie trzęsącą się rękę zazdrości, która złapała nią twoją dłoń i pokierowała się w stronę jego pokoju.
Gdy weszliście do środka, Levi natychmiastowo schował się w swojej wannie, nawet nie myśląc o tym żeby z niej wyjść choćby na moment.
Nie do końca wiedziałaś gdzie rzeczywiście się znajdujesz. Wyciągnęłaś ręce przed siebie i powoli zaczynał iść prosto, uważając by na nic nie wpaść.
Levi przez ten czas, obserwował z bezpiecznej odległości co robisz.
-C-co ty robisz [MC]...? — wtrącił w końcu, gdy ujrzał jak się ku niemu zbliżasz.
W końcu wpadłaś na wannę, w której siedział i klęknęłaś przy niej.
-Jak wygląda świat Levi? — zapytałaś nagle na co speszony demon, ponownie się zarumienił.
-H-he? Co masz na myśli, nie rozumiem... — dodał po chwili.
-Nie widzę tak jak wy. Jestem niewidoma, chciałabym kiedyś cię ujrzeć... — otaku niechętnie przybliżył się trochę do ciebie, z lekka jednak zaciekawiony.
-N-na prawdę? — zająkał się, a ty skinęłaś głową, ściągając okulary.
-Huh. Faktycznie... — potwierdził, przyglądając się twoim oczom.
-Jak wyglądasz Levi? Mogę dotknąć twojej twarzy? — na twoje zapytanie, niebiesko-włosy znów stał się czerwony na twarzy i nieco się wzdrygnął.
-D-dotknąć? Czy-czy to konieczne? — dodał od siebie, zakrywając swoją twarz, choć i tak wiedział, że tego nie ujrzysz.
-Może pomoże mi to zwizualizować to jak wyglądasz. Na pewno jesteś ładny... — demon, zakrył się kocem, odwracając swój wzrok od ciebie.
-J-jeżeli ci na tym zależy t-to chyba możesz. — po czasie odkrył się i jeszcze trochę przysiadł bliżej, choć nieśmiało.
Wyciągnęłaś ręce powoli, by go nie uderzyć.
Leviathan musiał nieco ci pomóc trafić na jego twarz, jednak po paru sekundach, obejmowałaś obiema rękami jego ciepłe i zarumienione policzki.
Wędrowałaś dłońmi po jego gładkiej skórze, starając się wyobrazić sobie jak wygląda twój znajomy, który po czasie stwierdził, że to całkiem przyjemne. Nieco oparł się na twojej prawej dłoni, pomrukując cicho pod nosem.
-Huh? To miłe? — odrzekłaś.
-M-może troszeczkę... czy możesz tak dalej robić? — zaśmiałaś się lekko.
-Pewnie, skoro ci to pasuje mogę tak zostać heh. — odpowiedziałaś, nawet lekko opierając się swoim czołem na jego.
-J-jesteś całkiem urocza... —
-
Minęło 6 miesięcy.
Byłaś już bardzo blisko z Levim. Pomagał on tobie, a ty jemu.
Zazdrość w twoim towarzystwie czuł się nieco swobodniej.
Teraz siedziałaś z przyjacielem i czytałaś z nim mangi.
Leviathan specjalnie dla ciebie nauczył się Braille'a, którego 'wyrył' na kartkach jako tekst abyś mogła razem z nim cieszyć się akcją, która działa się w książkach.
-Szybko czytasz Levi heh. — niebiesko-włosy uśmiechnął się do ciebie.
-Cóż, masz trudniej ode mnie. — skomentował, kładąc rękę na twojej głowie.
-To prawda. — skończyłaś, odkładając kartki gdzieś na bok.
Levi trochę się zarumienił, gdyż na myśl przyszła mu rzecz, o której już dawno chciał ci powiedzieć, jednak jest zbyt wstydliwy, żeby ci to wyznać.
Teraz gdy byliście w 100% sami, był pewien, że nikt oprócz was tego nie usłyszy.
