(1)
Ogw to trochę zażenowanie gDYŻ iŻ ponieważ
Pisałam to na informatyce LOL
Bo nie miałam co robić jakby xD potem sie dziwie, że mam 1 na drugi semestr, nie pozdrawiam
Ogólnie też taki side note:
Inspirował mnie wątek z rp z Nekumin_ WIĘC WELL DONE I LECIMY AUAUAUAU
———Druga Strona Dumy———
(Lucifer Entertaiment)
W zasadzie w domu lamentacji, nie przebywałaś zbyt długo.
Minął zaledwie miesiąc od twojego przybycia, a niektórzy z braci lub też nie, zdawali się być jak na razie pozytywnie do ciebie nastawieni.
Oczywiście nie wspominając o Belphim, który wciąż nie nabrał tej pewności siebie do człowieka, mimo że pare razy spędzałaś z nim trochę czasu ze świadomością, że on jednak woli spać niż robić cokolwiek z tobą i to było po prostu pewne jak to, że Lucifer nigdy nie pokazałby swojej słabej strony, komuś takiemu jak ty.
A... właśnie.
Co do tego...
Mimo iż byłaś tu dość krótko, zdołałaś dowiedzieć się wielu rzeczy na temat rodzeństwa i ich znajomych, również tych z Celestial Realm i oczywiście też wliczając Solomona który był człowiekiem, chociaż czy faktycznie tak było? Czy Solomona można zaliczać do twojej rasy? Cóż. Na ten temat można by toczyć nawet drugą bitwę o Grunwald, jeśli byłaby taka potrzeba, jednak lepiej nie wszczynać tego ponownie, więc raz, a dobrze, ustalmy, że Solomon jest niezidentyfikowany na ten moment.
Nie o tym jednak dzisiaj.
Wiedziałaś pare istotnych rzeczy, które zawsze miałaś na uwadze.
Na przykład to, jakimi avatarami są twoi przyjaciele, jeśli tak możesz ich w ogóle nazwać. Lub też wiesz, że pakty, umożliwiają ci panować nad nimi.
Oczywiście tylko niektórzy byli tak podatni na komendy, że nie trzeba było się z nimi cackać, ale niektórzy, byli nieco trudniejsi w obsłudze.
Jakkolwiek by to nie brzmiało.
Zwłaszcza Lucifer, który dbał o swoją dumę i nie mógł pozwolić na to, by jakiś niżej położony człowiek, ba, dodatkowo kobieta, czegoś mu rozkazywała. Cóż, w końcu byłaś tylko 'słabym człowiekiem' i nie mogłaś stawiać się komuś takiemu jak avatar dumy, którego imię od razu kojarzyło ci się z jakimś panem piekieł czy coś w ten deseń.
Nie dziwiłaś się temu, że nawet niektórzy z jego braci byli nieco przerażeni, kiedy patrzył w ich stronę surowym, zimnym wzrokiem, lub gdy ten bez żadnych emocji, zdołał wepchać Mammona na pare ładnych godzin do lochów, gdzie zazwyczaj trzymał swojego psa, który chyba wyjątkowo lubił swoją żywą zabawkę, jaką był avatar chciwości, który trafiał do niego nad wyraz często ostatnimi czasy.
Na początku próbowałaś mu nawet pomóc wydostawać się stamtąd, kiedy tylko najstarszy z braci miał zawrót głowy w pracy.
Jednak teraz już mało interesuje cię, co się z nim stanie. Być może przez waszą kłótnie, o której teraz jest głośno na terenie domu lamentacji, a może i nawet w zamku Diavolo lub gdzieś w Celestial Realmie.
A właśnie od tego, zaczęło się to tragiczne, diabelskie koło zabawy i dramatów w Devildom'ie.
To stało się jakoś tydzień temu, podczas obiadu, a właściwie jego końca.
-Mammon! Miałeś po sobie posprzątać! Znowu zostawiłeś syf na stole! — krzyknęłaś, wbiegając do jego pokoju bez żadnego uprzedzenia, trzaskając przy tym aktorsko drzwiami, którym mało brakowało do wylecenia z zawiasów, co na szczęście nie miało miejsca.
-Do cholery! Nie nauczyli cię pukać?! — odburknął, odwracając na ciebie wzrok, który sam mówił, że i biało-włosy, nie ma dziś humoru.
-Ej, nie zmieniaj tematu dobra?! Zabieraj swoje łachy i sprzątnij ten pierdolony talerz ze stołu flejo! — wręcz warknęłaś na niego, pokazując palcem za drzwi.
