6

- Więc... Nie możesz mi nic zrobić za tą szybką? - spytał Tony, patrząc uważnie na zabezpieczenia klatki i popukał w szybę, przyglądając się jej.

- Kto powiedział, że nie mogę, Anthony? - kolejny dreszcz przebiegł po plecach Starka, ale ten nie dał nic po sobie poznać.

- Gdybyś mógł, już dawno leżałbym spłaszczony jak naleśnik - Loki zaśmiał się.

- Poprawka, Anthony, gdybym chciał - odpowiedział bóg, z lekkim uśmiechem na ustach i zmrużył oczy, przyglądając się uważnie Tonemu. - Mi się zdaje, czy zacząłeś mnie przeceniać?

- O, to już nie Anthony? - spytał Stark z miną wyrażającą udawane uznanie. - Podwyższam ci ego, może kiedyś dorośniesz do mojego poziomu, skarbeńku - odparł brunet z przekąsem i wzdrygnął się na przenikliwe zimno, które pojawiło się jakby znikąd.

Odwrócił się, a jego serce na moment stanęło, aby po chwili zacząć bić trzy razy szybciej i ledwo udało mu się zachować maskę obojętności na widok, który zastał za sobą.

Loki jak gdyby nigdy nic stał przed miliarderem uśmiechając się perfidnie a w jego oczach błyszczały łobuzerskie iskry.

- Ocho, ktoś tu się zdziwił - rzucił czarnowłosy powoli okrążając dalej oniemiałego Tonego, po drodze niby przypadkiem przeciągając palcem po odsłoniętej skórze na nadgarstku wynalazcy, przez co po plecach bruneta ponownie przebiegł dreszcz, którego tym razem nie zdołał ukryć.

- Nie, skąd, przecież codziennie kosmici uciekają przy mnie z więzienia.

No tak. Tony nigdy nie opuszczał swojej maski playboya, geniusza, miliardera, i filantropa, po prostu Tonego Starka, ale fakt, że teraz stał twarzą w twarz z mężczyzną, który kilka lat temu o mało co go nie zabił, co więcej, o mało co nie zawładnął jego planetą było dla niego naprawdę stresującą sytuacją. Jednak w jego wnętrzu rosło uczucie pewnego podniecenia. W końcu Tony zawsze lubił ryzyko, podobno nawet miał odruchy autodestrukcyjne. A obecność Trickstera sama w sobie była niebezpieczna, nigdy przecież nie wiadomo, co takiemu do łba strzeli.

- A ty oczywiście stoisz i im się przyglądasz. Doprawdy, nie wiem, jakim cudem ty i ta twoja zgraja śmiertelników zdołaliście mnie wtedy pokonać.

Lokiego wiele razy w snach prześladowały wspomnienia związane z jego ostatnią wizytą na ziemi. Nie mógł sobie wybaczyć, że tak haniebnie dał się złapać. Przecież Avengers, czy jak im tam było, powinni przegrać a potem zostać jego sługami. Jeżeli już by ich oszczędził. A tymczasem mało co sam nie wygadał im swojego planu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Tak nie powinno być. Tym bardziej wszystko wydawało mu się dziwne, że teraz rozmawiał sobie z jednym z nich. Jednak sam przed sobą nigdy by się nie przyznał, że podobała mu się ta rozmowa i to, jak midgardczyk na niego reaguje. A jeszcze zabawniejsze jest to, jak te reakcje próbuje ukryć.

- Oj, jelonku, nie obwiniaj sie. Zmęczony byłeś, w dodatku na nieznanej sobie planecie. Pewnie czułeś się jak ten Bambi, prawda?

- Nie przejmuj się, Anthony. Następnym razem osobiście dopilnuję, żebyś po wyleceniu z okna spotkał się z ziemią - rzucił przesłodzonym tonem mag ponownie stając twarzą w twarz z wynalazcą. Gdyby nie to, że był tylko hologramem, zrealizowałby swoją groźbę. Niestety chwilowo był za słaby, by to zrobić.

- Nie składaj obietnic, jeżeli wiesz, że nie będziesz mógł ich dotrzymać - odparł brunet z uśmiechem. W końcu Tony wiedział, że Loki nic mu nie zrobi. Już nie raz próbował. A mimo wszystko miliarder stał teraz przed nim i spokojnie się uśmiechał. Bo co złego mogło się stać? W sumie, to wszystko, ale Tony się tym nie przejmował. Miał dziwne wrażenie, że Trickster nawet nie będzie próbował robić mu krzywdy. - Ale, Lokes, nie widzieliśmy się tyle czasu, a ty od razu mi grozisz. Może zacznijmy od początku, co? Co tam u ciebie, Rogasiu?- dodał geniusz żartobliwie. Czarnowłosy na to tylko uniósł brew w geście wyrazu swojej irytacji, jednak w jego oczach pojawiły się jakby iskierki rozbawienia. No tak, w końcu Loki jako jeden z nielicznych mógł rozumieć oryginalne poczucie humoru wynalazcy.