-[M-MC]... — zaczął nieco zdenerwowany.
-Tak? — odpowiedziałaś.
-J-ja- — niestety urwał mu głos Mammona, który wbiegł do pokoju bez uprzedzenia.
-Hej Levi! Miałeś oddać mi pieniądze!- I czemu jesteś tak blisko [MC]?! — wtrącił zdenerwowany i podszedł bliżej.
-Puka sie Mammon! I to Lucifer wziął twoje pieniądze hmh, wyjdź bo przeszkadzasz mi! — zaśmiałaś się lekko pod nosem, na co biało-włosy prychnął i wyszedł.
-Co chciałeś powiedzieć? — demon zwrócił na ciebie swój wzrok, po czym znowu zaczął mówić.
-Ja k-ko- — tym razem przerwał mu Satan.
-HEJ BEEL, ZOSTAW TO! TO JEST NA OBIAD! — krzyknął z kuchni, a ty ponownie cicho się zaśmiałaś.
-ZAMKNIJCIE SIE WRESZCIE!!! PRÓBUJE PRACOWAĆ! — odburknął Lucifer.
-Eh... — westchnął otaku, patrząc na swoją rybke w akwarium.
-Hah, nie przejmuj się nimi. Mów. — chwyciłaś go jakoś za rękę, a ten znów na ciebie spojrzał.
-Po prostu przez te wszystkie lata byłem odosobnionym i aspołecznym idiotą... ale. Pokazałaś mi, że nawet jeśli tak jest to. Powinienem się zacząć akceptować... jesteś jedyną osobą, z którą byłem kiedykolwiek tak blisko... — zarumieniłaś sie delikatnie na słowa Leviathana, który był znacznie bardziej czerwony od ciebie.
-Chce przez to powiedzieć, że... — demon oparł niechętnie swoje czoło na twoim.
-K-kocham cię [MC]. Jesteś jedyną żyjącą i prawdziwą osobą, do której mogę to szczerze powiedzieć... — nieco zagubiłaś się w tej sytuacji, ale w końcu zrozumiałaś co się stało.
-Oh Levi... — nakierowałaś swoją rękę i położyłaś ją na włosach demona.
-T-to było naprawdę urocze. — przyznałaś, niekontrolowanie będąc trochę bliżej niż wcześniej.
Wasze usta prawie sie ze sobą stykały, aż w końcu zakończyło się to lekkim i łagodnym pocałunkiem.
Gdy odsunęliście się od siebie, delikatnie się uśmiechnęliście.
-Chciałabym cię wreszcie widzieć... — wtargnęłaś, spuszczając wzrok w ziemię.
-Ho. Właśnie! Mam dla ciebie prezent! — wtrącił, chwytając twoje ręce i prowadząc gdzieś.
-He? Jaki? — dopytałaś.
-Rozmawiałem trochę z Solomonem. Aleeee nie powiem ci więcej! Sama zobaczysz. — zdziwiłaś się trochę na słowa zazdrości.
-
-Możesz już otworzyć oczy [MC]. Ale powoli. — usłyszałaś Solomona, który stał za tobą i zdjął swoje dłonie z twoich oczu.
Powoli, tak jak usłyszałaś, zaczęłaś otwierać swój narząd wzrokowy.
W okół ciebie było dość jasno, przez lampy, które oświetlały pomieszczenie, w którym się znajdowaliście.
-H-he?! — wstałaś energicznie z krzesła rozglądając się dookoła.
W końcu Levi wziął cię za rękę i odwrócił cię w swoją stronę.
-L-Leviathan? — zaczęłaś mrugać energicznie, nie wierząc w to co już widzisz.
-Tak! Jak sie czujesz, coś cię boli? — zapytał, a z twoich oczu poleciało kilka radosnych jednak łez.
Przytuliłaś go mocno, wypłakując się w jego ubranie.
-Dziękuje ci Levi... — powiedziałaś cicho, na co zazdrość tylko się uśmiechnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top