Dokładnie.
Sprzeczka dotyczyła talerza.
-Pf... bo co mi zrobisz? — parsknął, rozsiadając się wygodniej na krześle, na którym siedział.
-Osz ty... — dodałaś kierując się w jego stronę, zaciskając dłonie w dwie pięści, na co chłopak wstał, pokazując, że jest znacznie wyższy i silniejszy od ciebie.
Niestety na jego nieszczęście, nie zraził cię tym.
-Idź. Chyba nie chcesz znowu trafić do swojego przyjaciela. Tam na dole pod domem... — powiedziałaś w jego stronę, totalnie poważnym głosem.
-Cz-czy ty mi grozisz człowieku?! Nie zapominaj kim jestem i z kim rozmawiasz! — parsknęłaś tylko w odpowiedzi, na co chłopak aż zmienił się w swoją drugą formę.
Mammon warknął w twoją stronę, czym również mu odpowiedziałaś.
-Nie grab sob- — nim dokończyłaś, poczułaś, jak demon, zdziela cię po twoim lewym policzku, na co zdziwiona, przerażona i zła jednocześnie, spojrzałaś z powrotem na niego.
-Co ty sobie kurwa myślisz?! — wtrąciłaś.
Takim o to sposobem, zaczęliście się bić i wyglądało to jak walka na śmierć i życie.
Tak. Było to aż takie poważne, a poszło o zwykły talerz.
Wasze krzyki przyciągnęły braci, którzy przechodzili koło pokoju chciwości.
Byli to między innymi Satan, Beelzebub czy Asmodeus, którzy z obawą, że wcinając się mogliby tylko pogorszyć sprawę, zgłosili to Luciferowi.
Najstarszy z braci, stanął w drzwiach pokoju, a ty zaraz gdy go zobaczyłaś, zaprzestałaś chęci uduszenia Mammona i wręcz skuliłaś się delikatnie.
Ciemno-skóry, stojący tyłem do drzwi, nie zauważył dumy, która się wam przyglądała z widoczną złością w oczach.
-Pf. No co? Boisz się? — wtrącił drugi straszy, a gdy dostrzegłaś, że jego brat zmierza w waszym kierunku, nieco cofnęłaś się do tyłu.
Lucifer zatrzymał się, zaraz za swoim rodzeństwem.
-Na twoim miejscu Mammon, ja bałbym się konsekwencji jakie z tego wynikną. — powiedział wręcz grobowym głosem.
Chciwości wręcz stanęło serce, gdy ten, tylko usłyszał głos starszego od siebie tak blisko i nawet nie raczył odwrócić się w stronę brata.
-L-Lucifer? — wtrącił tym razem wystraszony jak nigdy dotąd.
Z resztą ty również miałaś obawy bo w końcu zaczęłaś tą szopkę, a teraz stałaś pod ścianą, chcąc trochę opanować emocje.
-No Lucifer, Lucifer. Nie masz za grosz szacunku do kobiet, dodatkowo słabszych od ciebie? Powinieneś posłuchać się [MC] i grzecznie posprzątać, a kara byłaby mniejsza niż ta, którą mam zamiar ci sprawić... — odpowiedział, tworząc w okół siebie złowrogą aurę.
Mammon zmienił się z powrotem w swoją podstawową postać i wreszcie odważył się odwrócić w stronę brata.
-[MC]. Idź do pokoju. Zaraz do ciebie przyjdę. — twoje serce znacznie przyspieszyło na wypowiedź czarno-włosego, który chwycił Mammona za włosy, wyprowadzając go z jego sypialni.
-Aua, aua! Ja nie chce! — słyszałaś w drodze do siebie.
Po około pół godzinie, usłyszałaś pukanie do drzwi.
-Hm? Proszę. — powiedziałaś, podnosząc wzrok znad książki, którą pożyczył ci Satan niedawno.
Przez drzwi, wszedł do ciebie jak obiecał, Lucifer.
Zdołałaś się trochę uspokoić przez ten czas, ale jednak wciąż miałaś obawy co do tego.
Starszy pokierował się w twoją stronę, siadając ostatecznie obok ciebie na łóżku.
-Wszystko w porządku? Nie zrobił ci nic? — spytał, przyglądając się tobie, na co lekko się zarumieniłaś.
-N-Nie... tylko mnie uderzył. To nic wielkiego. — powiedziałaś, obejmując ręką swój lewy policzek.
Chłopak od razu zabrał twoją dłoń, kładąc w zamian swoją i gładząc delikatnie twoją część twarzy swoim kciukiem.