Ten po chwili zaczął wolnym krokiem chodzić po korytarzu dokładnie oglądając inne cele, jak i panele sterujące nimi opowiadając coś przy tym. Jednak nie używał języka, jaki Tony znał, wręcz przeciwnie, mówił najprawdopodobniej po staronordycku i widać było, że robił to celowo, tylko po to, aby zdenerwować Tonego.

Po skończonym monologu ponownie odwrócił się przodem do nowojorczyka i uśmiechnął się niewinnie.

- No i to tyle. A u ciebie, Anthony? - dodał z tym samym uśmieszkiem na twarzy. Miliarder przez chwilę nie wiedział, co takiego ma odpowiedzieć. Chciał się odpłacić tym samym, niestety znał tylko język angielski.

A Loki z rozbawieniem przyglądał się zdziwieniu i konsternacji wypisanej na twarzy bruneta. Tak naprawdę psotnik nie odpowiedział na jego pytanie, tylko po prostu zacytował mu kilka zdań z książki, którą przed chwilą czytał. Ale to nie miało żadnego znaczenia. Przecież Stark o tym nie wiedział, prawda?

- Acha? Jasne? Czyli miałeś ciekawe zajęcia, jak widzę? I miło, że pytasz, skarbie. U mnie też nic się nie zmieniło. Prócz tego, że trafiłem do jakiejś mitologicznej krainy, która de facto nie powinna w ogóle istnieć i to, że zostałem zmuszony do pracy nad czymś z kimś, kogo strasznie nie lubię. I to w sumie tyle - odpowiedział w końcu miliarder. Na to Loki tylko prychnął mocno rozbawiony, pokręcił głową załamany wyznaniem geniusza i wrócił do swojego pierwotnego wcielenia przebywającego w celi. Gdy to zrobił, Tony zdziwiony rozejrzał się dookoła siebie, by w końcu zauważyć, że czarnowłosy wrócił do swojego pokoju aka więzienia.

- To naprawdę straszne, Stark. Musisz się okropnie męczyć pracując z tymi idiotami. Co prawda, znają się oni na asgardzkiej technologii, ale o ziemskiej nie mają najmniejszego pojęcia - przyznał Laufeyson z udawanym współczuciem. - Ja, na twoim miejscu odpuściłbym i wróciłbym do domu.

- Wiem, że szybko się poddajesz, Lokes, ale ja lubię wyzwania. A ty tak szybko się mnie stąd nie pozbędziesz, skarbie.

- Ja nie, ale strażnicy może i tak - powiedział bóg kłamstw ponownie zajmując swoje dawne miejsce i biorąc do ręki książkę, którą na moment odłożył. Udał, że poprzedniego zdania wypowiedzianego przez miliardera nie słyszał. Natomiast Tony, na jego wyznanie nerwowo rozejrzał się po pomieszczeniu a gdy nikogo nie zobaczył, wrócił wzrokiem do mężczyzny siedzącego w celi.

- Naprawdę, bardzo śmieszne, Lokes. Ale masz racje, zasiedziałem się u ciebie. No nic. Ja już wracam, do swojej luksusowej komnaty, ale odwiedzę cię jutro.

- Nie widzę takiej potrzeby - Loki wciął się w słowa bruneta

- Wiem, że będziesz tęsknił skarbie, ale jakoś wytrzymasz tą rozłąkę. Jesteś już dużym chłopcem, prawda? No, to do jutra, Jelonku - odparł geniusz niezrażony wypowiedzią Asgardczyka, posłał w jego kierunku buziaka i pogwizdując pod nosem, ruszył w drogę powrotną do pewnego momentu odprowadzany wzrokiem czarnowłosego maga.

Reszta drogi minęła mu bez żadnych nieprzewidzianych zdarzeń, jednak najbardziej zdziwił go fakt, że gwardziści, którzy stali przed wrotami prowadzącymi do lochów, jeszcze nie wrócili, przez co Tony zaczął się zastanawiać, czy aby przypadkiem naprawdę nie zostali wezwani przez Wszechojca.

Gdy w końcu Stark dostał się do swojego pokoju, postanowił przebrać się w piżamę i położyć się spać. W końcu nawet szaleni wynalazcy muszą czasem odpocząć.

Tej nocy Tony śnił o pewnych szmaragdowych, figlarnych oczach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oj Lokes, zamiast marnować taką okazję, trzeba było go zgwa... Zaciągnąć do celi, nie byłbyś samotny, kochanie😙

Buziaki dla wszystkich na chęć dalszego oczekiwania na rozdział! Besos😘

Mari.😘🐹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top