-Na pewno tylko to? Bardzo boli? — wypytywał co jakiś czas.
-Nie aż tak, ale jednak może trochę... — odpowiedziałaś patrząc nieco zmartwiona zaistniałą sytuacją.
Lucifer również nieco przejął się twoim stanem i używając zaklęcia, które rzekomo zmniejsza ból, sprawił, że czułaś się trochę lepiej.
Uśmiechnęłaś się do niego ciepło czym on również ci odpowiedział.
-Cieszę się, że nic ci się nie stało. Eh... Mammon się chyba nigdy nie nauczy. — powiedział, a ty zaczęłaś mieć wrażenie, że głos twojego rozmówcy się jakby załamuje.
Był coraz bardziej zachrypnięty czy coś w ten deseń.
Dodatkowo Lucifer od czasu do czasu kaszlał, co wydawało ci się nieco dziwne, ponieważ wcześniej wszystko było w porządku. Tak ci się przynajmniej zdawało.
-Wszystko okej? — zapytałaś, kładąc swoją rękę na jego ramieniu.
Jako iż znałaś go w miarę dobrze, nie oczekiwałaś odpowiedzi typu "źle się czuję" czy coś i spodziewałaś się, że Lucifer zaprzeczy i powie, że trzyma się świetnie.
W końcu jest Avatarem dumy i nie chce być w niezręcznej dla niego sytuacji.
-Tak, tak... po prostu... Gh. — czarno-włosy, zakrył swoje usta gdy zaczął kaszleć.
Przejęłaś się tym i chciałaś mu pomóc, jednak wiedziałaś, że ten się tobie nie da.
-Po prostu co? — gdy spojrzałaś na jego dłoń, zauważyłaś, że chłopak trzyma tam jakby różowy płatek jakiegoś kwiatu.
Sięgnęłaś po niego ręką i chwyciłaś go w dwa palce.
Lucifer, speszony, spojrzał na ciebie, a potem skierował wzrok w ziemię.
-O-odsuń się... — zalecił ci, a ty wykonałaś jego polecenie nieco odsuwając się na łóżku.
-Co się dzieje Lucifer? Proszę powiedz mi, martwię się... — dopytałaś, patrząc na niego zmartwiona.
Chłopak powoli próbował łapać oddech, co jakoś mu się udało.
-J-ja... — zaczął ciszej.
-Tyy...? — wtrąciłaś.
-Gh... po prostu... — Lucifer ponownie kaszlnął.
-Nie przeciągaj tego. Po prostu mi powiedz. — wtrąciłaś.
-Ja po prostu cię kocham... — swoim zdziwionym wzrokiem, widziałaś jak dużo kosztowało go wypowiedzenie tego zdania.
Przyglądałaś się mu, speszona tą sytuacją, w końcu byłaś tu ledwie miesiąc.
-R-rety... nie bardzo wiem jak mam zareagować... — wtrąciłaś, zarumieniona.
Dostrzegając, że Luciferowi coraz ciężej oddychać, mocno przytuliłaś chłopaka, który nieco się zdziwił twoim posunięciem, jednak sprawiło to, że nieco się uspokoił.
-Ugh... wiem, że wydaje się to dziwne bo jesteś tu krótko... ale przez ten czas po prostu stałaś mi się bliska... — wsłuchiwałaś się w wypowiedź czarno-włosego.
-Zdawało mi się, że ludzie nie mogą skraść serca demonowi... ale chyba się myliłem... jesteś drugą osobą przy której szczerze czuje się tak dobrze gdy jesteś obok... — nie odpowiedziałaś nic na to, po prostu byłaś obok niego, gładząc delikatnie tył jego głowy.
-Wszystkie te momenty, w których byłaś obok mnie, te, w których wielokrotnie mnie wspomagałaś... to wszystko sprawiło, że poczułem coś więcej do ciebie... czyżbym oszalał? — spojrzałaś na niego, przykładając swoją rękę do jego czoła na co ten, delikatnie się zarumienił.
-Tak, na to wygląda. Odbiło ci, zbzikowałeś... ale powiem ci coś w sekrecie. — Lucifer skierował wzrok w twoje oczy.
-Tylko wariaci są coś warci. — uśmiechnęłaś się lekko czym on również odpowiedział, mocniej cię przytulając przy okazji.
—————————————————
Tak
Koniec jest motywem wzięty z Alicji w krainie czarów bo
Mi tu pasowało LOL
Jak chcecie możecie tu zamawiać cokolwiek bo
Nie mam co robić w życiu :'>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top